środa, 12 listopada 2014

39.There's just too much that time cannot erase...

 Dedyk dla Słodkiej Czekoladki :3 

WAŻNE! Jak pewnie wiecie, zbliżają się urodziny naszej Laury :) Z tej okazji, organizowana jest pewna akcja. Ja osobiście tego nie organizuję, więc jeśli chcecie poznać więcej szczegółów, to kontaktujcie się z Szanell Torres, bądź zaglądajcie tutaj: KLIK :D

Miłego czytania! :D

-Myślałaś kiedyś o zostaniu lesbijką?
Początkowo, gdy Vera usłyszała to pytanie, myślała, że chłopak żartuje. Miała poważną minę, próbując sobie uporządkować to, co przed chwilą usłyszała. Po chwili jednak, po prostu wybuchła śmiechem.
-Serio? I o to mnie chciałeś zapytać? - powiedziała przez śmiech.
Jake, wciąż cały w nerwach, dopiero po chwili zdał sobie sprawę, jakie pytanie zadał dziewczynie.
-Właściwie, to chciałem...
-Jeśli już musisz wiedzieć, to jestem w pełni hetero. - powiedziała pewnie dziewczyna, po czym poklepała chłopaka po ramieniu. - Skąd to pytanie? - dodała, nie przestając się uśmiechać.
Chłopak zaczął się zastanawiać nad odpowiedzią. Bo tekst; "za każdym razem, kiedy próbuję ci wyznać swoje uczucia zaczynam świrować i gadać głupie rzeczy" raczej by się nie przyjął.
-Ja... Po prostu... Chciałem rozładować atmosferę! - machnął ręką, próbując jakoś wybrnąć z tej niekomfortowej sytuacji.
-No to szacun stary! W pełni Ci się to udało.
-Dzięki. - odparł niemrawo, zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie zaprzepaścił swoją jedyną szansę.
-Chociaż w sumie. To jakby się tak dogłębniej zastanowić...
-Zastanowić nad czym?! - przeraził się Jake. Chyba nie zniósłby myśli, że obiekt jego westchnień jest innej orientacji seksualnej.
-Spokojnie! Dziewczyny mnie nie pociągają! - zaśmiała się. - Chociaż gdy Laura założy czasem krótszą spódniczkę...
-Vera!
-No już dobra, przecież żartuję! - zaśmiała się. - Ale muszę przyznać, że warto było, choćby dla zobaczenia Twojej miny. - powiedziała, pokazując mu język. - A ty? Coś się tak wystraszył? Tolerancja musi być! - powiedziała, krzyżując ramiona.
-Nie chodzi o to... Nie mam nic do homoseksualistów, ale gdyby się okazało, że ty nim jesteś, po prostu... - Jake nie dokończył zadania. Po prostu nie potrafił tego zrobić.
-Po prostu co? - brunetka zmarszczyła brwi.
-Nieważne... - machnął ręką. - Zresztą, o czym my gadamy?!
-Nie wiem. - dziewczyna ponownie zachichotała, po czym oparła głowę o ramię swojego przyjaciela. Jake spojrzał powoli na dziewczynę, a właściwie na czubek jej głowy. Początkowo jego zdziwione spojrzenie, zmieniało się w coraz to bardziej szczęśliwe. Nachylił się do niej lekko, przymykając oczy i biorąc wdech nosem, napawał się zapachem jej szamponu.
-Wiesz co Ci powiem? - z zamyślenie wyrwał go ściszony głos dziewczyny. Momentalnie odsunął się od niej, na powrót otwierając oczy. - Jeśli już miałam z kimś wylądować na balkonie, to cieszę się, że tym kimś jesteś ty.
Po usłyszeniu tych słów, kąciki ust Jake'a uniosły się ku górze.
*****

