Notka! :D
Rozdział z dedykiem dla wszystkich, którym się chce czytać to cuś :3 No i dla wszystkich, któzy podczas tej przerwy nie zapomnieli o mnie ^^
*oczami Vanessy*
Rozdział z dedykiem dla wszystkich, którym się chce czytać to cuś :3 No i dla wszystkich, któzy podczas tej przerwy nie zapomnieli o mnie ^^
*oczami Vanessy*
Kiedy usłyszałam głośny dźwięk, oznaczający, że mój popcorn się zrobił, podeszłam do mikrofalówki. Otworzyłam ją i wyjęłam przekąskę. Następnie rozerwałam ciepłą paczuszkę, sprawiając, że po całym pomieszczeniu rozlał się zapach popcornu. Wzięłam głęboki wdech rozkoszując się tym zapachem. Następnie wsypałam całą zawartość opakowania do dużej miski i wyrzucając uprzednio pustą paczkę do śmietnika, skierowałam się z miską do salonu. Na małym stoliku, obok kilku szklanek i słodyczy, postawiłam naczynie. Następnie uśmiechnęłam się do siebie i wyjęłam z kieszeni spodni telefon. Patrząc na wyświetlacz zorientowałam się, że jest już 19. Oznaczało to, że za chwilkę powinien pojawić się Garrett.
Odwróciłam się na pięcie, chcąc wrócić do kuchni. Poszłam tam dosłownie na chwilkę, żeby wziąć jeszcze jakieś chrupki.
Kiedy z miseczką wypełnioną przysmakiem wróciłam do salonu, zobaczyłam jakąś postać na kanapie. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do sofy. Odłożyłam miseczkę na stoliku i spojrzałam na Veronikę, która bezkarnie rozłożyła się na kanapie i wyjadała mi cały zapas popcornu. Kolejna uzależniona!
-Oddawaj to! To dla mnie i Garretta! - zaśmiałam się, wyrywając przyjaciółce szklane naczynie z rąk. Ta, od razu zrobiła minkę zbitego pieska.
-Ale Van... Wiesz jak ja kocham popcorn... - zaszlochała.
-Trudno. Jak Cię nie przypilnuje, to mi tu wszystko zjesz.
-Eh... Jeszcze mnie popamiętasz! - zawarczała, mrużąc oczy, co spowodowało, że kąciki moich ust uniosły się ponownie ku górze.
-Ta ta jasne... Chcesz z nami oglądać film? - zaproponowałam dziewczynie.
-Spoko. A jaki?
-Nie wiem... Mam dziś ochotę na jakiś horror. - zamyśliłam się, a na dźwięk ostatniego słowa, Veronice zaświeciły się oczy.
-No to pewnie, że oglądam! Iść też po Laurę?
-Pewnie. Ale uważaj, bo jest tam Ross i nie chcesz wiedzieć, w czym im dziś rano przerwałam. - wzdrygnęłam się na samą myśl o tym wspomnieniu. Vera puściła jednak tą uwagę mimo uszu i gwałtownym ruchem zeskoczyła z sofy. Następnie wybiegła z salonu. Spojrzałam na zegarek. 19:04. Ciekawe, czemu nie ma jeszcze Garretta. Może stało się coś złego? Nie... Pewnie tylko przesadzam... Pewnie zaraz przyjdzie. w razie czego, mieszka na przeciwko mnie, mogę do niego pójść.
Wtem, do salonu weszła Vera, a za nią Laura i Ross, którzy trzymali się za ręce. Wyglądali, jakby dopiero przed chwilą ktoś ich obudził. Może rzeczywiście tak było..? Mniejsza o to. Dopiero po chwili zorientowałam się, co przed chwilą zobaczyłam. Oni trzymają się za ręce. Razem. Coś mnie ominęło?
-Chcą oglądać z nami film! - zawołała radośnie Vera, wskakując z powrotem na kanapę i sięgając po miskę z popcornem.
-Chcą oglądać z nami film! - zawołała radośnie Vera, wskakując z powrotem na kanapę i sięgając po miskę z popcornem.
-Czy ja o czymś nie wiem? - zapytałam unosząc brwi do góry i wskazując na ich złączone dłonie. Wzrok Laury i Rossa momentalnie powędrował na ich ręce, a na twarzy mojej siostry pojawiły się delikatne rumieńce. Ooo... Jak słodko...
-No... Bo my... Tak jakby...
-Jesteśmy razem. - dokończył za brunetkę blondyn, spoglądając na mnie niepewnie, jakby bojąc się mojej reakcji. Ja natomiast uśmiechnęłam się najszerzej jak umiałam.
-Gratulacje! - zawołałam szczęśliwa i przytuliłam ich oboje. Wywołało to cichy chichot ze strony nastolatków, którzy zajęli miejsce na kanapie, tuż obok Veroniki.
-Czyli, że jestem jedyną singielką w tym domu? - zapytała wspomniana dziewczyna, wyrzucając ręce do góry.
-Nie przejmuj się. Po prostu siostry Marano mają większe branie. - Laura wzruszyła ramionami, lecz już powoli z jej gardła wydobył się głośny śmiech. Za tą uwagę, od Rossa dostała buziaka w policzek, od Veroniki, poduszką w głowę.
Nagle, w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Garrett przyszedł!
Uśmiechnęłam się lekko i szybkim krokiem skierowałam do drzwi. Po drodze, spojrzałam jeszcze w lustro, poprawiając swoje włosy i sprawdzając, czy dobrze wyglądam. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je zamaszystym ruchem.
-No hej skar... Riker?! Co ty tu robisz? - krzyknęłam przerażona, widząc blondyna stojącego na naszej werandzie. O co tu do jasnej ciasnej chodzi?!
-Hejka Van. Też się cieszę, że Cię widzę. - uśmiechnął się chytrze, po czym nachylił się do mnie, żeby pocałować mój policzek. Ja natomiast, szybko się odsunęłam, wchodząc głębiej domu. Riker to wykorzystał, podążając za mną. Zamknął za sobą drzwi i począł zdejmować swoje buty.
-Co ty robisz, jeśli można wiedzieć? - zapytałam nic nie rozumiejąc.
-Zdejmuje adidasy. Nie widać? - zaśmiał się, a w jego głosie dało się wyczuć arogancki ton. Co on taki pewny siebie się zrobił?
Blondyn miał na sobie ciemne dżinsy i nierozpinaną bluzę. Do tego jego włosy, były ułożone w 'artystyczny' nieład, co dodawało mu uroku.
-Po co przyszedłeś? - zapytałam bezradnie widząc, jak chłopak odkłada swoje buty na ziemię.
-Po Rossa przyszedłem. Tyle u Was siedzi, że zaczynamy się martwić. - powiedział, po czym omijając mnie, skierował się do salonu.
-Proszę bardzo! Czuj się jak u siebie w domu! - powiedziałam sarkastycznie, wyrzucając ręce ku górze.
Wtem, usłyszałam kolejny dzwonek do drzwi. Wściekła odwróciłam się do drzwi, podeszłam do nich szybko i otworzyłam je gwałtownym ruchem.
-Czego?! - warknęłam, a dopiero po chwili zorientowałam się, kto stoi w drzwiach. - Ooo... Cześć Garrett... - przywitałam się z przerażonym chłopakiem i zrobiłam krok w bok, aby wpuścić go do środka.
-Może ja lepiej... - zawahał się, wskazując na swój dom, lecz ja momentalnie zaprzeczyłam ruchem dłoni.
-Nie... Przepraszam a to powitanie, ale... kolega mnie wkurzył. - odburknęłam na samą myśl o zachowaniu Rikera.
-Ale wszystko już ok? - zaniepokoił się chłopak, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Teraz już tak. - powiedziałam, po czy zostałam obdarzona buziakiem w policzek. Garrett wszedł do środka i zaczął zdejmować swoje buty.
-Przepraszam, że się spóźniłem, ale musiałem jeszcze coś załatwić... - zakłopotał się, po czym wyciągnął małe pudełeczko z tylnej kieszeni spodni. Mi natomiast, żołądek podskoczył do gardła.
-Garrett... Ja... Bardzo Cie lubię... Ale chyba nie jestem gotowa na ślub... - wymamrotałam, nie wiedząc co zrobić. Nie chciałam zranić chłopaka, ale z drugiej strony, jeszcze nie śpieszy mi się do ołtarza!
Nie wiedząc czemu, Garrett cicho zachichotał. Zmarszczyłam brwi nic nie rozumiejąc.
-Spokojnie, Van... Wiesz, że Cię bardzo lubię, ale mi też nie śpieszy się oświadczać, spokojnie. - zaśmiał się, a ja spłonęłam rumieńcem na myśl o własnej głupocie. - To tylko taki mały prezent dla mojej dziewczyny. - dodał po chwili, po czym otworzył pudełeczko, w którym znajdowała się mała srebrna bransoletka, z wyrytymi moimi inicjałami. Garrett założył mi ją na rękę, po czym obdarzył mnie kolejnym słodkim uśmiechem.
-Ooo... Dziękuje... - westchnęłam.
-To co... Idziemy oglądać ten film?
-Pewnie. - powiedziałam radośnie i pociągnęłam chłopaka za rękę, w kierunku salonu. Zanim jednak tam weszliśmy, zatrzymałam się jeszcze na chwilkę.
-Yyy... Byłby to duży problem, jakby towarzyszyli nam moi przyjaciele? - zapytałam niepewnie, przypominając sobie, ile osób znajduje się już w tym pomieszczenia.
-Ale, że wszyscy? - brunet był widocznie przerażony tym stwierdzeniem.
-Nie... Tylko moja siostra, jej chłopak, i... dwie inne osoby. - powiedziałam.
-To dobrze... - chłopak wyraźnie odetchnął z ulgą.
-Coś się stało? Co jest nie tak z moimi przyjaciółmi?
-Nie chodzi o to, że coś jest z nimi nie tak... Ale po prostu... No dużo ich jest i ten wieczór nie byłby już taki osobisty... A zwłaszcza, gdyby tych dwóch brunetów zaczęło wariować... Wybacz, ale nie pamiętam ich imion. - powiedział spokojnie. Nie powiem, zabolało. Mój chłopak nie trawi moich przyjaciół?!
-Rozumiem... - wybełkotałam i nie chcąc wracać do tego tematu, weszłam do salonu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to pusta miska po popcornie - dzieło Veroniki - i blondyn, który siedział sobie na ostatniej wolnej kanapie.
-Riker? A co ty tu robisz?! - powiedziałam nie kryjąc frustracji.
-No przecież sama mnie wpuściłaś. Nie pamiętasz? - odpowiedział posyłając mi szeroki uśmiech. Co on taki arogancki dzisiaj?
-Ross chciał obejrzeć z nami film, a ja zaproponowałam Rikerowi, żeby został z nami. Myślałam, że to nie będzie dla Ciebie problem... - wyjaśniła Laura, która aktualnie wtulała się w swojego chłopaka. Mój wzrok powędrował na Rikera, którego oczy były we mnie wlepione i ewidentnie próbowały mi coś udowodnić. Jakby wiedział, że boję się coś robić w obecności jego i Garretta... Ale nie ze mną takie buty. Niech nie myśli, że i tym razem mu ulegnę. W porządku, przyjmuję wyzwanie.
-Oczywiście, że to nie problem. - powiedziałam z przesadną słodyczą. Słysząc moje słowa, w oczach Rikera pojawiły się dwie iskierki... szczęścia? O co mu do jasnej ciasnej chodzi!
Podeszłam do kanapy, na której siedział Riker i zajęłam miejsce obok niego, na środku sofy. Z mojej drugiej strony usiadł Garrett.
-To... Co oglądamy? - zagadnął Ross.
-Myślałam o jakimś horrorze... - zaproponowałam niepewnie.
-Średnio przepadam za horrorami... - przyznał się Garrett. Już chciałam się odezwać, ale swoje trzy grosze, musiał oczywiście dorzucić pan Lynch;
-No nie mów, że wymiękasz... - prychnął Riker.
-Nie wymiękam. Nie lubię horrorów. - wysyczał przez zaciśnięte zęby mój chłopak. Robi się źle...
-Vanessa lubi horrory. Dziewczynom się ustępuje, nieprawdaż?
-Zgoda. - pękł Garrett, a ja odetchnęłam z ulgą. Ta rozmowa, mogła się potoczyć o wiele gorzej...
-Oglądamy to?! - pisnęła radośnie Veronika, trzymając w dłoniach opakowanie jakiejś płyty.
Tak... Z całej naszej paczki, zdecydowanie ona, Riker i ja byliśmy największymi fanami tego rodzaju filmów. Mało który też nas przerażał. Skoro więc Veronika tak się cieszy na myśl o objerzeniu go, to musi być niezły...
Spojrzałam na Garretta. Był niepewny i może nieco... Wystraszony?
-Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł... - powiedziałam. To miał być miły wieczór, nie chcę zmuszać mojego chłopaka to robienia czegoś, na co nie ma ochoty.
-Oj Van... - Vera zrobiła smutne oczka.
-Bez przesady Vanessa... Uwierz mi, widziałem ten film i jest genialny! A znając Ciebie, na stówę Ci się spodoba! - zachęcał mnie Riker. I jak mu delikatnie wyjaśnić, że wcale nie chodzi mi o mnie...
-Nie jestem pewna...
-No nie mów, że się boisz! - powiedział z ironią w głosie.
-Nie boję się. - powiedziałam pewnie. Może i troszczę się o Garretta, ale nie pozwolę nikomu wmawiać mi, że boję się głupiego filmu!
-Boisz się. - odparł Riker, a jego usta wykrzywiały się w coraz szerzy uśmiech. No bardzo zabawne!
-Noe boję się.
-W takim razie, zróbmy zakład. Jeśli nie wystraszysz się, co wiążę się z ani jednym krzykiem, ani jednym zasłonięciem oczu, i ani jednym przerażeniem w oczach, dam Ci spokój przez tydzień. - powiedział pewnie, a wizja Rikera, który nie będzie próbował mnie złamać przez tydzień, wydała się mi bardzo kusząca...
-A co, jeśli ty wygrasz? - spytałam. Każda studnia ma drugie dno...
-Sama satysfakcja z wygranej mi wystarczy. - powiedział, wyciągając w moim kierunku swoją dłoń. Uścisnęłam ją pewnie.
-No to włączamy! - pisnęła uradowana Veronika i włożyła płytę do odtwarzacza.
