-Czujesz coś do Rikera, prawda? - spytał, chociaż w sumie, to bardziej to stwierdził. Spojrzał na mnie z zawiedzeniem i wstał od stołu.
-Garrett, czekaj! - zatrzymałam go ruchem dłoni. - Daj mi to wytłumaczyć, proszę. - powiedziałam błagalnie. Chłopak patrzał na mnie przez jakiś czas nie wiedząc, co ma zrobić. W końcu jednak z powrotem usiadł przy stole, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Słucham. - powiedział wyczekująco i oparł się o oparcie krzesła.
-Garrett, ja i Riker... My przyjaźnimy się odkąd byliśmy jeszcze dziećmi. Zawsze się dobrze dogadywaliśmy. I ja... Zawsze coś do niego czułam. - powiedziałam i schyliłam głowę zdając sobie sprawę z tego, że właśnie zwierzam się z mojej miłości do Rikera komuś, z kim chciałabym się spotykać. - Ale to nie ma znaczenia! Garrett, jesteś naprawdę świetnym facetem i chciałabym, żeby nam wyszło. Naprawdę bym tego chciała. Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę.
-Nie jestem pewny... Widziałam jak się z nim dziś dogadywałaś, jak on na Ciebie patrzy...
-Garrett, Riker to przeszłość. Poza tym, on chyba spotyka się z Emily. Daj mi szansę. Między mną, a Rikerem naprawdę nic nie ma. Po prostu się przyjaźnimy, to dlatego. - mówiąc ostatnie zdania głos lekko mi się załamał. Dlaczego? Bo sama nie byłam tego pewna. Brunet jednak tego chyba nie zauważył, bo uśmiechnął się do mnie szeroko.
-Zgoda. Ale obiecaj mi jedno.
-Co tylko chcesz.
-To ostatnia nasza podwójna randka. - zaśmiał się, czym wywołał uśmiech na mojej twarzy.
-Zgoda. - powiedziałam, a chłopak złączył nasze dłonie pod stołem.
-Czyli mam rozumieć, że już oficjalnie jesteśmy razem?
-Z tego wynika, że chyba tak. - powiedziałam z lekkim zawahaniem, nawet nie wiem dlaczego. Jakby mój rozum już zaakceptował to wszystko, ale serce wciąż nie mogło się pogodzić. Z czym? Z utratą pewnego blondyna, który w nim dotąd zamieszkiwał.
*w tym samym czasie*
*oczami Rikera*
Wybiegłem z restauracji i zacząłem się rozglądać. Nigdzie jednak nie mogłem znaleźć Emily. Zrobiłem kilka kroków przed siebie i ponownie się rozejrzałem. Wtedy ujrzałem na krawężniku drobną postać. Była skulona, a twarz miała schowaną w dłoniach. Mimo to od razu ją rozpoznałem. Powoli podszedłem do Emily i usiadłem koło niej. Objąłem dziewczynę ramieniem, a ona momentalnie podniosła na mnie wzrok. I dopiero teraz mogłem zobaczyć jej załzawione oczy.
-Co się stało? - spytałem zaniepokojony.
-Inaczej to sobie wyobrażałam. - powiedziała patrząc się ślepo w jakiś cel przed sobą. - Głupia myślałam, że jak wrócę to będziemy już razem szczęśliwi na zawsze. Jaka byłam głupia... - powiedziała, a po jej policzku spłynęły kolejne łzy. Starłem je dłonią.
-Dlaczego głupia? Przecież nadal możemy być razem.
-Nie Riker, nie możemy.- spojrzała na mnie, a dopiero teraz mogłem zobaczyć ten ból w jej oczach. - Jeszcze przed moim wyjazdem byłam strasznie zazdrosna o Vanessę. A to wszystko dlatego, że to ona dawała ci coś, czego ja nie potrafiłam. To na jej widok zawsze się uśmiechałeś. To ona mogła Cię zawsze zrozumieć, w każdej sytuacji. Łączy Was coś silnego, i nikt nie może tego rozerwać. Ja wiem, że mnie kochasz. Ale nie tak jak ją. Mylę się? - zapytała, a mi odebrało mowę. I to dosłownie. Chciałem zaprzeczyć, ale nie potrafiłem. - Widzisz? Sam wiesz, że mówię prawdę. Mimo to starałam się o nas walczyć, starałam się być dla Ciebie kimś takim, jak była ona. Nie przyjechałam tu do cioci, bo staram się na studia. Moja wymarzona uczelnia znajduje się w Miami. Naprawdę, przyjechałam tu dla Ciebie. Nawet nie wiesz, jak tęskniłam. Cieszyłam się z tej kolacji, bo liczyłam, że znowu będziemy razem. Ale gdy zobaczyłam Cię z Vanessą, przypomniało mi się, co między Wami jest. Riker, nie zaprzeczaj. Widzę, jak na nią patrzysz.
-Skąd wiesz, co to oznacza? - zapytałem zrezygnowany.
-Bo kiedyś w ten sam sposób patrzyłeś na mnie. - szepnęła. Zapadła między nami cisza. Słyszałem tylko nasze oddechy. Powoli trawiłem wszystkie słowa brunetki. I wtedy to do mnie dotarło. Przecież ona ma rację. Może zacząłem spotykać się z Emily, bo wiedziałem, że nigdy nie mógłbym być z Vanessą? A to przecież ona cały czas przy mnie była. A to ona sprawiała, że się uśmiechałem. To w Vanessie jestem zakochany. Nagle, poczułem dziwne ciepło w sercu. Jak mogłem być taki ślepy? Emily zdjęła moją rękę z jej ramienia, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Dziewczyna wstała i otarła łzy z oczu.
-Przyjaciele? - zapytała rozchylając ramiona. Na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech. Podniosłem się ziemi i przytuliłem do niej. Trwało to może kilka sekund. Emily odsunęła się ode mnie i spojrzała mi głęboko w oczy.
-Życzę Ci, żeby Wam się udało. I walcz o nią. Bo taką miłością, jaką darzysz Vanessę, nie jesteś w stanie obdarować już nikogo. - cicho się zaśmiała i odwróciła ode mnie. Następnie ruszyła wolnym krokiem przed siebie, a ja cały czas na nią patrzałem. W pewnej chwili, Emily zatrzymała się. Odwróciła się i podbiegła do mnie. Następnie ujęła moją twarz w dłonie i delikatnie ucałowała mój policzek. Następnie przygryzła dolną wargę i puściła się biegiem przed siebie. Coraz to bardziej znikała mi z oczu, aż w końcu całkowicie pochłonęła ją ciemność. Dotknąłem miejsca, w którym przed chwilą znajdowały się usta brunetki. Usta, których już nigdy miałem nie poczuć. Westchnąłem cicho i skierowałem wzrok ku restauracji. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem ku wejściu do lokalu. Zrobię to, co mi powiedziała Emily. Pora zawalczyć o dziewczynę mojego życia. Już drugi raz nie zmarnuję tej szansy danej mi przez los. Wszedłem do restauracji i zacząłem się oglądać w celu odnalezienia naszego stolika. Po krótkiej chwili go odnalazłem, a szczęka mi opadła. Dosłownie. Van i Garrett rozmawiali ze sobą i śmiali się, a ich dłonie były złączone pod stołem. I nagle całe ciepło jakby uleciało z mojego serca, a zastąpił je chłód. Zdałem sobie sprawę, że stoję na środku restauracji z otwartą buzią. Zamknąłem więc usta, jednak i tak nie udało mi się ukryć smutku. Najwyżej powiem, że to przez zerwanie. Westchnąłem cicho i podeszłem do stołu.
-Już jestem. - powiedziałem cicho przerywając parze rozmowę. Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni, lecz ja odwróciłem wzrok na swój talerz z niedojedzoną kolacją.
-A gdzie Emily? - spytał Garrett.
-Poszła sobie. - odparłem obojętnie.
-Coś się z nią stało? - zaniepokoiła się Vanessa. Z początku trochę się wahałem, ale jednak spojrzałem na nią. No bo jak tak można nie patrzeć na dziewczynę, w której jest się zakochanym?
-Zerwaliśmy. - powiedziałem powoli i spróbowałem coś wyczytać z jej twarzy. Jej warga zaczęła się trząść.
-Czemu? - spytała niepewnie. "Bo kocham Ciebie, ale wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy" - nie. Taki tekst raczej by nie przeszedł.
-Bo oboje uznaliśmy, że tak będzie lepiej. - powiedziałem tylko i chwyciłem w dłoń widelec. Następnie zacząłem jeść mój posiłek. Podczas gdy Van i Garrett prowadzili żywą rozmowę, ja w ciszy jadłem moją kolację. Czułem się jak piąte koło u wozu, albo jakaś przyzwoitka. Ale cóż miałem zrobić? Po prostu chciałem w spokoju dokończyć jedzenie i wreszcie stąd wyjść. Tyle, że widząc złączone dłonie mojej przyjaciółki i jakiegoś chłopaka wcale nie było aż tak łatwo się skupić. Starałem się wysilić na spokój, ale moja dłoń i tak była przez cały czas zaciśnięta w pięść.
-Zaraz wracam. - usłyszałem nagle słowa Garretta, który wstał od stołu i skierował się do toalet. Kątem oka spojrzałem na Vanessę. Wtedy napotkałem się z jej wzrokiem, który ona od razu odwróciła. Może to dobra okazja żeby z nią pogadać.
-Van? - zacząłem niepewnie. - Van? - powtórzyłem pytanie nie widząc reakcji ze strony dziewczyny.
-Tak? - spytała i rozglądała się po restauracji.
-Ty się boisz ze mną pogadać? - zapytałem zdziwiony unosząc brwi do góry.
-Nie. - westchnęła i spojrzała na mnie. W jej oczach krył się strach, tylko przed czym?
-To dlaczego się tak rozglądasz? Przecież to nic złego, że będziemy rozmawiać.
-Nie ważne. Czemu zerwałeś z Emily? - spytała patrząc na mnie uważnie.
-Już Ci mówiłem, że...
-Nie. - przerwała mi. - Masz mi powiedzieć, dlaczego naprawdę zerwaliście. Bo nie wmówisz mi, że po zobaczeniu się z dziewczyną, której nie widziałeś prawie 2 lata, po prostu uznałeś, że "tak będzie lepiej". - zakończyła robiąc cudzysłów w powietrzu na ostatnie słowa. - To przeze mnie, prawda? - spytała nie słysząc mojej odpowiedzi. - To dlatego, że się razem tak śmialiśmy i w kółko rozmawialiśmy tylko ze sobą? - bardziej stwierdziła niż spytała.
-Dlaczego uważasz, że to przez Ciebie? - spytałem, a ona głęboko westchnęła. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Wiedziałem, że teraz musi mi powiedzieć prawdę.
-Bo z tego samego powodu Garrett chciał zerwać ze mną. - szepnęła i schyliła głowę. Wpatrywałem się tak w nią chwilę.
-Ale nie zerwaliście.
-Bo on dał mi jeszcze jedną szansę. Riker... Emily to miłość twojego życia... Nie powinieneś tak łatwo dać jej odejść.
-Dlaczego uważasz, że Emily to miłość mojego życia?
-A nie? - spytała mnie zdziwiona. Mimo w jej oczach skakały dwie iskierki radości, jakby czekała. Jakby miała nadzieję, że powiem jej, że to ją kocham. Jakby całkowicie zapomniała o brunecie.
-Nie. - odpowiedziałem i chwyciłem jej dłoń. Ona spojrzała na nasze złączone dłonie i przymknęła oczy. Jej powieki drgały. Nagle szybko wzięła ode mnie swoją dłoń i odwróciła się do stołu.
-Właśnie dlatego nie chciałam z Tobą rozmawiać. - szepnęła chowając twarz w dłoniach.
-Dlaczego? Dlatego, że bałaś się prawdy?
-O czym ty mówisz? - spytała patrząc na mnie z wyrzutem.
-Takiej prawdy, że... - zaciąłem się. Mój ton głosu był coraz to głośniejszy. - Vanessa nie chcę się z Tobą kłócić.
-Też tego nie chcę. - uśmiechnęła się lekko. - Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
-Kobieto ja Cię kocham! - wrzasnąłem. Nawet sam nie wiem czemu. Dopiero po krótkiej chwili dotarły do mnie moje słowa. Uśmiechnąłem się pod nosem. O dziwo, nie czułem strachu. Wreszcie czułem szczęście. I ulgę. Bo wreszcie, po tylu latach, udało mi się jej wyznać swoje uczucia. - Wreszcie to powiedziałem. - stwierdziłem już spokojniej. - Van kocham Cię i nic tego nie zmieni. - dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana.
-Co? - wyszeptała. - I mówisz mi to teraz? Gdy wreszcie znalazłam sobie chłopaka? Przepraszam, ale trochę na to za późno. - powiedziała i wstała. Następnie skierowała swoje kroki do toalety, pewnie żeby poczekać na Garretta. Nie. Teraz gdy wreszcie powiedziałem jej prawdę, nie odpuszczę tak łatwo. Pobiegłem ze dziewczyną. Chwyciłem ją za nadgarstek powodując tym, że odwróciła się do mnie.
-Van, wiem, że mówię to późno. Ale ja zawsze Cię kochałem. I nie przestanę. Nawet gdy spotykałem się z innymi dziewczynami, to wciąż nie mogłem o Tobie zapomnieć. Chcesz znać powód mojego zerwania z Emily? To ona zerwała ze mną. Bo powiedziała, że nigdy nie obdarzę jej takim uczuciem, jakim darzę Ciebie. Wiem, że to późno. Wiem, że to zły moment. Ale to co do Ciebie czuję jest silne i nigdy nie przestanie trwać. A wiem, że też nie jestem Ci obojętny. - powiedziałem patrząc na dziewczynę. W jej brązowe oczy, z których nic nie mogłem wyczytać. -Kocham Cię.
-To głupie. - szepnęła.
-Jeśli moja miłość do Ciebie jest głupia, to ja nie chcę być mądry. - powiedziałem zbliżając się do niej.
-Riker, nie. - powiedziała niepewnie, co było dla mnie jak zielone światło. - Ja jestem z Garrettem.
-Kochasz go? - powiedziałem tuż przy jej twarzy, tak, że słowa odbiły się od jej ust i z powrotem do mnie wróciły.
-Ja.. ja.. Ja nie wiem... - głos jej się łamał. Zmniejszyłem trochę odległość między nami.
-Powiedz, że jestem Ci obojętny, a dam Ci spokój. - powiedziałem pewnie i spojrzałem na nią wyczekująco. W jej oku zakręciła się łza. -Van, nie płacz...
-Dlaczego mi to robisz? Po co to wszystko? Tak nagle sobie o mnie przypomniałeś?
-Vanessa, ja Cię kocham. I to jest szczere. Będę o Ciebie walczył do końca. Zmarnowałem tyle czasu i teraz, gdy już jestem pewny swoich uczuć nie mam zamiaru się poddać. Proszę, powiedz mi prawdę. Czy ty jeszcze cokolwiek do mnie czujesz?
-Ja... - nie skończyła, bo drzwi od toalety gwałtownie się otwarły. Momentalnie od siebie odskoczyliśmy i spojrzeliśmy na zdezorientowanego chłopaka.
-Garrett. - powiedziała Vanessa i uśmiechnęła się do niego. Następnie do niego podeszła i chwyciła go za dłoń. - Mógłbyś odprowadzić mnie do domu? - spytała patrząc mu w oczy.
-Pewnie, tylko muszę zapłacić za rachunek. Poczekaj tu na mnie.
-Nie! Pójdę z Tobą. - odpowiedziała unikając mojego wzroku.
-No dobra... To do zobaczenia Riker. - pomachał mi brunet i ruszyli przed siebie. Wpatrywałem się w nich przez jakiś czas. Gdy znajdowali się już prawie przy wyjściu, Vanessa odwróciła na mnie wzrok. Spojrzałem na nią smutno, a ona schyliła głowę. Zapłacili rachunek i wyszli z restauracji. Ponoć faceci nie mogą mieć złamanego serca. W takim razie jestem chyba jakimś wyjątkiem. Westchnąłem. Obiecałem Van, że będę o nią walczyć. I mam zamiar dotrzymać słowa...
*oczami narratora*
Gdy młyńskie koło zakończyło swoją trasę, nastąpiła pora na wyjście z wagonika.
-Laura, Laura chodź. - szepnął jej do ucha Ross. Dziewczyna jednak nie reagowała. - Laura! Wstawaj! - potrząsał nią, jednak ona wciąż spała. - Nie ma to jak kamienny sen. - powiedział jakby do siebie.
-Proszę wysiadać! Ludzie czekają! - skarcił go pracownik.
-Już, już. - odpowiedział blondyn i spróbował się jakoś wygramolić spod śpiącej brunetki. Następnie wsunął pod nią swoje ręce i podniósł ją. Gdy to uczynił, Laura od razu wtuliła się w jego tors, co wywołało delikatny uśmiech na twarzy chłopaka. Wciąż trzymając Laurę na rękach wyszedł z wagonika i skierował się do wyjścia z atrakcji.
-Następnym razem niech pan powie swojej dziewczynie, żeby nie zasypiała w środku jazdy. - zaśmiał się pracownik.
-To nie jest moja dziewczyna. - odpowiedział lekko zakłopotany i wyminął mężczyznę. Następnie poszedł ku umówionemu wcześniej miejscu. Już po chwili widział swojego przyjaciela, który na jego widok uśmiechnął się szczerze.
-No hej. I jak było na rollercoasterze?
-Bombowo! A wiesz jaka laska koło mnie siedziała. - powiedział poruszając znacząco brwiami, co wywołało uśmiech rozbawienia na twarzy blondyna. - Ale z tego co widzę, to ty też nieźle się bawiłeś. - zaśmiał się Jake, widząc jak Laura tuli się do torsu jego przyjaciela i cicho mruczy przez sen.
-Tak. Było super. - zaśmiał się nerwowo chłopak przypominając sobie wszystko, co miało miejsce w wagoniku. Odetchnął głęboko, gdy powróciły do niego wszystkie wspomnienia; delikatne palce Laury, które przeczesywały jego włosy, jej oddech tuż przy jego twarzy, jej delikatne usta, które z czułością muskały jego wargi, jej rozgrzane plecy, na których trzymał swoje ręce... Te wszystkie obrazy i odczucia przemknęły w jego głowie, i na nowo dały mu to odczuć. Te wszystkie chwile, które może już nie wrócą, a które o dziwo wprawiały go w dziwny trans...
-To wracamy już do domu? - zapytał Jake wyrywając tym samym swojego kumpla z zamyśleń.
-Pewnie. Tylko dwie sprawy.
-Jakie?
-Po pierwsze: zamawiamy taksówkę. Po drugie: musimy odstawić Laurę do jej domu.
-To spoko. Czekaj, już dzwonię. - powiedział Jake i wyciągnął swój telefon w celu zamówienia transportu. W tym czasie Ross zaczął bacznie przyglądać się Laurze. Jej klatka piersiowa powoli unosiła się w górę i w dół, a ciepłe powietrze wychodzące z jej noska delikatnie muskało jego skórę. Na jej twarzy gościł delikatny uśmiech. Jedna dłoń dziewczyny znajdowała się na klatce piersiowej blondyna. Wyglądała tak słodko i bezbronnie... Ross szybko potrząsnął czupryną i z powrotem spojrzał na swojego przyjaciela, który wkładał telefon do kieszeni spodni.
-Będzie za minutę. - oznajmił Jake i dwójka chłopców wraz ze śpiącą nastolatką na rękach opuściła teren wesołego miasteczka.
*****
-To do zobaczenia. - pożegnał się Jake i wyszedł z taksówki zostawiając w niej tylko swojego przyjaciela i wciąż śpiącą Laurę. Taksówkarz ponownie odpalił silnik i już po chwili dało się słyszeć pisk ruszających opon. Ross wlepił wzrok w obraz, który znajdował się za szybą. Wszystko, co mijali, rozmywało się niczym wspomnienie, które przelatuje przez nasz umysł, a już po chwili znika. Ludzie, drzewa, domy, uliczne latarnie - to wszystko stanowiło jakiś mały, nic nie znaczący punkt we wszechświecie. Jednak dla każdego nas, nawet najmniejszy szczegół mógł być najważniejszym elementem. Stałą rzeczą w tej ciągłej gonitwie. I nigdy nie możemy wyśmiewać się z jakiś drobnostek, bo dla innych, one mogą być całym światem. Chłopak cicho westchnął. Jechali jeszcze może z pięć minut, aż pojazd zatrzymał się pod domem sióstr Marano. Blondyn otrząsnął się z zamyślenia i wyciągnął z kieszeni spodni kilka banknotów, aby zapłacić nimi za przejazd. Następnie wysiadł z samochodu i obszedł go dookoła. Otworzył inne drzwi, i wyciągnął Laurę z samochodu. Następnie wciąż niosąc ją na rękach skierował się ku drzwiom mieszkania. Zapukał kilka razy i nic. Zadzwonił w dzwonek. Nadal nic. Zrobił kilka kroków w tył, uważając, aby się nie przewrócić. Wszystkie światła były pogaszone. Chłopak westchnął cicho, zastanawiając się co ma zrobić. Po krótkim rozmyślaniu, postanowił zabrać dziewczynę do siebie. Szedł powoli ulicą, a po niecałych 10 minutach dotarł do swojego mieszkania. Starając się nie upuścić Laury zadzwonił w dzwonek. Już po chwili drzwi się otworzyły, a w progu ujrzał swoją siostrę.
-No hej Delly.
-Cześć Ross. Czemu trzymasz Laurę na rękach? Co żeś jej zrobił? - spytała mrużąc obydwoje oczu.
-Nic jej nie zrobiłem. - zaśmiał się chłopak - Po prostu zasnęła, a nikogo nie ma w jej domu, więc przyniosłem ją do nas.
-Aha. To wchodź. - odpowiedziała radośnie i przepuściła swojego brata, aby mógł wejść - Wyglądacie jak para, wiesz? - zaśmiała się.
-Już to dziś słyszałem. - na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech. Rodzeństwo skierowało się do salonu, aby położyć śpiącą brunetkę na kanapie. Gdy weszli do pomieszczenia, w oczy rzucił im się obraz kłócącej się trójki przyjaciół;
-Ha! Wygrałam!
-Dawałem Ci fory...
-Chciałbyś...
-Nigdy nas nie pokonasz!
-Chyba w Twoich snach!
-A ja i tak jestem najlepszy!
-Pff... - prychnęła Veronika kładąc kontroler na stoliku. Otrzepała ręce i odwróciła się w kierunku swoich przyjaciół, którzy właśnie weszli do salonu. - O! Cześć Ross! Co jest z Laurą?
-Siema Vera. Laura śpi. Chciałem ją odnieść do Was, ale nikogo nie ma w domu. - wzruszył ramionami.
-No tak. Pewnie Vanessa nie wróciła ze swojego "spotkania" - zaśmiała się poruszając brwiami.
-Właśnie. Ciekawe jak tam u Rikera i Emily? - zaciekawiła się Delly.
-No.
-Jak dla mnie to ona w ogóle się nie zmieniła. - zaśmiał się Rocky.
-Eee tam. Wyładniała.
-Tylko nie mów tego przy Rikerze, bo Ci kark ukręci. - zaśmiała się Rydel, na co Ell złapał się gwałtownie za wspomnianą część ciała. W tym samym momencie w całym mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Wszyscy domownicy spojrzeli na siebie przenikliwie.
-Ja otworzę! - westchnęła Rydel i zrezygnowana skierowała się do drzwi. Już po chwili wróciła do salonu, wraz ze swoim starszym bratem.
-No hej wszystkim. - przywitał się Riker. - Ross, co zrobiłeś Laurze?
-Nic jej nie zrobiłem! Po prostu zasnęła! - wkurzył się najmłodszy i ostrożnie ułożył wspomnianą brunetkę na kanapie.
-I jak tam randka, co? - spytał Rocky poruszając brwiami.
-Nijak. - odpowiedział obojętnie i oklapł na kanapę. Reszta zgromadzonym spojrzała na siebie.
-Ej... Co jest? - zaniepokoiła się blondynka.
-Oprócz tego, że jestem idiotą, to nic mi nie jest.
-A co? Coś Ci nie wyszło z Emily?
-Nie chodzi o Emily! Wszystko mi nie wyszło! Wszystko schrzaniłem... - powiedział wymijająco i poszedł do kuchni zostawiając zdziwionych przyjaciół.
-Pójdę z nim pogadać. - zaproponowała Rydel i ruszyła w ślady brata. Dziewczyna zastała go opierającego się dłońmi o blat. Jego oczy były przymknięte.
-Riker, co się stało? - zapytała podchodząc bliżej swojego brata.
-Zerwałem z Emily. Chociaż... To ona zerwała ze mną.
-O braciszku... Tak mi przykro... - powiedziała i przytuliła go mocno.
-Nie o to mi chodzi. - westchnął i odsunął się od Rydel. Następnie wyciągnął z szafki szklankę i nalał sobie do niej soku pomarańczowego. Upił kilka łyków i zaczął się wpatrywać w płyn w naczyniu.
-Skoro nie chodzi o zerwanie... To o co? - dziewczyna zmarszczyła brwi - Myślałam, że Ci na niej zależy. - zdziwiła się.
-Też tak myślałem. - wzruszył ramionami. - Ale dopiero, gdy byliśmy na tej kolacji, zrozumiałem, że to nie ją kocham. - westchnął.
-To kogo? Tylko nie mów, że zakochałeś się w... - urwała w środku zdania. Zasłoniła usta ręką, mimo to na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Bez sensu, co nie? - spytał chłopak i upił kolejny łyk soku.
-Riker, to nie jest bez sensu. Serce nie sługa. Jedyne co mnie dziwi, to dlaczego to dotarło do Ciebie dopiero teraz. - zaśmiała się.
-Cieszysz się, co nie. - spytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Co? Wcale nie...
-Rydel? - blondyn zaczął wpatrywać się w siostrę przenikliwie.
-No dobra cieszę się. - zaśmiała się blondynka, a na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki, promienny uśmiech. - Riker kocha Van! Riker kocha Van! - zaczęła podśpiewywać na tyle głośno, że pozostała grupka ich przyjaciół mogłaby ją usłyszeć. Riker szybko do niej podszedł i zakrył jej usta ręką.
-Jak Cię puszczę, to będziesz cicho? - zaśmiał się. Dziewczyna chciała odpowiedzieć, lecz przypomniała sobie, że blondyn trzyma dłoń na jej ustach. Pokiwała więc żywo czupryną, a najstarszy z Lynchów puścił ją.
-Kiedy ślub? - zapytała nie przestając się uśmiechać. Po usłyszeniu tego pytania, blondyn pacnął się ręką w czoło.
-Serio Delly? Serio?
-Przecież to normalne pytanie. Mogę być druhną? - zapytała klaskając szybko rękami.
-Delly... Ona ma chłopaka. Chodzi z Garrettem. - powiedział zrezygnowany, a dobry humor jakby całkiem opuścił ich oboje.
-Ale... Mówiłeś jej, co do niej czujesz?
-Tak.
-A ona na to?
-Że jest z Garrettem. I dlaczego przypomniałem sobie o niej tak nagle. - odpowiedział blondyn, a w głowie dziewczyny zaczęły krążyć tysiące myśli; jak by tu zeswatać wspomnianą dwójkę, dlaczego Nessa wyparła się swoich uczuć i jaką sukienkę założyć na ich ślub.
-Nie martw się Riker. Już moja w tym głowa, żebyście byli razem. - powiedziała złowieszczo się uśmiechając i zacierając ręce, niczym Dundersztyc podczas budowania swoich inatorów. Widząc, że w głowie jego siostry budzi się jakiś plan, Riker położył na jej dłoniach swoje ręce. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
-Delly, wiesz, że Cię kocham?
-No przecież. - zaśmiała się.
-Mimo to, proszę, nie mieszaj się w to. Ja sam sobie poradzę i sam mam zamiar o nią walczyć. A jeśli ona wybierze tego drugiego, to trudno. Najważniejsze, żeby była szczęśliwa. - po tych słowach w oczach blondynki pojawiły się dwie iskierki.
-Ooo... Jakie to słodkie... - rozmarzyła się.
-Dobra. Chodź już lepiej do reszty. Tylko proszę Cię, ani słowa o Vanessie, zrozumiano? - spytał odkładając szklankę na blat.
-Tak jest kapitanie. - zasalutowała Rydel i oboje wrócili do salonu. Gdy tam weszli, w oczy rzucił im się obraz Veroniki, która siedziała okrakiem na Rockym. Chłopak leżał na brzuchu, a ręce miał skrzyżowane na plecach i przytrzymywała je brunetka.
-Co tu się dzieje? - wystraszył się Riker.
-Ten idiota nie chce przyznać, że uczciwie rozłożyłam go na łopatki w grze! - warknęła dziewczyna.
-Haha! Nawet dosłownie go rozłożyłaś na łopatki. Haha! - zaśmiał się blondyn, a dziewczyna posłała mu dumny uśmiech.
-Chłopie! Przyznaj się do przegranej jak mężczyzna, którym nie jesteś! - wrzasnęła Delly, a wspomniany brunet spojrzał na nią groźnie.
-No dobra! Ała! Przestań miażdżyć mi dłonie! - krzyknął z bólu chłopak, gdy Veronika po raz kolejny ścisnęła mu ręce.
-To przyznaj, że wygrałam!
-No dobra dobra! Wygrałaś uczciwie! - jęknął, a uradowana dziewczyna zeszła z jego pleców.
-Dziękuje. - odpowiedziała radośnie i usiadła na sofie, tuż obok Rossa, który był szczerze ubawiony tą sytuacją. - I jak tam u Was? - spytała wskazując na Rydel i Rikera.
-Wszystko do... - zaczął najstarszy, lecz przerwał mu radosny pisk jego siostry:
-Rik zakochał się w Vanessie! - wykrzyknęła, a wspomniany blondyn po raz kolejny pacnął się ręką w czoło. Dopiero wtedy dotarło do niej, że miała nie zdradzać tej informacji. - Ups... - zaśmiała się nerwowo i wzruszyła ramionami.
-Zakochałeś się w Vanessie?! - wykrzkyknęłi wszyscy zgromadzeni, jak jeden mąż.
-Dopiero teraz zdałeś sobie z tego sprawę? - zaśmiał się Ross.
-Lepiej późno niż wcale. - powiedział Riker i wzruszając ramionami skierował się na schody. Następnie chcąc uniknąć niezręcznych pytań ze strony reszty domowników, pobiegł do swojego pokoju.
-Która godzina? - zapytała Veronika.
-Yyy... 23:15. - odpowiedział Ellington spoglądając na ekran swojego telefonu.
-To nie opłaca mi się wracać do domu. - stwierdziła dziewczyna i rozłożyła się na kanapie. - Mogę zostać na noc?
-Pewnie. - odpowiedziała Delly. - To chodź. Pożyczę Ci jakąś piżamę i napiszemy do Vanessy, żeby się o Ciebie i Laurę nie martwiła. - dodała blondynka i wraz ze swoją przyjaciółką skierowały się do pokoju dziewczyny.
-Ja chyba też już idę spać. - ziewnął Rocky.
-Nom... Jestem wykończony. - dodał Ell i oboje pobiegli do swoich sypialni, zostawiając w salonie jedynie najmłodszego z domowników i śpiącą dziewczynę. Ross spojrzał na brunetkę i uśmiechnął się lekko. Następnie podszedł do kanapy, na której leżała Laura i uklęknął przy niej. Ujął jej dłoń w swoją i zaczął delikatnie jeździć po niej opuszkami palców.
-Dobranoc. - wyszeptał i nachylił się do dziewczyny. Następnie złożył na jej policzku delikatny pocałunek, przymykając przy tym powieki. Powoli odchylił się od twarzy Laury i ponownie zaczął się jej przyglądać. Najpierw patrzył na długie rzęsy dziewczyny, później uważnie badał każdy element jej jasnej skóry, drobny nosek, a na końcu zatrzymał wzrok na ustach. Jej wargi były delikatnie rozchylone.
-Ross! Rocky Ci zabrał szczoteczkę do zębów! - do uszu chłopaka dotarł krzyk jego siostry. Blondyn ucałował dłoń młodej Marano i pobiegł z przerażeniem do swojej łazienki, aby powstrzymać brata.
-No hej Delly.
-Cześć Ross. Czemu trzymasz Laurę na rękach? Co żeś jej zrobił? - spytała mrużąc obydwoje oczu.
-Nic jej nie zrobiłem. - zaśmiał się chłopak - Po prostu zasnęła, a nikogo nie ma w jej domu, więc przyniosłem ją do nas.
-Aha. To wchodź. - odpowiedziała radośnie i przepuściła swojego brata, aby mógł wejść - Wyglądacie jak para, wiesz? - zaśmiała się.
-Już to dziś słyszałem. - na twarzy chłopaka pojawił się lekki uśmiech. Rodzeństwo skierowało się do salonu, aby położyć śpiącą brunetkę na kanapie. Gdy weszli do pomieszczenia, w oczy rzucił im się obraz kłócącej się trójki przyjaciół;
-Ha! Wygrałam!
-Dawałem Ci fory...
-Chciałbyś...
-Nigdy nas nie pokonasz!
-Chyba w Twoich snach!
-A ja i tak jestem najlepszy!
-Pff... - prychnęła Veronika kładąc kontroler na stoliku. Otrzepała ręce i odwróciła się w kierunku swoich przyjaciół, którzy właśnie weszli do salonu. - O! Cześć Ross! Co jest z Laurą?
-Siema Vera. Laura śpi. Chciałem ją odnieść do Was, ale nikogo nie ma w domu. - wzruszył ramionami.
-No tak. Pewnie Vanessa nie wróciła ze swojego "spotkania" - zaśmiała się poruszając brwiami.
-Właśnie. Ciekawe jak tam u Rikera i Emily? - zaciekawiła się Delly.
-No.
-Jak dla mnie to ona w ogóle się nie zmieniła. - zaśmiał się Rocky.
-Eee tam. Wyładniała.
-Tylko nie mów tego przy Rikerze, bo Ci kark ukręci. - zaśmiała się Rydel, na co Ell złapał się gwałtownie za wspomnianą część ciała. W tym samym momencie w całym mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Wszyscy domownicy spojrzeli na siebie przenikliwie.
-Ja otworzę! - westchnęła Rydel i zrezygnowana skierowała się do drzwi. Już po chwili wróciła do salonu, wraz ze swoim starszym bratem.
-No hej wszystkim. - przywitał się Riker. - Ross, co zrobiłeś Laurze?
-Nic jej nie zrobiłem! Po prostu zasnęła! - wkurzył się najmłodszy i ostrożnie ułożył wspomnianą brunetkę na kanapie.
-I jak tam randka, co? - spytał Rocky poruszając brwiami.
-Nijak. - odpowiedział obojętnie i oklapł na kanapę. Reszta zgromadzonym spojrzała na siebie.
-Ej... Co jest? - zaniepokoiła się blondynka.
-Oprócz tego, że jestem idiotą, to nic mi nie jest.
-A co? Coś Ci nie wyszło z Emily?
-Nie chodzi o Emily! Wszystko mi nie wyszło! Wszystko schrzaniłem... - powiedział wymijająco i poszedł do kuchni zostawiając zdziwionych przyjaciół.
-Pójdę z nim pogadać. - zaproponowała Rydel i ruszyła w ślady brata. Dziewczyna zastała go opierającego się dłońmi o blat. Jego oczy były przymknięte.
-Riker, co się stało? - zapytała podchodząc bliżej swojego brata.
-Zerwałem z Emily. Chociaż... To ona zerwała ze mną.
-O braciszku... Tak mi przykro... - powiedziała i przytuliła go mocno.
-Nie o to mi chodzi. - westchnął i odsunął się od Rydel. Następnie wyciągnął z szafki szklankę i nalał sobie do niej soku pomarańczowego. Upił kilka łyków i zaczął się wpatrywać w płyn w naczyniu.
-Skoro nie chodzi o zerwanie... To o co? - dziewczyna zmarszczyła brwi - Myślałam, że Ci na niej zależy. - zdziwiła się.
-Też tak myślałem. - wzruszył ramionami. - Ale dopiero, gdy byliśmy na tej kolacji, zrozumiałem, że to nie ją kocham. - westchnął.
-To kogo? Tylko nie mów, że zakochałeś się w... - urwała w środku zdania. Zasłoniła usta ręką, mimo to na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Bez sensu, co nie? - spytał chłopak i upił kolejny łyk soku.
-Riker, to nie jest bez sensu. Serce nie sługa. Jedyne co mnie dziwi, to dlaczego to dotarło do Ciebie dopiero teraz. - zaśmiała się.
-Cieszysz się, co nie. - spytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Co? Wcale nie...
-Rydel? - blondyn zaczął wpatrywać się w siostrę przenikliwie.
-No dobra cieszę się. - zaśmiała się blondynka, a na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki, promienny uśmiech. - Riker kocha Van! Riker kocha Van! - zaczęła podśpiewywać na tyle głośno, że pozostała grupka ich przyjaciół mogłaby ją usłyszeć. Riker szybko do niej podszedł i zakrył jej usta ręką.
-Jak Cię puszczę, to będziesz cicho? - zaśmiał się. Dziewczyna chciała odpowiedzieć, lecz przypomniała sobie, że blondyn trzyma dłoń na jej ustach. Pokiwała więc żywo czupryną, a najstarszy z Lynchów puścił ją.
-Kiedy ślub? - zapytała nie przestając się uśmiechać. Po usłyszeniu tego pytania, blondyn pacnął się ręką w czoło.
-Serio Delly? Serio?
-Przecież to normalne pytanie. Mogę być druhną? - zapytała klaskając szybko rękami.
-Delly... Ona ma chłopaka. Chodzi z Garrettem. - powiedział zrezygnowany, a dobry humor jakby całkiem opuścił ich oboje.
-Ale... Mówiłeś jej, co do niej czujesz?
-Tak.
-A ona na to?
-Że jest z Garrettem. I dlaczego przypomniałem sobie o niej tak nagle. - odpowiedział blondyn, a w głowie dziewczyny zaczęły krążyć tysiące myśli; jak by tu zeswatać wspomnianą dwójkę, dlaczego Nessa wyparła się swoich uczuć i jaką sukienkę założyć na ich ślub.
-Nie martw się Riker. Już moja w tym głowa, żebyście byli razem. - powiedziała złowieszczo się uśmiechając i zacierając ręce, niczym Dundersztyc podczas budowania swoich inatorów. Widząc, że w głowie jego siostry budzi się jakiś plan, Riker położył na jej dłoniach swoje ręce. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
-Delly, wiesz, że Cię kocham?
-No przecież. - zaśmiała się.
-Mimo to, proszę, nie mieszaj się w to. Ja sam sobie poradzę i sam mam zamiar o nią walczyć. A jeśli ona wybierze tego drugiego, to trudno. Najważniejsze, żeby była szczęśliwa. - po tych słowach w oczach blondynki pojawiły się dwie iskierki.
-Ooo... Jakie to słodkie... - rozmarzyła się.
-Dobra. Chodź już lepiej do reszty. Tylko proszę Cię, ani słowa o Vanessie, zrozumiano? - spytał odkładając szklankę na blat.
-Tak jest kapitanie. - zasalutowała Rydel i oboje wrócili do salonu. Gdy tam weszli, w oczy rzucił im się obraz Veroniki, która siedziała okrakiem na Rockym. Chłopak leżał na brzuchu, a ręce miał skrzyżowane na plecach i przytrzymywała je brunetka.
-Co tu się dzieje? - wystraszył się Riker.
-Ten idiota nie chce przyznać, że uczciwie rozłożyłam go na łopatki w grze! - warknęła dziewczyna.
-Haha! Nawet dosłownie go rozłożyłaś na łopatki. Haha! - zaśmiał się blondyn, a dziewczyna posłała mu dumny uśmiech.
-Chłopie! Przyznaj się do przegranej jak mężczyzna, którym nie jesteś! - wrzasnęła Delly, a wspomniany brunet spojrzał na nią groźnie.
-No dobra! Ała! Przestań miażdżyć mi dłonie! - krzyknął z bólu chłopak, gdy Veronika po raz kolejny ścisnęła mu ręce.
-To przyznaj, że wygrałam!
-No dobra dobra! Wygrałaś uczciwie! - jęknął, a uradowana dziewczyna zeszła z jego pleców.
-Dziękuje. - odpowiedziała radośnie i usiadła na sofie, tuż obok Rossa, który był szczerze ubawiony tą sytuacją. - I jak tam u Was? - spytała wskazując na Rydel i Rikera.
-Wszystko do... - zaczął najstarszy, lecz przerwał mu radosny pisk jego siostry:
-Rik zakochał się w Vanessie! - wykrzyknęła, a wspomniany blondyn po raz kolejny pacnął się ręką w czoło. Dopiero wtedy dotarło do niej, że miała nie zdradzać tej informacji. - Ups... - zaśmiała się nerwowo i wzruszyła ramionami.
-Zakochałeś się w Vanessie?! - wykrzkyknęłi wszyscy zgromadzeni, jak jeden mąż.
-Dopiero teraz zdałeś sobie z tego sprawę? - zaśmiał się Ross.
-Lepiej późno niż wcale. - powiedział Riker i wzruszając ramionami skierował się na schody. Następnie chcąc uniknąć niezręcznych pytań ze strony reszty domowników, pobiegł do swojego pokoju.
-Która godzina? - zapytała Veronika.
-Yyy... 23:15. - odpowiedział Ellington spoglądając na ekran swojego telefonu.
-To nie opłaca mi się wracać do domu. - stwierdziła dziewczyna i rozłożyła się na kanapie. - Mogę zostać na noc?
-Pewnie. - odpowiedziała Delly. - To chodź. Pożyczę Ci jakąś piżamę i napiszemy do Vanessy, żeby się o Ciebie i Laurę nie martwiła. - dodała blondynka i wraz ze swoją przyjaciółką skierowały się do pokoju dziewczyny.
-Ja chyba też już idę spać. - ziewnął Rocky.
-Nom... Jestem wykończony. - dodał Ell i oboje pobiegli do swoich sypialni, zostawiając w salonie jedynie najmłodszego z domowników i śpiącą dziewczynę. Ross spojrzał na brunetkę i uśmiechnął się lekko. Następnie podszedł do kanapy, na której leżała Laura i uklęknął przy niej. Ujął jej dłoń w swoją i zaczął delikatnie jeździć po niej opuszkami palców.
-Dobranoc. - wyszeptał i nachylił się do dziewczyny. Następnie złożył na jej policzku delikatny pocałunek, przymykając przy tym powieki. Powoli odchylił się od twarzy Laury i ponownie zaczął się jej przyglądać. Najpierw patrzył na długie rzęsy dziewczyny, później uważnie badał każdy element jej jasnej skóry, drobny nosek, a na końcu zatrzymał wzrok na ustach. Jej wargi były delikatnie rozchylone.
-Ross! Rocky Ci zabrał szczoteczkę do zębów! - do uszu chłopaka dotarł krzyk jego siostry. Blondyn ucałował dłoń młodej Marano i pobiegł z przerażeniem do swojej łazienki, aby powstrzymać brata.
*następnego dnia*
Laura powoli rozwarła swoje powieki. Następnie podniosła się do pozycji siedzącej i mocno przeciągnęła. Wtem, rozejrzała się po pomieszczeniu, w którym się znajdowała, a zdziwienie wymalowało się na jej twarzy.
-Co ja tu robię... - powiedziała, jakby do siebie i wstała z sofy. Następnie powolnym krokiem skierowała się do kuchni, mając nadzieję, że znajdzie tam któregoś z domowników. Niestety pomieszczenie okazało się puste. Przetarła dłońmi oczy, aby w pełni się rozbudzić. Po wykonaniu tej czynności, pobiegła na schody, aby dotrzeć do pokoju swojej przyjaciółki. Jednym skokiem pokonała ostatnie schodki i znalazła się na górze. Skręciła w odpowiednią stronę i ruszyła w kierunku drzwi Rydel. Już miała je otwierać, gdy usłyszała za sobą ciche skrzypnięcie drzwi. Odwróciła się powoli, aby zobaczyć, kto właśnie wychodzi z pokoju.
Ujrzała przed sobą na wpół śpiącego blondyna, który na widok dziewczyny zatrzymał się w swoich drzwiach. Oczy Laury badały młodego Lyncha wzrokiem, aż w końcu zatrzymały się na gołej klatce piersiowej chłopaka. Jako, że miał on na sobie tylko bokserki, dziewczyna mogła się mu badawczo przyjrzeć. Z każdym wdechem i wydechem chłopaka, każdy mięsień napinał się, lub rozluźniał. Muskularne ramiona blondyna opierały się o framugę drzwi. Laura nawet gdyby chciała, nie mogła od niego odwrócić wzroku. Wciąż przyglądając się mięśniom Rossa, przygryzła dolną wargę.
Ujrzała przed sobą na wpół śpiącego blondyna, który na widok dziewczyny zatrzymał się w swoich drzwiach. Oczy Laury badały młodego Lyncha wzrokiem, aż w końcu zatrzymały się na gołej klatce piersiowej chłopaka. Jako, że miał on na sobie tylko bokserki, dziewczyna mogła się mu badawczo przyjrzeć. Z każdym wdechem i wydechem chłopaka, każdy mięsień napinał się, lub rozluźniał. Muskularne ramiona blondyna opierały się o framugę drzwi. Laura nawet gdyby chciała, nie mogła od niego odwrócić wzroku. Wciąż przyglądając się mięśniom Rossa, przygryzła dolną wargę.
-Cześć Lau. - do uszu brunetki dotarł głos chłopaka i z wielkim oporem odwróciła wzrok od jego nagiego torsu. Spojrzała na jego twarz, na której widniał delikatny uśmiech. Po nocy jego blond włosy były rozczochrane, a niektóre pasma niesfornie opadały mu na twarz. - I jak się spało? - spytał robiąc kilka kroków w jej stronę. Laura nie wiedziała co się z nią dzieje. Sam wygląd Rossa przyprawił ją o zawroty głowy, a jego ciepły głos delikatnie muskał jej uszy. Dziewczyna zrobiła kilka kroków w tył, ze strachu. Ze strachu przed tym, że miedzy nimi może znowu dojść do bliższej relacji. A zwłaszcza, gdy na wpół nagi blondyn sprawiał, że nie mogła ona myśleć logicznie.
Chłopaka zdziwiła reakcja przyjaciółki. Podszedł więc jeszcze bliżej, uważnie wlepiając w nią swoje brązowe oczy. Laura ponownie się cofnęła, wpadając przy tym na drzwi, które otwarły się. Brunetka straciła równowagę i upadła na pupę. Odwróciła wzrok, aby sprawdzić, w czyim pokoju się znajduje. Odetchnęła z ulgą, gdyż był to pokój Rydel. Jedyne co ją zdziwiło, to to, że obok łóżka rozłożony był materac, na którym leżała Veronika.
Chłopaka zdziwiła reakcja przyjaciółki. Podszedł więc jeszcze bliżej, uważnie wlepiając w nią swoje brązowe oczy. Laura ponownie się cofnęła, wpadając przy tym na drzwi, które otwarły się. Brunetka straciła równowagę i upadła na pupę. Odwróciła wzrok, aby sprawdzić, w czyim pokoju się znajduje. Odetchnęła z ulgą, gdyż był to pokój Rydel. Jedyne co ją zdziwiło, to to, że obok łóżka rozłożony był materac, na którym leżała Veronika.
-Nic Ci nie jest? - spytał rozbawiony Ross wchodząc do pokoju siostry i stając tuż przy Laurze. Teraz, dziewczyna patrzyła na niego z dolnej perspektywy, co sprawiło, że wyglądał na jeszcze bardziej umięśnionego, niż był w rzeczywistości.
I na jeszcze bardziej seksownego.
Nastolatka przełknęła głośno ślinę.
I na jeszcze bardziej seksownego.
Nastolatka przełknęła głośno ślinę.
-Ludzie! Tu się śpi... - wymamrotała Veronika i podniosła wzrok. Gdy tylko zobaczyła strój, w którym był Ross, oczy jej się zaświeciły. I to dosłownie. - Wow... - lekko rozwarła usta i przysiadła się koło Laury, wciąż podziwiając swojego przyjaciela.
-Po co mnie budzicie? - westchnęła Rydel i usiadła na łóżku. Gdy zobaczyła swoje przyjaciółki, które wpatrywały się w jej młodszego brata, niczym w greckiego boga, zrobiła się cała czerwona. - Ross do jasnej ciasnej czemu mi po domu prawie goły paradujesz i gości straszysz?! - krzyknęła i szybkim krokiem podeszła do swojego brata. - Wynocha z pokoju! - wypchnęła zdezorientowanego Rossa za próg pokoju i zamknęła drzwi.
-No co? - wykrzyknął blondyn zza drzwi.
-Jajeczko! 1:0 dla mnie. Jak się ubierzesz to możesz wrócić. - powiedziała, a już po chwili dało się słyszeć kroki, które świadczyły o tym, że najmłodszy z domowników wrócił do swojego pokoju. Zadowolona Rydel odwróciła się do swoich przyjaciółek z szerokim uśmiechem na ustach. Gdy zobaczyła, że obydwie wpatrują się z otwartymi buziami w miejsce, w którym przed chwilą stał jej brat, pacnęła się ręką w czoło. Następnie popstrykała im kilkakrotnie palcami przed oczami. Jednak gdy to nie dało efektu, każdą spoliczkowała. Dopiero teraz nastolatki wybudziły się z transu.
-Dziewczyno... Jak ty masz tu codziennie takie pobudki... No pozazdrościć tylko... - rozmarzyła się Veronika.
-Fuj! Przestań! To są moi bracia! - wzdrygnęła się blondynka.
-Ell to nie Twój brat.
-Ellington to mój przyjaciel. Ale muszę przyznać, że w tym przypadku jest na co popatrzeć. - zaśmiała się.
-W ogóle, ja tego nie rozumiem. Znacie się od tylu lat, spędziłaś z nim pół miesiąca w jednym autobusie, często zachowujecie się jak para, jesteście w jednym zespole, mieszkacie w jednym domu, śpiewacie piosenkę "Sleeping With A Friend", on jest na każde Twoje zawołanie, ty na jego widok szczerzysz się jak głupi do sera... Dlaczego właściwie nie jesteście razem? Kurcze no! Co jest z Wami nie tak? - zapytała brunetka wprawiając w tym w zakłopotanie swoją przyjaciółkę.
-Wiesz... On niby jest dla mnie jak kolejny brat, ale z drugiej strony przy nim czuję się zupełnie inaczej niż przy Rikerze, Rockym, czy nawet Rossie. Ale nigdy nie myślałam, żeby spojrzeć na niego inaczej niż na przyjaciela, czy kumpla. - wzruszyła ramionami. Mimo to poważnie zaczęła się zastanawiać nad uwagami Veroniki. No bo, to prawda, że przy Ratliffie, czuje coś, czego nie czuje przy żadnym innym chłopaku. To prawda, że jest on jej strasznie bliski. To prawda, że nigdy razem się nie nudzą. To prawda, że on umie ją pocieszyć w każdej możliwej sytuacji. Ale czy ona czuje do niego coś więcej? Nie... To niemożliwe...
-Rydel! No błagam Cię! Nigdy nie pomyślałaś, że między Wami może być coś głębszego?
-Nigdy się nad nie zastanawiałam.
-Serio? A myślisz, że "Rydellington" się z kosmosu wzięło? - spytała Vera unosząc jedną brew ku górze.
-Ryde... ..co? - zdziwiła się blondynka.
-Rydellington. To połączenie waszych imion. Takie słodkie... - rozmarzyła się, a Rydel wybuchła szczerym śmiechem.
-Apropo... Myślisz, że on serio jest na każde moje zawołanie? I że się o mnie troszczy?- spytała z chytrym uśmiechem na twarzy.
-Nie lubię jak ktoś w środku rozmowy zmienia temat. - brunetka zmarszczyła brwi. - Ale tym razem zrobię wyjątek, bo może być zabawnie. Usiądź na łóżku i udawaj, że boli Cię kostka. - poinstruowała przyjaciółkę, a ta wykonała jej polecenie. Następnie Veronika opuściła pokój Rydel, zostawiając jego zdezorientowaną właścicielkę w środku. Delly wpatrywała się wyczekująco w drzwi, czekając na powrót swojej przyjaciółki. Nagle, usłyszała na korytarzu jakiś huk, a po chwili do jej pokoju wpadło tornado w postaci Ellingtona.
-Co Ci się stało? Jak to skręciłaś kostkę? Jakim cudem się poślizgnęłaś? Dlaczego nie wołałaś wcześniej? Będziesz żyć? Wzywać karetkę? Dzwonić do lekarza? Będzie potrzebny ambulans? Jak bardzo boli w stopniu od zera do dziesięciu? Potrzebny bandaż, czy gips? Budzić resztę chłopaków? Wytrzymasz jakoś? Potrzebny Ci przeszczep? Oddać Ci trzustkę? - wypowiedział na jednym tchu Ell klękając przed blondynką i chwytając jej stopę w swoje dłonie. Gdy Rydel zobaczyła przerażenie w jego oczach, wybuchła głośnym śmiechem.
-Coś ty mu.. Hahaha! Powiedziała? - wydusiła z siebie dziewczyna zwracając się do stojącej w drzwiach Veroniki.
-Że skręciłaś kostkę. - odpowiedziała na luzie machając ręką.
-Z czego wy się śmiejecie? - zapytał nic nie rozumiejący brunet.
-Nic mi nie jest. Ale dzięki za troskę. - powiedziała wstając z łóżka dziewczyna.
-Jak to nic Ci nie jest? Jak mogłyście żartować w tak ważnej sprawie? Prawie zawału dostałem! - oburzył się chłopak.
-Oj... Nie gniewaj się. - uśmiechnęła się blondynka i pocałowała go delikatnie w policzek, wywołując na jego policzkach delikatne rumieńce.
-Poza tym, to było odwdzięczenie się za wczorajsze blefowanie podczas gry. - powiedziała Veronika kładąc mu rękę na ramieniu.
-Ale ja nie oszukiwałem. To był Rocky. - chłopak zmarszczył brwi, a brunetka głęboko się zamyśliła.
-Serio? - spytała zdziwiona, a Ratliff pokiwał twierdząco głową. - A to sorki. - zaśmiała się.
-Spoko. A teraz pozwolicie, że wrócę do pokoju i jeszcze sobie trochę pośpię. - powiedział i skierował się ku drzwiom. Przed wyjściem odwrócił się jeszcze jednak i wskazał palcem na Laurę, która wciąż siedziała na ziemi i trzymając się za głowę powtarzała w kółko: "Nie myśl o nim! Nie myśl o nim!".
-Co jej jest?
-Reakcja na widok Rossa w samych bokserkach. - Delly wzruszyła ramionami.
-Aha. To spoko. - odpowiedział i opuścił pokój swojej przyjaciółki.
-Aha. To spoko. - odpowiedział i opuścił pokój swojej przyjaciółki.
-Ooo... Widziałaś jak się zarumienił, gdy dałaś mu buziaka o tutaj. - rozmarzyła się Vera i dźgnęła palcem Rydel w policzek. Ta tylko przewróciła teatralnie oczami.
-Widziałam. Ale to nic wielkiego.
-Nic wielkiego? - oburzyła się, jednak gdy blondynka pokiwała żywo głową, zrezygnowana opuściła ręce. - Jak chcesz. No ale muszę przyznać, że słodko mu w tych rumieńcach. - zaśmiała się Veronika.
-No wiem. - również się zaśmiała.
-Dobra. Co robimy z Laurą?
-Nie wiem. Ciekawe, czemu tak zareagowała na widok Rossa.
-A widziałaś jak ją wczoraj przyniósł na rękach?
-No... - rozmarzyły się obydwie, nie zwracając uwagi na to, że obgadują dziewczynę, która znajduje się z nimi w tym samym pomieszczeniu. Laura jednak w ogóle nie zwracała uwagi na swoje przyjaciółki, gdyż była zajęta próbą wyrzucenia ze swojej głowy pewnego blondyna. Rydel i Veronika bezsilnie próbowały jakoś wybudzić dziewczynę z transu. Jednak bez skutku. W końcu Rydel nie wytrzymała i krzyknęła na cały regulator: "Ross coś ty zrobił Laurze!", powodując tym, że wspomniany blondyn od razu pojawił się w jej pokoju. Tym razem, jedynie był owinięty w sam ręcznik, co oznaczało, że przed chwilą brał prysznic. Jego mokre włosy wciąż wyglądały nienagannie, a kropelki wody spływały po całym jego ciele. Widząc to, Veronika z powrotem odpłynęła i zaczęła się w niego wpatrywać, niczym w obrazek. Z Laurą zresztą nie było lepiej. Wyglądała, jakby zaraz miała się na niego rzucić. Widząc reakcję swoich przyjaciółek, Delly po raz kolejny pacnęła się ręką w czoło i zrezygnowana oklapła na łóżko.
*****
Całą rodzina Lynch, Ell, Laura i Veronika siedzieli wspólnie przy stole w kuchni. Mimo, iż między przyjaciółmi panowała żywa rozmowa, to dwójka z nich nie udzielała się zbytnio. Co chwilę tylko potakiwała głową, lub wtrąciła kilka swoich słów. Byli to oczywiście Ross i Laura. Ona uporczywie próbowała unikać jego wzroku, co nie było łatwe, ze względu na to, że siedzieli na przeciwko siebie. On natomiast, cały czas wpatrywał się w brunetkę, próbując wyczytać cokolwiek z jej twarzy. Mimo iż wczoraj obiecali sobie zapomnieć o wszystkim, to każde z nich wciąż miało w głowie ten obraz, tę chwilę bliskości, ten moment zapomnienia. Dla każdego z nich znaczył on wiele, jednak żadne nie chciało się do tego przyznać. Nawet przed samym sobą. Albo po prostu nie potrafiło tego zrobić. No bo, czy po tylu latach wzajemnej nienawiści, można tak po prostu poczuć coś do tej drugiej osoby? W końcu, nienawiść i miłość, są obliczami tego samego, prawda?
-Dobra. My dziękujemy za przenocowanie i śniadanie, ale musimy się już zbierać. - powiedziała Vera biorąc talerz w swoje ręce i kierując się z nim w stronę zlewu. Podobnie uczyniła i Laura.
-Chyba nie macie zamiaru tego zmywać! - oburzyła się Rydel, ale po spotkaniu z wrogim spojrzeniem dwóch nastolatek uniosła ręce w geście obrony.
-Czekaj, ja jeszcze muszę lecieć do góry po telefon. - powiedziała Veronika do swojej przyjaciółki i wybiegła z kuchni, kierując się do pokoju blondynki. Laura chwyciła swój talerz w dłonie i zaczęła go czyścić, jednak po chwili poczuła, że ktoś za nią stoi.
-Daj to. Przecież nie będziesz zmywać. Jesteś naszym gościem. - powiedział Ross uśmiechając się do niej szczerze. Brunetka niepewnie odsunęła się od zlewozmywaka, podając chłopakowi talerz. Podczas tej czynności, ich palce zetknęły się ze sobą, a Laurę przeszedł miły dreszcz. Mimo to szybko cofnęła rękę i obejmując się ramionami odeszła od blondyna. W tym samym czasie do kuchni wbiegła Veronika, w ręce trzymając swój telefon.
-To co? Idziemy?
-Pewnie. To dzięki za przenocowanie i do zobaczenia. - pożegnały się dziewczyny i ruszyły w stronę holu. Tam, każda założyła swoje buty i już miały wychodzić, gdy pojawił się koło nich Riker, trzymając w ręku gitarę.
-Odprowadzę Was. - powiedział z uśmiechem na twarzy i otworzył drzwi.
-A po co Ci to? - spytała zdezorientowana Laura wskazując na instrument.
-Zobaczysz. - odpowiedział chłopak i mrugnął do młodszej Marano. Następnie wszyscy opuścili mieszkanie Lynchów.
-Ja się chyba domyślam po co Ci ta gitara. - zaśmiała się Vera. Następnie cała trójka ruszyła ku domowi sióstr Marano.
***
Bum! Rozdział numero 28! :D
Dziękuje za wszystkie miłe komy pod poprzednim rozdziałem. Czytałam je z wieeelkim bananem na pyśku ^^
No tak... Większość z Was liczyła na ten upragniony masaż, zboczeńce jedne ;p Ale spokojnie... Pojawi się, tyle że gdzieś tak w 33, 34 rozdziale. Mam już co do tego plan ^^
Nom... Co sądzicie o rozdziale? Ta... Riker zakochany w Vanessie. Wreszcie, co nie? :)
Muszę przyznać, że sama jestem zaskoczona jego długością ;3 No, ale lubicie takie, więc to chyba dobrze, co nie? ;D
Mmm... To może skoro rozdział taki długaśny, to w zamian zostawicie mi długaśną listę komentarzy? Haha :D
Wyrażajcie swoje opinie, i te dobre i te złe. Przyjmę wszelką krytykę, a dzięki niej będę mogła się poprawić ^^
Kiedy next? Hmm... Na weekend wyjeżdżam, więc najwcześniej w poniedziałek. Wiem, znowu karzę Wam długo czekać, ale to nie ode mnie zależy ;-; No chyba, że jednak moje weekendowe plany się zniweczą i zostanę na Śląsku, to wtedy rozdział w niedzielę. Ale nie nastawiajcie się zbytnio ;p ^^
Nom... To życzę miłego weekendu i do napisania misie ^^
A! Na koniec żem chciała dodać, że polecam Wam pewnego bloga... Ta, znowu tego samego ^^
http://story-of-two-amazing-people.blogspot.com/ ~autor: Patataciastko
Jeśli jeszcze nie czytaliście najnowszego rozdziału... To zróbcie to! Wierzcie mi, nie pożałujecie! <3
~MiLka <3