"A ponoć to bez mężczyzn kobiety byłyby bezbronne. A oprócz mnie, chyba nikt tutaj nie wywiązał się z umowy!" - krzyczała sama na siebie Rydel. Nie dość, że Jake nie odpowiada na smsy, to Ellington utknął wraz Rossem w jednym pokoju. Obecnie brunet siedzi w łazience w sypialni Laury, próbując się nie wydać. A ona? Sama zamknęła balkon. Sama nad wszystkim zapanowała. I sama zamknęła Vanessę w jednej z komód. I co teraz? Plan nie wypalił. To lipa. Chyba trzeba będzie się poddać.
Rydel nienawidziła przegrywać. Nie chodzi o to, że uważała się za wielkiego zwycięzce, czy kogoś najlepszego. Po prostu nie lubiła, gdy coś nie szło po jej myśli. Podeszła do jednej z komód w salonie, i jednym ruchem otworzyła ją. Momentalnie ze środka wypadła czarnowłosa dziewczyna.
Gdy Vanessa doszła do siebie, momentalnie wstała i z mordem w oczach spojrzała na swoją przyjaciółkę.
-Czyś ty do końca powariowała?! - warknęła, a jej głos, odbił się echem po całym domu.
-Nie krzycz tak. - odparła naburmuszona Rydel. - Chciałam Was z chłopakami trochę nastraszyć, ale te tępaki nic nie umieją załatwić.
Gdy Vanessa zobaczyła, w jakim nastroju jest jej przyjaciółka, cała złość z niej wyparowała, pozostawiając miejsce współczuciu.
-Kochana... Dobrze wiesz, że do takich planów się angażuje mnie i Laurę. Pamiętasz? W trójkę zdziałamy wszystko. - zaśmiała się cicho.
-Tak wiem. - na twarzy blondynki zagościł przelotny uśmiech.
-Dziewczyny górą?
-Dziewczyny górą. - odpowiedziała jej rozpromieniona Rydel, po czym przyjaciółki się przytuliły.
-Ehh... No nic. Trzeba iść po resztę. Może jakoś normalnie spędzimy resztę tego wieczoru. - zaśmiała się Vanessa, po czym obydwie dziewczyny skierowały się do holu wejściowego.
-A co wy tu robicie? - zdziwił się Rocky, widząc, jak jego siostra wprowadza do pomieszczenia Vanessę.
-Plan nie wypalił. Normalnie z Wami coś zrobić! - westchnęła Rydel, przymykając oczy. Miało być tak zabawnie. - Mniejsza o to. Co się stało, to się nie odstanie. A teraz wypuszczaj Rikera z szafy i idziemy po resztę.
-Wypuść Rikera skąd? Że jak?! - przeraziła się Van, jednak nikt nie zwrócił na to uwagi.
-Jesteś pewna? On będzie wściekły... - brunet spojrzał niepewnie na komodę.
-Proszę cię! Chyba się go nie boisz? - zapytała z wyczuwalnym sarkazmem w głosie Rydel, jednak widząc, że jej brat potrząsa żywo czupryną, uderzyła się dłonią w czoło. - Z kim ja muszę żyć... - westchnęła, po czym ignorując zdziwione spojrzenie Marano, podeszła do szafy. Następnie wysunęła z między uchwytów parasolkę i pociągnęła za jeden z nich, tym samym otwierając drzwi. Momentalnie ze środka wypadło zbiorowisko ubrań i czapek, a między nimi można było odnaleźć ich przyjaciela. Gdy po zderzeniu z ziemią Riker wreszcie doszedł do siebie, momentalnie się wyprostował, otrzepując swoje ubrania.
-Może mi ktoś wytłumaczyć, co on robił w naszej szafie?! - wrzasnęła Vanessa, aby ktokolwiek zwrócił na nią uwagę.
-A Narnii se szukałem! Masz z tym problem?! - również krzyknął Riker. Wciąż był wściekły. Dopiero po chwili ochłonął. Powolnym krokiem podszedł do Rydel. Przymknął oczy i wziął głęboki wdech. Powoli wypuścił powietrze z ust, unosząc swe powieki ku górze. Uśmiechnął się lekko, po czym wrzasnął:
-Czy wyście już do końca powariowali? Zamykać mnie w szafie? A co, jeśli dostałbym klaustrofobii? A co, jeśli napadłyby mnie jakieś stwory? A co, jeśli kosmici by mnie znaleźli, a następnie wzięli na swój statek i robili na mnie jakieś eksperymenty? Taka piękna twarz by się zmarnowała! A co, jeśli dostałym uczulenia na kurz? A co, jeśli... - blondyn nie zdążył dokończyć, bo jego siostra nie wytrzymując tych wrzasków, po prostu uderzyła go otwartą dłonią w policzek.
-Lepiej Ci? - zapytała z przesłodzonym uśmiechem.
-Lepiej... - odburknął, po czym nie chcąc oberwać kolejny raz, odsunął się trochę od blondynki.
-I świetnie. To co teraz robimy? - zagadnął uradowany Rocky. - Bo godzina zabawy wybija... - przerwał, patrząc na zegarek na ręce, którego nie miał. - Teraz! - powiedział roześmiany.
-Na początek, trzeba iść po resztę. Potem się pomyśli, co robić dalej. - zaproponowała Rydel, po czym gestem dłoni wskazała, aby wszyscy za nią poszli.
Gdy wszyscy opuścili pokój, została w nim tylko dwójka przyjaciół. Riker już zmierzał do wyjścia, gdy poczuł, jak ktoś chwyta go za nadgarstek. Momentalnie odwrócił się. Jego źrenice rozszerzył się, gdy zobaczył przed sobą swoją przyjaciółkę.
-Coś się stało? - zapytał. Na twarzy Vanessy pojawił się delikatny uśmiech. Następnie wyciągnęła przed siebie otwartą dłoń i z całej sił walnęła blondyna w policzek.
-Ał! A to za co?! - oburzył się.
-Za stwierdzenie, że w naszej szafie jest kurz. - odpowiedziała pewnie, a widząc, jak Lynch chwyta się za oba obolałe, zaczerwienione policzki zaśmiała się cicho.
-No chodź już buraczku... - zaśmiała się słodko, po czym jeszcze raz chwyciła przyjaciela za dłoń, tym razem ciągnąć go w stronę schodów, gdzie przed chwilą zniknęli jej przyjaciele.
*****

