-Lau, mogłabyś poprosić Vanessę, aby wyszła na balkon?
-Pewnie. A po co? - dziewczyna zapytała Rikera.
-Oj już Lau, nie pytaj go tak o to! Zresztą, sama się przekonasz. - zaśmiała się Veronika i pociągnęła zdezorientowaną przyjaciółkę do środka domu.
-O co chodzi Rikerowi? - zapytała zdezorientowana brunetka zdejmując swoje buty. Dopiero gdy z powrotem stała na zimnych panelach, w bosych stopach, poczuła tę ulgę. I tą rozkosz, po kilkugodzinnym chodzeniu w szpilkach.
-Ty serio nie wiesz? - zapytała Vera kierując się na schody. Młoda Marano podążyła w jej ślady.
-No nie. - odpowiedziała wchodząc po schodach.
-A no tak! Przecież ty wczoraj spałaś!
-Co? - spytała zdezorientowana dziewczyna.
-Wczoraj, gdy wróciliście z Rossem z wesołego miasteczka, to spałaś. Wtedy też Riker powiedział Rydel, a ona nam, że on się zakochał w Twojej siostrze! - pisnęła uradowana, uważając, aby najstarsza domowniczka tego nie usłyszała.
-Riker się zakochał w Vanessie?! - wykrzyknęła uradowana, jak i zdziwiona dziewczyna.
-Dokładnie. A teraz chodź do niej. - pośpieszyła ją Veronika i obydwie w kilku skokach pokonały wszystkie schody. Następnie skierowały się do pokoju Vanessy. Gdy tam wbiegły, czarnowłosa siedziała na łóżku i kończyła rozczesywać swoje włosy. Na sobie miała tylko luźne spodnie z dresu i podkoszulek. Na widok nastolatek, na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Cześć dziewczyny! I jak spędziłyście wieczór? - zapytała radośnie.
-Spoko. Yyy... Van, musimy Ci coś pokazać! - zaczęła niepewnie Veronika, próbując wymyślić jakiś dobry sposób, na wyciągnięcie dziewczyny na balkon.
-Co takiego?
-Yyy... - Laura i Veronika spojrzał na siebie, próbując coś wymyślić.
-Chmurkę w kształcie króliczka! - powiedziała młoda Marano, a jej siostra zmarszczyła brwi.
-Coś blefujecie. - stwierdziła krzyżując ręce.
-Oj Van... Po prostu chodź z nami na balkon. - powiedziała, i nim dziewczyna zdążyła zaprotestować, nastolatki chwyciły ją za ręce i wyciągnęły siłą na taras. Następnie szybko zamknęły za nią drzwi i przykleiły twarze do szyby, chcąc zobaczyć rozwój dalszych wypadków. Vanessa spojrzała na nie zdezorientowana, nie wiedząc o co im chodzi. Po chwili jednak, do jej uszu dotarły dźwięki gitary. Jakby ktoś szarpał struny, tworząc tym samym piosenkę. Wtem, dało się również słyszeć słowa utworu. Dziewczyna od razu rozpoznała ten głos. Chwilę zastanawiała się, czy przypadkiem nie lepiej byłoby wrócić do domu, jednak coś w niej pękło. Powoli zaczęła się obracać, i zbliżać do krawędzi balkonu. Spojrzała w dół i zobaczyła Rikera. W ręce trzymał gitarę, na której grał, a na twarzy miał szeroki uśmiech. Jego wzrok był skierowany w stojącą na balkonie Vanessę, do której wciąż docierały słowa tej pięknej piosenki. Czarnowłosa mimo woli oparła głowę o dłoń i wpatrywała się w chłopaka. Stali tak i wpatrywali się w siebie, nie licząc czasu. Nie patrząc na rzeczywistość. Umysł Van przestał poprawnie funkcjonować - nie myślała o niczym; o swoim chłopaku, o konsekwencjach. Po prostu cieszyła się chwilą. Gdy Riker wyśpiewał ostatnie słowa piosenki, zapadła cisza. Żadne z nich nie odezwało się słowem, tylko stali tak i wciąż patrzyli sobie głęboko w oczy. W pewnej chwili blondyn posłał dziewczynie całusa w powietrzu i zaczął się cofać. Po chwili obrócił się i szybkim krokiem pobiegł w kierunku swojego domu. Vanessa odprowadziła go wzrokiem i odetchnęła głęboko. Po chwili na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i szczęśliwa obróciła się. Wtedy w oczy rzucił jej się obraz jej dwóch przyjaciółek, które rysowały w powietrzu serduszka. Vanessa przewróciła teatralnie oczami i pokazała im ruchem dłoni, że mają otworzyć drzwi. Dziewczyny spełniły prośbę Nessy i wpuściły ją do środka. Rozanielona czarnowłosa opadła na łóżko i zaczęła wpatrywać się w sufit.
-Ooo... To było takie romantyczne! - rozmarzyła się Laura.
-I jeszcze jaką wybrał piosenkę... "Just The Way You Are"! Mmm... - dodała Vera.
-Oj przymknijcie się już. - zaśmiała się i usiadła na łóżku.
-Serio Van. Dlaczego nie dasz mu szansy?
-Zapomniałyście? Ja mam chłopaka!
-No ale myślałam, że ty coś czujesz do Rikera... - zamyśliła się Laura.
-A mówiłam, że nie czuję? - spytała unosząc brwi góry.
-Czyli, że nadal go kochasz? - ucieszyły się brunetki.
-Ugh... Tego też nie powiedziałam! - westchnęła smutno i opadła na pościel. Następnie zaczęła się walić poduszką po twarzy.
-Van, zamknij oczy.
-Dlaczego?
-Zamknij oczy! - rozkazała kolejny raz Laura, a starsza wykonała jej polecenie. - Dobra. Teraz wyobraź sobie, że jesteś na łące. Kwiaty cię otaczają, do Twoich uszu dociera śpiew ptaków, gdzieś w oddali znajduje się wodospad... I teraz spójrz w lewo. Kogo tam widzisz?
-Mmm... Ta osoba jest niewyraźna... - odpowiedziała czarnowłosa, wciąż mając przymknięte powieki.
-Nessa, skup się... Kto jest koło Ciebie?
-Nie wiem!
-Pomyśl...
-Nie potrafię!
-Do jasnej ciasnej kogo tam widzisz!
-Rikera! - wykrzyknęła wkurzona i otworzyła oczy. I wtedy zrozumiała. Dotarły do niej te wszystkie myśli i uczucia, które kłębiła w sobie, a teraz już była ich pewna. Na jej twarzy pojawił się niepewny uśmiech.
-Nadal go kochasz, prawda? - spytała brunetka siostrę.
-Tak... - odpowiedziała smutno i spuściła głowę.