Ja natomiast, żeby ostudzić trochę pewność siebie pana Lyncha, odsunęłam się od niego jak najdalej mogłam, wtulając tym samym w tors Garretta, który opiekuńczo mnie objął. Mimo, iż Riker miał wlepiony wzrok w ekran telewizora, to i tak wiedziałam, że to zauważył. Czemu? Choćby dlatego, że jego lewa dłoń zacisnęła się w pięść, a z twarzy zniknął uśmiech. Punkt dla mnie!
Odwróciłam głowę do Garretta. Wszystkie mięśnie jego twarzy były napięte i skupione. Dotknęłam delikatnie jego policzka.
-Będzie dobrze... Zobaczysz... - szepnęłam cicho, tak, by tylko on usłyszał. Posłał mi lekki uśmiech, po czym oboje spojrzeliśmy na ekran telewizora.
Horror się zaczął. I mój zakład też. I mam zamiar to wygrać.
Wtem, usłyszałam kolejny dzwonek do drzwi. Wściekła odwróciłam się do drzwi, podeszłam do nich szybko i otworzyłam je gwałtownym ruchem.
-Czego?! - warknęłam, a dopiero po chwili zorientowałam się, kto stoi w drzwiach. - Ooo... Cześć Garrett... - przywitałam się z przerażonym chłopakiem i zrobiłam krok w bok, aby wpuścić go do środka.
-Może ja lepiej... - zawahał się, wskazując na swój dom, lecz ja momentalnie zaprzeczyłam ruchem dłoni.
-Nie... Przepraszam a to powitanie, ale... kolega mnie wkurzył. - odburknęłam na samą myśl o zachowaniu Rikera.
-Ale wszystko już ok? - zaniepokoił się chłopak, a na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Teraz już tak. - powiedziałam, po czy zostałam obdarzona buziakiem w policzek. Garrett wszedł do środka i zaczął zdejmować swoje buty.
-Przepraszam, że się spóźniłem, ale musiałem jeszcze coś załatwić... - zakłopotał się, po czym wyciągnął małe pudełeczko z tylnej kieszeni spodni. Mi natomiast, żołądek podskoczył do gardła.
-Garrett... Ja... Bardzo Cie lubię... Ale chyba nie jestem gotowa na ślub... - wymamrotałam, nie wiedząc co zrobić. Nie chciałam zranić chłopaka, ale z drugiej strony, jeszcze nie śpieszy mi się do ołtarza!
Nie wiedząc czemu, Garrett cicho zachichotał. Zmarszczyłam brwi nic nie rozumiejąc.
-Spokojnie, Van... Wiesz, że Cię bardzo lubię, ale mi też nie śpieszy się oświadczać, spokojnie. - zaśmiał się, a ja spłonęłam rumieńcem na myśl o własnej głupocie. - To tylko taki mały prezent dla mojej dziewczyny. - dodał po chwili, po czym otworzył pudełeczko, w którym znajdowała się mała srebrna bransoletka, z wyrytymi moimi inicjałami. Garrett założył mi ją na rękę, po czym obdarzył mnie kolejnym słodkim uśmiechem.
-Ooo... Dziękuje... - westchnęłam.
-To co... Idziemy oglądać ten film?
-Pewnie. - powiedziałam radośnie i pociągnęłam chłopaka za rękę, w kierunku salonu. Zanim jednak tam weszliśmy, zatrzymałam się jeszcze na chwilkę.
-Yyy... Byłby to duży problem, jakby towarzyszyli nam moi przyjaciele? - zapytałam niepewnie, przypominając sobie, ile osób znajduje się już w tym pomieszczenia.
-Ale, że wszyscy? - brunet był widocznie przerażony tym stwierdzeniem.
-Nie... Tylko moja siostra, jej chłopak, i... dwie inne osoby. - powiedziałam.
-To dobrze... - chłopak wyraźnie odetchnął z ulgą.
-Coś się stało? Co jest nie tak z moimi przyjaciółmi?
-Nie chodzi o to, że coś jest z nimi nie tak... Ale po prostu... No dużo ich jest i ten wieczór nie byłby już taki osobisty... A zwłaszcza, gdyby tych dwóch brunetów zaczęło wariować... Wybacz, ale nie pamiętam ich imion. - powiedział spokojnie. Nie powiem, zabolało. Mój chłopak nie trawi moich przyjaciół?!
-Rozumiem... - wybełkotałam i nie chcąc wracać do tego tematu, weszłam do salonu. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to pusta miska po popcornie - dzieło Veroniki - i blondyn, który siedział sobie na ostatniej wolnej kanapie.
-Riker? A co ty tu robisz?! - powiedziałam nie kryjąc frustracji.
-No przecież sama mnie wpuściłaś. Nie pamiętasz? - odpowiedział posyłając mi szeroki uśmiech. Co on taki arogancki dzisiaj?
-Ross chciał obejrzeć z nami film, a ja zaproponowałam Rikerowi, żeby został z nami. Myślałam, że to nie będzie dla Ciebie problem... - wyjaśniła Laura, która aktualnie wtulała się w swojego chłopaka. Mój wzrok powędrował na Rikera, którego oczy były we mnie wlepione i ewidentnie próbowały mi coś udowodnić. Jakby wiedział, że boję się coś robić w obecności jego i Garretta... Ale nie ze mną takie buty. Niech nie myśli, że i tym razem mu ulegnę. W porządku, przyjmuję wyzwanie.
-Oczywiście, że to nie problem. - powiedziałam z przesadną słodyczą. Słysząc moje słowa, w oczach Rikera pojawiły się dwie iskierki... szczęścia? O co mu do jasnej ciasnej chodzi!
Podeszłam do kanapy, na której siedział Riker i zajęłam miejsce obok niego, na środku sofy. Z mojej drugiej strony usiadł Garrett.
-To... Co oglądamy? - zagadnął Ross.
-Myślałam o jakimś horrorze... - zaproponowałam niepewnie.
-Średnio przepadam za horrorami... - przyznał się Garrett. Już chciałam się odezwać, ale swoje trzy grosze, musiał oczywiście dorzucić pan Lynch;
-No nie mów, że wymiękasz... - prychnął Riker.
-Nie wymiękam. Nie lubię horrorów. - wysyczał przez zaciśnięte zęby mój chłopak. Robi się źle...
-Vanessa lubi horrory. Dziewczynom się ustępuje, nieprawdaż?
-Zgoda. - pękł Garrett, a ja odetchnęłam z ulgą. Ta rozmowa, mogła się potoczyć o wiele gorzej...
-Oglądamy to?! - pisnęła radośnie Veronika, trzymając w dłoniach opakowanie jakiejś płyty.
Tak... Z całej naszej paczki, zdecydowanie ona, Riker i ja byliśmy największymi fanami tego rodzaju filmów. Mało który też nas przerażał. Skoro więc Veronika tak się cieszy na myśl o objerzeniu go, to musi być niezły...
Spojrzałam na Garretta. Był niepewny i może nieco... Wystraszony?
-Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł... - powiedziałam. To miał być miły wieczór, nie chcę zmuszać mojego chłopaka to robienia czegoś, na co nie ma ochoty.
-Oj Van... - Vera zrobiła smutne oczka.
-Bez przesady Vanessa... Uwierz mi, widziałem ten film i jest genialny! A znając Ciebie, na stówę Ci się spodoba! - zachęcał mnie Riker. I jak mu delikatnie wyjaśnić, że wcale nie chodzi mi o mnie...
-Nie jestem pewna...
-No nie mów, że się boisz! - powiedział z ironią w głosie.
-Nie boję się. - powiedziałam pewnie. Może i troszczę się o Garretta, ale nie pozwolę nikomu wmawiać mi, że boję się głupiego filmu!
-Boisz się. - odparł Riker, a jego usta wykrzywiały się w coraz szerzy uśmiech. No bardzo zabawne!
-Noe boję się.
-W takim razie, zróbmy zakład. Jeśli nie wystraszysz się, co wiążę się z ani jednym krzykiem, ani jednym zasłonięciem oczu, i ani jednym przerażeniem w oczach, dam Ci spokój przez tydzień. - powiedział pewnie, a wizja Rikera, który nie będzie próbował mnie złamać przez tydzień, wydała się mi bardzo kusząca...
-A co, jeśli ty wygrasz? - spytałam. Każda studnia ma drugie dno...
-Sama satysfakcja z wygranej mi wystarczy. - powiedział, wyciągając w moim kierunku swoją dłoń. Uścisnęłam ją pewnie.
-No to włączamy! - pisnęła uradowana Veronika i włożyła płytę do odtwarzacza.
Ja natomiast, żeby ostudzić trochę pewność siebie pana Lyncha, odsunęłam się od niego jak najdalej mogłam, wtulając tym samym w tors Garretta, który opiekuńczo mnie objął. Mimo, iż Riker miał wlepiony wzrok w ekran telewizora, to i tak wiedziałam, że to zauważył. Czemu? Choćby dlatego, że jego lewa dłoń zacisnęła się w pięść, a z twarzy zniknął uśmiech. Punkt dla mnie!
Odwróciłam głowę do Garretta. Wszystkie mięśnie jego twarzy były napięte i skupione. Dotknęłam delikatnie jego policzka.
-Będzie dobrze... Zobaczysz... - szepnęłam cicho, tak, by tylko on usłyszał. Posłał mi lekki uśmiech, po czym oboje spojrzeliśmy na ekran telewizora.
Horror się zaczął. I mój zakład też. I mam zamiar to wygrać.
*oczami narratora*
Maia, ubrana w swoje wygodne spodnie dresowe i szary podkoszulek siedziała na kanapie, oglądając jakiś film. W ręce, trzymała kubek kakao, które co chwila popijała. W tej chwili, po jakże udanym, a zarazem szalonym i wyczerpującym weekendzie, potrzebowała chwili spokoju. I wytchnienia.
Dziewczyna kochała swoich przyjaciół, a te wszystkie szaleństwa, które z nimi przeżywała, wywoływały uśmiech na jej twarzy, ale czasem, każdy potrzebuje chwili dla siebie.
Dziewczyna kochała swoich przyjaciół, a te wszystkie szaleństwa, które z nimi przeżywała, wywoływały uśmiech na jej twarzy, ale czasem, każdy potrzebuje chwili dla siebie.
W pewnym momencie, była przerwa na reklamę. Brunetka chwyciła więc w swą dłoń komórkę i zaczęła szperać po różnych stronkach w internecie. Sprawdziła facebook'a, twitter'a i jeszcze parę innych stronek. Gdy nic nie znalazła, poczęła oglądać jakieś swoje stare zdjęcia. Niektóre były zrobione z jej przyjaciółmi, na niektórych znajdowała się jej rodzina, znajomi z planu, albo i nawet ona sama. Wtem, urządzenie w jej dłoni zaczęło wibrować. Maia zmarszczyła brwi, gdy zobaczyła, że na ekranie wyświetlił się jej manager. Wzięła jeden głębszy oddech, po czym nacisnęła zieloną słuchawkę. Przyłożyła telefon do ucha i po przywitaniu się, uważnie zaczęła słuchać tego, co mówił do niej manager. A mówił on bardzo ważne rzeczy, które mogły wpłynąć nie tyle co na karierę dziewczyny, ale na jej życie. Maia co chwilkę potakiwała, albo wydawała z siebie cichy pomruk.Po nie całych pięciu minutach, podziękowała za rozmowę i złożoną propozycję, po czym się rozłączyła. Niepewnie odłożyła telefon na stolik, wraz z kubkiem gorącego kakao. Następnie schowała twarz w dłoniach. W jej głowie pojawiło się mnóstwo pytań i odpowiedzi. Nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Bo czy coś wspaniałego, może się zarówno okazać czym złym?
Po krótkiej chwili, przetarła twarz dłonią. Następnie szybko upiła jeden łyk smacznego napoju i z powrotem oparła się o oparcie kanapy. Maia przygryzła dolną wargę. Nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Po krótkiej chwili namysłu, przełączyła kanał na program muzyczny. Dźwięki, które docierał do jej uszu, były dla niej teraz jedynym relaksem. Oparła głowę o oparcie sofy i przymknęła oczy.
Czasami, życie nie daje nam tego, co chcemy. Zawsze, mamy przed sobą kilka dróg, a gdy wybierzemy jedną z nich, to i tak ciągle będziemy się zastanawiać, co by się stało, gdybyśmy zdecydowali inaczej. No właśnie. Zawsze jest to "co by było gdyby". W podobnej sytuacji, znajdowała się Australijka. Chciała spokojnie spędzić ten wieczór, a tu nagle los stawia ją przed tak trudnym wyborem. Wyborem, który może zmienić całe jej dotychczasowe życie.
*****
-Veroniko... Ja... Zdałem sobie sprawę... Że tak właściwie to mi się podobasz... Nie! Zbłaźnię się. Veroniko, bo ty nie jesteś... Nigdy nie byłaś mi obojętna... Nie! Brzmię jak pajac... - chłopak po raz kolejny zacisnął swe pięści, patrząc w swoje odbicie w lustrze. - Jesteś beznadziejny! - warknął wskazując w przedmiot, czyli będąc złym na... samego siebie. Wziął jeszcze raz głęboki wdech, po czym ponownie otworzył swe usta, aby coś powiedzieć. Zamilkł jednak, uznając, że ponownie powiedziałby coś głupiego.
Miłość, robi z nas wszystkich dzieci. Boimy się do kogoś podejść, boimy się konsekwencji, boimy się rozmowy - nie jesteśmy sobą. Ale, czy w obecnej sytuacji można mówić już o miłości? To prawda, że nastolatek już od dłuższego czasu pałał do głębszym uczuciem do Very, jednak czy w ich wieku, można to nazwać zakochaniem? Albo "prawdziwą miłością"?
-Tchórz... Wielki, śmierdzący tchórz! - chłopak warknął, po czym zrezygnowany opadł na łóżko. Przeczesał swoje włosy ręką, po czym westchnął cicho.
"A może ona nie powinna wiedzieć? Może my nie powinniśmy być razem? Może ona widzi we mnie tylko przyjaciela? - w jego głowie wciąż to rodziły się nowe pytania.
Wbrew pozorom, chłopak miał utrudnione zadanie. Jedynm z problemów było to, że przy brunetce czuł się tak... obco. Przy wszystkich dziewczynach był luzakiem, a przy niej... Czasami miał ochotę zapaść się pod ziemię. Kolejnym powodem było to, że przecież Veronice mógł podobać się ktoś inny. A jeśli już byliby razem (w co on wątpił) i by się rozstali, to co by się stało z ich wieloletnią przyjaźnią? W grę wchodziło też to, że nie miał pojęcia, czy jego przyjaciółka odwzajemnia jego uczucia. To wszystko mieszało się ze sobą i powodowało, że chłopak zbierał w sobie te uczucia już od... Kilku miesięcy.
Wtem, chłopak usłyszał, jak jego przyjaciółka woła go ze swojego pokoju. Momentalnie podniósł się z łóżka i leniwie spoglądając w lustro, skierował się do sypialni Rydel.
*****
-Uhh... - Vanessa po raz kolejny wciągnęła cicho powietrze, po czym odruchowochwyciła zmiażdżyła ramię swojego chłopaka. Lecz tym razem, nie miała już zamiaru go puszczać. Van nie należała do osób, które boją się byle jakich filmów. Ten też nie był najgorszy, mimo, iż Laura chowała twarz w torsie Rossa, który czule obejmował ją rękami. Garrett również bał się niemiłosiernie, ale no cóż... Horrory nie należą do ulubionych rodzajów filmów bruneta. Veronika natomiast, co chwilę śmiała się z jakichś scen, powtarzając: "Ale krzywy ryj", "Nawet ja nie jestem taką idiotką, żeby tam wchodzić", "Powinien zainwestować w tic-taci" itp. Riker co chwilę zerkał na film, jednak większą część swojej uwagi skupiał na Vanessie, próbując przyłapać ją na chociażby jednym krzyku.
A Van? Po prostu zero reakcji. Co prawda, podczas kilku scen wzdrygnęła się, lub wydała z siebie cichy pisk, ale pod żadnym pozorem nie chciała pokazać, że się boi. Nie mogła tego zrobić. Nie mogła dać Rikerowi tej satysfakcji. Nie miała zamiaru przegrać tego zakładu.
Podczas, gdy Vanessa przechodziła próbę siły swojej woli, Laura coraz to bardziej wtulała się w Rossa. Wtem, poczuła przy swoim uchu ciepłe powietrze. Uniosła delikatnie głowę, a kilka pasm włosów opadło jej na twarz. Ujrzała przed sobą te znajome brązowe oczy, które spoglądał na nią z wielką... miłością. Nagle, Ross nachylił się do dziewczyny i delikatnie ją pocałował. Trwało to może z trzy sekundy, ale wywołało na ustach brunetki delikatny uśmiech.
-A to za co? - szepnęła, aby nikomu nie przeszkadzać w seansie.
-A czy musi być powód? - zapytał młody Lynch, jednak widząc, jak źrenice oczu jego dziewczyny się rozszerzają, dodał:
-Za to, że jesteś.
-Aww... To było słodkie... - westchnęła brunetka, przygryzając dolną wargę. Następnie ponownie położyła swoją twarz na klatce piersiowej Rossa i spojrzała na ekran. Widząc scenę, która akurat miała miejsce w telewizorze, ponownie drgnęła i jeszcze bardziej przysunęła się do swojego chłopaka. O ile to w ogóle było możliwe...
-Chyba ktoś tu... - zaczął, jednak jego wypowiedź przerwało kichnięcie. - Ktoś tu nie lubi horrorów, co? - dodał, pociągając nosem.
-Na zdrowie. I tak, średnio przepadam za horrorami. Po prostu mnie nie interesują, a niektórych się boję. Na szczęście mam przy sobie takiego misia, który może mnie przytulić. - szepnęła, a kąciki jej ust wciąż były skierowane ku górze.
-Co? Już mnie zdradzasz? - blondyn udał urażonego.
-Chodziło o Ciebie tępaku... - dziewczyna cicho zachichotała. Ross już miał zamiar jej coś odpowiedzieć, ale ponownie przerwało mu kichnięcie. - Bardzo chorego misia... - dodała Laura. - To wszystko moja wina... Tak Cię przepraszam... - powiedziała, momentalnie tracąc cały dobry humor.
-Przestań. Nie kazałaś mi zostawać na dworze. To była moja decyzja i wiesz co Ci powiem? - zapytał, a Laura pokręciła przecząco głową. - Warto było. - powiedział pewnie. Tym razem to Laura złożyła na ustach chłopaka krótki pocałunek, jednak nieco dłuższy niż ten poprzedni. Następnie wciąż będąc wtulonym w siebie, para ponownie skupiła się na filmie.
Podczas kiedy kolejne stworzenie pojawiło się na ekranie, a Veronika wybuchła śmiechem, komentując jego fryz, Vanessa zacisnęła swe palce na ramieniu Garretta. Wtem poczuła, jak chłopak się od niej odsuwa. Spojrzała na niego zdziwiona, a może i... zawiedziona?
-Coś się stało? - zapytała niepewnie.
-Jeszcze pytasz? Miażdżysz mi ramię! - powiedział z wyrzutem brunet, a nawet jego ciepły usmiech, nie złagodził tych słów. - Poza tym, muszę iść na chwilę do toalety. Zaraz wracam. Będziesz tęsknić? - zapytał, głaszcząc delikatnie policzek czarnowłosej.
-Pewnie... - odparła, jakby nieobecna Vanessa. Chłopak cmoknął ją w policzek, po czym podnosząc się z kanapy, skierował się w kierunku łazienek. Vanessa jeszcze chwilę wpatrywała się w miejsce, w którym zniknął jej chłopak, po czym westchnęła cicho.
Van rozumiała, że każdy ma jakieś wady. Nie lubiła oceniać ludzi po pozorach. Ale w obecnej sytuacji zastanawiała się, czy aby na pewno dobrym pomysłem było pakowanie się w związek z chłopakiem, którego ledwo co znała. Bo z każdą chwilą, zaczynała mieć co do niego pewne wątpliwości...
-I jak? Już się cykasz? - dziewczyna usłyszała czyjś głos przy swoim uchu. Momentalnie się odwróciła, wydając z siebie cichy pisk. Reakcja dziewczyny spowodowała, że Riker zaśmiał się cicho, po czym pewny siebie powrócił do swojej poprzedniej pozycji.
Vanessa skarciła się za to, o czym przed chwilą myślała.
"Garrett jest świetny. Nie mogę go tak oceniać... Pewnie mi się coś wydaje..." - zapewniała się w myślach, chociaż... Czy aby na pewno w to wierzyła?
Starsza Marano odszukała wzrokiem ekran, po czym postarała się ponownie skupić na filmie. Wtem, obrazy, jakby zaczęły się ze sobą zlewać. Nadchodził moment kulminacyjny.
"Nie będzie tak źle... Nie będzie tak źle..." - powtarzała sobie w kółko. Te słowa, zdały się jednak na nic. Już po chwili w pokoju dało się słyszeć głośny krzyk Vanessy, która momentalnie zamknęła oczy i schowała swoją twarz za czymkolwiek. Dopiero po kilku sekundach, udało się jej uspokoić oddech.
Zaczęła powoli otwierać swe powieki, i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że chowa się za czyimś ramieniem.
-Wiesz... - wyszeptał Riker. - Nie żeby mi to przeszkadzało, ale Twój chłopak zaraz tu wróci. - powiedział chłopak, nie odrywając wzroku od ekranu. Vanessa spojrzała na swoją dłoń, która kurczowo trzymała dłoń Lyncha. Niczym poparzona odsunęła się od niego, podkurczając swe kolana i oplatając je swoimi dłońmi.
Przegrała. Byle jaki film ją wystraszył. A to oznacza, że Riker nie da jej spokoju. I dalej będzie próbował ją 'zdobyć'.
Najgorszą świadomością jednak dla Nessy było to, że wcale nie jest jej z tego powodu przykro. Chciała być wściekła, że dała się ponieść emocjom. Chciała móc znienawidzić Rikera. Chciała móc znienawidzić samej siebie. Chciała czuć się źle ze świadomością, że blondyn spróbuje się do niej zbliżyć. Ale nie potrafiła...
Spojrzała wyczekująco w kierunku holu, który prowadził do łazienki.
"Dlaczego on tak długo nie wraca?" - Vanessa zaczęła się niecierpliwić. Może i przegrała zakład, ale chciała chociaż zachować resztki swojej dumy i obejrzeć film do końca. A było to nie lada wyzwanie, gdy nie miała koło siebie kogoś, do kogo mogła się przytulić...
Dziewczyna poczuła dziwne ukłucie w sercu. Zamiast miło spędzić wieczór w towarzystwie swojego chłopaka, ona zastanawia się, czy mu rzeczywiście na niej zależy. Dziwne? Zdecydowanie.
Kiedy na ekranie pojawiła się kolejna straszna scena, Vanessa nie wytrzymała i schowała twarz w dłoniach.
Po raz pierwszy w życiu bała się. I to potwornie.
Wtem, poczuła jak ktoś obejmuje ją ramieniem i czule głaszcze po głowie. Uradowana podniosła wzrok, jednak nie zobaczyła Garretta. Wciąż go nie było. I wtedy zdała sobie sprawę, kto tak na prawdę próbuje ją w tej chwili pocieszyć. Z lekka wkurzona, odwróciła głowę w drugą stronę. Nie myliła się.
-Co ty do jasnej ciasnej robisz?! - pisnęła złą, równocześnie to czując ulgę. Będąc tak blisko Rikera, czuła coś w rodzaju... bezpieczeństwa. A to ten idiota sprawiał, że się nie bała.
-Wygrałem zakład. - powiedział tryumfalnie, szczerząc się do Vanessy. - Ale i tak długo wytrzymałaś. Większość osób wysiada na drugiej scenie. - dodał szczerze. - A teraz chodź tu. Bo widzę, że długo tak nie pociągniesz. - zaśmiał się, nie zdejmując swojej ręki z ramienia dziewczyny.
Van czuła się lepiej, mając przy sobie przyjaciela. Mimo to czułą obawę. Przecież w każdej chwili Garrett mógł wrócić z toalet, i zastać ich w tej niezręcznej pozycji.
-Nie martw się. Gdy ten palant wróci, natychmiast się od Ciebie odsunę. - zapewnił dziewczynę blondyn, jakby czytając jej w myślach. Vanessa ostatni raz spojrzała w kierunku korytarza, po czym opierając głowę na ramieniu Rikera, ponownie zaczęła oglądać film.
Jak się okazało, do końca seansu pozostało niecałe pięć minut, które minęły grupce przyjaciół bardzo szybko. Kiedy na kranie pojawiły się napisy końcowe, w całym pokoju rozległo się dosyć głośne burczenie. Wszystkie spojrzenia skierowały się na Veronikę.
-Mój brzuszek domaga się jedzenia. Zaraz wracam! - zawołała wesoło brunetka, po czym pobiegła do kuchni.
-Ja i Ross pójdziemy do mnie! - powiedziała momentalnie Laura, i ciągnąć blondyna za rękę, pobiegła do swojego pokoju.
-Tylko tym razem proszę bez scenek +18! - zawołał za nimi Vanessa, uśmiechając się pod nosem.
W pokoju pozostali jedynie Vanessa i Riker. Zapadła między nimi krępująca cisza. Obydwoje czuli się w tym momencie nieswojo. Po kilku sekundach, czarnowłosa odchrząknęła skrępowana, po czym zdając sobie sprawę, że wciąż tkwi w objęciach blondyna, odsunęła się od niego.
-Jeju... Ile on będzie siedział w tej łazience... - westchnęła cicho, jednak na tyle głośno, że Riker to usłyszał.
-Pewnie ten Gargamel najadł się za dużo smerfów i ma zatwardzenie. Skubaniec jeden... - skwitował Lynch, dla rozluźnienia atmosfery. Podziałało. Na twarzy czarnowłosej pojawił się szeroki uśmiech. Powoli zaczął się jednak przeradzać w przerażenie, kiedy ni stąd ni zowąd, Riker zaczął powoli przysuwać się do przyjaciółki.
-Co ty robisz..? - zapytała przestraszona, kiedy nie miała gdzie się już odsunąć.
-Van... Ja wiem, że ty tego chcesz... - wyszeptał blondyn, po czym przygwoździł dziewczynę do kanapy, pochylając się nad nią. Mimo wielu starań, Vanessa nie mogła się wyrwać z jego uścisku.
-Nie rób tego... - powiedziała prawie, że błagalnie. Podziałało. Lynch zatrzymał swe usta kilka centymetrów od twarzy czarnowłosej. Chłopak, zaczął się bić z własnymi myślami. W końcu jednak, ponownie zaczął się zbliżać do dziewczyny. Ich wargi już prawie się stykały, gdy nagle usłszeli zdziwiony głos;
-Vanessa? Co ty robisz? - na ten dźwięk, spojrzenia pary skierowały się na osobę stojącą w drzwiach.
Po krótkiej chwili, przetarła twarz dłonią. Następnie szybko upiła jeden łyk smacznego napoju i z powrotem oparła się o oparcie kanapy. Maia przygryzła dolną wargę. Nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Po krótkiej chwili namysłu, przełączyła kanał na program muzyczny. Dźwięki, które docierał do jej uszu, były dla niej teraz jedynym relaksem. Oparła głowę o oparcie sofy i przymknęła oczy.
Czasami, życie nie daje nam tego, co chcemy. Zawsze, mamy przed sobą kilka dróg, a gdy wybierzemy jedną z nich, to i tak ciągle będziemy się zastanawiać, co by się stało, gdybyśmy zdecydowali inaczej. No właśnie. Zawsze jest to "co by było gdyby". W podobnej sytuacji, znajdowała się Australijka. Chciała spokojnie spędzić ten wieczór, a tu nagle los stawia ją przed tak trudnym wyborem. Wyborem, który może zmienić całe jej dotychczasowe życie.
*****
-Veroniko... Ja... Zdałem sobie sprawę... Że tak właściwie to mi się podobasz... Nie! Zbłaźnię się. Veroniko, bo ty nie jesteś... Nigdy nie byłaś mi obojętna... Nie! Brzmię jak pajac... - chłopak po raz kolejny zacisnął swe pięści, patrząc w swoje odbicie w lustrze. - Jesteś beznadziejny! - warknął wskazując w przedmiot, czyli będąc złym na... samego siebie. Wziął jeszcze raz głęboki wdech, po czym ponownie otworzył swe usta, aby coś powiedzieć. Zamilkł jednak, uznając, że ponownie powiedziałby coś głupiego.
Miłość, robi z nas wszystkich dzieci. Boimy się do kogoś podejść, boimy się konsekwencji, boimy się rozmowy - nie jesteśmy sobą. Ale, czy w obecnej sytuacji można mówić już o miłości? To prawda, że nastolatek już od dłuższego czasu pałał do głębszym uczuciem do Very, jednak czy w ich wieku, można to nazwać zakochaniem? Albo "prawdziwą miłością"?
-Tchórz... Wielki, śmierdzący tchórz! - chłopak warknął, po czym zrezygnowany opadł na łóżko. Przeczesał swoje włosy ręką, po czym westchnął cicho.
"A może ona nie powinna wiedzieć? Może my nie powinniśmy być razem? Może ona widzi we mnie tylko przyjaciela? - w jego głowie wciąż to rodziły się nowe pytania.
Wbrew pozorom, chłopak miał utrudnione zadanie. Jedynm z problemów było to, że przy brunetce czuł się tak... obco. Przy wszystkich dziewczynach był luzakiem, a przy niej... Czasami miał ochotę zapaść się pod ziemię. Kolejnym powodem było to, że przecież Veronice mógł podobać się ktoś inny. A jeśli już byliby razem (w co on wątpił) i by się rozstali, to co by się stało z ich wieloletnią przyjaźnią? W grę wchodziło też to, że nie miał pojęcia, czy jego przyjaciółka odwzajemnia jego uczucia. To wszystko mieszało się ze sobą i powodowało, że chłopak zbierał w sobie te uczucia już od... Kilku miesięcy.
Wtem, chłopak usłyszał, jak jego przyjaciółka woła go ze swojego pokoju. Momentalnie podniósł się z łóżka i leniwie spoglądając w lustro, skierował się do sypialni Rydel.
*****
-Uhh... - Vanessa po raz kolejny wciągnęła cicho powietrze, po czym odruchowo
A Van? Po prostu zero reakcji. Co prawda, podczas kilku scen wzdrygnęła się, lub wydała z siebie cichy pisk, ale pod żadnym pozorem nie chciała pokazać, że się boi. Nie mogła tego zrobić. Nie mogła dać Rikerowi tej satysfakcji. Nie miała zamiaru przegrać tego zakładu.
Podczas, gdy Vanessa przechodziła próbę siły swojej woli, Laura coraz to bardziej wtulała się w Rossa. Wtem, poczuła przy swoim uchu ciepłe powietrze. Uniosła delikatnie głowę, a kilka pasm włosów opadło jej na twarz. Ujrzała przed sobą te znajome brązowe oczy, które spoglądał na nią z wielką... miłością. Nagle, Ross nachylił się do dziewczyny i delikatnie ją pocałował. Trwało to może z trzy sekundy, ale wywołało na ustach brunetki delikatny uśmiech.
-A to za co? - szepnęła, aby nikomu nie przeszkadzać w seansie.
-A czy musi być powód? - zapytał młody Lynch, jednak widząc, jak źrenice oczu jego dziewczyny się rozszerzają, dodał:
-Za to, że jesteś.
-Aww... To było słodkie... - westchnęła brunetka, przygryzając dolną wargę. Następnie ponownie położyła swoją twarz na klatce piersiowej Rossa i spojrzała na ekran. Widząc scenę, która akurat miała miejsce w telewizorze, ponownie drgnęła i jeszcze bardziej przysunęła się do swojego chłopaka. O ile to w ogóle było możliwe...
-Chyba ktoś tu... - zaczął, jednak jego wypowiedź przerwało kichnięcie. - Ktoś tu nie lubi horrorów, co? - dodał, pociągając nosem.
-Na zdrowie. I tak, średnio przepadam za horrorami. Po prostu mnie nie interesują, a niektórych się boję. Na szczęście mam przy sobie takiego misia, który może mnie przytulić. - szepnęła, a kąciki jej ust wciąż były skierowane ku górze.
-Co? Już mnie zdradzasz? - blondyn udał urażonego.
-Chodziło o Ciebie tępaku... - dziewczyna cicho zachichotała. Ross już miał zamiar jej coś odpowiedzieć, ale ponownie przerwało mu kichnięcie. - Bardzo chorego misia... - dodała Laura. - To wszystko moja wina... Tak Cię przepraszam... - powiedziała, momentalnie tracąc cały dobry humor.
-Przestań. Nie kazałaś mi zostawać na dworze. To była moja decyzja i wiesz co Ci powiem? - zapytał, a Laura pokręciła przecząco głową. - Warto było. - powiedział pewnie. Tym razem to Laura złożyła na ustach chłopaka krótki pocałunek, jednak nieco dłuższy niż ten poprzedni. Następnie wciąż będąc wtulonym w siebie, para ponownie skupiła się na filmie.
Podczas kiedy kolejne stworzenie pojawiło się na ekranie, a Veronika wybuchła śmiechem, komentując jego fryz, Vanessa zacisnęła swe palce na ramieniu Garretta. Wtem poczuła, jak chłopak się od niej odsuwa. Spojrzała na niego zdziwiona, a może i... zawiedziona?
-Coś się stało? - zapytała niepewnie.
-Jeszcze pytasz? Miażdżysz mi ramię! - powiedział z wyrzutem brunet, a nawet jego ciepły usmiech, nie złagodził tych słów. - Poza tym, muszę iść na chwilę do toalety. Zaraz wracam. Będziesz tęsknić? - zapytał, głaszcząc delikatnie policzek czarnowłosej.
-Pewnie... - odparła, jakby nieobecna Vanessa. Chłopak cmoknął ją w policzek, po czym podnosząc się z kanapy, skierował się w kierunku łazienek. Vanessa jeszcze chwilę wpatrywała się w miejsce, w którym zniknął jej chłopak, po czym westchnęła cicho.
Van rozumiała, że każdy ma jakieś wady. Nie lubiła oceniać ludzi po pozorach. Ale w obecnej sytuacji zastanawiała się, czy aby na pewno dobrym pomysłem było pakowanie się w związek z chłopakiem, którego ledwo co znała. Bo z każdą chwilą, zaczynała mieć co do niego pewne wątpliwości...
-I jak? Już się cykasz? - dziewczyna usłyszała czyjś głos przy swoim uchu. Momentalnie się odwróciła, wydając z siebie cichy pisk. Reakcja dziewczyny spowodowała, że Riker zaśmiał się cicho, po czym pewny siebie powrócił do swojej poprzedniej pozycji.
Vanessa skarciła się za to, o czym przed chwilą myślała.
"Garrett jest świetny. Nie mogę go tak oceniać... Pewnie mi się coś wydaje..." - zapewniała się w myślach, chociaż... Czy aby na pewno w to wierzyła?
Starsza Marano odszukała wzrokiem ekran, po czym postarała się ponownie skupić na filmie. Wtem, obrazy, jakby zaczęły się ze sobą zlewać. Nadchodził moment kulminacyjny.
"Nie będzie tak źle... Nie będzie tak źle..." - powtarzała sobie w kółko. Te słowa, zdały się jednak na nic. Już po chwili w pokoju dało się słyszeć głośny krzyk Vanessy, która momentalnie zamknęła oczy i schowała swoją twarz za czymkolwiek. Dopiero po kilku sekundach, udało się jej uspokoić oddech.
Zaczęła powoli otwierać swe powieki, i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że chowa się za czyimś ramieniem.
-Wiesz... - wyszeptał Riker. - Nie żeby mi to przeszkadzało, ale Twój chłopak zaraz tu wróci. - powiedział chłopak, nie odrywając wzroku od ekranu. Vanessa spojrzała na swoją dłoń, która kurczowo trzymała dłoń Lyncha. Niczym poparzona odsunęła się od niego, podkurczając swe kolana i oplatając je swoimi dłońmi.
Przegrała. Byle jaki film ją wystraszył. A to oznacza, że Riker nie da jej spokoju. I dalej będzie próbował ją 'zdobyć'.
Najgorszą świadomością jednak dla Nessy było to, że wcale nie jest jej z tego powodu przykro. Chciała być wściekła, że dała się ponieść emocjom. Chciała móc znienawidzić Rikera. Chciała móc znienawidzić samej siebie. Chciała czuć się źle ze świadomością, że blondyn spróbuje się do niej zbliżyć. Ale nie potrafiła...
Spojrzała wyczekująco w kierunku holu, który prowadził do łazienki.
"Dlaczego on tak długo nie wraca?" - Vanessa zaczęła się niecierpliwić. Może i przegrała zakład, ale chciała chociaż zachować resztki swojej dumy i obejrzeć film do końca. A było to nie lada wyzwanie, gdy nie miała koło siebie kogoś, do kogo mogła się przytulić...
Dziewczyna poczuła dziwne ukłucie w sercu. Zamiast miło spędzić wieczór w towarzystwie swojego chłopaka, ona zastanawia się, czy mu rzeczywiście na niej zależy. Dziwne? Zdecydowanie.
Kiedy na ekranie pojawiła się kolejna straszna scena, Vanessa nie wytrzymała i schowała twarz w dłoniach.
Po raz pierwszy w życiu bała się. I to potwornie.
Wtem, poczuła jak ktoś obejmuje ją ramieniem i czule głaszcze po głowie. Uradowana podniosła wzrok, jednak nie zobaczyła Garretta. Wciąż go nie było. I wtedy zdała sobie sprawę, kto tak na prawdę próbuje ją w tej chwili pocieszyć. Z lekka wkurzona, odwróciła głowę w drugą stronę. Nie myliła się.
-Co ty do jasnej ciasnej robisz?! - pisnęła złą, równocześnie to czując ulgę. Będąc tak blisko Rikera, czuła coś w rodzaju... bezpieczeństwa. A to ten idiota sprawiał, że się nie bała.
-Wygrałem zakład. - powiedział tryumfalnie, szczerząc się do Vanessy. - Ale i tak długo wytrzymałaś. Większość osób wysiada na drugiej scenie. - dodał szczerze. - A teraz chodź tu. Bo widzę, że długo tak nie pociągniesz. - zaśmiał się, nie zdejmując swojej ręki z ramienia dziewczyny.
Van czuła się lepiej, mając przy sobie przyjaciela. Mimo to czułą obawę. Przecież w każdej chwili Garrett mógł wrócić z toalet, i zastać ich w tej niezręcznej pozycji.
-Nie martw się. Gdy ten palant wróci, natychmiast się od Ciebie odsunę. - zapewnił dziewczynę blondyn, jakby czytając jej w myślach. Vanessa ostatni raz spojrzała w kierunku korytarza, po czym opierając głowę na ramieniu Rikera, ponownie zaczęła oglądać film.
Jak się okazało, do końca seansu pozostało niecałe pięć minut, które minęły grupce przyjaciół bardzo szybko. Kiedy na kranie pojawiły się napisy końcowe, w całym pokoju rozległo się dosyć głośne burczenie. Wszystkie spojrzenia skierowały się na Veronikę.
-Mój brzuszek domaga się jedzenia. Zaraz wracam! - zawołała wesoło brunetka, po czym pobiegła do kuchni.
-Ja i Ross pójdziemy do mnie! - powiedziała momentalnie Laura, i ciągnąć blondyna za rękę, pobiegła do swojego pokoju.
-Tylko tym razem proszę bez scenek +18! - zawołał za nimi Vanessa, uśmiechając się pod nosem.
W pokoju pozostali jedynie Vanessa i Riker. Zapadła między nimi krępująca cisza. Obydwoje czuli się w tym momencie nieswojo. Po kilku sekundach, czarnowłosa odchrząknęła skrępowana, po czym zdając sobie sprawę, że wciąż tkwi w objęciach blondyna, odsunęła się od niego.
-Jeju... Ile on będzie siedział w tej łazience... - westchnęła cicho, jednak na tyle głośno, że Riker to usłyszał.
-Pewnie ten Gargamel najadł się za dużo smerfów i ma zatwardzenie. Skubaniec jeden... - skwitował Lynch, dla rozluźnienia atmosfery. Podziałało. Na twarzy czarnowłosej pojawił się szeroki uśmiech. Powoli zaczął się jednak przeradzać w przerażenie, kiedy ni stąd ni zowąd, Riker zaczął powoli przysuwać się do przyjaciółki.
-Co ty robisz..? - zapytała przestraszona, kiedy nie miała gdzie się już odsunąć.
-Van... Ja wiem, że ty tego chcesz... - wyszeptał blondyn, po czym przygwoździł dziewczynę do kanapy, pochylając się nad nią. Mimo wielu starań, Vanessa nie mogła się wyrwać z jego uścisku.
-Nie rób tego... - powiedziała prawie, że błagalnie. Podziałało. Lynch zatrzymał swe usta kilka centymetrów od twarzy czarnowłosej. Chłopak, zaczął się bić z własnymi myślami. W końcu jednak, ponownie zaczął się zbliżać do dziewczyny. Ich wargi już prawie się stykały, gdy nagle usłszeli zdziwiony głos;
-Vanessa? Co ty robisz? - na ten dźwięk, spojrzenia pary skierowały się na osobę stojącą w drzwiach.
***
Bum! :D
Wróciłam! :3 Cieszy się ktoś? ;p
Pff... Jak miałam tą przerwę, to obiecałam sobie, że codziennie przysiądę do lapka i postaram się coś napisać. Tsa... Skończyło się na tym, że nadrabiałam odcinki mojego serialu *-* Chyba się uzależniłam od TDA o.O Ale jak tu nie kochać takiego Burkely'ego?
Jak ja go uwielbiam *-*
Btw to Peddie forever <3
Nom... Po mojej długiej nieobecności spodziewajcie się małego monolgu :3
Mam kilka spraw. Po pierwsze, chciałam spytać, czy spodobałoby się Wam, jakbym od czasu do czasu wstawiała do rodziału jakiś obrazek albo gif. Żeby nie był tylko sam tekst. Co o tym sądzicie? :)
Po drugie, jako że mam kilka wątków w głowie do rozwinięcia, pomyślałam, że teraz rodziały będą wyglądać trochu inaczej... Dużo się nie zmieni, ale będą podzielone na tak jakby... sceny? Tak, można tak powiedzieć ;)
Kolejną sprawą jest mój drugi blog. Tam rozdział pojawi się... w tym tygodniu, mam nadzieję, że jak najszybciej :) Ale tak jak wcześniej pisało mi się łatwo, tak teraz utknęłam na 5 rozdziale i mam zwis ;-; Ale do końca tygodnia się powinnam wyrobić :)
A next tutaj... Mam napisany, ale kiedy dodam to jeszcze zobaczę, bo w tym tygodniu trochu spraw mam na głowie :)
Tsa... Jak zwykle chciałam coś jeszcze Wam powiedzieć, ale mi się zapomniało :o Skleroza zawsze spoko ^^
Ach... I znowu się rozpisałam.
Oczywiście zachęcam do komentowania, stęskniłam się za Wami i Waszymi opiniami :3
To póki co się żegnam i lecę czytać Odyseję. Jakie to jest okropne ;-; Bez urazy dla Homera ofc xd
~MiLka <3
I jeszcze nutka na poprawę humoru :3