Laura weszła do swojego pokoju, zamykając po sobie drzwi. Skierowała wzrok na łóżko, gdzie, jak myślała, powinien znajdować się blondyn. Ale Rossa nie było. Zmarszczyła brwi. Podeszła do swojego biurka i odłożyła na nie talerz z kanapkami, które przygotowała dla siebie i Lyncha, w ramach kolacji.
-Ross? Jesteś tutaj? - zapytała rozglądając się niepewnie po sypialni. Wtem, do jej uszu dotarło ciche skrzypnięcie, jakby jakieś drzwi się otwierały. Momentalnie przeniosła wzrok na wejście, jednak tam nikogo nie było... Wtem, nim zdążyła się z powrotem odwrócić, usłyszała za sobą głośny krzyk. Przerażona jęknęła i odskoczyła w bok, nie mając pojęcia, co się dzieje. Niestety podczas tej czynności zahaczyła stopą o skrawek firany, tym samym ją zrywając. Materiał urwał się, oplatając tym samym wciąż przerażoną brunetkę. Dziewczyna zaplątała się w tkaninę, a próbą zrobienia jakiegokolwiek ruchu, spowodowała swój upadek na ziemię.
-Hahaha! Nie wierzę... Nie wierzę, że dałaś się tak nastraszyć... - zarechotał Ross, stojąc tuż nad swoją dziewczyną.
-Jakbyś na mnie nie naskakiwał z szafy, to bym się nie wystraszyła! - oburzyła się Laura, wciąż to miotając się w przeróżne strony. Kiedy próbowała się tak wydostać, zamiast odwinąć się z firany, zaczęła się w niej kręcić, powodując tym samym, że toczyła się po całym pokoju. Wyglądała dosłownie jak naleśnik.
-Wiesz, że w ten sposób się nie wydostaniesz? - zapytał Ross unosząc jedną brew ku górze.
-To może pan wszechwiedzący mi pomoże, zamiast dawać beznadziejne rady! - warknęła dziewczyna, nie przestając się kręcić.
-A co za to dostanę?
"Faceci i ta ich bezinteresowność" - przemknęło Laurze przez myśl, po czym przewróciła oczami.
-Dostać nic nie dostaniesz, ale jeśli tego nie zrobisz, to możesz stracić. A wiesz co? Dziewczynę! - warknęła.
-No już się tak nie gorączkuj Lau... - zaśmiał się Lynch, jednak podszedł do brunetki i pomógł jej się wydostać z materiału. Po odwinięciu dziewczyny z firany, odrzucił ją na bok, po czym chwytając za dłonie Lau, pomógł jej wstać.
Laura była bardzo drobną dziewczyną. Nie należała do gigantów i była szczupłą nastolatką. Pewnie w swoim życiu usłyszała już niejedną obelgę, ze względu na swój wygląd, ale starała się tym nie przejmować. Każdy z nas jest jaki jest, a czasami, choćbyśmy się nie wiem jak bardzo starali, nie zmienimy tego. I takie jest życie. Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, byłoby po prostu nudno.
Ross natomiast twierdził, iż to, jak wygląda dziewczyna, czyni ją słodką. Czuł się przy niej, jak obrońca, który nie chce, aby ktoś skrzywdził jego księżniczkę. A tym bardziej podobała mu się chwila, gdy ich dłonie były złączone. Drobne palce dziewczyny, wbrew pozorom, idealnie wpasowywały się w dłonie Rossa.
-Oj nie gniewaj się już... - blondyn uśmiechnął się lekko, wpatrując się w brązowe oczy dziewczyny, która aktualnie przybliżyła się do niego najbardziej jak tylko mogła i wciąż trzymając dłonie chłopaka, opuściła swe ręce ku dołowi.
-Nie gniewam się. Ale musiałam Cię jakoś zmusić do pomocy. - odpowiedziała Laura, przygryzając dolną wargę.
-Szantaż? - Ross uniósł brwi do góry, po czym zrobił obrażoną minę.
Oboje cicho zaśmiali się.
Laura, dla uwieńczenia tej chwili, chciała pocałować chłopaka, lecz jako, że stał wyprostowany, dopiero po wspięciu się na palce dosięgnęła jego polika. Gdy już znalazła się z powrotem na prostych stopach, westchnęła cicho. Następnie wyswobodziła swe dłonie z dłoni chłopaka, po czym odwróciła się do niego plecami. Objęła się ramionami i schyliła głowę ku dołowi.
-Nienawidzę tego, że jestem od Ciebie o tyle niższa. - powiedziała smutno.
-Zaufaj mi, jest w tym zaleta. - odpowiedział blondyn, nachylając się do dziewczyny w ten sposób, że teraz stykali się ciałami.
-Jaka? - spytała cichutko Laura, wciąż się nie odwracając.
Ross ujął na powrót jedną dłoń dziewczyny w swoją i przysunął swe wargi do jej ucha. Następnie wciąż trzymając ją w uścisku, przejechał palcami po obojczykach brunetki.


- Bo kiedy cię przytulam, możesz słuchać mojego serca, które bije tylko dla Ciebie. 
Po usłyszeniu tych słów, wargi ust Marano momentalnie uniosły się ku górze. Odwróciła się z powrotem do chłopaka i spojrzała na niego. W jego oczach, mogła dostrzec miłość. Mogła dostrzec prawdziwą miłość. Już dawno nikt na nią tak nie patrzył. Poczuła, jak na jej policzki wkrada się zdradziecki rumieniec. Uniosła dłonie ku górze i wplotła je między pasma czupryny blondyna. Następnie przysunęła jego twarz do swojej. Sprawiła, że ich czoła się stykały. 
-Dziękuje. - wyszeptała. - Za to, że jesteś tu ze mną. 
-I nigdzie się nie wybieram. - wyszeptał również blondyn. Oboje przymknęli oczy. Stali tak chwilkę, a Laura wciąż trzymała swe ręce na czuprynie Rossa, oplatając końcówki jego włosów o swoje palce. Wtem, do ich uszu dotarł cichy huk. Laura momentalnie rozwarła swoje oczy i z przerażeniem zaczęła się rozglądać po sypialni. 
-Co to było? - spytała wystraszona.
-Lau, spokojnie... To mógł być wiatr...
-Zawsze tak mówią na horrorach. "To był tylko wiatr"! A potem ktoś ginie. - powiedziała z przekonaniem, po czym podeszła do drzwi łazienki, chcąc sprawdzić, czy coś się tam nie kryje. 
-Za dużo filmów się naoglądałaś. Spokojnie, nic Ci nie będzie... - zapewniał ją Lynch. 
-Skąd ta pewność? - zapytała kładąc rękę na klamce i stając w miejscu. 
-Ej. Albo możesz szukać teraz niewyjaśnionych powodów zwykłego hałasu, albo przyjdziesz tu do mnie? - zachęcił ją blondyn, rozkładając swe ramiona. Laura przygryzła dolną wargę i odwróciła się do chłopaka. Nie musiała długo myśleć. Już po niecałej sekundzie na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a ona sama podbiegła do chłopaka, rzucając się mu w ramiona. 


Momentalnie pochłonęli się w pocałunkach. Był one przepełnione nie tylko miłością, ale i wzajemną tęsknotą. A wzajemna bliskość, była dla nich jak tlen. Potrzebowali się, nawet nie zdając sobie sprawy, jak bardzo. I jak mocno siebie pragną. 
Z początku, pocałunki te były tak zachłanne, że Laura nie zważała uwagi na to, gdzie lądują jej wargi. Początkowo obdarzała nimi policzki Rossa, jego nos, brodę, aż w końcu natrafiła na usta. Nie trwało to długo, gdyż ponownie składała buziaki na jego policzkach. 
Kiedy poczuła, że Ross powoli słabnie, zacisnęła uściska jej ud wokół bioder chłopaka, aby nie miał aż tak ciężko. Rękami natomiast, objęła jego szyję. 
Dłonie Rossa natomiast oplatały całe ciało brunetki. Jedną ręką podtrzymywał jej plecy, a drugą położył na jej udzie. 
-Rossss.... - przerwała Lau, jednak nie na długo, gdyż blondyn z powrotem odnalazł usta dziewczyny i złączył je ze swoimi wargami. Para ponownie oddała się pocałunkom. - Ross! - warknęła Marano, tym razem pewniej odsuwając się od chłopaka. - Ktoś puka do drzwi. - powiedziała, patrząc mu w oczy. 
-Kto tam?! - zawołał chłopak.
-Święty Mikołaj, a kto! - zza drzwi doszedł ich stłumiony głos, należący do ich przyjaciół. Para spojrzała na siebie z przekąsem, po czym ostatni raz pocałowali się. Następnie Ross postawił Laurę na ziemi, a w trakcie, gdy podchodził do drzwi, dziewczyna układała swoje włosy. 
-No hej hej! - zawołała radośnie Rydel, wchodząc do pokoju swojej przyjaciółki. Tuż za nią wszedł Rocky, a następnie Vanessa i Riker.
-Co wy tu robicie? - zdziwiła się Laura, widząc rodzeństwo Lynch. 
-Stoimy. Oddychamy. Chcemy coś porobić. - Rocky wzruszył ramionami. 
-Tyle to my chyba wiemy. - zaśmiał się Ross.
-Chcieliśmy Was nastraszyć, ale cuś nie wyszło. - westchnęła Delly. - A w Twojej łazience jest Ell. 
-Że jak, że kto, że gdzie?! - wrzasnęła przerażona Laura. Ukradkiem wymieniła zawstydzone spojrzenia z Rossem, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył. 
-A co ty się tak rumienisz, cooo? - zapytała Vanessa krzyżując ręce na piersi. Laura spuściła głowę, po czym podeszła do drzwi od łazienki.
-No żeby we własnych pokoju nie mieć prywatności! - warknęła, szybkim ruchem otwierając drzwi. - Aaaaaa!!! - momentalnie wrzasnęła, po czym zatrzasnęła drzwi i przerażona wskoczyła swojej siostrze na ręce. Vanessa spojrzała na nią jak na skończoną idiotkę. 
-No chyba Cię cycki swędzą. - zmarszczyła brwi, po czym opuściła ręce ku dołowi powodując tym samym, że Laura spadła na ziemię. 


Brunetka siedząc na ziemi, podkurczyła kolana, po czym objęła je ramionami. 
-Lau... Co się stało? - zaniepokoił się Ross, kucając przy dziewczynie. 
-W łałała... w łazience... Ellington... Prysznic... Krew... O mój Boże... - pisnęła, po czym zakryła twarz dłońmi.Spojrzenia wszystkich obecnych najpierw skierowały się na młodą Marano, a następnie na drzwi od łazienki. 
-No... Może niech ktoś to sprawdzi? - zaproponowała Rydel. Wszyscy momentalnie zrobili kok do tyłu sprawiając, że z przodu pozostała jedynie Vanessa. 
-Nie wierzę, że aż tak cykorzycie. - westchnęła, po czym spokojnie otworzyła drzwi. Jej reakcja, była taka sama jak jej siostry.
Krzyk. Trzaśnięcie drzwiami. Podłoga. Kolana. Strach. Jęk. 
-No błagam Vanessa... Ty też? - zapytał zażenowany Rocky. 
-To może sam tam wejdziesz, co? - zaśmiał się Ross. - Skoro taki odważny jesteś. 
-Kobiety mają pierwszeństwo. - powiedział brunet, wypychając przed siebie swoją siostrę. 
-Ja tam nie wejdę! - pisnęła Rydel. 
-Ty!
-Nie!
-Rocky przestań!
-Idziesz!
-Och skończcie to! - warknął Riker. Następnie podszedł do drzwi i otworzył je. Przed jego twarzą ukazał mu się Ellington. Jego włosy były poczochrane, a na twarzy gdzieniegdzie znajdywały się ślady zadrapań i krwi. Usta miał sine, a oczy czarne. Całe czarne. Jego ubrania były porozrywane. Chłopak wyglądał dosłownie jak demon.
Riker przełknął cicho ślinę. 
-Bu! - krzyknął Ratliff, albo to, kim obecnie był. To wystarczyło. Z gardła blondyna wydobył się pisk. Następnie zajął miejsce tuż obok sióstr Marano. Wszyscy spojrzeli z przerażeniem na chłopaka. Wyglądał paskudnie. Między nastolatkami zapanowała cisza. Wszyscy wpatrywali się w stwora, który stał przed nimi. 
Po chwili Rydel nie wytrzymała i po prostu... wybuchła głośnym śmiechem. Zawtórowali jej w tym Rocky i Ell. 
-Ja... Przepraszam ale nie mogę... Szkoda, że nie widzieliście swoich min...! - zaśmiała się dziewczyna, po czym przybiła brunetom piątkę. 
-Ale...
-Co?
-Że jak?
-Wyjaśnicie to?! - warknęła Vanessa, z której jakby uleciał cały strach. 
-Mówiłam, że chcieliśmy Was nastraszyć. - blondynka wzruszyła ramionami. 
-I udało się. Nie ma co, nieźli z nas aktorzy... - westchnął Rocky, odrzucając dumnie włosy do tyłu. 
-Ale to jest... On jest opętany! To jest jakiś potwór! - wciąż jęczała Laura. 
-Nie żaden potwór... - zaśmiał się Ratliff - tylko sztuczna krew, kosmetyki Rydel i czarne soczewki do oczu. - wyjaśnił chłopak. 
-Czyli to wszystko było żartem?! - oburzył się Riker. - Ja tu na zawał prawie zeszedłem! 
-Widzieliśmy braciszku... Oj widzieliśmy... - Ross poklepał go po ramieniu. 
-A ty młody tak się nie mądrzyj! Byś swoją minę zobaczył! - stwierdziła Delly, pokazując młodszemu bratu język. 
-Nawet nie wiecie jak mnie przeraziliście! - oburzyła się Vanessa, wstając na równe nogi. 
-Ale o to chodziło! - zachichotał Rocky. Czarnowłosa zmrużyła oczy, po czym powoli odwróciła głowę w kierunku bruneta. - Kurde... - westchnął. 
-No co ty nie powiesz? - warknęła, po czym dosłownie rzuciła się na przerażonego chłopaka. Nie zdążył nawet zareagować. Już po sekundzie oboje leżeli na ziemi, tyle, że Van siedziała na Lynchu, a tn próbował ochronić swoją twarz przed jej pazurami.
-Riker ratuj! - krzyknął krzywdzony chłopak. 
-Nie... Poczekam jeszcze chwilę... - blondyn machnął dłonią. Podczas gdy wszyscy skupili się na Vanessie okładającej Rocky'ego, Laura powoli podniosła się z podłogi. Po cichutko i niezauważenie podeszła do biurka, gdzie leżała taca z kanapkami, które przygotowała na kolację dla siebie i Rossa. Zsunęła wszystkie kanapki z talerza, po czym trzymając go w dłoniach, powoli skierowała się do łazienki. Następnie, stąpając powoli, stanęła za Ellingtonem i z całej siły uderzyła go tacą w głowę. Po pomieszczeniu rozległ się huk. Chłopak zdążył tylko głupkowato się uśmiechnąć, po czym runął na ziemię. Wszyscy słysząc hałas, spojrzeli zdziwieni ns Laurę. Nawet czarnowłosa przerwała proces wydrapywania oczu Lynchowi. 
-No co? - spytała brunetka, robiąc niewinne oczka. 
-Czemu go uderzyłaś? - zapytał Ross, przeciągając każdą samogłoskę. 
-No przecież musiałam mieć pewność, że to nie demon, co nie? - spytała, jakby to było oczywiste, po czym odkładając talerz z powrotem na miejsce, wtuliła się w ramiona swojego chłopaka.
*****

