sobota, 15 sierpnia 2015

Epilog

 Jeżeli chociaż trochę mnie szanujecie, to proszę, przeczytajcie notkę. Wiem, że długa. Ale proszę. To dla mnie ważne.
Miłego czytania. :)

Nie powinnam się zgadzać. Nie powinnam zamykać oczu. Nie powinnam mu ufać.
- Rossie Shorze Lynchu, jeśli zaraz nie wrócimy na dół, to przyrzekam, że osobiście cię zabiję!
Chłopak nic sobie nie robił z moich zastrzeżeń. Miał mnie kompletnie gdzieś, wciąż z dumą wpatrywał się w ziemię, od której byliśmy coraz dalej.
- Ross!
- A co będę z tego miał? - spytał, z typowym dla niego aroganckim uśmiechem. Przez ostatnie dwa lata jego charakter nieco się zmienił - stał się pewniejszy i jego samoocena wzrosła, ale ja wciąż widziałam w nim tego niewinnego dziewiętnastolatka. Zresztą, wciąż był niesamowicie romantyczny, zawsze optymistyczny i przede wszystkim zakochany we mnie do szaleństwa. Z wzajemnością, należy dodać.
Słysząc jego słowa, przypomniała mi się pewna scena z tych pamiętnych wakacji, podczas których zmieniło się całe moje dotychczasowe życie.

- Em... Ross?
- Czego chcesz?
- Czy ja zawsze muszę czegoś chcieć? - Starałam się brzmieć wiarygodnie, ale i tak mi nie uwierzył. - Dobra. Podwieziesz mnie do ciebie? Van, Vera i Maia już tam są. Dzwoniły do mnie, żebym też wpadła.
- Hmm, a co z tego będę miał? - Oczywiście, czego ja się mogłam spodziewać? Faceci i ta ich bezinteresowność.
- A czego chcesz?
- Czekaj. Muszę to przemyśleć... Laura Marano chce coś dla mnie zrobić, taka sytuacja może się szybko nie powtórzyć! - zażartował sobie ze mnie. Najchętniej zdrapałabym mu ten uśmieszek z twarzy, ale potrzebuję podwózki. Po chwili namysłu powiedział:
- Wiesz, co? Uznajmy, że masz u mnie dług wdzięczności. Kiedyś to wykorzystam.


Wtedy jeszcze się nie lubiliśmy, a i tak wspominam to z uśmiechem na ustach.
Przez kilka sekund byłam radosna, lecz po chwili moje ciało znowu ogarnął niekończący się gniew, bo przypomniałam sobie, gdzie się znajduję.
- Przecież wiesz, że mam lęk wysokości.
- Wiem. Dlatego cię tu zabrałem. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Widocznie bawiła go świadomość, że zaraz popłaczę się ze strachu.
Może przesadzam i wiele osób by mnie wyśmiało, ale nic nie poradzę na to, że zwyczajnie boję się takich wysokości. Kiedy spoglądam w dół, a ziemia jest tak daleko ode mnie, zaczynam wyobrażać sobie upadek. Moje ciało opada bezwładnie na ziemię, a ja albo duszę się w trakcie lotu, albo łamię sobie kręgosłup przy mocnym zderzeniu z ziemią. I umieram. Wszystko, czego jeszcze nie doświadczyłam, się kończy. Zostawiam tu wspaniałych przyjaciół, rodzinę, chłopaka, a oni płaczą nad moim martwym ciałem, pogrążając się w żałobie. Cierpią przeze mnie, a ja nic nie mogę z tym zrobić.
- Kiedyś bardziej mi współczułeś - zarzuciłam mu.

Momentalnie odsunęłam się od krawędzi i przysiadłam obok Rossa. Z całej siły chwyciłam się siedzenia i przymknęłam oczy. Zaczęłam głośno oddychać. Czułam, że serce zaczyna mi szybciej bić.
- Co jest? - Usłyszałam czyiś ciepły głos. Należał on do Rossa.
- A jak Ci powiem, to nie będziesz się śmiał?
- Obiecuję.
- No więc ja... Ja... Mam lęk wysokości - wyznałam.
- Dlaczego miałbym się śmiać? Lau... Każdy z nas się czegoś boi i to jest normalne. Spokojnie. Póki jestem przy Tobie, nic ci się nie stanie.

Problem polega na tym, że wtedy siedzieliśmy w wagoniku koła młyńskiego. Równie mocno się bałam, lecz miałam świadomość, że konstrukcja jest dosyć stabilna i czułam się chociaż w najmniejszym stopniu bezpieczna. A teraz, siedziałam w jakimś wielkim koszyku przyczepionym do wielkiego balonu, który unosi się za pomocą wielkiego ognia, który w każdej chwili może zrobić wielką dziurę w materiale, a my możemy bardzo szybko spaść na ziemię. O tak, zdecydowanie czuję się bezpiecznie.
- Laura, nie bez powodu cię tu zaprosiłem - westchnął, wkładając dłoń do kieszeni spodni, jakby chciał coś sprawdzić. Albo wytrzeć spocone dłonie.
- Zaprosiłeś?! - krzyknęłam, nie mogąc uwierzyć w to, co powiedział mi chłopak. - Kazałeś mi zamknąć oczy, bo mówiłeś, że masz dla mnie jakąś niespodziankę! A już po chwili znalazłam się kilkanaście metrów nad ziemią, chociaż wiesz, jak ja boję się przebywać na jakichkolwiek wysokościach! - Byłam bliska płaczu. Chciałam znowu zacząć na niego krzyczeć, ale przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Trzymał moją twarz w dłoniach, a ja położyłam dłonie na jego klatce piersiowej. Nie wiem, czy o to mu chodziło, ale zapomniałam o lęku wysokości i całym strachu. Liczyliśmy się tylko my, zatracający się w pocałunkach, w które wlewaliśmy całą naszą miłość do siebie. 
- Kocham cię, Laura. Nie pozwolę, aby stała ci się jakaś krzywda - obiecał, składając na mych wargach ostatni pocałunek. Następnie odsunął się ode mnie i ponownie zaczął obsługiwać wszystkie liny i pokrętła, dzięki którym unosiliśmy się w powietrzu.
Czasem, gdy leżę wieczorem w łóżku, a wszystkie myśli zrywają się ze smyczy, zastanawiam się, dlaczego chłopak się we mnie zakochał. Co we mnie zobaczył, co sprawiło, że zwrócił na mnie uwagę, co ja takiego w sobie mam. Boję się, że nigdy nie będę dla niego dość dobra. Z tego, co pamiętam, od zawsze miałam takie wrażenie. Zależy mi na nim tak bardzo, że po prostu boję się, że on kiedyś mnie zostawi, a tego bym nie zniosła, bo po prostu nie wyobrażam sobie życia bez tego chłopaka. Pamiętam nawet, jak na jednej z naszych pierwszych randek, kiedy zabrał mnie do wesołego miasteczka, zamiast cieszyć się wspólnie spędzanym czasem, ja miałam wątpliwości.

Ross jest wspaniały, ale chyba wyczerpał mi się limit słów, którymi mogłabym go opisać. 
Czy gdy jesteśmy zakochani, zawsze się tak czujemy? Wyolbrzymiamy zalety, a ignorujemy wady? Chyba na tym polega miłość. Na akceptacji, zrozumieniu i wspólnym szczęściu. 
Miłość może ranić. Może prowadzić do żalu, łez, nieprzespanych nocy i kłótni. Do bólu.
Ale czasami, gdy odnajdziesz tę jedyną, odpowiednią osobę, to choćby świat stanął do góry nogami, ty nadal pozostajesz taki sam. A wiesz, dlaczego? Bo masz świadomość, że jest tu ktoś, dla kogo warto się nie zmieniać. Bo on chcę Cię taką, jaką jesteś. To naprawdę wspaniałe uczucie, mieć świadomość, że ktoś taki jest, ktoś, kto będzie Cię wspierał, ktoś, kto będzie Cię kochał, nie ważne gdzie i kiedy.

- Ja... Wybrałem to miejsce nie bez powodu - wyznał w końcu chłopak, spoglądając na mnie brązowymi oczami. Muszę przyznać, że są naprawdę piękne. Chyba od zawsze je uwielbiałam. - Chciałem cię o coś zapytać, a pomyślałem, że jeśli się nie zgodzisz, to mogę cię tu trzymać, dopóki nie zmienisz zdania - zaśmiał się. Chciałam mu zawtórować, ale nie miałam pojęcia, o czym opowiada. Możę nawdychał się helu?
- Co się dzie...
- A teraz, proszę, nie przerywaj mi, bo szykowałem tę przemowę od dłuższego czasu, a nie chcę nic zepsuć, ani się pomylić - powiedział na jednym tchu, spoglądając na mnie wystraszonym wzrokiem. Nie mam pojęcia, czego się tak bał. Odkąd pierwszy raz, po imprezie urodzinowej Rydel, wyznał mi swoje uczucia, byłam pewna, że jeszcze nie jeden raz zaskoczy mnie czymś tak pięknym.

- Laura. Wiem, że byłaś pijana. Wiem, że może nic nie pamiętasz. Wiem, że nie panowałaś nad sobą. Ale to, co wczoraj się wydarzyło, dało mi do myślenia. Mimo tych wszystkich sprzeczności, coś tobą kierowało. Coś, co kryje się w Tobie bardzo głęboko. I ty dobrze o tym wiesz. Ale sama boisz się do tego przyznać - powiedział, a jego ton głosu stawał się coraz spokojniejszy. Tonęłam w jego oczach, w których skakały dwie iskierki, nie wiadomo, czym spowodowane. - Wiesz, co tobą kierowało? - spytał, a ja pokręciłam lekko, przecząco głową. - Uczucia. Możesz zaprzeczać, ale i tak nie ukryjesz tego, że coś między nami się dzieje. Czułaś to na meczu koszykówki, w wesołym miasteczku, a nawet wczoraj. I czujesz to teraz. Może byliśmy wrogami. Może nie umieliśmy na siebie patrzeć. Ale teraz wiem, że od zawsze coś nas do siebie ciągnęło. W końcu, nienawiść i miłość są obliczami tego samego, nieprawdaż? Gdy mnie wczoraj pocałowałaś... Ja to też zrozumiałem. Nie wiem, czy to, co Ciebie czuję, to miłość, ale wiem, że gdy przy tobie jestem, wszystko inne przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Gdy na ciebie patrzę, nie mogę powstrzymać uśmiechu. I tej radości, że mogę nazwać Cię moją przyjaciółką. A chciałbym móc nazywać cię kimś więcej.

- Laura, odkąd pierwszy raz cię pocałowałem, wiedziałem, że nie jesteś mi obojętna. Kłóciłem się sam ze sobą, bo nie potrafiłem pojąć tego, co się we mnie dzieje. A kiedy w tamte pamiętne lato wybrałaś się ze mną do wesołego miasteczka i pocałowałaś mnie na diabelskim młynie... Wtedy dotarło do mnie, że ja nie jestem w tobie zauroczony, tylko zakochany. A z każdym dniem, zatracałem się w tym wszystkim coraz bardziej. Wiem, że wiele razy wszystko psułem, kazałem ci cierpieć i czekać. Wiele razy myślałem, że może zasługujesz na kogoś lepszego, a ja nie jestem dość dobry. Lecz mimo tych wszystkich moich ułomności ty wciąż przy mnie byłaś - wspierałaś, wybaczałaś, kochałaś. I teraz to ja chciałbym ci udowodnić, że cię kocham, bo zasługujesz na to. Jesteś najlepszą kobietą, którą kiedykolwiek miałem okazję poznać. Na równi z Rydel, oczywiście - zaśmiał się, a ja wraz z nim. - I jestem pewien, że już nie spotkam nikogo tak wyjątkowego. Kocham cię, Lauro. Chcę mieć pewność, że już na zawsze będziemy razem, że już na zawsze będziesz moja, że już zawsze będę mógł darzyć cię swoimi uczuciami. I dlatego cię tu zaciągnąłem. Bo chciałem spytać - powiedział klękając na jedno kolano i wyciągając z kieszeni spodni pierścionek - czy ożenisz się ze mną? - spytał, a ja miałam wrażenie, że zaraz sama upadnę z tego zdziwienia. W najskrytszych snach nie wyobrażałam sobie, że on kiedyś mi się oświadczy, że przypieczętuje naszą miłość i rzeczywiście wyzna, że to ze mną chce spełnić resztę życia. Byłam równie zdziwiona, co w dniu, kiedy zorganizował dla mnie niespodziankę i śpiewając piosenkę Queen, wyznał mi ponownie miłość.

- Co ty wyprawiasz? - zachichotałam, kiedy chłopak wziął mnie na ręce i przeskakując po kilka stopni wniósł po schodach. Następnie wprowadził mnie do swojego pokoju i dopiero tam postawił na ziemi. Dawno tu nie byłam. Rozejrzałam się po wszystkich ścianach i kątach, lecz mój wzrok zatrzymał się na oknie. Podeszłam do niego powoli, a moim oczom ukazał się ogródek, w którym jeszcze przed chwilą Ross zorganizował dla mnie niespodziankę. To wszystko, co się tam działo... To wciąż do mnie nie docierało. To nie mogła być prawda, tylko piękny sen, a nie chciałam tego. Bałam się, że jeśli chociaż na chwilę zamknę oczy, to po ich otworzeniu obudzę się we własnym pokoju. (...) 
-Kocham cię - powiedział i wlepił we mnie smutne oczy.
Ostatni raz przemyślałam jego słowa. Nie miałam wątpliwości co do tego, że go kocham i chcę z nim być, ale musiałam usłyszeć, jak on mówi mi to samo. Może to egoistyczne, ale naprawdę dopiero teraz mogłam odetchnąć z ulgą. Ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa i bezgranicznego szczęścia.
Szczęście. Nie wiem, ile razy już powtórzyłam dzisiaj to słowo. Nie mogę nic na to poradzić. Bo to słowo opisuje dokładnie to, co czułam w tej chwili.
Kiedy uśmiechnęłam się szeroko, twarz Rossa zaczęła promienieć radośnie.
- Też cię kocham.

Zdziwienie przekształciło się w bezgraniczną radość. Chłopak klęczał przede mną, pytając, czy chcę spędzić z nim resztę swojego życia. Wyznał mi miłość i powiedział, że ma takie same wątpliwości co ja. I czekał. A ja, zamiast od razu mu coś odpowiedzieć, rozmyślałam nad tym, jaka to jestem szczęśliwa.
- Kocham cię, Ross! - wykrzyknęłam uradowana i rzuciłam się na chłopaka, który śmiejąc się głośno, bo wreszcie przestał się przejmować, przytulił mnie do siebie. - Oczywiście, że chcę się z tobą ożenić!
- Chyba wyjść za mnie za mąż.
- A jest jakaś różnica? - Machnęłam lekceważąco ręką, po czym go pocałowałam. Następnie przytuliłam się do niego tak mocno, że gdy wstał, aby zmienić kurs balonu, ja wciąż się go trzymałam.
Nie wierzyłam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Ludzie mogą mówić, co chcą, mogą być samotni i szczęśliwi, mogą nienawidzić innych. Ale będąc samemu, nigdy nie będziesz w pełni szczęśliwy! To ludzie, którzy cię otaczają, sprawiają, że możesz w pełni cieszyć się życiem! Rodzina, chłopak, przyjaciele, a nawet sąsiadka, która macha do ciebie każdego ranka, gdy wychodzisz do pracy. Najgorszą karą ludzkości jest samotność i świadomość, że nie masz po co ani dla kogo żyć. Jestem wdzięczna losowi, że postawił na mojej drodze Rossa, Veronikę, Rikera, Vanessę, Rydel, Ratliffa, Maię i te wszystkie inne osoby, dzięki którym mam siłę się uśmiechać.

Pamiętaj o przeszłości i czerp z niej nauki, ale nie pozwól, aby przysłoniła ci to, co jest teraz. Pamiętaj o tym, że przyszłość nadejdzie, ale nie trać na nią teraźniejszości, bo chwila, w której obecnie się znajdujesz, już nigdy nie wróci. I przede wszystkim, a to najważniejsze, nie bojąc się i ciesząc tym, co masz, po prostu żyj, jakby jutra miało nie być.

Każde z nas ma tylko jedno życie, więc nie nie wolno go marnować. Ciesz się każdą najmniejszą chwilą. Żadna się już nie powtórzy, więc nie marnuj ani jednego momentu. Poznawaj nowych ludzi. Nie ufaj wszystkim, bo nie każdy na to zasługuje, ale bądź otwarty na różne znajomości. Niektóre z przypadkowo poznanych osób mogą się okazać przyjaciółmi na całe życie. Nie oceniaj innych po wyglądzie, bo on nic nie znaczy. Ważne jest to, co kryje się w środku i to nie są zwykłe brednie. Każde z nas ma wiele masek, które często przyodziewa, więc aby naprawdę się dowiedzieć, jaki ktoś jest, musisz go lepiej poznać. Zawsze bądź sobą. Nie zapominaj o własnych zasadach i kieruj się nimi. Troszcz się o bliskich, bo oni są w stanie oddać za ciebie życie nawet wtedy, gdy sam myślisz, że jesteś nic nie wart. Idź z szerokim uśmiechem przez życie i walcz z przeciwnościami losu. Nie odbieraj sobie radości życia, bo jest ono naprawdę cenne. Niektórzy nie mogą go doświadczyć, więc ty nie zmarnuj tej wspaniałej szansy. I w tym wszystkim nie zapominaj o tym, co w nim najważniejsze, nie trać go na nic nie warte zapychacze czasu. Człowieku, zrób coś, co sprawi, że poczujesz szczęście. Czasem to wszystko daje ci w kość. Może to próba, może musisz ją przejść, aby doznać prawdziwej radości? Bądź panem własnego losu i rób więcej rzeczy, które sprawią, że się uśmiechniesz.
I nie zmarnuj szansy, którą dał Ci Bóg. Żyjesz. A to najpiękniejszy dar, jaki mogłeś od niego otrzymać.


***

Bum! :D
Moi drodzy, misie, wspaniali czytelnicy - oto i epilog, czyli ostatni post na tym kilkudziesięciorozdziałowym blogu. Dokładnie pamiętam dzień, w którym założyłam tego bloga, pamiętam pisanie pierwszych rozdziałów, bo pisałam je dokładnie w tym samym miejscu, w którym znajduję się obecnie. Brzmi to dosyć ckliwie, ale, cholera jasna, czuję w sobie pewne wzruszenie i nie wiem, czym jest ono spowodowane.
Nie jestem pewna, czy takiego epilogu się spodziewaliście, ale kiedy pojawiła się przede mną wizja wplecenie w niego scenek z poprzednich rozdziałów, od razu pokochałam ten pomysł. Mam nadzieję, że Wam także się spodobał. :) 
To teraz może powiem Wam coś o blogu. Zdradzę kilka małych ciekawostek, odnośnie fabuły i bohaterów, dobrze? I tak nie macie wyjścia i musicie mnie wysłuchać, dziękuję za uwagę, by the way xd
Początkowo chciałam dotrwać w tej historii do 100 rozdziałów, ale po rozplanowaniu fabuły jakośtak wyszło, że jest ich 65. Bywa.
 Zakładając bloga nie miałam zamiaru w którymś tam momencie rozwalać Raury, ale przez dosyć niemiłe przeżycia z września ubiegłego roku, swój żal i tęsknotę przelałam na Laurę, która ubolewała nad rozstaniem z Rossem. W listopadzie wszystko już było ze mną okay, ale wszystkie wątki dotyczące wyjazdu wprowadziłam - nie mogłam więc zmienić nagle decyzji i doprowadziłam do końca ten niekoniecznie przemyślany wątek.
Nawet nie wiecie, z iloma chłopakami chciałam połączyć Veronikę. Na początku, miałam ją zeswatać z Jakiem, potem napomknął mi się Rocky między myślami. Po drodze wpadłam też na pomysł rozwalenia Rydellington i połączenia jej z Ellem, ale uznałam, że jednak opowiadanie zakończy się na jej związku z Jakiem. Z dedykiem do pewnej osoby, która męczyła mnie o nich i ich pocałunek od naprawdę długiego czasu xd Siema, Niewi (y)
 I przy okazji, jeszcze jedna, ważna sprawa. Jeśli mam być szczera... Nie jestem do końca zadowolona z tej historii. Dumna tak, ale nie do końca usatysfakcjonowana. Szok, no nie? ;p Chodzi o to, że znalazłoby się kilkanaście wątków, które były całkiem bez sensu, większość bohaterów nie miała swoich charakterów (z czego z Rocky'ego zrobiłam epizodycznego klauna, który do czasu do czasu zje kilka żelków -.-) i byli po prostu nijacy, fabuła nie trzymała się kupy, połowa rzeczy prawdopodobnie nie wydarzyłaby się w prawdziwym świecie i zapomniałam o połowie najważniejszych detali. Dopiero przy 50 rozdziale się w miarę ocknęłam. A dlaczego jestem dumna? Bo kiedy zakładałam bloga, to myślałam, że potrafię dobrze pisać. Kurde, jaka ja byłam głupia :'D Jestem dumna, bo dzięki pisaniu tego bloga nauczyłam się wielu rzeczy, tj. układanie dialogów, planowanie fabuły, zwracanie uwagi na wszystkich bohaterów i nie dawanie przecinków przed łącznikami "lub" i "albo" c: Z drugiej strony, nie jestem zła, że napisałam tę historię. :) Była naprawdę bardzo pozytywna i pisząc niektóre fragmenty, mogłam szczerze uśmiechnąć się do komputera. Pisząc tego bloga naprawdę świetnie się bawiłam. ^^
Okay, to teraz, po wyjaśnieniu kilku spraw, chciałam powiedzieć jedną, najważniejszą rzecz: BARDZO BARDZO BARDZO DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM. Za czytanie historii, motywowanie mnie, poprawianie, kiedy popełniłam gafę, komentowanie, wspieranie i doprowadzanie do tego, że szczerzyła mi się japa do ekranu. :D Jestem Wam wszystkim naprawdę wdzięczna zwyczajnie za to, że czytaliście tę historię bo bez Was zapewne pisałabym jedynie do szuflady i zrezygnowała z blogowania po jakimś czasie. A teraz, naprawdę wkręciłam się w pisanie blogów i możecie być pewni, że w najbliższej przyszłości nie zamierzam tego rzucić. ;)

Okay... Zapowiadałam, że mam dla Was kilka niespodzianek i opowiem Wam o nich przy epilogu... Tak więc oto i one.
1. Hip hip, hura, zakładam nowy blog! Nie wiem, czy osiągnie on taki sam sukces jak ten, ale mam nadzieję, że jednak większość z Was ze mną zostanie. :) Ten nowy blog nie będzie o jednej parze miłosnej, a o zespole, który jest dla mnie naprawdę bardzo ważny. Oczywiście, chodzi mi o R5. :) Zapewne wielu z Was będzie zawiedzione pewnym faktem, ale mam nadzieję, że nie sprawi on, że od razu mnie skreślicie, a mianowicie; w blogu nie pojawi się Laura. Od razu naprostuję; nie chodzi o to, że już nie wierzę w Raurę, jako parę, czy coś podobnego! (Swoją drogą, dopóki oboje są szczęśliwi, to i ja się cieszę ^^) Chodzi mi po prostu o to, że w tej historii chcę się w pełni skupić na opowieści o R5, bo to oni są dla mnie najważniejszymi idolami i to im pragnę poświęcić tę nową historię. Co nie oznacza, że Laury także nie uwielbiam xd Blog będzie opowiadał przede wszystkim o życiu. Pojawią się także wątki miłosne, o to możecie być spokojni. :) Nie zdradzając już więcej; serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga!
W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca 
Od razu zaznaczam, że prolog pojawi się 28.08.15r. :) Możecie jednak już tam zajrzeć w celu przejrzenia zakładek, zapoznania się z wszystkim i ewentualnego zaobserwowania. ^^ Serdecznie zapraszam!
2. Drugą niespodzianką jest one shot, który w najbliższym czasie pojawi się na tym blogu. Nie będzie miał nic wspólnego z fabułą tego bloga, nie będzie miał nic wspólnego z fabułą nowego. Głównymi bohaterami, będą natomiast Ross i Laura. :) Do końca wakacji powinien się pojawić :)

Cóż... To chyba na tyle. Jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim za czytanie tej historii, do każdego z Was przesyłam internetowego przytalasa! Poczuliście tę miłość? c:
Ostatnie, zanim się podpiszę. Ostatnie słowa epilogu nie były napisane tylko po to, żeby ładnie zabrzmiały. Chciałam w pewien sposób dotrzeć do każdego z Was. Może nie każdy to przeczyta, może większość zignoruje, może niektórzy nie wezmą sobie tego do serca... Ale jeśli znajdzie się chociaż kilka osób, które zastanowią się nad tymi słowami, to będzie to mój powód do radości. Naprawdę, życie jest jedno, nie marnujcie go na jakieś głupoty. Chwytajcie chwile, cieszcie się z małych rzeczy i doceniajcie to, czego dotąd nie dostrzegaliście. Nie wiecie, ile będziecie mieć jeszcze szans, ile to Wasze życie potrwa. Nikt tego nie wie. Dlatego należy się bawić i uśmiechać. 
I po prostu żyć, jakby jutra miało nie być.
 ~JuLien 


PS. Ciekawostka. Cała notka (poza treścią prologu) była pisana w trakcie oglądania A&A. Ni z gruszki, ni z pietruszki, mam z tego zaciesz i się pochwalić chciałam. c: 

17 komentarzy:

  1. Oczywiście że podobał mi się pomysł wplecenia fragmentów z innych rozdziałów! Cały epilog mi się podobał, wliczając notkę, na którą, uwierz lub nie, czekałam nawet chyba bardziej od epilogu (?) Wiem, hańba, powinnam słodzić o końcu bloga itd. Ale jestem szczęśliwa że nikogo nie zabiłaś! Naprawdę! Wiem, że zdarzały się takie wypadki więc without further ado gratuluję ci wspaniałej historii która tu uwieczniłaś i życzę powodzenia na przyszłość! Love, Lovely Rosser :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysł z wplecieniem momentów z poprzednich rozdziałów był genialny. Takiego epilogu jeszcze nie czytałam ^^ Ja nadal nie wierzę że to już koniec :/ Ale coś się kończy coś zaczyna. Cieszę się ze zostaniesz z nami na dłużej. Masz ogromny talent i tylko to rozwijaj ^^ Ooj chyba się rozkleje ;( Chciałam napisać czekam na next Ale to już zobaczysz tylko na drugim blogu ;) Powodzenia :* i Do napisania:)
    Kocham kocham kocham <3
    Brylancik

    OdpowiedzUsuń
  3. REZERWUJE MIEJSCE JAK SKONCZE GRAC TO PRZECZYTAM I SKOMCE DOKLADNIEJ

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny epilog!!!
    Nie wierzę, że to już koniec tego przecudownegk bloga. Epilog był bardzo słodki. Podobały mi się te fragmenty z wcześniejszych rozdziałów. Naprawdę cieszę się, że prowadziłaś tego bloga. Mam jedną, wielką prośbę... nie usuwaj tego bloga. Kiedyś znowu co przeczytam od początku i znowu wciągnę się w tą bardzk ciekawą historię. Chciałabym już napisać czekam na next, ale to już jest ostatni rozdział. Życzę ci, żebyś na nowym blogu osiągnęła taki sukces jak na tym.
    Pozdrawiam
    EmiDelly :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały Epilog. :*
    Bardzo fajny pomysł z tym fragmentami. Mogliśmy się przenieś pamięciami w dalsze odcinki, kiedy to nasza Raura zaczęła coś czuc do sb bardziej...
    Aż szkoda, że koniec tego bloga.
    Trochę będzie smutno...
    No ale, bd pojawiac się OSy :*
    Których nie mogę się doczekac, rzecz jasna.
    Żałuje tylko, że nie byłam od samego początku i nie komentowałam i nie czytałam tak szybko (w dniu opublikowania)
    Co ja Ci mogę jeszcze powiedzieć?
    Bo już nwm.
    No i skońcże, bo nwm co dalej pisac...

    Życzę weny, kochana. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny Epilog <3
    Miałaś wspaniały pomysł z tymi fragmentami naszej Raury, które już wcześniej się zdarzyły (y) takie przeniesienie się w czasie:B Szkoda, że to już koniec tego bloga, ale jeden Fakt mnie uszczęśliwia, a jest nim ten OS, którego jeszcze tu na tym blogu napisesz:( :) Żałuje, tylko tego, że nie znalazłam twojego bloga wcześniej i nie mogłam być z tobą odpoczątku tej histori:( ale lepiej później niż wcale;)
    To ja już kończe:) pa!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałabym. Twoje słowa zapamiątam i wezmę je sobie do serca ^^
      "Pamiętaj o przeszłości i czerp z niej nauki, ale nie pozwól, aby przysłoniła ci to, co jest teraz. Pamiętaj o tym, że przyszłość nadejdzie, ale nie trać na nią teraźniejszości, bo chwila, w której obecnie się znajdujesz, już nigdy nie wróci. I przede wszystkim, a to najważniejsze, nie bojąc się i ciesząc tym, co masz, po prostu żyj, jakby jutra miało nie być."

      Usuń
  7. Nie mogę uwierzyć,że to już koniec tego bloga.Pamiętam jak czytałam pierwszy rozdział...a tu już epilog.Historia była świetna.
    Ten pomysł z wpleceniem fragmentów z innych rozdziałów boski:)
    Mam nadzieję,że nie będziesz zła,ale niestety twojego drugiego bloga nie będę czytać.Pokochałam R5 dzięki Raurze i przez to ciężko mi czytać bloga z R5 bez Laury.Mam wielką nadzieję,że jeszcze napiszesz bloga o Raurze.
    Życzę ci dużo weny i lecę czytać bloga od początku.

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże nie mogę uwierzyć, że to już koniec tej historii. Pamiętam jakby to było wczoraj jak czytałam pierwsze rozdziały. Pomysł z tymi fragmentami z przeszłości Laury był świetny, taki oryginalny. Twoje słowa na pewno zapamiętam, bo w całości się z nimi zgadzam. Twoją nową historię będę czytać ( już zaobserwowałam), chociaż uwielbiam Laurę, nie przeszkadza mi, że nie będzie jej na twoim nowym blogu. Moim zdaniem najważniejsza jest historia, a wygląd bohaterów pozostawmy naszej wyobraźni.
    Chyba napisałam ju wszytko co chciałam napisać więc, będę się już żegnać, z niecierpliwością czekam na prolog i OS, życzę duuużo weny,a i zapraszam do siebie w najbliższym czasie powinien pojawić się rozdział ( poniedziałek, wtorek/ ewentualnie środa)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kawał dobrej pracy odwaliłaś pisząc tego bloga. Uważam, że w pełni zasłużyłaś na sukces :D
    Epilog mi się spodobał. Ciekawa forma ;)
    Co do notki to była nią pozytywnie zaskoczona. Była tak na luzie. Można powiedzieć, że to cała Ty :)
    Gratuluję sukcesu i czekam na prolog oraz życzę kolejnych udanych blogów!!! :)
    Pozdrawiam
    Ania Fanka xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. Osz ja Pierdykam, przez cały czas płakałam.
    Ten Epilog jest cudowny... i te wspomnienia.
    Przywracały te wszystkie rozdziały i sytuacje przy, których czytało się je :c
    To było idealne podsumowanie tego bloga

    Z niecierpliwością czekam na prolog.
    Zapowiada się kolejny sukces :)

    Dziękuje Ci że postanowiłaś pisać i że miałam takie szczęście
    natrafiając na tego bloga .

    Pink Lady xoxo

    OdpowiedzUsuń
  11. O mateńko, jak mnie ja tutaj dawno nie zaglądałam. Mam sporo rozdziałów do nadrobienia. Czekaj, skończyłam czytać na... 54 rozdziale? Chyba tak. Więc sama widzisz, że będę miała sporo czytania xd. Ale daję słowo, że pod tymi wszystkimi 54 rozdziałami zostawiałam komentarz w większości z anonima, ale zostawiałam. Często moje komentarze były podobnej długości co rozdziały i zapewne większości z tych komentarzy nie czytałaś i wcale się nie dziwię komu by się chciało czytać takie długie bezsensowne komentarze. xd Jak już wspominałam, mam zamiar dokończyć czytać tego bloga, bo go uwielbiam. I mam teraz wielkie wyrzuty sumienia że na tak długo opuściłam cię, ale żeby nie było nie zapomniałam o tobie i tym blogu, po prostu jeden rozdział mnie troszkę wkurzył, a dokładniej to było chyba zachowanie Laury i postanowiłam że dokończę go później i to się tak przedłużyło. Mam nadzieję, że nie masz do mnie żalu. Bo tego bym nie zniosła. Ale wracając, jak już wspominałam mam zamiar dokończyć tą opowieść, więc mam nadzieję, że nie usuniesz tego bloga zbyt szybko. Moim zdaniem to nie powinnaś go usuwać w ogóle. Niech ci którzy dopiero znaleźli tego bloga lub ci którzy go dopiero znajdą, mają tę przyjemność i zaszczyt czytania tej wspaniałej opowieści. Nie będę się wypowiadała a temat epilogu bo go nie przeczytałam, w końcu nie warto czytać epilog jak nie czytało się wcześniejszych 10? Dobrze obliczyłam, nie? No nie ważne.
    ... 10 wcześniejszych rozdziałów. Ale przeczytałam notkę. Więc nie jest tak źle. Tak czy siak, będę tęsknić za tym blogiem, mimo tych moich zaległości w czytaniu i tak kocham tą opowieść. No i to chyba wszystko...
    Aaaa, zapomniałabym... Mam zamiar pod każdym z tych 10 rozdziałów i epilogiem zostawić komentarz, nie ważne, że pewnie nie będziesz tego czytała. Po prostu muszę, mam taki moralny obowiązek. Po prostu muszę i chcę żebyś wiedziała, co sądzę o tych rozdziałach, oczywiście jeśli zamierzasz czytać te komentarze, czego nie oczekuję.
    Więc, się żegnam.
    Pozdrawiam...
    A i jak przeczytam te wszystkie zaległe rozdziały i epilog to zostawię kolejny komentarz o tutaj, pod epilogiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jeju, to naprawdę miłe! :) Też zazwyczaj staram się komentować większość czytanych rzeczy, chociaż nie zawsze mam na to wenę ;-; Cóż, czasem celowo chciałam, żeby bohaterowie byli wkurzający, bo przecież w prawdziwym życiu każde z nas robi czasem głupie rzeczy, no nie? ^^
      A bloga usuwać nie zamierzam, sama kiedyś chętnie to przeczytam ponownie i pośmieję z tego, co czasami bezsensownego wymyślałam xd
      Dziękuję za opinię i z pewnością przeczytam Twoje wcześniejsze komentarze, jestem ciekawe, co sądzisz o moich rozdziałach xd
      A Wasze opinie zawsze są dla mnie ważne :)

      ~JuLien

      Usuń
  12. To JA ci bardzo dziękuję za to, że pisałaś dla nas tak wspaniałe opowiadanie. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec tej historii. Pamiętam jak pewnego dnia w wakacje zobaczyłam twojego bloga, był akurat 14 rozdział (hehe pamiętam), zaczęłam więc czytać i wciąż tu jestem :) Twoje słowa wywarły na mnie silne wrażenie, nawet nie wiem dlaczego. Wiem tylko tyle, że na pewno wzięłam je sobie do serca. Cóż jeszcze mogę dodać, epilog był świetny, inna, ale ciekawa forma.
    A teraz idę płakać do kąta, bo to już koniec :'(


    Ps. Nie wiem czy dotrwam do tego prologu, 10 lat? xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, jeju, sprawdzałam to kilka razy, a nie zwróciłam uwagi na rok 😂 Dzięki, jak wrócę do domu, to poprawię ;)

      Usuń
  13. Julien... co ja mam ci powiedzieć?
    Przede wszystkim- Dziękuję
    Dziękuję za każdy rozdział, każdy dialog, każdą myśl bohatera
    Dziękuję za każdą notkę, każdy gif, każde zdjęcie
    Dziękuję za każdą kropkę, przecinek i myślnik
    Dziękuję za to opowiadanie, bo dało mi wiele do myślenia
    Były chwile śmieszne, smutne, dziwne.
    Zwyczajne i nadzwyczajne
    Dziękuję za tą przygodę.

    Nie usuwam tego bloga z zakładek.
    Za tydzie, za miesiąc lub za rok zajrzę tutaj aby przeżyć tą historię jeszcze raz, tym razem bez przerw. Przeczytam aby znów się czegoś nauczyć lub po prostu się uśmiechnąć.

    Nie płaczę. Nie umiem w takich momentach. Nie wiem w sumie co czuję. Skończył się pewien element mojego życia. Ciekawe ile razy wejdę na tego bloga, zapominając, że jest skończony? Nie wiem. Nie ważne. Wiem, że nigdy o nim nie zapomnę, bo wiele wniósł do mojego życia.

    DZIĘKUJĘ

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobra, powiem tak. Nie czytałam epilog, ponieważ wciąż nie skończyłam czytać bloga, a nie chcę dowiadywać się, jak zakończy się ta historia, zanim jej nie dokończę. Zabawne, ale postanowiłam przeczytać ją od początku. Lubię pierwsze rozdziały tej historii. Pierwsze rozdziały są zazwyczaj mdłe, zwłaszcza dla autorów, ale twój poczatek bardzo mi się podoba. Pamiętam jak pierwszy raz czytałam o tym jak Rocky, Ell i Vera grali w Paintballa w supermarkecie. Twoje teksty sprawiły, że śmiałam się do rozpuku. Wystarczyło mi "dział owoców i warzyw wygląda jakby jednorożec na niego zwymiotował" i ja już w brecht :D Gratuluję ci tego, że doprowadziłaś bloga do końca, bo mi nigdy dotąd się to nie udało, a mam ich za sobą już kilka. W prawie jedenaście miesięcy na moim pojawiło się ich zaledwie siedemnaście + prolog, no i trzy one shoty xd Na twoim blogu zapewne nie wszystko jest tak jak chciałaś, ale na pewno nauczyłaś się wiele o pisaniu i mimo, że czasem wydaje ci się, że możesz spalić się ze wstydu na wspomnienie pierwszy rozdziałów, to jestem pewna, że przepełnia cię duma, bo spróbowałaś i pokochałaś pisanie. Cieszę się, że doprowadziłaś tę historię do końca, ale mam ochotę cię ubić, bo napisałaś w notce, że Verka będzie z Jake'm... Mam nadzieję, że nadrobię rozdziały zanim pojawi się one shot. Nie obiecuję, ale jeśli mocno mnie weźmie to mogę się rozpisać, kiedy tu wrócę, by podzielić się z tobą moimi wrażeniami na temat bloga. Mam nadzieję, że mi się uda x

    OdpowiedzUsuń