Notka! :D
*oczami narratora*
-Połóż to tam!*oczami narratora*
-Nie, jest zbyt wiele rzeczy...
-Ale przecież to musi mieć przy sobie!
-Nie, to będzie w głównej walizce!
-Ale tu się już nic nie zmieści...
-A myślisz, że w podręcznym się zmieści?
-To będzie jej tam potrzebne!
-Czy to nie będzie zbyt wiele ważyć?
-W każdym bagażu ma nadwagę.
-Bagaże mają nadwagę?
-A to nie powinny przejść na dietę?
-Ell, jesteś idiotą.
-Hahaha to Ci dowaliła!
-Rocky, ty nie lepszy.
-No teraz to przegięłaś Van! Foch! - brunet uniósł głowę dumnie ku górze, po czym ciągnąc za sobą równie obrażonego Ratliffa opuścił sypialnię Mai. Wszyscy skierowali pobłażliwe spojrzenia na starszą siostrę Marano.
-No co?
-Idź ich przeprosić. - Zakomenderowała Laura.
-Czemu? - westchnęła dziewczyna po czym opadła na łóżko.
-Dlaczego się mówi. - Zachichotała Veronika, po czym włożyła do walizki kolejną parę spodni.
-Ktoś im musiał to powiedzieć.
-Co nie zmienia faktu, że ich uraziłaś. Nawet, jeśli żartowałaś. - Rydel uśmiechnęła się lekko.
-No dobra dobra... Ej, chłopaki! Ja tylko żartowałam! - zawołała Vanessa, po czym wybiegła z sypialni w poszukiwaniu dwóch brązowych czupryn.W tym samym czasie do pokoju weszła Maia, niosąc w rękach tackę z ciasteczkami. Kiedy ujrzała, w jakim stanie jest jej pokój otworzyła szeroko buzię. Na łóżku leżała sterta ubrań, wszędzie walały się jakieś przedmioty, na biurku była kosmetyczka, z której wysypywały się przeróżne kosmetyki. Na krześle, znajdowała się wielka, czerwona torba, wypchana po brzegi różnymi ubraniami. Stroje dziewczyny znajdowały się również w największej walizce. W średniej natomiast, były rzeczy, gadżety oraz inne przedmioty, które były jej niezbędnie potrzebne w Australii, bądź przy pracy nad filmem. Do najmniejszej walizki powkładane było wszystko pozostałe. Oprócz tych czterech bagaży, Rydel i Vanessa spakowały dziewczynie torebkę, która miała posłużyć jako bagaż podręczny. Wsadziły tam między innymi dokumenty, słuchawki, kosmetyczkę, portfel, scenariusz oraz inne rzeczy, które mogłyby być potrzebne brunetce w trakcie lotu. Całe pakowanie zajęło nastolatkom około trzech godzin. Maia była im niezmiernie wdzięczna za tą pomoc, ale gdy zobaczyła, jaki podczas tych przygotowań zrobił się bałagan, po prostu zastygła w miejscu ze zdziwienia.
-Jak wy chcecie pozamykać te walizki? Poza tym, nie było mnie przeszło 15 minut!
-Oj nie martw się Maia... Zaraz to wszystko ogarniemy! A walizki to nie problem... - Ross machnął lekceważąco ręką, opierając się o ścianę. W tym samym czasie Laura i Veronika usiadły na jednej z walizek, podczas gdy Riker próbował ją zamknąć. Po niecałych dwóch minutach skakaniu dziewczyn po torbie, co sprawiło im niezły ubaw, oraz wielu stękaniach blondyna, udało się im osiągnąć cel.
-Zapamiętaj: z nami nie ma rzeczy niemożliwych. - Veronika uśmiechnęła się od ucha do ucha.
-We are the champions! - zawył Riker, unosząc ręce do góry. Skończyło się to jednak tym, że stracił równowagę, siedząc, i upadł na dywan. Dokładniej to jego twarz zaliczyła niemiłe spotkanie z dywanem.
-Aż tak się zmachałeś? - zaśmiała się Veronika.
-Skądże. Po prostu jest mi tu bardzo wygodnie. - Odparł Lynch, wciąż leżąc na ziemi.
-Jeszcze raz dziękuje Wam za pomoc. - Uśmiechnęła się Maia.
-Nie ma za co. Dasz nam ciastka i będziemy kwita. - Rydel uśmiechnęła się szeroko, po czym podniosła się z fotela i ruszyła w kierunku swojej przyjaciółki.
-Tsa... To może przeniesiemy się do salonu? Bo tutaj nie ma za bardzo miejsca... - obrzuciła wzrokiem zabałaganione pomieszczenie, przekraczając jego próg.
-Zgadzam się! - krzyknęła uradowana Laura, po czym wskakując na plecy Rossa, zaczęła się śmiać niczym opętana.
-Przypomnijcie mi, ile ona zjadła tych żelków? - zapytał Ross, z lekka przerażony postawą swojej dziewczyny.
-Kilka paczek, ale nie bój się, pomagali jej Ell i Rocky. - Jake uśmiechnął się krzepiąco, po czym poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Ja tu jeszcze chwilę poleżę. - Zawołał Riker, którego buzia wciąż znajdowała się w wykładzinie.
-Już! Podnoś ten swój spasły tyłek! - zaśmiała się Rydel.
-Nie o to chodzi... Tu jest naprawdę wygodnie... - rozmarzył się blondyn.
-Jak chce, to niech tu leży. - Maia wzruszyła ramionami. - Tylko mi dywanu nie zaśliń!