-Nudzi mi się... - zaskomlała Veronika, okręcając końcówki swoich włosów na palach. - Poróbmy coś. Tak dla zabicia czasu. - dziewczyna wzruszyła ramionami, po czym uśmiechnęła się głupkowato.
Jake spojrzał na nią. Pogoda na zewnątrz, może nie była najgorsza, ale nie panował tam też upał. Chłopak, miał na sobie bluzę i jeansy, dziewczyna natomiast, luźną koszulkę i zwykłe leginsy. Jake'a dziwiło to, że Veronice nie jest zimno. No chyba, że po prostu nie chciała się do tego przyznać. Albo rzeczywiście nie odczuwała chłodu.
-A co chcesz porobić?
-No nie wiem... - westchnęła brunetka, po czym uniosła oczy ku górze, jakby chcąc się doszukać w gwiazdach jakiejś odpowiedzi. A trzeba przyznać, że rozgwieżdżone niebo potrafi być naprawdę piękne. Zwłaszcza, gdy noc jest bezchmurna. - O! Już wiem, pograjmy w ostatnią literę!
-Nie chce mi się... - Jake zakrył twarz rękami.
-Misie to są w lesie. Lub w zoo. A ty po prostu się boisz, że jestem od Ciebie mądrowsza. - brunetka skrzyżowała ręce na piersi, unosząc dumnie głowę. Para wciąż siedziała koło siebie, ale teraz, byli zwróceni twarzami ku sobie, zamiast opierać się o siebie ramionami.
-Wcale, że nie!
-Wcale, że tak.
-Nie.
-Tak. - Veronika nie dawała za wygraną.
-Nie, na serio, po prostu... - chciał zaprzeczyć chłopak, jednak dziewczyna mu przerwała;
-Nienienienienienienienienienienienienienienienienie! - zapiszczała Veronika zakrywając sobie uszy.
-No zgoda! - Jake uniósł ręce ku górze, w geści kapitulacji. - Czasem zachowujesz się jak dziecko, wiesz? - wytknął jej, wystawiając przy tym na wierzch swój język.
-Oj tam oj tam ważne, że zawsze dostaję to, czego chcę. - zaśmiała się. - Kto zaczyna?
-Możesz ty.
-No dobra... No to może... Kot. - rozpoczęła zabawę Vera.
-Tort.
-Taksówka.
-Ambrozja. - odparł Jake, sam się zastanawiając, skąd mu na myśl przyszło takie słowo.
-Asasin. - uśmiechnęła się brunrtka, której ta zabawa widocznie bardzo się spodobała.
-Nimfomanka. - nastolatek wzruszył ramionami. Veronika natomiast zmarszczyła brwi. Nie słysząc żadnej odpowiedzi ze strony przyjaciółki, zdziwiony chłopak uważniej przyjrzał się Verze. - Coś nie tak?
-Kto to jest nimfomanka? - zapytała speszona, po czym spuściła głowę.
-Nie wiesz? - Jake uniósł brwi do góry w wyrazie zdziwienia, które osiągnęło zenitu, gdy brunetka pokiwała twierdząco głową. - Nimfomanka to kobieta, która... Jakby to powiedzieć... - podrapał się ręką po karku. - No jest... Tak jakby uzależniona od seksu. No może nie dosłownie... Bo to jest taka choroba, że ta kobieta nie pragnie niczego innego, oprócz... No oprócz współżycia...
-Dobra, rozumiem. - zaśmiała się Vera. - To w takim razie jak nazywa się facet uzależniony od seksu?
-Co?
-No bo powiedziałeś, że nimfomanka to KOBIETA uzależniona od kochania się. To w takim razie, jak nazywa się facet uzależniony od tego. - wyjaśniła brunetka, podkreślając odpowiednie słowa. Chłopak uśmiechnął się lekko.
-Facet uzależniony od seksu nazywa się facet.
Po wypowiedzeniu tych słów, oboje się zaśmiali.
-O czym my w ogóle gadamy? - zapytał, nie przestając chichotać.
-Nie wiem... - odparła dziewczyna. - Najpierw mnie pytasz o to, czy chciałabym być lesbijką, potem mówimy o nimfomanii... Co będzie następne? - odpowiedziała z szerokim uśmiechem na ustach.
-Następnie przejdziemy do praktyki. - odpowiedział pewnie Jake, a kąciki jego ust wykrzywiły się w uśmiech starego zboczeńca powodując, że para ponownie wybuchła perlistym śmiechem.
 *****

-Nie rozumie pan, że to dla mnie trudne? Ale... Tak, wiem, że to wielka szansa, ale ja naprawdę... Wiem, nie będą czekać... Ale ja to wszystko wiem! I dziękuje, bo ta propozycja naprawdę wiele dla mnie znaczy i nie chcę jej odrzucać, ale nie mogę też powiedzieć tak! Muszę to przemyśleć. Co? Proszę, ja naprawdę... Nie mogę chociaż do końca wakacji? Ale jak to do końca tygodnia! To tylko kilka dni! Nie mogę teraz podjąć tak pochopnej decyzji! Rozumie pan? Halo? Jest tam pan? Halo..?
Maia spojrzała na telefon.
-Świetnie... Rozłączył się. - warknęła pod nosem, po czym z całej siły rzuciła telefonem o ścianę. Momentalnie roztrzaskał się na kawałki.
-O nie nie nie... - jęknęła brunetka i szybko podbiegła do komórki. Chwyciła ją w swoje rozgrzane palce i spróbowała włączyć. Niestety potrzaskany ekran nijak nie chciał się zaświecić. Wściekła dziewczyna, ponownie walnęła nim, tym razem o kant łóżka. Maia powolnym krokiem skierowała się do łazienki. Stanęła przed umywalką i oparła o nią dłonie, przenosząc na nie cały ciężar swojego ciała. Uniosła powoli głowę, by móc spojrzeć oczy. Czekoladowe tęczówki, jakby straciły cały swój blask. Końcówki świeżo umytych włosów były lekko pozakręcane, a woda skapywała z nich na jej gołe ramiona. Czarny podkoszulek opinał się o jej zgarbione ciało.
Niektórzy mogliby uznać jej problem za błahy. W końcu, dzieci głodują na całym świecie, a ona przejmuje się takimi błahostkami. Po części, jest w tym ziarnko prawdy, lecz wielkość problemu, zależy od punktu spojrzenia na niego.
Dla Mai na przykład, najważniejsza w życiu była przyjaźń i rodzina. Osoby, które ją otaczały, tak bliskie jej sercu, stanowiły nieodłączny kawałek układanki w jej życiu. I teraz, miała to wszystko tak nagle stracić?
Każda decyzja niesie ze sobą konsekwencje. I nie ma wyjścia. Czasami, możemy znaleźć się między młotem a kowadłem. To zdecydowanie jest jedna z gorszych możliwych sytuacji, bo czegokolwiek byśmy nie wybrali, i tak będziemy żałować.
A w takiej sytuacji, znalazła się obecnie Maia. 

***

Bum! :D
I jak tam mija day? :3 
Takie question. Wie ktoś co to hekatomba? o.O Dzisiejsza olimpiada mnie po prostu rozwaliła ;p Język polski pełen jest zawikłań xd 
Kilka osób pytało mnie, kiedy pojawi się nowy rozdział na moim drugim blogu... No cóż... Pracuje nad tym :/ Ale dostałam jakiegoś zawieszenia i po prostu nic nie umiem na niego napisać ;-; No bo pomysł jako tako mam, wiem dokładnie co się kiedy będzie działo, ale z ubraniem tego w słowa już gorzej... Mam nadzieję, że do końca listopada się wyrobię. 
No więc teraz: co sądzicie o rozdziale? Dodałam kilka gifów, powinny się one teraz częściej pojawiać. Jakby ktoś miał jakieś uwagi, dotyczące mojego pisania, to pisać śmiało ^^ 
Oczywiście mam nadzieję, że zostawicie mi jakieś komentarze, w końcu czytanie ich to sama radość :D 
Next... Nie pytajcie, bo nie mam pojęcia :P Równie dobrze może pojawić się w ten weekend jak i w przyszłym tygodniu, zależy, jak się wyrobię, ale na pewno nie wcześniej. 
I jeszcze do Lauratic: możesz zapomnieć. Burkely jest mój ;p 
To ja spadam oglądać na necie "Kości" i miłego dnia życzę :) 
~MiLka <3

19 komentarzy:

  1. Cudo<3
    Ross i Laura strasznie słodcy:)
    Myślałam że to Elingtonowi coś się stało,a okazło się żę to żart

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra ja się przeprowadziłam do ciebie, bo Ciastko nie wie, kto to Luke i Ash i wg nie wie co to 5 seconds of summer Oo Boszsz niech ktoś powie, że wie, co to za zespół-,- Jeśli nie, to ja idę pociąć się plasteliną, a dopiero co ją naostrzyłam, nom!
    Rozdział boszki i te gify słodkie, Rydel i cała ich zgraja wymiata w tym Jake i Veronica, ale Raura nokautuje.Lau i jej pajęczyna huhuhu, Ross mogłeś ją tam, no nie wiem przyłożyć zasłoną, albo zamiast firanki dać roletę, no nie wiem... Aha! Przekażcie tam Świętemu Mikołajowi, żeby uważał kiedy przeszkadza Raurze, no i ja chcę jeszcze większy zapas kinderek!
    Ogółem rozdział zajejejeje ale i tak wiem, że to słodkie początki końca gorzkiego, bo tak sweet nie może być, nom!
    Się rosspisałam, ale odpowiadając to hekatomba to z tego co pamiętam jak dwadzieścia lat temu chodziłam do gimnazjum;> To cuś mitami, Zeusem i krowami....? Cuś w ten deseń jakieś ofiary, czy ki wół.
    Czekam na nexta ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem co to sa zespół 5sos to moj ulubiony jestem 5sosfam i my husband is ash (y) ;D

      Usuń
    2. Ja kocham 5 Seconds Of Summer i jestem 5SOSFamily :)
      Hemmo to mój celebrity crush *-*
      A z Ashtonem to bym się mogła fizy uczyć :*
      Ciacha <3

      Usuń
  3. Jak zwykle czytając Twój rozdział leże, kwicze i macham nóżkami (pozytywnie oczywiście i bez skojarzeń ;D xD) Jeśli chodzi o rozdział to jak zawsze cud, miód i orzeszki do tego... jak zwykle... Czy ty możesz mnie chociaż raz zaskoczyć? No nie wiem napisać cos beznadziejnego? Zawsze piszesz tak cudownie, że nie mam się do czego doczepić... Weź tak raz mnie zaskocz co? ;D Hahaha nie no spoko żartuję ;) Ale poważnie czemu ty tak cudownie piszesz?? Ech... Niektórzy już chyba po prostu mają ten dar ech...
    Ale dobra bo odbiegam od temtu ;) wiedziałam, że szlona szajka coś wykombinuje... Biedna Rydel przez jej braci plan szlag trafił chociaż nie zupełnie... ;) Ale zgadam się na facetów w takich planach nie ma co liczyć. Oczywiście nie obrażam facetów of course ;*
    Tak czy owak poraziłaś mnie totalnie ;) A Raura huhuhuh miętę i rumianek czuję (a przecież zima za pasem xD ;D) Ale jacy oni słodcy są no naprawdę. A ta pułapka Laury bezcenne strajkuję nie wstaje z podłogi... Ale jak już mi się udało wstać to znowu bum... i leże a czemu zapytasz??? Bo Ell swoim "strasznym" wyglądem mnie po prostu rozwalił, a reakcja Van, Lau i Rika hahahahaha nadal mam fazę ;D
    Nie ważne... kolejna osoba, która mnie rozwala to Jake i jego pytania do Very. Czy jest lesbijką poważnie? Potem nimfomanka? hahahaha xD Naprawdę fajnie stara się okazać swoje uczucia ;) Bardzo powolnymi krokami zmierza do celu, może kiedyś zajdzie... ;D
    Ech... zgadką nie do rozwikłania jest dla mnie Maia. Ty zły człowieku czy możesz w końcu przestać trzymać nas w niepewności i powiedzieć o co tym wszystkim chodzi???!!!! Te dziwne telefony i jakiś trudny wybór z którego nie ma dobrego rozwiązania? Powoli zaczynam tracić cierpliwość... Ech... Jak ty mnie Słońce nakręcasz...
    Ufff... Mamy to ;D Skończyłam te moje wypociny.. Wiem, że nie ma to ładu i składu ale obenie cierpię z powodu tęsknoty.... Ta wali mi już weź mnie lepiej nie czytaj xD
    Życze weny, czekam na nexta i na Ciebie na gg;) Tęsknię ;,)