-Vanessa... Ja wiem, że to trudne, ale będziesz musiała zerwać z Garrettem. Dajesz mu niepotrzebne nadzieje, a on zaczyna się w Tobie zakochiwać... - powiedziała powoli Veronika.
-A wy myślicie, że to takie proste?! - zbulwersowała się. - On dopiero co mi zaufał, a ja mam mu złamać serce?! Poza tym, ja naprawdę go lubię!
-Ale nie możesz myśleć tylko o innych! Nie myśl o szczęściu Garretta! Nie myśl o szczęściu Rikera! Pomyśl chociaż raz o sobie! Nie możesz z kimś być, tylko dlatego, że nie chcesz zranić jego uczuć! Van, jesteśmy siostrami! Dobrze wiem, co teraz myślisz, ale zrozum! Im dłużej pociągniesz tę szopkę, tym więcej ludzi na tym ucierpi! Włącznie z Tobą... Nie możesz działać wbrew temu, co mówi Ci serce! - zakończyła Laura, patrząc się na czarnowłosą. Zależało jej na siostrze, a wszystkie słowa popłynęły z jej serca i były szczere. Vanessa już chciała jej coś odpowiedzieć, ale w całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
-Nie otwieram! - wykrzyknęły na raz Laura i Vanessa, a Vera spojrzała na nie oburzona.
-To się nazywa synchronizacja... - powiedziała, a dziewczyny przybiły sobie piątkę. - I w takich chwilach jestem pewna, że jesteście siostrami. - zaśmiała się i pobiegła do holu, aby otworzyć drzwi. Kiedy do jej uszu po raz kolejny dotarł dźwięk dzwonka, wykrzyknęła:
-No już idę, idę!
Szybkim krokiem podeszła do drzwi i otworzyła je. Wtedy do domu wpadła Maia, od razu kierując się prosto do salonu.
-Pewnie. Możesz wejść. - oburzyła się Vera i zamykając ówcześnie drzwi, ruszyła w ślady przyjaciółki. Zastała ją chodzącą w kółko po salonie.
-No cześć. Co Cię sprowadza w nasze zacne progi? - zaśmiała się, lecz gdy spotkała się z zaniepokojonym spojrzeniem Australijki, cały dobry humor ją opuścił. - Co jest? - spytała, a dziewczyna zaczęła obgryzać paznokcie. - Kurde Maia gadaj co się stało! - wykrzyknęła i potrząsnęła dziewczyną. Dopiero po chwili Mitchell opanowała się i biorąc głęboki wdech spytała:
-Wiesz jaki jest dzisiaj dzień?
-Niedziela? - zmarszczyła brwi nic nie rozumiejąc.
-A dokładniej! - dziewczynie zaczęły trząść się ręce.
-Chyba... 9 sierpnia?
-Czyli?!
-Nosz kurde Maia nie graj ze mną w jakieś podchody, tylko powiedz mi... - zaczęła krzyczeć, lecz dopiero po chwili zdała sobie sprawę, co jest na rzeczy. Zakryła ręką usta. - O Boże... - szepnęła.
-No właśnie! - wykrzyknęła zrozpaczona Maia i tym razem obydwie dziewczyny zaczęły nerwowo chodzić po salonie.
-Kto przyszedł? - zapytała Laura wchodząc wraz z Vanessą do salonu. Gdy zobaczyły swoje przyjaciółki, które chodzą w kółko po pokoju trzymając się za głowy, spojrzały na siebie zdziwione
-Co jest? - zaśmiała się Vanessa, a jej siostra tylko wzruszyła ramionami.
-Dziewczyny! Zapomniałyśmy o urodzinach Rydel! - wykrzyknęła zdruzgotana Maia, a dwie siostry dołączyły do Australijki i Veroniki. W tej chwili już cztery dziewczyny chodziły nerwowo po salonie, obgryzając paznokcie i rozmyślając nad tym, jak mogły zapomnieć o 21 urodzinach ich najlepszej przyjaciółki...
*****
Cztery przyjaciółki biegały jak oszalałe po centrum handlowym, od około trzech godzin, w poszukiwaniu idealnego prezentu dla Rydel. Właściwie, to tych prezentów musiało być trochę więcej, gdyż jej genialni bracia również zapomnieli, jaka to dzisiaj jest uroczystość. Spytani jednak, dlaczego sami nie poszukają dla niej jakiegoś upominku, odpowiadali, że muszą przygotować idealne przyjęcie niespodziankę, no a zakupami i tak najlepiej zajmują się kobiety. Najłatwiejsze zadanie z całej paczki ma chyba Ross i Jake, którzy zabrali dziewczynę na całodniowy wypad na miasto, aby reszta rodzeństwa mogła w spokoju przygotować dom na imprezę. Kiedy to przyjaciółki wbiegły do kolejnego sklepu, i nie znalazły nic odpowiedniego, oklapły bezradnie na fotele w przymierzalni.
-Co już mamy? - zapytała bezradnie Maia.
-No kupiłyśmy jej sukienkę, słuchawki, bransoletki, potargane dżinsy, zestaw do malowania... - zaczęła wyliczać Vanessa, rozglądając się po torbach.
-Ugh... To wciąż za mało! Poza tym, trzeba znaleźć coś wyjątkowego! - westchnęła Laura.
-Dobra... Ja rozumiem, że my zapomniałyśmy. Jesteśmy jej przyjaciółkami i w ogóle, ale mogło nam się to zdarzyć. No, ale żeby jej właśni, rodzeni bracia zapomnieli?!
-Też mnie to dziwi. - poparła Maię czarnowłosa.
-To gdzie teraz idziemy? - zapytała Veronika.
-Dobra! Robimy burzę mózgów i skupiamy się! Co można jej takiego kupić? - zakomenderowała Laura, a wszystkie dziewczyny poczęły się zastanawiać, nad pomysłem urodzinowym dla Rydel.
-Ja mam! - zawołała nagle Maia.
-No to gadaj!
-Można by jej kupić psa! Takiego sweetaśnego i słodkiego... Delly kocha zwierzęta, na pewno się ucieszy!
-W sumie to nie jest taki zły pomysł... Chociaż nie! Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy znowu wyjadą w trasę koncertową i co wtedy?
-To wtedy ja się nim zajmę! - Australijce zaświeciły się oczy, a wszystkie dziewczyny spojrzał na nią z rozbawieniem.
-To ma być dla niej prezent, a nie dla Ciebie! A ty też przecież możesz w każdej chwili dostać propozycję zagrania w jakimś filmie, a zdjęcia będą np. w Europie? I co wtedy? - spytała Veronika.
-No w sumie racja... - posmutniała Maia. - Dobra! To myślimy! - powiedziała, a wszystkie przyjaciółki ponownie zaczęły rozmyślać. Każda z nich przeszukiwała najdalsze zakamarki swojego umysłu, aby tylko wpaść na jakiś pomysł. W pewnej chwili wszystkie opadły zrezygnowane na sofy...
-Głowa mnie boli od tego myślenia. - zażaliła się Laura i zaczęła rozmasowywać swoje skronie.
-Ja... chyba mam pomysł... - zaczęła niepewnie Veronika, a wszystkie oczy skierowały się na nią.
-No to mów!
-A nie... To głupie... Zapomnijmy o tym...
-Vera proszę Cię, mów! Twój pomysł może być naszym zbawieniem! - poprosiła Vanessa, a wszystkie przyjaciółki się zaśmiały.
-No dobra. - westchnęła Veronika, a następnie wszystkie nastolatki pochyliły się do siebie w kółku, obgadując pomysł dziewczyny. Gdy ta skończyła mówić, spojrzała niepewnie na towarzyszki.
-I co myślicie? Głupie, nie? - zawahała się, jednak gdy zobaczyła chytre uśmiechy na buziach reszty dziewczyn, cała wiara w siebie momentalnie do niej wróciła.
-Veronika... Nie wiem, czy Ci już to mówiłam, ale jesteś genialna! - wykrzyknęła uradowana Laura i mocno przytuliła swoją przyjaciółkę.
-Jej! Jestem najmądrowsza w całym świacie! - ucieszyła się dziewczyna i rozpoczęła swój taniec szczęścia. Po chwili wszystkie przyjaciółki wybuchły głośnym śmiechem.
-Dobra. To chodźcie do tego biura i załatwimy ten prezent. - zaproponowała Maia, a wszystkie przyjaciółki objęły się ramionami. Następnie wciąż się obejmując, radosne wyruszyły ku swojemu celu kupienia prezentu.
*****
-Jesteśmy! - zawołała w głąb domu Vanessa wchodząc wraz z resztą dziewczyn do domu Lynchów.
-Wow. Chłopcy się postarali. - powiedziała z uznaniem Maia, rozglądając się po pomieszczeniu. Każdy zakamarek był jakoś przystrojony. Wszędzie wisiały różowe balony, a na wejściu do salonu, był wielki napis "Najlepszego Rydel!". Oprócz tego w rogu pomieszczenia stały wielkie głośniki, podłączone do sprzętu, z którego miała lecieć muzyka. Ani jeden milimetr stołu nie był pusty - wszędzie stały jakieś przysmaki i przeróżne napoje - rozpoczynając od coli, a kończąc na szampanie i innych napojach wieloprocentowych. Na widok takiej ilości przeróżnych szampanów, Laurze zaświeciły się oczy. Nie chodzi o to, że jest jakąś wielką alkoholiczką, czy coś. Po prostu... Można rzec, że do szampana, ma nawet większą słabość, niż do pizzy. A oto bardzo trudno...
-Jestem w ogrodzie! - do uszu nastolatek dotarł krzyk Rikera, a wszystkie skierowały się na zewnątrz. Na ten widok, aż zaniemówiły. Wszędzie były porozwieszane kolorowe lampiony, a altanka była cała w kwiatach. W basenie, ktoś podłączył kolorowe lampki i teraz dawały one przecudny efekt.
-Podoba się? - spytał Riker podchodząc do swoich przyjaciółek, które dostały zwisu na widok ogrodu. - Z waszych min wnioskuję, że jest ok. - zaśmiał się.
-No powiem Ci, że jak o urodzinach zapominacie, tak imprezy organizować potraficie... - powiedziała Laura, która wciąż była pod wielkim zachwytem.
-Polecamy się na przyszłość. Firma Lynchów - wszelkie usługi zabawowe, imprezowe, a także romantyczne. - zaśmiał się chłopak, jednak wypowiadając ostatnie słowa, niezauważalnie mrugnął do Vanessy, która od razu spłonęła rumieńcem. - Tort już czeka w kuchni. Na szczęście zdążyli nam go zrobić. - zaśmiał się.
-A gdzie masz Rockyego i Ell'a?
-Poszli załatwić coś, bez czego "ta impreza się nie uda" - odpowiedział Mai, robiąc cudzysłów na ostatnie słowa. W tym samym czasie, jak na zawołanie, do ogrodu weszło dwóch wspomnianych brunetów. Jednak nie byli sami. Albowiem na smyczy prowadzili wielką, białą lamę...
-Czy wyście do końca powariowali?! - wściekła się Laura. -Przecież to jest...
-Najwspanialszy pomysł jaki kiedykolwiek widziałam!!! - dokończyła za brunetkę Veronika i momentalnie podbiegła do zwierzęcia i zaczęła je głaskać.
-Nie to miałam na myśli... - zmarszczyła brwi młoda Marano.
-Skąd żeście lamę wytrzasnęli?!
-A ze sklepu. - odpowiedział radośnie Rocky.
-Niby z jakiego? Ze sklepu z lamami? - spytała Van unosząc brwi do góry.
-A żebyś wiedziała. - odpowiedział śmiesznym głosem Ell i pokazał dziewczynie język.
-Dobra. Nie ważne skąd ją wzięli, ważne po co nam ona na urodzinach Delly? - zapytał Riker kładąc ręce na biodrach.
-Bo bez fajnego zwierzęcia żadna impreza się nie uda? - odpowiedziała Veronika, jakby to było oczywiste, nie przestając przy tym głaskać lamy.
-Chłopcy... Idźcie ją zwrócić...
-Nie! Bogdan się obrazi! - powiedział stanowczo Rocky i ciągnąc smycz zwierzęcia skierował się z nim na drugi koniec ogrodu.
-Dalej Bogdan! - zawołała radośnie Veronika, siedząc na grzbiecie białego zwierzątka. Cała reszta przyjaciół pacnęła się dłonią w czoło. Niestety nie mogli już zaprzeczać, gdyż trójka nastolatków wraz ze zwierzęciem zniknęła po drugiej stronie ogrodu.
-O! Czyli, że oni mogą sobie przyprowadzić do mieszkania lamę, a jak ja chciałam kupić Rydel psa, to było jedna wielkie: BU! - powiedziała oburzona Maia i szczelając focha, wróciła do środka domu Lynchów.
*****
-Ej wszyscy! Ukryjcie się gdzieś! - rozkazał Riker, a wszyscy zgromadzeni goście wykonali jego polecenie. Oczywiście nigdy nie wolno zostawiać zapraszania gości w rękach Ellingtona i Rockyego - umówili się że każdy z nich zaprosi kilkanaście osób ze swojej listy kontaktów. Ell wybrał kilkadziesiąt kontaktów, natomiast pan Lynch, nie mógł się zdecydować. Wybrał więc pierwsze dziesięć numerów, czyli miedzy innymi opcję "All Contacts" (wszystkie kontakty). W ten oto sposób, na przyjęciu urodzinowym od Rydel, znalazła się prawie cała Kalifornia. A więc w jakiś sposób, każdy gość się gdzieś schował i wyczekiwali odpowiedniego momentu. Pierwszy do mieszkania wbiegł Ross z Jakiem, którzy zajęli miejsce za kanapą i zgasili światło. W tym samym momencie, drzwi od domu się otworzyły, a do salonu weszła solenizantka.
-Ross? Jake? Czemu tak biegliście? I dlaczego tu tak ciemno? - spytała zdezorientowana blondynka i po omacku próbowała znaleźć na ścianie kontakt. Wymachiwała przed sobą rękami, aż w końcu znalazła odpowiedni przycisk. Zapaliła światło, i w tym momencie wszyscy goście wyskoczyli ze swoich kryjówek i wykrzyknęli głośne "NIESPODZIANKA!". Delly złapała się za serce i oparła o ścianę. Ten krzyk wywołał u niej tymczasowy zawał, ale w końcu doszła do siebie. Rozejrzała się po całym pomieszczeniu z szerokim uśmiechem na twarzy, a zarówno z wielkim zdziwieniem.
-Wszystkiego najlepszego! - wykrzyknęła cała paczka i jako pierwsi podbiegli do solenizantki ściskając ją i składając życzenia. Blondynka podczas tego wszystkiego nie odezwała się ani słowem. Stała tylko w osłupieniu patrząc na swoich znajomych.
-Coś się stało? - zaniepokoiła się Laura. W tym samym momencie Rydel wybuchła niepohamowanym śmiechem. Wszyscy przyjaciele spojrzeli na siebie zdziwieni, a potem na blondynkę, która dosłownie tarzała się po ziemi ze śmiechu.
-Delly o co chodzi?
-Kochani jesteście, wiecie? - spytała ocierając łezkę, która z tego całego śmiania się, zakręciła jej się w oku.
-To dlaczego się śmiałaś?
-Bo dzisiaj jest niedziela.
-No i...? - spytała Van, która podobnie jak reszta, nic nie rozumiała.
-A ja miałam urodziny w sobotę. Dzisiaj jest 10. - odpowiedziała wciąż mając szeroki uśmiech na twarzy.
-To znaczy, że...
-Tak. To znaczy, że urodziny miałam wczoraj.
-To dlaczego nic nie mówiłaś? Nie byłaś na nas zła? - zdziwił się Jake.
-Oj, no co wy... - rozczuliła się. - Jesteście moimi przyjaciółmi, a ja nie potrzebuję jakiś drogich prezentów, czy życzeń. Dla mnie najważniejsze jest to, że mogę spędzić z Wami czas. - powiedziała, po czym wszyscy się na nią rzucili, aby spocząć w długim uścisku. Na twarzy dziewczyny pojawił się jeszcze większy uśmiech. - No! Ale skoro już tak się namęczyliście z tymi urodzinami, to nie będziemy ich marnować. Pora na imprezę! - wykrzyknęła radośnie, a wszyscy goście, wraz z solenizantką rozpoczęli dziką zabawę. Tańce, śmiechy, radość - tego wszystkiego nie było końca. Co z tego, że było o dzień za późno? Co z tego, że połowa gości się nie znała? Co z tego, że w domu było zbyt ciasno? Wszyscy się świetnie bawili i dobrze ze sobą dogadywali. I to się tu liczyło. Ten uśmiech na twarzy każdego, kto mógł czuć się szczęśliwy.
-Dobra! - zawołał Riker ściszając muzykę. - Pora na tort i prezenty! - zawołał wesoło, a Rydel spojrzała zdziwiona na swoich przyjaciół?
-Macie dla mnie prezenty?
-No a jakby inaczej? - zaśmiał się Ross. Następnie Rocky i Ell chwycili blondynkę za nogi i podnieśli ją do góry, sadzając sobie na ramionach. Podczas tej czynności solenizantka szczerze się śmiała. Chłopcy poszli z nią na środek salonu, wydając z siebie dziwne okrzyki, brzmiące niczym trąbka. Większość osób podchodziła po kolei do blondynki, która wciąż siedziała na ramionach jej brata i przyjaciela.
-No to teraz my. - zaśmiała się Laura - To jest prezent od nas wszystkich... - powiedziała wskazując na całe grono ich paczki. Nastolatka wręczyła przyjaciółce wielkie pudło, z którego Rydel wyciągała przeróżne przedmioty, ubrania i gadżety, wciąż uśmiechając się radośnie. Na samym końcu, z dna pudła prezentowego, wyciągnęła średniej wielkości kopertę. Spojrzała na nią i zmarszczyła brwi.
-Co to? - spytała zdziwiona.
-Otwórz. - zaśmiała się Maia wskazując na przedmiot, który jej przyjaciółka trzymała w dłoni. Blondynka rozerwała papier i wyciągnęła z niej jakiś bilet i większą kartkę.
-Co to takiego? - zapytała próbując coś wyczytać z papieru.
-To są bilety lotnicze na takie jakby wakacje. Możesz je wykorzystać kiedy chcesz, ale do końca roku. Bilety są do Paryża. Pomyślałyśmy, że zawsze chciałaś zwiedzić to miasto, tak je przecież zachwalałaś po Waszym koncercie we Francji. No więc żebyś trochę się oderwała od mieszkania w jednym domu z czterema facetami, to oto i Twój prezent. - zaśmiała się Veronika.
-Przecież to musiało tyle kosztować! Nie musiałyście! - westchnęła solenizantka.
-Musiałyśmy, musiałyśmy. Poza tym, my też na tym skorzystamy. - zaśmiała się Van.
-Jak to?
-Bo lecimy razem. - powiedziała radośnie Laura, wskazując na siebie, Verę, Nessę i Maię. - Taki babski wypad. - zaśmiał się.
-Jesteście wspaniałe! - krzyknęła radośnie blondynka. - Przytuliłabym Was, ale chłopcy mnie trzymają, a ja boję się spaść.
-Dobrze, to teraz pora na tort! - krzyknął radośnie Rocky, robiąc kilka kroków do przodu. Niestety nie zsynchronizował się z Ratilffem, więc blondynka osunęła się z ich ramion i zaliczyła bolesny upadek na ziemię. Rydel zaczęła rozmasowywać sobie obolałą pupę, a Rocky uniósł ręce do góry, w wyrazie bezradności i uśmiechając się głupio, powiedział:
-Wszystkiego najlepszego!
*****
3 godziny. 180 minut. 10800 sekund. Tyle wszystkim wystarczyło, aby to przyjęcie zamieniło się w istną imprezę, niczym w Projekcie X. Grupka chłopaków organizowała w łazience bitwy pokemonów, a gdy jeden z nich poległ, przypadkowo wyrwał zlew, więc wszędzie jest woda. Do tego kilkoro osób założyło się, kto dłużej wytrzyma w wirującej pralce, powodując tym, że połowa mieszkania jest w pianie. Kuchenny blat, służy gościom jako ring, na którym odbywają się walki sumo. Parę lasek zdecydowało się na obstawianie zakładów, kto wygra, w tym że nie chodzi o pieniądze, a o ich ubrania. Jakiś chłopak huśta się na lampie w przedpokoju twierdząc, iż jest tarzanem. Jeśli któreś z gości, próbuje wejść na schody, może skończyć niczym naleśnik. Powodem tego, będzie pędząca po nich wielka opona, w której wirują nastolatkowie. Nie wnikajmy już w to, skąd ją wzięli. W pokoju solenizantki rozgrywana jest już kolejna runda rozbieranego pokera. Właśnie! Nasza solenizantka! Przejdźmy więc do niej. Mianowicie Rydel, wraz z Jakiem, podbijają w salonie parkiet, dając tam niezły pokaz taneczny. Zważając na to, że blondynka będąc już w samym staniku i spódniczce, która co chwilę podwija jej się ku górze, wywołuje głośne wiwaty po męskiej stronie publiki. Zaś Jake wciąż to wyginając się w przeróżne strony, powoduje omdlenia wielu dziewczyn. Przejdźmy więc do dalszej części paczki. W jednym z zakamarków salonu, Riker podrywa lampę, myśląc, iż jest to Van. Nessa natomiast spowiada się ścianie ze swoich rozterek sercowych. Ell, Rocky i Veronika, zbijają majątek, organizując darmowe przejażdżki gości na lamie w ogrodzie. Oczywiście są one darmowe, dopóki dany gość nie zejdzie ze zwierzęcia. Wtedy to pobierają od niego srogie opłaty. Jeśli chodzi o Maię... No cóż. W końcu dostała swojego wymarzonego pieska, a mianowicie - namówiła kilku chłopaków, aby przeskoczyli przez płot i ukradli dla niej psa sąsiada. Obecnie, leży wraz ze swoim słodkim wilczurkiem pod stołem, wypijając kolejną butelkę whisky. Muzyka rozbrzmiewa na całą Kalifornię, jak nie na najbliższe kilka stanów. Co prawda kilku sąsiadów przyszło ze skargą na zakłócany spokój i groźbą zadzwonienia na policję, ale jeden z nich skończył w basenie, a pozostali zostali zamknięci w piwnicy. Najtrzeźwiejszy z tego całego towarzystwa jest chyba Ross, który musiał pojechać po zapasy alkoholu, który dosyć szybko się skończył. 7 razy. Aktualnie blondyn próbuje przedrzeć się przez tłum, który stoi w kolejce do przejażdżki na lamie. Młody Lynch szedł wzdłuż ogrodu, kierując się do basenu, aby sprawdzić, czy aby nikt się jeszcze nie utopił. W pewnej chwili, gdy stał już kilka metrów od wody, poczuł, jak ktoś wskakuje mu na plecy. Odwrócił głowę i zobaczył przy sobie roześmianą twarz Laury.
-No hej przystojniaku, hihi..... - przywitała się roześmiana i poczochrała włosy Rossa. Z każdym jej wydechem, do nosa chłopaka dochodziło coraz to więcej odoru alkoholu.
-Oj Marano, Marano... - zaśmiał się. - Za dużo szampana, coo...? - spytał, a dziewczyna radośnie pokiwała czupryną. W pewnym momencie otworzyła szeroko usta, nie przestając kiwać głową.
-Woooow! Wiiiiidzę gwiazdkiii!
-Przestań machać tak tą główką i złaź z moich pleców.
-Nie! Nie nie nie nie! - zaczęła się śmiać.
-Czemu?
-Bo ja mam chci.. chci.. chcicę. Na Ciebie. - powiedziała i dotknęła palcem jego nosa. - Bip. - zaśmiała się.
-Oj... Chyba zdecydowanie za dużo szampana. - zaśmiał się blondyn.
-Oj Rossiiii... No chodź do sypialni... Chcę z tobą.. No ten... Jak leciała ta piosenka? - spytała i chwytając się za brodę, zaczęła ciężko myślać. - O! Już mam! To było tak: barabarabara bereberebere barabarabara berebereberebereeeee! Hihi... Chcię się z Tiobą barabarować, jak w simsach! O! - ponownie się zaśmiała i klepnęła chłopaka w pośladki. Podczas tej czynności lekko się zachwiała i prawie spadłą z pleców blondyna. Aby uniknąć jej upadku, Ross zrobił kilka kroków w przód, przechylając się przy tym do przodu. Niestety nie przewidział, że stoi już zbyt blisko basenu. Tracąc równowagę wpadł do niego, wciąż trzymając brunetkę na rękach. Ross szybko się wynurzył z wody i począł rozglądać za pijaną Laurą.
-AAA!!! *gul gul* Jia nie umiem.. *gul gul* ..płiywać! - wołała rozpaczliwie nastolatka w kółko zanurzając się do wody i chlapiąc dookoła rękami. Ross podpłynął do niej i chwytając ją za pachy, wyciągnął nad wodę.
-Pijaku jeden, tu jest płytko. Dosięgniesz dna! - uśmiechnął się do przemoczonej brunetki.
-Ooo! Rzeczy... Rzeczywiście! Hiiihihi.. - zaśmiała się dziewczyna i podeszła do chłopaka, zarzucając mu ręce na szyję. - Na łóżkiu byłoby nam wiygodniej... Ale tu też może biyć. - powiedziała i oplotła nogami biodra młodego Lyncha. Blondyn patrzy zdziwiony na poczynania Laury, która aktualnie kończyła rozpinać mu koszulę.
-Lau... Normalnie bardzo chętnie, ale.. - zaśmiał się. - Jesteś pijana. Jesteś przeraźliwie pijana.
-A tiy jesteś przystojny. Jesteś przeraźliwie przystojny. Ale, gdy ja jutro się obudzę, będę z powrotiem trzeźwa. A tiy nadal będziesz przeraźliwie przystojny. Ciekaj... To chiyba nie tak szłooo... - zamyśliła się.
-Ale....
-Ciiiiiii.... - zaprzeczyła nastolatka i zmiażdżyła mu palcem usta, pokazując, że ma nic nie mówić. Następnie spróbowała się do niego słodko uśmiechnąć, ale średnio jej to wyszło, ze względu na jej stan trzeźwości. Mimo to nie przejmowała się tym, i zdjęła Rossowi koszulę. Następnie zanurkowała pod wodę i zaczęła całować jego klatkę piersiową. Zaczęła od dołu, aż jechała coraz to wyżej i wyżej. Zbliżając się ku szyi, wynurzyła się nad wodę i wzięła głęboki wdech. Następnie ponownie przylgnęła wargami do ciała chłopaka, i zaczęła muskać jego szyję. Ross patrzał na poczynania przyjaciółki w osłupieniu. Nawet widząc ją w takim stanie, nie spodziewał się z jej strony takiej bliskości. Mimo to nie przerywał jej, a wręcz... Coraz bardziej się mu to podobało. Usta Laury delikatnie muskały jego skórę, która za każdym dotknięciem jej warg, drżała. Po całym ciele Rossa przechodziły miłe dreszcze, które sprawiały, że kąciki jego ust unosiły się do góry. Ta bliskość między nim, a brunetką, sprawiała, że czuł coś, czego nigdy nie czuł przy żadne dziewczynie. Przy nikim. Niesamowite ciepło, które ogrzewało jego serce, wraz każdym miejscem, które ucałowała młoda Marano. A obecnie, jej usta z szyi, zaczęły wędrować ku jego twarzy. Początkowo złożyła na policzku blondyna długi pocałunek, a później delikatnie musnęła kącik jego ust. I w tej chwil nadszedł ten moment. Moment, w którym ich twarze był niebezpiecznie blisko siebie. Laura już przymierzała się do pocałowania ust nastolatka, co nie było zbyt łatwe, ze względu na to, że była dosyć mocno pijana. W końcu jednak, jej twarz zaczęła przybliżać się do twarzy Rossa. W ostatniej chwili, blondyn zacisnął ręce w pięści i odsunął się od dziewczyny.
-Nie. Koniec tego dobrego. - powiedział i zdjął Laurę ze swoich bioder.
-Ciemu? - zapytała smutno.
-Bo jesteś pijana. - odpowiedział stanowczo i pociągnął brunetkę ku wyjściu z basenu. Podsadził ją tak, że siedziała teraz na brzegu.
-Nieeee chcieś mnie buziakować? - zdziwiła się. Ross spojrzał na nią zdziwiony myśląc nad tym, co ma odpowiedzieć. "W sumie. Jutro i tak nic nie będzie pamiętać." - pomyślał chłopak i zaryzykował.
-Chcę. O dziwo chcę. Nawet sobie nigdy nie zdawałem z tego sprawy. Ale chcę tego. Nawet nie wiesz jak bardzo. Ale jesteś pijana. A to wystarczający powód, żeby to się nie wydarzyło.
-Ale cioooo...? - spytała zdziwiona Marano marszcząc brwi.
-To, do czego prawie doszło. - powiedział i posyłając dziewczynie lekki uśmiech, wyszedł z basenu. Laura jakoś podniosła się z ziemi i zrobiła kilka chwiejnych kroków przed siebie. W tym samym czasie blondyn wstał. Oboje byli przemoczeni do suchej nitki. Na ich szczęście, noc była dosyć ciepła. W pewnym momencie brunetka stanęła i obróciła się do chłopaka, który stał tuż na krawędzi basenu.
-Rooooooos! - zawołała, a wspomniany chłopak na nią spojrzał. Ona zaczęła trzeć nogą ziemię, niczym byk, który chce się rozpędzić. - Złaaap mnie! - zawołała i puściła się biegiem w kierunku blondyna.
-Co?! - tylko tyle zdążył powiedzieć blondyn, gdyż nastolatka rzuciła się na niego i oboje ponownie wpadli do basenu. Zdziwiony chłopak znowu się wynurzył, ale uspokoił oddech, gdy zobaczył Laurę nad powierzchnią wody. Brunetka uporczywie siłowała się z czymś pod wodą. W pewnym momencie podeszła do blondyna i podała mu skrawek materiału.
-Potrziymiaj. - poprosiła go. Zdezorientowany nastolatek spojrzał na rzecz, którą podała mu młoda Marano. I dopiero teraz zorientował się, co trzyma w rękach. Z przerażeniem w oczach spojrzał na Laurę, która stała przed nim w samych majtkach i właśnie kończyła zdejmować bluzkę. Chłopak szybko puścił spódnicę, która przed chwilą podała mu przyjaciółka i próbował powstrzymać ją, przed zdjęciem kolejnej części ubrania. Przyjaciele zaczęli się szarpać, Ross - próbując powstrzymać brunetkę przed rozebraniem się. Laura - w zupełnie innym celu niż chłopak. W końcu skończyło się na tym, że bluzka się rozerwała, a dumna z siebie brunetka zrzuciła z siebie jej szczątki.
-Nio! Jeśtem ciała Twoja! Hihiihi! - zaśmiała się Laura, stając przed młodym Lynchem jedynie w samej bieliźnie, składającej się z czarnych majteczek i stanika w tym samym kolorze. Ross zdziwiony zilustrował ją całą wzrokiem, a ze względu na to, że jest facetem, nie mógł inaczej zrobić. Po chwili wbrew jego woli kąciki jego ust uniosły się ku górze.
-Jesteś piękna. - wyszeptał i podpłynął bliżej brunetki. - Ale szkoda, że nie nie jesteś taka chętna do rozbierania się na trzeźwo. - zaśmiał się.
-Hihihi... - uśmiechnęła się brunetka gibając się na boki - To teraz poseksimy się?
-Nie. Wciąż jesteś pijana i nie zmieni się to nawet wtedy, gdy cała się tu rozbierzesz. - zaśmiał się, jednak widząc dłonie brunetki, które wędrują na jej zapięcie od stanika, uśmiech na jego twarzy, zmienił się w przerażenie. - Nie chodziło mi o to, że masz się cała rozebrać! - krzyknął wystraszony i chwycił dziewczynę za nadgarstki. Laura spojrzała na niego zdziwiona, jednak już po chwili na jej twarz wrócił ten sam szeroki uśmiech. Nastolatka korzystając z sytuacji, nachyliła się do Rossa i pocałowała go delikatnie w usta. Była to tylko krótka sekunda, jednak wywołała na twarzy blondyna lekki uśmiech, zmieszany z nie małym zdziwieniem.
-A teraś się pobarabarujemy??? - spytała z nadzieją w głosie. - Hihi no nie bądź taki nie dostępny! Hiihihi...
-Oj Lau... Ostatni raz dostajesz szampana. Przyznaj się, ile wypiłaś? - spytał z rozbawieniem w głosie Ross.
-Tiylko tyle kieliśków! - powiedziała pokazując na palcach 5. - Kieliśków, albo butelek... Nie pamiętammm.. - zamyśliła się. Chłopak wykorzystał tą sytuację. Wziął pijaną Laurę na ręce i wciąż ją trzymając wyszedł z nią z basenu. Następnie skierował się w stronę domu. Nagle poczuł, jak ktoś delikatnie muska jego wciąż nagi tors. Spojrzał w dół, i ujrzał brunetkę, która ponownie przylgnęła swoimi wargami do ciała chłopaka. Westchnął cicho i wszedł do domu. Mijając wciąż flirtującego z lampą Rikera i tańczących w samej bieliźnie Rydel i Jake'a, wszedł na schody. Uważając, na spadającą z nich oponę wszedł do góry i przecisnął się przez tańczących gości. Następnie kopniakiem otworzył drzwi i wszedł do swojego pokoju. Wygonił z niego robiących striptiz nastolatków, i kładąc uprzednio ostrożnie Laurę na łóżku, zamknął drzwi na klucz. Gdy się odwrócił, brunetka leżała na łóżku, próbując złapać łapkami powietrze, słodko marszcząc przy tym nosek.
-Za dużo dziś wypiłaś. I to zdecydowanie. Teraz idziesz spać. - powiedział stanowczo.
-Ciooo? A miyślałam, zie będziemy się seksić... - powiedziała smutno Laura, ale widząc, jak Ross kieruje się ku drzwiom, zeszła, a właściwie spadła z łóżka. Następnie podeszła do niego na czworakach, przytuliła się do jego nogi i poprosiła:
-Ziośtań ze mną. Plosiiiiee!!! Tak.. Jak w tej piosence! O! Jak to biyłooo... A! Zostańmy razem! Zostańmy razem! Zostańmy razem! Ja i ty!
Ross słuchał, jak jego przyjaciółka wydziera się na całą Kalifornię, śpiewając tak dobrze znaną mu piosenkę. Uśmiechnął się lekko pod nosem.
-No dobra. Zostanę z Tobą. Ale nie myśl, że coś między nami zajdzie! Nie będzie żadnego seksu po pijaku! - powiedział stanowczo, mimo uśmiechu na jego ustach. Brunetka pokiwała żywo czupryną.
-Dobzie! Hihiiihi... - ponownie się zaśmiała i na czworakach powróciła do łóżka. Ross usiadł na nim, a brunetka od razu zajęła miejsce na jego kolanach.
-Co ty robisz?
-Opowiedz mi bajeckę! Plooooosie! - zawyła dziewczyna.
-No dobrze. - zgodził się po chwili chłopak i zaczął rozmyślać, co by tu można opowiedzieć pijanej przyjaciółce. I wtedy przypomniał mu się pewien wierszyk. - A więc słuchaj. Opowiem Ci bajkę, jak kot palił fajkę...
-Buuu nie ładniy kotek! - zabuczała Laura uważnie wpatrując się w Rossa.
-Słuchaj dalej. - zaśmiał się Ross. - A kocica papierosa, upaliła sobie nosa. Szybko, szybko do doktora! Bo kocica bardzo chora... Laura, czy ty mnie słuchasz? - przerwał opowiadać blondyn, gdy zobaczył, jak dziewczyna majstruje coś przy jego spodniach.
-Pasiek od spodni maś zepsutiy. Nie chce się rozzzpiąć... - odpowiedziała Laura uważnie próbując odpiąć spodnie chłopaka. Wystawiła przy tym język na wierzch, aby lepiej się skupić. Zdziwiony blondyn chwycił dłonie brunetki i odsunął je od swojego zapięcia spodni.
-Posłuchaj końca bajki. - uśmiechnął się. - Przyszedł doktor z lekarstwami, a kocica, z... pazurami! - ostatnie słowa chłopak wykrzyknął, łaskocząc przy tym brunetkę po nagim brzuchu.
-Hahha! Ładna bajka! - rozmarzyła się. - A teraz choć się poseksić. - zawołała uradowana i rzuciła się na Rossa, powodując tym, że położył się na łóżku. Nim zdążył zareagować, usiadła na nim okrakiem. Następnie chwyciła go za nadgarstki i po prostu wpiła mu się w usta...
***
Bum! Kolejny długi rozdział w wykonaniu MiLki ^^
Hmm... Początkowo rozdział miał być dodany w niedzielę, ale jak się dowiedziałam, że tata załatwił mi bilety na MŚ siatkówki na narodowym, to szczęka mi opadła i nie miałam sił myśleć o blogu ;p
Hmm.. Pijana Laura ^^ I co o tym sądzicie? Od razu powiem, że w przyszłych rozdział będzie duuużo Raury ;3
Nom... Nie no, tymi komami o jajnikach pod poprzednim rozdziałem po prostu mnie rosswaliłyście :'D
I jak tam pierwszy dzień szkoły? Bo u mnie kijowo :( Tsa... Druga klasa gimnazjum nie widzi mi się zbyt szczęśliwie ^^
Dziękuje Wam za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem :)
No... Zbliża się już 30 rozdział, a kiedy on będzie? Początek roku, ale póki pierwszy tydzień, to i tak za dużo się nie dzieje, więc pojawi się on w środę, lub w czwartek ^^
Na dziś to chyba na tyle... Do ja żegnam się i miłego tygodnia ;3
~MiLka <3
To na koniec jeszcze wstawiam piosenkę z tytułu <3
I tradycyjnie gify ^^
Tak napalony jak Laura to chyba nikt nie jest...
OdpowiedzUsuńNawet ja taka zboczona nie jestem (chyba) In i Ann coś o tym wiedzą.
Chodźmy się pobarabasic xd poseksic, to muskanie klaty pod wodą było ciekawe nie powiem. Riker porywający lampę i Van żaląca się ścianie - coś mi to mówi chyba już gdzieś coś takiego było, albo podobne ;)
Raury dużo ale dobrze że Ross się opierał, jestem z niego dumna.
Bajka bardzo ambitna, a Laurze jedno w głowie ;)
ALE I TAK CZEKAM NA MASAŻ!!!!
I nic tego nie zastąpi ani nie zmieni ma być szybko
...
A Riker taki słodziak awwwwww
I jak go tu nie kochać? (pomijając fakt że u mnie jest z Laura i bije się z Rossem xd)
Świetny. Pjana Laura jest świetna XD Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńOj Laura nie ładnie haha
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać rozdziałów z Raurą:)
Im więcej Raury tym lepiej !!! Uwielbiam tego bloga ;D Boski rozdział. Pijana Laura !!! xD <333 Po prostu ekstra !! Czekam na nexta :P ;**
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńPijan Laura xD. Dużo Raury <3 Ross fajnie sie zachował..
Czekam na next <33
Jeszcze takiej napalonej Laury nigdy nie " widziałam " i mam nadzieję, że.będzie coraz częściej! A co do Rossa nie musi się aż tak bardzo powstrzymywać.... Khem, khem
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta!
Ciekawie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Uwielbiam upitą Laurę XD I gratulacje dla Rossa, że wytrzymał te "tortury" :P Ale jak widzę Lau ma zamiar dopiąć swego XD Ale ja i tak czekam na masaż! ;) Riker podrywający lampę - zawsze spoko ;D Pomysł z lamą zajebisty XD Awww Riker jaki romantyczny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
P.S powodzenia w 2 klasie - mówi niestety uczennica 3 gim -.-
Hahaha genialne Laura jaka napalona hahaha wiem że da niczego pewnie nie dojdzie.. Czekam na nexta i ten masaż:)
OdpowiedzUsuńHmm, co tu dużo mówić. Tradycyjnie jest świetnie. Nic dodać, nic ująć, że tak powiem. Ciągle pozytywnie zaskakujesz i licze na dużo Raury :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńNie widziałam takiej napalonej Laury... Więcej Raury jej!!! <3
Też czekam na ten masaż!
Czekam na nexta ;)
ładnie to tak demoralizować bohaterów? no nie powiem, ale napalona to ona była, hahahah :D czekam na następny! miejmy nadzieję, że Rossa spotka taka miła sytuacja na trzeźwego!
OdpowiedzUsuń#neverletmegiveup
Też idę do II gimnazjum :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny czekam na nexta. :)
zarąbisty rozdział a ta pijana Laura mnie rozwaliła :) czekam z na next
OdpowiedzUsuńWięc tak... Po trzech próbach przeczytania rozdziału, w końcu mi się to udało i po trzech godzinach (z przewami) dotarłam do upragnionego końca xD :D więc mogę wreszcie dodać komentarz (jeśli znowu nikt mi nie przeszkodzi --,--)
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty *,* Riker jak się pięknie postarał, no proszę jak chce to potrafi, oczarował Van, zuch chłopak ;D Może w końcu będzie Rikessa... <3
No nie skąd ja to znam? ;) Zapominać o urodzinach siostry... Ech... życie... coś tak czułam że z tym przyjęciem będzie coś nie tak. Rydel była za spokojna (tak to spodziewałaby się przyjęcia niespodzianki) ;D [a no i właśnie w taki sposób udowadniam Ci moje czary ;**]
No ale chłopcy się postrali, to ja rozumiem :D Głupota Ell'a i Rocky'ego mnie powala xD Pewnie, najlepiej zaprosić wszystkich kogo tylko ma się w kontaktach... A ta lama? Hahahaha bezcenne, zwłaszcza imię xD To z tej reklamy przecież (wow mądra ja xD)
No dobra, romans Rika z lampą i żale miłosne Van do ściany... Ta znowu spadłam z fotela, (muszę chyba odkręcić od niego kółka czy coś..) Ech.. zresztą nieważne xD
Raura <3 *,* Oczywiście temat przy którym muszę się zatrzymać xD Ach... ta mięta... ach ten rumianek... Och mówiłam że będa się niedługo rozmanażać [kolejny dowód moich wróżb, karty nie kłamią Moja Droga oj nie ;)))] Tak czy owak jak na faceta (czyli osobnika słabego psyhicznie i skupionego tylko na tym co widzi xD) to Ross dobrze się trzyma ;D Serio, już się bałam że oni to zrobią w basenie o.O No aż strach... No ale przecież teraz sytuacja nabiera rumieńcy... W taki sposób zakończyć rozdział mogłaś tylko Ty... ;D (Zła kobieta ;\ xD) Czekam na nexta i kto wie może na "rozwój Raury" hehehe ;D No dobra trochę mnie ponosi
Ale się rozpisałam sorry ;* Także ten pozdrawiam czekam na nexta.. środa... Tylko jak ja to teraz pogodzę z nowym planem szkolnym... ;( Ech... Aż się płakać chce. Gimnazjum się nie przejmuj będzie dobrze <3 ;* Trzymaj się i powodzenia z rozdziałem ;)
Haha :D dobra, z tymi kartami i wróżeniem przekonałaś mnie ;p
UsuńI co ty masz z tym rumiankiem? o.O :D
A! I mam nadzieję, że te Twoje "plany" o których mi pisałaś wypalą i nie będzie tak jak z tańcem Ally ^^ a tego jestem pewna ;3
Cudny rozdział, czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńRozwaliłaś system. Zwijam się ze śmiechu. Impreza...może bardziej pijackie party...nie no leże. Hahahah....wiesz że kocham ten twój humor. Serenada Rikera..normalnie się rosspłynęłam. Ostatnia łezka właśnie zatoczyła swój tor na mojej twarzy. Jestem wzruszona. Ale można powiedzieć, że te łzy to bardziej ze śmiechu. Ta impreza..bomba...też tak chcę. A zwłaszcza tą lamę......hahahha. A Raura..nie no nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. To było zarąbiste. Lau ma za duży popęd seksualny...hahah. Czekam na nexta...i więcej seksualnych podtekstów Raury...hahah....żegnam się....buziaki<3
OdpowiedzUsuńTy chyba za dużo zadajesz się z Patką xD Wariatko < 3 Tak mi się podoba twój blog :* Jest zabawny a ja czasem potrzebuję się pośmiać czy rozluźnić i ty i Patka mi to dajcie ^^ Mam nadzieję, że trochę zajdzie w następnym rozdziale, ale bez seksu, bo Laura znienawidzi Rossa za to, że ją wykorzystał kiedy była pijana i argumenty typu"sama mi pchałaś ręce do spodni" żeby nie przeszły :D
OdpowiedzUsuńPjona Julka! Ja też 2 gimby jestem :D Haha :D Ja się nie mogę doczekać na rozdział u ciebie ^^ Zaskaujesz mnie i zawsze pozytywnie kochana < 3 Tak trzymać ; * Buziaczki, Twoja Tin ^^
Aaaa! W takim momencie?! Nie ładnie....
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;d
Ross jaki dżentelmen, nie dał się zwieść. ;d
Czekam na kolejny i na raurę <3
Oj... nie ładnie Lau, nie ładnie.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta.
I wpadaj do mnie na VI rozdział.
rauraeasylove.blogspot.com
Okej. Po naszej jakże ciekawej konwersacji postanowiłam pozostawić po sobie drugi komentarz na tym blogu. :) (tak wiem, jestem leniem, ale pokonałam go i możesz przeczytać moje wypociny :D) Tak więc: rozdział jest świetny, super, boski i niesamowity! Osobiście chciałabym więcej takich akcji z Lau w roli głównej :D (zboczona Ja :) ) I mam dla Ciebie radkę: wiem, że to trudne, ale głowado góry, cycki do przodu i idź stawiać czoła przeciwnościom losu! (Skąd ja wzięłam te przeciwności?) No to ja czekam na zbawienną środę i jutrzejszy wieczór, by znów zatracić się w naszej miłej rozmowie :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia przesyła jakże zadziwiona swoim słownictwem Weronika :*
Ja chcę środę!! TERAZ!!!! i niegrzeczna Lau!! ohohoh..;)) ale on nie może jej wykorzystać... bo ona nigdy mu nie wybaczy..;(( ale mam nadzieję że będzie romantycznie..:))
OdpowiedzUsuń