-Bardzo zabawne.
-Oj już nie marudź.
-To wy idźcie, a my zaraz Was dogonimy. - Oznajmiła Veronika.
-Chcecie być tu tak... sami? - Maia poruszyła znacząco brwiami, na co brunetka przewróciła oczami.
-Chcemy Ci pozamykać walizki, idiotko.
-Dobra dobra, każda wymówka jest dobra. - Australijka pokazała przyjaciółce język, po czym wraz z resztą swoich przyjaciół skierowała się do salonu.
W pomieszczeniu pozostali jedynie Riker i Veronika. Dziewczyna nachyliła się nad chłopakiem, po czym klepnęła go w pośladki.
-No już! Podnoś się! - zakomenderowała.
-Nie chce mi się... - jęknął, obracając się się na plecy. - Wiesz... Ta perspektywa jest dosyć nieciekawa. - Zmarszczył brwi, patrząc na Veronikę, która stała tuż obok niego.
-To się podnoś! - warknęła, szarpiąc go za ramię. Spowodowała tym, że blondyn podniósł się do pozycji siedzącej po to, aby już po chwili z powrotem upaść na ziemię.
-To się nazywa lenistwo. - Zmrużyła oczy.
-To się nazywa grawitacja. - poprawił ją.
-Nazywaj to sobie jak chcesz, ale zobaczymy co zrobisz, gdy będziesz chciał pogadać o Vanessie... - westchnęła i zrobiła powolny krok w kierunku drzwi. Riker, niczym poparzony, momentalnie się podniósł. Na chłopaka napłynęła jakby nowa fala dobrej energii, a cała jego żywiołowość wróciła.
-O Vanessie? - zapytał. Veronika uśmiechnęła się pod nosem, po czym odwróciła na pięcie w jego kierunku. Teraz, stali ze sobą twarzą w twarz.
-Tak. W końcu chcesz ja zdobyć, co nie?
-No tak.
-To pomóż mi pozamykać te walizki. - Rozkazała, siadając na pierwszej.
-A jak to się ma do Vanessy? - zdziwił się, jednak klęknął przy pierwszej torbie zabierając się za jej zapinanie.
-Uznajmy, że powiem Ci, jak skończysz. - Uśmiechnęła się.
Minęło może z piętnaście minut, kiedy para zabierała się za zapinanie ostatniej torby.
-Ściśnij bardziej... - sapnął Riker.
-No przecież ściskam!
-To ściskaj mocniej! - zaśmiał się chłopak, dopinając torbę.
-I widzisz? Wcale nie było tak źle. - Brunetka wyprostowała się, kładąc ręce na biodrach.
-Łatwo Ci mówić!
-Oj tam oj tam, już nie narzekaj. - Dziewczyna zachichotała, po czym usiadła na ziemi, tuż obok swojego przyjaciela.
-To porozmawiamy teraz o Van? - zapytał z nadzieją w oczach.
-Oczywiście. Po pierwsze, póki ona ma chłopaka, nie możesz aż tak naciskać, bo to ją tylko od Ciebie oddali. Z drugiej strony nie możesz też nie robić nic, bo ona pomyśli, że już nic dla Ciebie nie znaczy. Dziewczyny lubią, kiedy się o nie walczy. - Uśmiechnęła się pod nosem.
-Czekaj... Czyli nie mogę czegoś zrobić, ale nie mogę też nie robić nic? - zmarszczył brwi nic nie rozumiejąc, a grzywka opadła mu na oczy.
-Miłość jest skomplikowana.
-Dlatego jesteś singielką? - zmienił temat.
Veronika wpatrywała się tempo w podłogę. Sama czasami się nad tym zastanawiała. Z jednej strony, lubiła być sama - zero zobowiązań, zero zastrzeżeń, mogła robić co chciała. Mogła szaleć ze swoimi kolegami nie bojąc się o to, że jej chłopak będzie zazdrosny. Mogła chodzić na imprezy. Mogła być niezależna. Mogła być taka, jaka chciała. Nie musiała niczego udawać. Nie musiała się o nic martwić. To są same plusy, to prawda, lecz czasami czuła, że czegoś jej brakuje. Bo mimo przyjaciółek i przyjaciół, brakowało jej miłości. Każdy z nas jej potrzebuje. Każdy z nas kocha, nawet, jeśli o tym nie wie. Veronika jak każda dziewczyna, śniła o swoim księciu. Każda kobieta o nim śni, tylko każda na swój sposób. Podczas gdy Laura marzyła o królewiczu na białym koniu, który będzie ją rozśmieszał, który będzie czuły i kochany, Veronika miała inne zdanie na ten temat. Nie potrzebowała kogoś, kto by o nią dbał, bo ona sama potrafiła to zrobić. Nie potrzebowała kogoś, kto odkręcił by jej słoik z ogórkami, bo ona sama potrafiła to zrobić. Nie potrzebowała kogoś, kto ugotuje jej śniadanie do łóżka, bo ona sama potrafiła je sobie zrobić. Nie potrzebowała kogoś, kto by ją obronił, bo ona sama potrafiła to zrobić. Ale nawet jeśli radziła sobie sama, czasami chciała mieć przy sobie kogoś, kto mimo jej protestów wyręczyłby ją. Kto by ją kochał. Nie jak przyjaciółkę. Jak dziewczynę.
Brunetka uśmiechnęła się lekko, po czym skierowała wzrok na swoje stopy.
-Po prostu mam taki charakter, że chyba tylko ja wytrzymuję z samą sobą.
-Nie przesadzaj! Po prostu nie spotkałaś jeszcze tego jedynego...
-Bo nie wierzę w przeznaczenie. Riker, miłość idealna zdarza się tylko w filmach i bajkach. Przypadkowe spotkanie, pocałunek w deszczu, odwzajemnione uczucia, pokonane trudności... Życie nam tego nie daje, rozumiesz? O to wszystko musimy walczyć sami. Dlatego musisz walczyć o Vanessę. Bo nikt nie poda Ci jej na tacy, nawet, jeżeli bylibyście sobie przeznaczeni. Nie mówię, że nie ma cudów, czy szczęśliwych przypadków, bo są... Ale jeśli czegoś naprawdę chcesz, musisz o to walczyć sam. - Zakończyła swój monolog, po czym uniosła wzrok na przyjaciela. Spojrzała na niego spod rzęs, jakby bojąc się jego reakcji.
-Wow - westchnął po chwili. - Wiesz, nie spodziewałem się czegoś takiego po Tobie.. Nie chodzi o to, że to było jakieś złe czy coś, ale... Po prostu nie spodziewałem się usłyszeć czegoś takiego po Tobie.
Vera uśmiechnęła się pod nosem.
-Odezwał się romantyk. - Uderzyła go w ramię. - Ale jeśli powiesz komuś, że pozwoliłam sobie na tę chwilę refleksji to oberwiesz! - pogroziła mu palcem. Początkowo Lynch miał przerażoną minę, jednak widząc, jak złowrogie spojrzenie jego przyjaciółki zamienia się w rozbawione i on się zaśmiał.
-Serio jestem aż taka straszna? - dziewczyna nie przestawała się śmiać.
-Troszeczkę... - odpowiedział chłopak, pokazując palcami o jaką wielkość mu chodzi.
-Dobra! Jak znam życie za chwilę ktoś tu po nas przyjdzie, bądź zaczną się zastanawiać, co takiego robimy - zrobiła wielkie oczy - a więc przejdźmy do rzeczy! Ja na Twoim miejscu, zaczęłabym od jakiegoś skromnego gestu. Na przykład codziennie dawałabym jej jedną róże, albo pudełko jakichś czekoladek czy coś w tym stylu. Na przykład zostawiaj jej to pod drzwiami, ale podpisuj się, żeby wiedziała, że to od Ciebie.
-Całkiem niezłe.
-I słodkie. - Vera poruszyła brwiami.
-Myślisz, że to wystarczy? - przejął się.
-Pewnie, że nie. - Pokazała mu język. - Ale trzeba od czegoś zacząć. A to potrwa jakoś tak... Z tydzień. Potem powiem Ci co i jak. - Zadecydowała, podnosząc się z podłogi.
-Czekaj. - Powiedział Riker, chwytając ją za dłoń i ciągnąć ku sobie. Spowodował tym, że dziewczyna upadła na podłogę, zajmując miejsce tuż obok niego.
-Za tydzień, to mnie tu już przecież nie będzie.
-Jak to Cię nie będzie? - zdziwiła się brunetka.
-No... Przecież na wrzesień, R5 ma zaplanowaną trasę koncertową. Po Stanach.
-Jak to?! Dlaczego nic nie wiedziałam?! - przeraziła się.
-Rozmawialiśmy o tym... Nie pamiętam kiedy ani gdzie, ale przecież mieliśmy Wam powiedzieć... Wszystko zostało potwierdzone zaraz po tym, jak początek kręcenia Austina&Ally został przeniesiony na październik... - wyjaśnił jej Riker, przeciągając każde słowo. - Nie mówiliśmy Wam? - zmarszczył brwi.
-Nie, nie mówiliście! - wkurzyła się dziewczyna. - Przecież... Przecież Laura się załamie! Dopiero co zaczęła chodzić z Rossem, a teraz co? On tak nagle wyjedzie sobie w trasę? I w ogóle, kiedy on zamierza jej o tym powiedzieć?!
-Ej! Nie miej pretensji do mnie, przecież to on jej nie powiedział! A może powiedział?
-Nie sądzę, Lau by o tym ze mną pogadała... O mój Boże! Pewnie on tak jak ty myśli, że my już wiemy!
-Jacy my?
-No Lau, Van i Jake. No i ja. - Podsumowała, przewracając oczami.
-Kurde. Będą kłopoty. - Chłopak przygryzł dolną wargę.
-I to jakie! Ale nie możemy nic mówić Laurze... Jeśli ona się dowie, że Ross nic jej nie powiedział, to będzie jeszcze gorzej... Musisz pogadać z tym Twoim bratem, żeby się ogarnął! - dziewczyna mu rozkazała.
-Już się robi. - Blondyn pokiwał głową, po czym podniósł się z zamiarem udania się do swojego młodszego brata.
-Stop! - krzyknęła Veronika, lecz tym razem to ona pociągnęła Rikera za dłoń sprawiając, że zaliczył glebę. - Nie możesz mu tego powiedzieć teraz!
-Dlaczego?
-Ponieważ, po pierwsze: Laura i tak już bardzo przeżywa wyjazd Mai. Po drugie: nie uważasz, że trudno będzie odciągnąć od niej Rossa? Odkąd są parą, nie odchodzą od siebie na krok. Pogadaj z nim o tym w domu. - Zakończyła brunetka, bacznie obserwując swojego przyjaciela. Ten natomiast, zmarszczył brwi.
-Nie rozumiem. Przecież my wyjeżdżamy tylko na miesiąc. I to niecały. - Podkreślił ostatnie słowo.
-Wiesz, jakie to cierpienia dla dziewczyny? Miłość na odległość się nie sprawdza, nie ważne, czy zakochani są od siebie dwa kilometry, czy dwa miliony kilometrów. Nie ważne czy nie widzą się jedną noc, czy jeden rok. Tęsknota jest taka sama.
-A skąd ty niby tyle wiesz o miłości? - chłopak wciąż się dopytywał.
-Po prostu. - Przymknęła oczy. - Może i nigdy tego wszystkiego nie doświadczyłam, ale i tak to wiem. A skąd, to już moja sprawa.
-Przepraszam, nie chciałem Cię zdenerwować. - Wyszeptał smutno chłopak, po czym przyłożył swoją dłoń do ramienia dziewczyny.
-Nic się nie stało. Bez przesady, aż taka miękka to ja nie jestem. - Zaśmiała się.
-Czekaj! - Rikera nagle olśniło. - A co, jeśli w trakcie tego miesiąca Garrett oświadczy się Vanessie?! - przeraził się chłopak, przykładając swoje dłonie do głowy. Słysząc te obawy, brunetka zaśmiała się.
-Ej no, bez przesady, co? Nie bój się, aż tak daleko ich znajomość się chyba nie posunie. - Zachichotała.
-Skąd wiesz?! - skrzyżował ręce i zrobił minę obrażonego dzieciaka.
-Bo wiem.
-Dużo wiesz, wiesz?
-Zaczyna Ci odbijać, wiesz? - zironizowała.
-Wiem, że ty wiesz, że ja wiem, że mi już odbija, ale czy ty wiesz, bo ja to wiem, że to przez miłość do Van? - rozmarzył się chłopak, przykładając dłonie do swojego serca.
-Normalnie łezka w oku się kręci. - Zaśmiała się Veronika, ocierając łzę, której nie miała na policzku.
-No bardzo zabawne! Ty tu mi sarkazmu używasz, a ja ubolewam. - Zaakcentował ostatnie słowo, robiąc przy tym ze swoich ust coś na kształt dzióbka.
-Dobra! - westchnęła, podnosząc się z ziemi. - To zanim ta miłość Cię do grobu wpędzi, chodźmy lepiej na dół. - Postanowiła. Już po chwili Riker stał tuż obok niej i oboje, z uśmiechami na twarzy wyszli z pokoju. Riker, niczym prawdziwy gentleman, przepuścił swoją przyjaciółkę w drzwiach. Gdy tylko Veronika przekroczyła próg sypialni Mai, momentalnie na kogoś wpadła, tym samym powodując, że razem z tym ktosiem upadła na podłogę.
-Rocky? Co ty tu robisz? - zdziwiła się dziewczyna, leżąc na swoim przyjacielu.
-Aktualnie cieszę się, że jesteś lekka. - Zaśmiał się brunet.
-Podsłuchiwałeś nas! - bardziej stwierdził niż spytał Riker.
-Skąd! Ja tylko słuchałem tego co mówiliście tak, byście o tym nie wiedzieli i starałem się to zapamiętać. - Odparł dumny z siebie Lynch.
-To jest właśnie podsłuchiwanie. - Wyjaśniła Veronika, podnosząc się ze swojego przyjaciela.
-Nie wydaje mi się. - Rocky wzruszył ramionami. Następnie i on wstał na równe nogi.
-Kupię Ci słownik na urodziny. - Riker zmarszczył brwi.
-To ja mam dziś urodziny?! - zawołał radosny chłopak, po czym nim ktokolwiek zdążył zareagować, bruneta już nie było. Veronika zmrużyła oczy i spojrzała na Rikera. Ten jedynie wzruszył ramionami. Dziewczyna już chciała coś powiedzieć, ale powstrzymała się. Potrząsnęła głową, po czym ruchem dłoni wskazała, aby blondyn szedł za nią. Oboje ruszyli ramię w ramię w kierunku salonu, gdzie znajdywali się ich przyjaciele. Podczas tej krótkiej drogi, ich dłonie co chwilę ocierały się o siebie. Za każdym razem, gdy poczuli na sobie dotyk swojego przyjaciela, cofali się w bok po to, by po chwili z powrotem się do siebie zbliżyć. Zupełnie, jakby jakaś siła ciągnęła ich do siebie. Jakby coś chciało, by byli blisko siebie.
*oczami Laury*
Leżałam wtulona w mojego chłopaka, a nasze dłonie były połączone. Chłopak jeździł palcami po moich knykciach, co wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Wszyscy siedzieliśmy w salonie, na ziemi, w kółku. Wolną dłoń, która nie była zagnieżdżona w uścisku blondyna, wyciągnęłam przed siebie sięgając po jedno z ciastek, które leżały w misce na środku dywanu. W tle leciała jakaś piosenka. Nie byłam pewna jaka, ale kojarzyłam tę melodię. Wzięłam gryza łakoci. Muszę przyznać, że to są naprawdę dobre ciastka. Stąd też, kiedy Ross nachylił się ku mnie po gryza, odsunęłam rękę.
-Ej! - pisnął, po czym pocałował mnie w szyję. Wspominałam już, że mam tam łaskotki? Blondyn wykorzystał to niecnie i podczas gdy ja opanowywałam chichot, on ukradł mi słodycz.
Skubaniec jeden.
-Dobra Laura, teraz Twój ruch! - powiedziała zniecierpliwiona Vanessa podająć mi kostkę do gry, w którą aktualnie graliśmy.
"Założysz się", czyli rodzinne potyczki. Przynajmniej tak napisali na opakowaniu.
Muszę przyznać, że całkiem lubię grać w gry planszowe. Jest to miły sposób na spędzenie wieczoru w towarzystwie najbliższych. Ze względu na to, że Veronika kocha rywalizację, często mam sposobność w nie grać.
Kiedy byłam mała, wraz z rodzicami prawie każdego wieczoru to robiliśmy. Do dziś pamiętam te kłótnie, sprzeczki o to, kto wygrał, kto grał nie fair, a kto zrobił coś źle. Muszę przyznać, że widok moich rodziców, którzy przekomarzają się o to, czyj jest aktualnie ruch zawsze wywoływał uśmiech na mojej twarzy. Ale gry planszowe nie wiązały się jedynie z komplikacjami. Pamiętam również te wybuchy śmiechu, radość ze zwycięstwa, głupie błędy, śmianie się z własnych niepowodzeń, ale przede wszystkim to, że każda sekunda, którą spędzaliśmy całą rodziną, była dla mnie wprost wspaniała.
Rodzina. Potrzebowałam jej niczym oddychania. Wciąż jej potrzebuję. Wiem, że pokłóciłam się z moimi rodzicami. Wiem, że nie chcę ich widzieć. Wiem, że próbuję być samodzielna. Ale choćbym nie wiem jak zaprzeczała, to mi ich brakuje.
-Laura, Twój ruch. - Szepnął Ross, lekko ściskając moją dłoń. Zamrugałam kilkakrotnie oczami, wyrzucając poprzednie myśli z głowy.
-Przepraszam, zamyśliłam się... - już miałam wykonać rzut kostką, kiedy do salonu wbiegł Rocky. Tak dokładniej, to chłopak podskakiwał radośnie trzepocząc rzęsami i machając dłońmi.
-Stary, dlaczego udajesz wróżkę? - zapytał Jake.
-Mam urodziny! - wykrzyknął uradowany brunet, po czym zatrzymał się gwałtownie i mrużąc oczy wskazał na nas palcem. - Dawać moje prezenty.
-Przedawkowałeś żelki, czy spadłeś ze schodów? - zaśmiała się Vanessa.
-I to i to. - Westchnęła Rydel, kręcąc głową.
-To gdzie są te moje prezenty? Ja wciąż czekam! - przypomniał o sobie brunet, kładąc dłonie na biodrach.
-Cokolwiek on powie, nie zwracajcie na to uwagi! - oznajmiła Veronika, wchodząc wraz z Rikerem do salonu. - Ooo! Gracie w gry planszowe! - zaklaskała radośnie dłońmi, po czym usiadła na ziemi.
-Ooo! Macie ciastka! - najstarszy również zaklaskał dłońmi, po czym rzucił się na ziemię, biorąc miskę z łakociami na swoje kolana.
-Moje ciastka... - wyszeptałam smutno, wyciągając przed siebie dłoń.
-Zerwały z Tobą. - Zaśmiał się Riker, wpychając kolejne słodkości do buzi.
-Ludzie, a co z moimi urodzinami? - oburzył się Rocky.
-Nie masz dziś urodzin! - wykrzyknęliśmy, na co brunet momentalnie posmutniał.
-Ciekawe, jak Wy się poczujecie, jak nie dostaniecie ode mnie prezentów... - warknął, po czym klapnął na dywan. Muszę przyznać, że trochę zrobiło mi się go żal. Już chciałam coś powiedzieć, ale Ross, który chyba zauważył moje współczucie, zakrył mi usta dłonią. Następnie mrugnął porozumiewawczo do Rikera, który jakby czytając swojemu bratu w myślach, podał Rocky'emu miskę z ciasteczkami. Początkowo oporny chłopak wciąż był obrażony, jednak ciastkom każdy w końcu ulegnie. Wziął jedno do buzi, a na jego twarzy momentalnie zawitał uśmiech. I ja się uśmiechnęłam.
-Dobra! Wracamy do gry! - powiedziała Maia. Wzięłam więc do ręki kostkę i rzuciłam nią. I tak ponownie rozpoczęła się gra.
Graliśmy jeszcze z godzinę. Nie obyło się bez wielu zabawnych sytuacji, ale i momentów ekscytacji. Wszyscy świetnie się bawiliśmy. Wbrew pozorom, takie zwykłe rzeczy mogą nam sprawić często najwięcej radości. Po jakimś czasie krótkiej rozmowy, każde z nas poczuło zmęczenie. W końcu, było już długo po północy. Udaliśmy się więc do sypialni Mai, żeby pomóc jej tam trochę posprzątać. Po pół godzinie, kiedy wszystko było ogarnięte, postanowiliśmy, że pora już iść spać. Zastanawianie się na temat tego, kto ma gdzie spać, zostało przerwane przez Ellingtona i Rockyego, którzy byli wprost oburzeni naszą postawą. Argumentowali nasze położenie tym, że musimy te ostatnie godziny pobytu Mai w USA spełnić wszyscy razem. Z tego też powodu, chociaż nie mam pojęcia jak, każdy z nas znalazł sobie gdzieś miejsce w pokoju dziewczyny i wszyscy położyliśmy się spać. Nie zwracałam uwagi na to, czy aktualnie obejmuje mnie w pasie Ross, czy moja własna siostra, czy leżę na poduszce, czy na stopie Jake'a, czy przytulam się do ręki Rydel, czy uda Veroniki. Byłam tak zmęczona i śpiąca, że już po kilku minutach po prostu zasnęłam.
***
Bum!
Wiem. Możecie mnie ukatrupić.
Osobiście z tego powyżej jestem jako tako średnio zadowolona, ale może to dlatego, że jest ono wstępem do tego, co będzie się działo w kolejnych rozdziałach, w których już będzie się działo więcej! :D
Ach... I jak Wam minęły święta? :3 A Sylwester? :3 Bo ja obecnie siedzę w domu z bandażem na stopie, na której nie umiem stanąć :')
Tak MiLko, skacz bite 5 godzin na bolącej nodze i tańcz niczym upośledzona. Nie MiLko, wcale nic Ci się nie stanie.
Ktoś jeszcze ma jakieś po sylwestrowe przygody? Opowiadajcie, ja chętnie sobie poczytam ^^
Od razu mówię, że rozdział na drugim blogu pojawi się we wtorek, lub w środę, ale raczej ujrzycie go w ten pierwszy dzień :)
A jeśli chodzi o rozdział na tym blogu... Mam dla Was mały szantaż :3 Jeśli będzie minimum 15 komentarzy rozdział pojawi się we wtorek. Jeśli komentarzy będzie mniej, rozdział będzie w weekend. Taka zła ja buahaha :3 A tak na serio, to po prostu chcę sprawdzić, czy tu jesteście, bo komentarzy jest coraz mniej ;-; Wierzcie mi, to martwi :(
Właśnie! Jako, że po statystykach i komentarzach nie jestem tego pewna, proszę o to, by każdy, kto czyta tego bloga wziął udział w ankiecie. Chodzi o dosłowne jedno kliknięcie. Zrobicie to dla mnie? :3
Dobra. Ja lecę nadrabiać mój serial, a Wam życzę miłego weekendu misie! <3
~MiLka <3
A... No i wstawiam Wam piosenkę, w której jestem ostatnimi czasy zakochana.
'ostatnimi czasy' - od jakiegoś miesiąca :')
Głównie to w głosie wokalisty, który swoją drogą jest wspaniały (ten głos ;p), ale tak czy siak piosenka jest też cudna :) I z niej jest cytat w dzisiejszym tytule rozdziału ^^
Ciekawe jak Laura zareaguje na wiadomość o tym że R5 wyjeżdża w trasę
OdpowiedzUsuńCudny Rozdzial!!
OdpowiedzUsuńCzekam na next:D
Pozdrawiam,Pati
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Super!!!!! Czekam na next. Rozdzial byl ekstra, po prostu beautiful. Co zrobi Ross i Lau? R5 wyjedzie w trase po Stanach, a co zrobi Ross? Zabierze ze sb Lau?
OdpowiedzUsuńPS. Moze zauwazylas ale jest u mnie next
Napisalam zauwazylas, bo 1 komentowalas.
www.raura-kinga-story.blogspot.com
Do napisania
Kinga
hahah ja tą piosenkę usłyszałam pierwszy raz na Esce! Rozdział cuuuudoooowny!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem reakcji Laury na to, że R5 wyjeżdża w trasę
Z niecierpliwością czekam na nexta :)
Super.
OdpowiedzUsuńTak długo czekałam już myślałam, że masz załamanie/ kryzys (czy jak to się tam mówi xD) podobnie co ja...
OdpowiedzUsuńNo ale nic.. cieszę się, że wróciłaś i to z tak wspaniałym rozdziałem ;)
No właśnie, ej ej co ty kombinejszyn z Rikerem i Verą co??? o.O Wierna aka Mea zaczyna niebezbiecznie wyczuwać miętę i rumanek między nimi... a to dobrze nie wróży :| Przecież Riker ma lovciać Van, a Jake i Vera mają tworzyć pare... Z góry mówię mnie nie obchodzić jak ty to zrobić, ale masz to zrobić verstehst du?? ;> Inaczej Cię znajde i Stefek da ci popalić ;D xD Never mind
Oczywiście nadal szkoda mi Mai polubiłam ją (a przynajmniej w twoim opku ;*) nie chcę żeby wyjeżdżała.. :( smuteczek x 2 :( :(
Uśmiałam się nieźle z Rikera i tych walizek xD Ubaw przedni, ale trochę racji w tym jest. Zamknięcie walizki po spakowaniu nie jest takie proste i nie dziwię się blondaskowi, że miał z tym problem. Sytuacja sama w sobie jednak komiczna. ;D
Czy powiedziałam już wszystko co miałam powiedzieć... hm.. niech no spojrzę na listę w mej głowie... 1 dać ci ochrzan i sprowadzić na ziemię w sprawie Rika i Very - jest 2 sprawa Mai- jest 3 Riker i walizki - są xD trasa koncertowa R5 - jest... nie, nie ma...
Mamma mia... R5 jedzie w trase, a nikt ze znajomych o tym nie wie?? Co ty sobie thinkasz co?? Przecież wtedy Ross i Lau będą musieli się rozstać, a Riker nie może podrywać Van... choć swoją drogą trasa mogłaby być ciekawa... no ale bez znajomych??? Nierealne ^.^ Myślę, że ty mieć w tym swój business ;> Nie wiem jaki ale wróżka Wierna coś wywróży (?) Nie pytaj -,- xD ;D Sama nie wiem co dziś plotę... ;) Ale serio jestem ciekawa jak zrobisz tą trasę (hahaha na początku napisałam "prasę" xD ) Co ty szykujesz? No nic pozostaje mi tylko czekać i wierzyć, że będzie wszystko cacy... co ja gadam w ciebie i twoje cacka to ja zawsze wierze... No nic pisz tam rozdział ;) xD ;D
A co to w ogóle za pomysł z tymi komentarzami co?????!!!!!!! W szantażystke się bawisz? Co to akcja "SAPER" czy jak??? ;O Rozumiem, że niepokoją cię komcie pod rozdziałami, ale nie popadajmy w paranoję ;) Wszyscy kochają twoje opka i jest gites czaisz?? Więc ty mnie tu nie szantażuj jakimiś komami bo zobaczysz, że ci napstępnym razem 15 komów napisze, a co ty myślisz, że mnie nie stać?? Wierna potrafi wszystko HA ;D (No tak, widać, że przesadziłam z cukrem?? Nie? To dobrze xD)
Co ty robejszyn na tym sylwestrze co?? Na stole tańczyłaś czy jak? Ty to masz pomysły? Co się rodzi w głowach tej młodzieży no po prostu brak słów.. dzisiejsza młodzież... -,- (xD ;D)
Dobra już się zamykam i kończę. Także pamiętaj lubię Verę i Rikera ale bez przesady.I pamiętaj ja więcej nie chcieć widzieć żadnych szantaży bo cię załatwię inaczej ;> (nie żartuję więc BÓJ SIĘ xD) i umieram z ciekawości co zrobisz z tęsknotą Laury i podchodami Rikera... No nic lecz się xD ;D Siebie i nogę i nie tańcuj więcej ;) (dzisiejsza młodzież -,- ;D) czekam na rozdział dzięki za koma u mnie i
POZDRESY
~ (szalona) Wierna/ Mea ~
bez odbioru xD
Świetny :D
OdpowiedzUsuńCzekałam, czekałam i myślałam, że się nie doczekam, ale jesteś :D Rozdział jest naprawdę dobry i szczerze mówiąc jakoś się oswajam z Veroniką i Rikerem, chyba jest coś nie tak XD Tekst z tym, że Rocky się jak wróżka zachowuje mnie rozwalił, a jak sobie to wyobraziłam, to było jeszcze gorzej XD W każdy razie czekam na dalszy rozwój sytuacji :)
OdpowiedzUsuńCzytam ale mój brak weny jest tak przerażający że nawet komentarza nie umiem napisać.
OdpowiedzUsuńLecz chce żebyś wiedziała iż czytam te twoje cuda <3
Coś zrobiła?! Oj będziesz mi się gęsto tłumaczyć na GG. Moja dzielna Milka tańczyła z bolącą nogą. Chyba muszę dać ci mega buziaka. Dałaś radę kochana. Ale i tak co ci odejbało że tańczyć z bolącą nogą?! No ja się pytam....
OdpowiedzUsuńCzyżby Słodka miała jakieś odjechanie psychy po picolo...?!
BTW...i tak jestem dumna. Ale do rzeczy.
Rozdział pjona bejb. Jestem kolejny raz dumna (ile już pisałam 'dumna'). A zwłaszcza z Rikera. Blondynek walczy o Van jak lew. Przynajmniej próbuje. No co ja zawsze jestem za Rikessą...Oooo.
Ale nie no muszę przyznać, że wywody Very są mega słodkie. I okropnie przypomina mi mnie. Osobę bez miłości. Dobra wdech wydech...spokojnie tylko nie becz.
Nie no żartuje...w końcu miłość do każdego wreszcie dotrze. C'nie?!
BTW...jak ja lubię Lau kiedy zje żelki. Normalnie tak samo jak my kiedy zjemy czekoladę kochanie. Zawsze nam bije. Ale co ja poradzę, że ja lubię ludzi którzy nie mają dobrze pod czachą.
Jak ja lubię Raure tutaj. Tylko wiesz co teraz muszę odpalić wont. Jak ty możesz robić rozpierdu w Raurze. Jaka na smerfy trasa?! Boli cie głowa, czy noga znowu się odezwała.
Ty wiesz że związki na odległość zwykle nie mogą przetrwać. I potem będzie dupa...nie będzie Raury.
Ale czemu jak niby to wiem...a tak BO TAK ZAWSZE JEST.
Tak więc zbieraj dupe...i ta trasa ma trwać tydzień a nie cały miesiąc. Czaisz...?!
Ta trasa...niby HAPPY ale nie dla Raury...to na pewno.
W sumie ja też bym chciała być przy tym pakowaniu...te moje kochane słodziaki. Mi też jest trudno że Maia wyjeżdża. A jak Lau się jeszcze dowie że Rossie też. To ja nie wiem co ja zrobić?!
Kochanie rozdział jest świetny...jak zawsze. Tylko wiesz...nie niszcz mi tutaj Raury.
Czekam na nexta.
Życzę weny.
Buźka kochana.
Hej kochana...kolejny raz. Chciałam powiedzieć tylko że jesteś nominowana do LBA. Więcej informacji na http://enemynadfreindareoneandthesameword.blogspot.com/
UsuńRik ty pacanie głupi! Tak, daj jej czekoladę to na peeeewno już od razu będzie twoja... Ja pitole co za facet. Co do tego Sylwestra.... Ja nie wiem co mi się stało ale ja co chwilę latałam na siku. Ja już chciałam zostać w tym kiblu! I jeszcze potem odpalałam petardę taką w sumie małą, tylko że tak się dziwnie odbiła że skończyło się wybuchem na choince, ale to nic! Mój sąsiad (nowy) tak wyszczelił petardę i to taką BIIIIIIIIG co miała wybuchy co pare sekund. I tak ją wyszczelił, że jak rypła o dom obok.... To było BUM! Jedno wielkie BUM
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział , MEGA . A co Ci się stało ? Bardzo poważne ?
OdpowiedzUsuńNie, spokojnie, to tylko nadwyrężenie :) Tzn. boli jak nie powiem co, ale jako tako nic poważnego ^^
UsuńTo dobrze :D Znaczy źle , ale dobrze że to tylko nadwyrężenie , a nic poważnego ... Eee zdrówka :)
UsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :D
Dlaczego ja jestem szesnasta?! A tak, bo wczoraj poszłam lepić bałwana i co z tego, że nie było śnieg, bidula się roztopił grrr
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, a ty masz talent i piszesz genialnie. Tak fajnie czytało się, jak wszyscy spędzali ze sobą czas i pewnie za rozdział lub dwa wszystko się zmieni;-; No, ale musi się dziać hyhyhyhy
Martwię się tylko o Laurę, czy ona czasem nie spędza za dużo czasu z Rocky'm i jego żelkami, bo przez to popada w żelkoholizm, niech Ross idzie jej na pomoc;)
Jeszcze raz rozdział boski i czekam na szybkiego nexta ^.^
Rozdział BOSKI :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i tego co Ross zrobi :
OdpowiedzUsuń- czy powie Lau i ją zostawi? :(
- czy pojedzie z nią? :D
Zapraszam do mnie
http://raura-to-pewne.blogspot.com/ :D
Witaj, cześć i czołem!
OdpowiedzUsuńTutaj Tajemnicza!
Aloha!
Przepraszam, ale dochodzi 2 w nocy i mój mózg nie działa tak, jak powinien. XD
Od razu przepraszam za jakiekolwiek błędy w tym komentarzu, ale piszę na telefonie...
Dobra, lecimy z tym koksem, HAHA...
Przeczytałam bloga od deski do deski. Siedziałam cały dzień i zamiast czytać pierwszą część Pretty Litte Liars, czytałam Twojego bloga i powiem, że wcale nie żałuję...
Spencer w samej bieliźnie siedzi w baseniku z chłopakiem (Wren- takie imię. Jak Wrona, haha) swojej starszej siostry Melissy... Nie ładnie, Spenc...
Anyway xD
Warto było... TAK! Warto było.
Opowiadanie jest naprawdę dobre... Pomimo tego, że jest o Raurze, a ja tej parki nie lubię.
Widzisz jak się dla ciebie poświęcam, ty małpo??
Sorry, to przez tą godzinę... I jeszcze mi księżyc po gażach daje...
Nosz kur... Nic nie widzę!!
Wracając... Znów ;)
Przeczytałam wszystko i tak się zastanawiam...laska, skąd ty te pomysły bierzesz, hę?? Co jak co, ale są w deche :D
Co do tego rozdziału... Hmmm...
-Już widzę tą reakcję Laury na wyjazd R5 w trasę... Chyba że Rossy zabierze ją ze sobą. To wtedy moja wizja się zmienia XD
- Rocky, Rocky, mój Rocky... Za dużo żelek kretynie. Zdecydowanie za dużo :)
_____________________________________
A jak mój Sylwek?
Eh, szkoda gadać. Kolejny raz u babci z młodszym bratem i psem... Takie kombo xD
Ale za to skończyłam czytać książkę...
Mam nadzieję, że z Twoją nóżką już lepiej.
Trzymam kciuki, że tak xD
To zdanie nie miało sensu
...Z reszą jak cały kom. Bezsensu i bez ładu i składu...
No nic, to tyle ode mnie na dzisiaj
Zapraszam szanowną autorkę do siebie. Liczę na zaobserwowanie i of course na komentarz
Całuski ;**
~Julia
A jeszcze zapomniałam o swietach wspomniec...
UsuńUbaw po pachy. Bylam w tym roku Mikołajem!!
Hahaha XD
No nie powiem, fajnie było. Najadłam się i teraz trzeba to zrzucić
Poranne bieganie powino pomóc.
No to chyba wsio ;)
Zapomniałam dać linka do bloga. Ta skleroza xd
R5-my-love-story.blogspot.com
Ps. Tam pisze "gażach" (nawet nwm czemu), ale tak czy siak, miało być "gałach"
HALO HALO znowu swietny rozdzial!!!! <3
OdpowiedzUsuńświetnny rozdział! zapraszam do siebie: letsnotbealone.blogspot.com
OdpowiedzUsuńOgólnie, to ja mam jakiś opóźniony tok myślenia, ale przerwę świąteczną spędziłam głównie na leżeniu przed telewizorem, z daleka od telefonu, komputera itp. Niezła taka szkoła przetrwania. Nazbierało się blogów do komentowania, ale twój obowiązkowo musiałam skomentować. Przykro, że Maia wyjeżdża. W końcu ona też należy do tej zwariowanej ekipy i ta cząstka grupy jakoś tak, no zaniknie. W ogóle to jestem obrażona na Rossa, który nie poinformował Laury o trasie koncertowej. Niby to tylko chwila, ale jednak miesiąc to dłuugo. Riker i Vera? Czyżby..? Niee, Vanessa i Jake nie byliby zachwyceni. Zresztą, ja uważam, że oni nie pasują do siebie jako para. Ale przyjaciele to co innego :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;>