    Pozdrawiam
    ~ Wierna ~

    OdpowiedzUsuń
  4. brak-weny-na-komentarz :((
    Więc krótko:
    Cudoo :3
    A i czekam na next oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny rozdział jak zwykle zresztą. Uwielbiam twoich bohaterów są po prostu cudowni :) A Jake... No po prostu nie mogę. Ej... a może rzeczywiście Vera jest lesbijką, to byłoby coś... ;) Za dużo czekolady
    Pozdrawiam z Czekoladolandii ;)
    Czekam na nowe rozdziały tu i na drugim blogu ;) Oprócz tego zapraszam: http://long-is-the-road-to-happiness.blogspot.com/ ;)
    Mam nadzieję, że wpadniesz ;)
    Pozdrawiam Mea ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny ;d czekam na kolejny ;d

    OdpowiedzUsuń
  7. OMG ja mam dedyk...ty moje kochane niewychowane stworzenie...moich porąbanych westchnień. Widzisz co ta olimpiada ze mną zrobiła...świruje od początku dnia. BTW...(haha widzisz wiem co to znaczyć...KABUM BUM) ta hekatomba...czy jak to tam szło...tak samo mnie rozwaliła ogólnie to cała olimpiada...ANYWAY...ale tak na fakcie. Co to miało w ogóle być...?? Question dnia....!!!
    Firstly...I'm totally shocked...Ell mnie rozwalił na kawałki. Aktualnie zbieram swoje zmasakrowane ciało...BTW...(kurde no uzależniłam się od tego...I KILL YOU...XD). A ten tekst Lau..."Musiałam się upewnić, że to nie demon" Leże i nie wstaję.
    OMG...Raura spełniła wszystkie kryteria. Ja też chce mieć takiego słodkiego księcia z bajki (tsa..w moim przypadku to mi nie grozi...Soooo...).
    Serio..."A ty po prostu się boisz, że jestem od Ciebie mądrowsza."....MĄDROWSZA...??!!! Czemu jak za każdym razem to czytam w twoi wydaniu to nie umiem powstrzymać śmiechu. Tsa...ta nasza wczorajsza rozmowa mi nie służy....(pamiętasz...'A Robur jakie miał imię' Hahaha....nie ma to jak dobre przygotowanie do olimpiady....XD).
    Maia wyjeżdża...??? WHAT....ja się nie zgadzać!!!! (bo przyjedzie Słodka i ci taką odwali olimpiadę że ty mnie popamiętasz...XD). Ona nigdzie, powtarzam NOWHERE....się nie wybiera...Łapiesz...?? Mam nadzieję.
    BTW...(coś ty ze mną zrobiła...XD). Rozdział huge WOW...lovciam. Normalnie składam hołd. Ale tak w ogóle to ja chcieć KISS Very i Jake...tak więc wiesz co robić...Sooo...
    Mój mały świrze czekoladowy (tsa...ostrzegałam...że mi wali...XD). Czekam na nexta...życzę weny...buźka ty moja najmądrowsza osóbko na całej bożej ziemi...<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rozdział :*
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  9. o nie moja droga haha mój <3 chociaż mam jeszcze Alfiego, ale i tak nie odpuszczę tak łatwo! A co do rozdziału jak zawsze najlepszy i podobają mi się te gify, można sobie fajnie wyobrazić następujące zdarzenie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Raura taka słodka :') ale to chyba już niedługo koniec :(( rozdział CUDO O.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny :)
    Czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział, Raura słodka, Ell rozwalił system
    Dzisiaj krótko, bo się śpieszę ;)
    Weny życzę i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja chcem ślub Raury oni są tacy słodcy . Ell geniusz i wgl super ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej założyłam nowego bloga, wpadniesz? :) http://paczkaprzyjaciol-raura.blogspot.com + Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej :) Jestem tu nowa. Zobaczyłam twojego bloga wczoraj i od razu mi się spodobał. Wszystkie rozdziały przeczytałam w niecały dzień. Nie mogłam się oderwać, wciągnęło mnie na maxa.
    Muszę przyznać, że jest to najlepszy blog z jakim się spotkałam. Zdarzenia są przemyślane, a fabuła- niebanalna. Masz niezwykły talent.
    Jedyne co mogę dodać to, że z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń