wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 1. Let me take you where you never go Have a little fun, it's the only way we know

Zastanawiałam się, czy nie zostać w aucie i poczekać, aż sami rozwiążą ten problem. Kątem oka zobaczyłam, że Rossowi też nie spieszy się do wyjścia z samochodu.  Czekałam 1, 2, 5 minut, a ochroniarz, wyglądał, jakby zaraz miał wyrwać drzwi z zawiasów. Chyba jednak nikt z domowników nie miał zamiaru ich otworzyć. No cóż... Czyli trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Odpięłam pas, wzięłam torebkę i wyszłam z pojazdu. Lynch postąpił podobnie. Powolnym krokiem skierowaliśmy się do domu. Gdy podeszliśmy do ochroniarza, uśmiechnęłam się najładniej jak umiałam i wysilając na spokój, spytałam:
-Dzień dobry. Czy jest jakiś problem?
-Naprawdę chce pani wiedzieć?! - wykrzyknął. Podejrzewam, że pod ta niebieską farbą jest cały czerwony ze złości - Niech panienka sobie wyobrazi. Spokojny dzień, jak to w pracy. Popijam sobie herbatę, gdy nagle dostaje zgłoszenie, że jakaś grupka nastolatków gra sobie w supermarkecie w paintball'a. Tak, nie przesłyszała się panienka - w PAINTBALL'A! Z początku myślałem, że to jakiś głupi żart, ale poszedłem to sprawdzić. No więc wchodzę do tego sklepu i nikogo nie widzę. Przechodzę więc dalej i co? Dostaje farbą w twarz! A do tego cały dział owoców i warzyw wygląda jakby jednorożec na niego zwymiotował! - gdy to usłyszałam, po prostu ręce mi opadły.
-My... Naprawdę przepraszamy, ale nad naszymi znajomymi czasem trudno zapanować...
-Niech pani sobie przeprasza! A za zniszczenia to kto mi zapłaci?!
-Tyle wystarczy? - wtrącił się do rozmowy blondyn podając mu mały stos banknotów. Ochroniarz spojrzał na nie, przeliczył, po czym szeroko się uśmiechnął.
-Rozumiem, że wystarczy. Jeszcze raz przepraszamy. - dokończył Ross, po czym wsadził kluczyk do zamka, aby otworzyć. Mężczyzna natomiast odszedł od nas żwawym krokiem. W sumie to się mu nie dziwię - ma niebieską twarz, co pewnie będzie powodem żartów wielu osób, które będą go mijać. Weszliśmy do posiadłości Lynchów. Zdjęłam buty i skierowałam się do salonu. To co tam zobaczyłam, wywołało u mnie napad śmiechu, a mianowicie: nasza kolorowa trójka stała na środku ze spuszczonymi głowami i wyglądali jak zbite psy, kanapa była przewalona, twarz Rydel miała odcień czerwony, pewnie ze złości, Van również była upaćkana farbą i próbowała wyrwać się Mai, która ją przytrzymywała.
-No hej wszystkim! I jak tam dzionek? - spytałam jak gdyby nigdy nic.
-Serio Lau, serio?! - krzyknęła Rydel - A wiesz rozmawiałyśmy sobie spokojnie z dziewczynami, gdy usłyszałyśmy, że ktoś wchodzi do domu. Van poszła więc sprawdzić kto to. Jednak gdy wychodziła z salonu wbiegł w nią Rocky. Stąd też jej obecna wściekłość i wygląd. Veronika i Ell natomiast wbiegając tu przewali kanapę. A najlepsze jest to, dlaczego są tacy kolorowi! Może się Wam pochwalą? - zakończyła Delly.
-Nie trzeba. Wszystko opowiedział nam ochroniarz, któremu musieliśmy zapłacić za szkody. - stwierdził Ross.
-Ochroniarzowi zapłaciliście, a co z moją bluzką? - zapytała oburzona Vanessa.
-Oj tam oj tam na nową bluzkę Cię nie stać? - spytał Rocky. Ojć naraża się chłopak.
-A ciebie nie stać na mózg? - odgryzła się moja siostra.
-To można kupić mózg? - wykrzyknął uradowany chłopak.
Wszyscy obecni tu zrobili tak zwanego "face-palma".
-Pacanie nie można kupić mózgu! - powiedział Ell. Wow chyba zmądrzał. - Zresztą, po co by Ci były aż 3 mózgi? - i w tej oto właśnie chwili wszystkie nadzieje na inteligencje Ratliffa wyparowały.
-A tak właściwie to kto był na tyle genialny, żeby puszczać tę trójkę samą w miejsce publiczne? - spytałam nagle. No bo w końcu nie od dziś znamy chłopaków i Verę... Zauważyłam, że Nessa okręca końcówki włosów wokół palca. Zawsze tak robi gdy się denerwuje. - Van?
-Tak?
-Chciałabyś Nam o czymś powiedzieć?
-Nie e. - próbowała zaprzeczać, ale zastosowałam na niej moje groźne spojrzenie. Zadziałało. Nie dziwię się, w końcu używam go codziennie na Lynchu, więc mam je wyćwiczone.
-No dobra dobra.. Skończyła się cola, więc posłałyśmy ich do sklepu, bo nam nie chciało się iść. Ale nie byli sami! Poszedł z nimi Riker! A tak właściwie, to gdzie on jest? - spytała zmartwiona. Ja, Maia, Rydel, Van i głąb spojrzeliśmy wymownie na kolorową trójkę. Oni natomiast zamyślili się, a nagle Ell wykrzyknął:
-O Boże! Zostawiliśmy go przywiązanego do drzewa!
-Że gdzie go zostawiliście?! - wykrzyknęła ta normalniejsza część naszej paczki.
-Oj no bo on nie chciał... - zaczęła tłumaczyć się Veronika
-Co nie chciał?
-Bo jak dotarliśmy do sklepu to wpadliśmy na pomysł zagrania w paintball'a. Apropo: wiecie jak fajnie się w to gra w supermarkecie? Musimy to kiedyś powtórzyć - rozmarzyła się dziewczyna.
-Vera do rzeczy...
-Aha, ok! No więc, Riker uznał, że to niebezpieczne dla innych kupujących i głupie i zabrał nam pistolety...
-Czekaj czekaj! Skąd wzięliście pistolety do paintball'a? - zapytał zdziwiony Ross.
-Mam swoje źródła - Veronika zrobiła tzw. "brewki".
-A co z tym Rikerem? - ponaglałam.
-No więc jak już zabrał nam te pistolety, to Ell się wkurzył. Wziął linę.. - wszyscy na nią pytająco spojrzeli. Skąd oni do jasnej ciasnej wytrzasnęli linę?! - Nie pytajcie. Też nie wiem skąd on ją wziął. Wracając do Rika... Ja i Rocky przytrzymaliśmy go przy drzewie, a Ratliff mógł spokojnie przywiązać chłopaka. Potem musieliśmy uciekać przed ochroniarzem i jakoś tak wyszło, że o nim zapomnieliśmy...
-Jak mozna przywiązać człowieka do drzewa?! - krzyknęła Van. Maia za niedługo jej nie utrzyma...
-Ej! To jego wina! Gdyby nie zabronił nam grać, byłby tu teraz z nami. - wtrącił się Ell, a Nessa wyrwała się Mai. Momentalnie rzuciła się na przerażonych chłopaków. Zanim doszło do poważniejszych szkód, Ross chwycił dziewczynę w pasie i odciągnął od Ratliffa i Rockyego. Gdy Van trochę ochłonęła uznaliśmy, że pójdziemy po Rikera. Maia niestety nie mogła się z nami wybrać, bo ponoć się z kimś umówiła. Trzeba będzie ją potem wypytać o pikantne szczegóły.
Po jakiś 10 minutach doszliśmy na miejsce. Po drodze patrzyli się na nas niestety wszyscy. Dosłownie. W sumie to się im nie dziwię. Przecież nie codziennie widuje się na ulicy nastolatków wyglądających jak tęcza. Gdy doszliśmy przed sklep, zaczęłam się rozglądać w celu odnalezienia blondyna. Po chwili go zobaczyłam, zresztą jak wszyscy. Podeszliśmy do niego. Współczuje mu. Mogę się założyć, że większość jutrzejszych nagłówków gazet będzie brzmiała: "Sławny gwiazdor spędził miłe popołudnie przywiązany pod drzewem" albo "Co członek R5 robił pod supermarketem? I to przywiązany do drzewa!" lub "Od piosenkarza do psa krótka droga", czy coś w tym stylu. Wiem, beznadziejne tytuły, ale w tych czasach trudno o kreatywnego dziennikarza. Gdy Riker nas zobaczył na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech. Dziewczyny już chciały go odwiązywać, gdy wpadłam na genialny pomysł!
-Czekajcie! Nie rozwiązujcie go! - gdy to powiedziałam wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli.
-Oj weź Lau! Aż tak mnie nie lubisz? - zapytał zdruzgotany Rik.
-Lubię. Dlatego muszę zrobić to: - powiedziałam, po czym wyciągnęłam z torebki telefon i cyknęłam mu kilka fotek. - Muszę mieć czym Cię szantażować.
-Musisz być taka wredna? - wtrącił się Ross.
-Musisz być takim idiotą? - już chciał mi coś odpowiedzieć, ale odwróciłam się od niego. Ugh... A już miałam dobry humor. Jak zwykle musiał coś zepsuć.
-Dobra, to co teraz robimy? - spytała Veronika.
-Serio jeszcze Ci mało jak na dziś? - zaśmiała się Rydel.
-Hmm.. A może...
-Pójdziemy na pizze? - dokończyłam za przyjaciółkę. Co jak co, ale nie po to siedziałam całe 20 minut w aucie, żeby teraz nie dostać obiadu, którego nie dość ze nie jadłam, to jeszcze miałam go obiecanego.
-Dla mnie spoko.
-Dla mnie też.
-Ok.
-Chętnie.
-Dobra. Czyli skoro wszyscy są chętni, to idziemy na PIZZĘ! - wykrzyknęłam uradowana, na co reszta zawtórowała mi śmiechem. Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Oczywiście, my jak to my, nie umiemy normalnie chodzić. Po drodze wygłupialiśmy się, śpiewaliśmy i śmialiśmy na pół miasta. nie wiem co bym zrobiła bez moich przyjaciół. Mimo iż czasem się kłócimy, wyzywamy, mamy siebie dość, to wiemy, że długo bez siebie nie wytrzymamy. W sumie, to przyjaźń można porównać do kolejki górskiej. Gdyby trasa cały czas była prosta, byłoby nudno. Są wzloty i upadki, ale mimo wszystko my zawsze trzymamy się razem . I niech inni uważają nas za wariatów. Mam to gdzieś. Dla mnie ci wariaci są jak rodzina. No, ewentualnie na tej kolejce górskiej, wyrzuciłabym Rossa z wagonika.

*oczami Vanessy*
Ach... Jak ja kocham lato! I wakacje, których w tym roku wreszcie się doczekałam, bo mamy przerwę na planie. Szłam sobie spokojnie, gdy nagle poczułam jak ktoś lekko dotyka mojej dłoni. Odwróciłam głowę i zobaczyłam uśmiechającego się Rikera. Odwzajemniłam gest. 
-Masz bardzo artystyczną bluzkę. - zaśmiał się. Nie wiedziałam o co mu chodzi, więc spojrzałam na górną część mojego ubioru. Zobaczyłam na niej pełno kolorowych plam, wynikających ze zderzenia z Rockym. Całkiem o tym zapomniałam...
-Rocky... - powiedziałam prawie bezgłośnie. Zacisnęłam pięści i już chciałam go uderzyć, gdy poczułam czyjąś ciepła dłoń na policzku, która należała oczywiście do Rikera. Odwrócił moją głowę w jego stronę, a ja spojrzałam mu w oczy. Momentalnie poczułam, jak całą złość ze mnie wyparowuje. Im dłużej patrzałam, tym bardziej czułam, jakbym zagłębiała się w nich coraz dalej. Widziałam te oczy już tyle razy, a za każdym odkrywałam kolejny ich skrawek. Kolejną część, która była jeszcze cudowniejsza od poprzedniej. Cały świat się zatrzymał. Czas nie miał znaczenia. Nie obchodzili mnie mijający nas ludzie, nawet nie wiem czy ktoś wogule koło nas przechodził. Nic nie miało znaczenia. Jedyne co się teraz liczyło to ja i on. Jeju jakie on ma piękne oczy! Mogłabym patrzeć się w nie godzinami... gdyby nie odwrócił wzroku... I wtedy rzeczywistość do mnie powróciła. Zrozumiałam co się stało - znowu odpłynęłam. Zawsze tak jest - ja się wkurzam, on wymusza na mnie spojrzenie w jego oczy, a ja się uspokajam. Inni mogą się śmiać, ale ja naprawdę nie wiem, co się wtedy dzieje. Jego oczy to po prostu labirynt, w którym nie chcę szukać wyjścia. Eh... Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i udałam fochniętą.
-Zrobiłeś to specjalnie... - powiedziałam.
-Uznajmy to za pomoc bratu.
-Który przywiązał Cię do drzewa?
-Co racja to racja. Ale czegokolwiek by nie zrobił, wciąż jest moim bratem. A poza tym, zawsze gdy odpływasz, to uroczo się uśmiechasz, więc i ja mam z tego jakąś korzyść. - powiedział, a ja się zarumieniłam. No świetnie lepiej być nie mogło...
Szliśmy jeszcze około 5 minut, aż dotarliśmy do pizzeri. Gdy tylko przekroczyliśmy jej próg, Laura zaczęła wariować. Ona rzeczywiście jest uzależniona od tego fast-foodu. Jak tak dalej pójdzie będę musiała wysłać ją na odwyk. Zaczęłam rozglądać się w celu odnalezienia wolnego stolika. No bo nie oszukujmy się - znaleźć stolik na tak dużą grupę jak nasza czasem jest trudno, a i tak nie ma z nami Jake'a (nasz przyjaciel) i Mai. Pod oknem stał dość duży stolik, więc poszliśmy tam usiąść. Uznaliśmy, że zamówimy pizzy w parach tzn: ja i Rydel wzięłyśmy margaritę, Lau i Vera wzięły z kurczakiem i kukurydzą (od aut. mmm moja ulubiona ^^ ~MiLka <3), Rocky i Ell zamówili z szynką i serem, a Ross i Riker wzięli hawajską. Po chwili przyszło nasze zamówienie, które przyniósł - co muszę przyznać - całkiem przystojny chłopak. Z tego co zauważyłam, reszta dziewczyn też nie była obojętna na jego wygląd.
-Państwa zamówienie. Życzę smacznego. - powiedział, po czym rozbrajająco się uśmiechnął. Dosłownie zmiękły mi kolana. Razem z Delly odprowadziłam go jeszcze wzrokiem.
-Nie mówcie, że lecicie na tego lalusia? - spytał nagle Ross.
-A co, Tobie też się spodobał i chcesz go zarezerwować? - oczywiście moja siostra musiała dorzucić swoje trzy grosze. Świetnie, znów się pokłócą.
-Nie Marano. Ja w przeciwieństwie do Ciebie gustuje w płci przeciwnej.
-Naprawdę? Bo jak na razie nie widzę tego.
-Lau, ja mogę mieć każdą...
-Uważaj bo Ci uwierzę. To gdzie te Twoje dziewczyny? Pouciekały z powrotem do zoo?
-Ustawiają się w kolejce. A co? Chcesz do nich dołączyć? - spytał uwodzicielskim głosem.
-Ja? Chyba żartujesz... Nie chciałabym być z Tobą nawet gdybyś był ostatnim człowiekiem na Ziemi! - powiedziała wstając. Oj, zaraz dojdzie do rękoczynów. A ponoć to ja jestem ta agresywna...
-Nie musisz udawać. Wiem, że nie możesz mi się oprzeć - drażnił się Ross. Wstał również. Teraz ich twarze dzielił może centymetr. W jakiejś słabej komedii romantycznej, dziewczyna złożyła by pewnie teraz na ustach chłopaka namiętny pocałunek, ale nie.. Moja siostra bardziej gustuje w dramatach i horrorach. Bez jakiegokolwiek zawahania, walnęła Rossa z liścia w twarz, po czym jak gdyby nigdy nic usiadła i zaczęła jeść swoją pizzę. Zdziwiony Lynch chwycił się tylko za obolały, czerwony polik, po czym opadł na krzesło. Znając zamach mojej siostry, będzie miał ślad do jutra. Lau jest zazwyczaj  miła, nawet wrażliwa, ale potrafi pokazać pazura. Ross powinien to już wiedzieć. Zwłaszcza, że to on często ją do tego prowokuje, a mojej siostrze wiele nie potrzeba, aby wyprowadzić ją z równowagi. No nic. Reszta posiłku, o dziwo, minęła nam w spokoju. Muszę przyznać, że mają tu naprawdę pyszną pizzę! Gdy skończyliśmy jeść, poprosiliśmy o rachunek i zrobiliśmy zrzutkę. Po odebranie pieniędzy przyszedł znów ten przystojny kelner. Gdy je brał, podał Rydel małą karteczkę, po czym puszczając do niej oczko odszedł. Dziewczyna zaczęła przyglądać się świstkowi papieru, a uśmiech na jej twarzy był coraz większy.
-Dał mi swój numer! - wykrzyknęła radośnie, a gdy zorientowała się, że wszyscy klienci lokalu się na nią gapią, spaliła buraka. Ja tylko uśmiechnęłam się krzepiąco, choć wcale nie byłam zadowolona. I nie chodzi mi o to, że jestem jakąś wredną zazdrośnicą. Ale wiem, że Delly zawsze dobrze się nastawia, szykuje godzinami, angażuje, a chłopak co? Po prostu ją rani. Rydel jest osobą, która niczym się nie przejmuje i wiecznie uśmiecha, ale miłość to jej słaby punkt. Każde zerwanie bardzo przeżywa, nie potrafi sobie z tym poradzić tak dobrze, jak radzi sobie ze wszystkimi innymi problemami. Co prawda, jak na razie miała tylko trzech chłopaków, z czego z jednym nie była nawet na całej randce, bo okazał się kompletnym dupkiem, ale za każdym razem rozpaczała z 2, 3 dni. Oczywiście, przy chłopaku jest silna. Pokazuje swoją wartość i odchodzi ze zwycięskim uśmiechem na twarzy. Lecz gdy przychodzi noc, wokół jest cisza i jest sama, po prostu zaczyna płakać. Wtedy dopiero przeżywa swój ból. Przecież nie może dać chłopakowi tej satysfakcji... Nawet przy nas udaje silną, ale przed przyjaciółmi i rodziną nic nie ukryje. A ona jest naprawdę świetną dziewczyną. Tylko nie znalazła jeszcze tego jedynego. Z tego co widziałam, chłopcy też nie byli z tego zadowoleni. Miejmy nadzieję, że tym razem facet okaże się facetem, a nie świnią. 
Po dzisiejszych przeżyciach wszyscy, a zwłaszcza kolorowa trójka, byli zmęczeni, więc udaliśmy się do domów. Poszliśmy w jedną stronę, ponieważ mieszkamy zaledwie kilka domów od siebie - Rydel, Rocky, Riker, Ross i Ell razem (Ryland wyjechał z rodzicami, ale o tym później), a ja z Lau i Verą. Czasem współczuję Rydel, że musi mieszkać z czterema chłopakami, ale no cóż... Trzech to jej bracia, a Ell wprowadził się, gdy zakładali zespół, więc nie ma wyboru. Dlatego dziewczyna często przesiaduje u nas. Na szczęście tyle lat niesie za sobą doświadczenie. Mimo iż Riker jest najstarszy, to ona rządzi i najlepiej umie nad nimi wszystkimi zapanować. Wszyscy mamy do siebie blisko, bo Maia mieszka na końcu tej ulicy, a Jake przecznicę dalej. Gdy dotarłam z dziewczynami do naszego domu była 19:00. Obejrzałyśmy jakiś film, a potem uznałyśmy, że pójdziemy już spać. Na szczęście każda z nas ma własną łazienkę, inaczej toaleta wieczorna lub poranna zajmowałaby nam ponad 1 h. Zmyłam makijaż, umyłam się pod prysznicem, wyszorowałam zęby, rozczesałam włosy i przebrałam się w moją sweetaśną piżamkę w Myszkę Miki. Położyłam się do łóżka i już po chwili zasnęłam. Może przyśni mi się mój wymarzony książe z bajki?

***
Bum!!! Jest pierwszy rozdział! Wiem, że miał być wczoraj, ale nie wyrobiłam się... :/ 
Chciałam żeby był trochę dłuższy, ale z tego co widzę to nie za bardzo mi to wyszło ;p No nic... 
Uwaga uwaga ważne ogłoszenie...
JESZCZE PRZED NAMI TYLKO 6 DNI NAUKI!
Ah... Dobra, to jak Wam się podoba rozdział? Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy :( Pamiętajcie, że każdy komentarz wywołuje uśmiech na mojej twarzy! Zwłaszcza, że początki są trudne. Za niedługo akcja powinna zacząć się rozkręcać :D 
Zapraszam do zakładki "Bohaterowie". Niektóre rzeczy są tam wyjaśnione, więc łatwiej i 
przyjemniej będzie się Wam czytać. :)
Następny rozdział powinien pojawić się do końca tygodnia, a w najgorszym wypadku w weekend. 
 Jutro idę na koncert *.* , a w czwartek jadę do dziadków, więc zobaczę jak się wyrobię :)
 Gdybym się nie wyrobiła, to życzę udanej przerwy od szkoły, bo od czwartku znowu wolne :D
~MiLka <3

A tu macie jeszcze naszą kochaną Raurę :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz