-A gdzie ty się wybierasz? - to była Van. Odwróciłam się do niej.
-Idę się przejść. - skłamałam. Przecież ona mnie nigdy nie puści samej na imprezę...
-W takim stroju? - spytała niedowierzając, po czym skrzyżowała ręce.
-Dokładnie. - uśmiechnęłam się.
-Albo mi powiesz gdzie idziesz, albo możesz zapomnieć, że w ogóle ruszysz się z tego domu. - zagroziła mi. Ugh...
-Dobra... Idę na imprezę... - westchnęłam.
-W takim stroju?
-A co? Mam iść w szlafroku?!
-Nie! Ale na pewno nie pójdziesz w połowie rozebrana sama na jakąś imprezę!
-Nie jesteś moją matką! - wywarczałam.
-Masz rację, nie jestem, ale gdyby ona tu była, na pewno to samo by Ci powiedziała.
-Jesteś niemożliwa! - krzyknęłam i skierowałam się do pokoju. Nagle poczułam się jakoś tak gorzej... źle mi na sercu... Nie chciałam się kłócić z Vanessą, ale jakoś samo tak wyszło. Ona jest dla mnie jak matka, nie powinnam jej tak traktować. Wciąż rozmyślając wróciłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Westchnęłam głośno. I wtedy wpadłam na pewien pomysł. Przecież mogę się stąd wydostać inną drogą... Podeszłam do okna i otworzyłam je. Przewiesiłam sobie torebkę przez ramię i powoli wyszłam na parapet za oknem. Potem zamknęłam szyby i mocno chwyciłam się rynny. Raz się żyje. Odepchnęłam się od ściany i zsunęłam po rynnie na ziemię. Kurcze zapomniałam kluczy. No trudno... Będę martwić się tym później. Teraz już nie ma odwrotu. Złapałam jakąś taksówkę i podałam kierowcy adres klubu. Jechaliśmy krótką chwilę, a moim oczom ukazał się średniej wielkości szary budynek. W różnych miejscach znajdowały się neonowe napisy. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam z taksówki. Momentalnie do moich uszu dotarł dźwięki głośnej muzyki. Skierowałam się do drzwi wejściowych, których pilnował ochroniarz. Ustawiłam się w kolejce. Gdy nadeszła moja kolej, wysoki mężczyzna powiedział:
-Dokumenty proszę. - po jego słowach zaczęłam przeszukiwać torebkę. Zapomniałam dowodu. Na pewno teraz mnie nie wpuści, ale za daleko zaszłam żeby nagle się poddawać. Wskazującym palcem przejechałam po torsie ochroniarza i szepnęłam mu do ucha uwodzicielskim głosem:
-Zapewniam, że jestem pełnoletnia... - odsunęłam się od niego i zamrugałam kilkakrotnie. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie szeroko, po czym wpuścił mnie do środka. Na pożegnanie mrugnęłam do niego, po czym skierowałam się do środka. Przynajmniej już wiem, że mają tu kiepską ochronę. W środku panował półmrok, przez który przedzierały się kolorowe światła. Wszędzie wirowały roztańczone pary, niektórzy siedzieli na kanapach, a inni opróżniali barek. Do moich uszu dochodziło tylko dudnienie muzyki. Przymknęłam oczy. To jest to. Następnie skierowałam się na parkiet i zaczęłam tańczyć wraz z innymi. Niestety w takich miejscach na przestrzeń osobistych nie mam co liczyć. Co chwilę czułam jak ktoś przykłada swoje brudne łapska w różne miejsca mojego ciała. Niektórzy byli tacy nachalni, że dopiero porządne uderzenie z liścia dało im do zrozumienia moją niechęć. Tańczyłam może z godzinę. Przynajmniej tutaj nie musiałam myśleć o Lynchu. Ta zmiana coraz bardziej mnie uszczęśliwia. Po pewnym czasie byłam już lekko zmęczona, więc skierowałam się do barku. Zamówiłam sobie najpierw jeden kieliszek, potem jakiś koktajl, następnie jeszcze kilka kieliszków. Po prostu topiłam swoje smutki i żale w napojach wieloprocentowych. Nie panowałam już nad sobą. Wpadłam w ciąg alkoholowy i co chwilę zamawiałam sobie kolejnego drinka. W pewnym momencie, po prostu urwał mi się film...
*oczami Vanessy*
Oglądałam sobie jakąś komedię romantyczną. Trochę gryzło mnie sumienie... Może za ostro potraktowałam Laurę? W końcu ona teraz przeżywa trudny okres przez te kłótnie z Rossem. Ja tylko chciałam się o nią troszczyć... Pójdę z nią porozmawiać. Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę pokoju mojej siostry. Szłam powoli, żeby nie zbudzić Veroniki. Bidulka przez tą babcie przeżyła kryzys i poszła się położyć. W sumie to jest już po jedenastej, więc miała prawo być zmęczona. Na palcach weszłam do pokoju Laury. Światło było zgaszone. Podeszłam po cichu do łóżka dziewczyny, myśląc, że śpi. Niestety posłanie było puste. Lekko się zdziwiłam. Podeszłam do drzwi od łazienki i zapukałam. Nikt się nie odzywał. Weszłam do środka i zobaczyłam porozwalane kosmetyki. Co tu się dzieje? Wychodząc z łazienki zobaczyłam na ziemi jakąś małą ulotkę. Podniosłam świstek papieru. Było to powiadomienie o jakimś klubie czy coś. Nagle poczułam, jak po całym moim ciele rozchodzą się dreszcze. Owiał mnie delikatny podmuch wiatru. Jego powodem było lekko uchylone okno. A to menda! Czyli że jednak poszła na tą imprezę! Ja jej dam... Niech no tylko ją znajdę! Spojrzałam jeszcze raz na ulotkę, w celu sprawdzenia adresu klubu. Dobrze wiedziałam gdzie znajduje się ta ulica. Zbiegłam jak najprędzej do przedpokoju, nałożyłam na siebie bluzę i ubrałam buty. Następnie wyszłam z domu. W większości mieszkań, które mijałam światła były pogaszone. Gdyby nie uliczne latarnie, kompletnie nic bym nie widziała. Niestety noce w Los Angeles są zimne i ciemne. Szłam powoli ulicą, a po kilkunastu minutach dotarłam do wyznaczonego celu. Budynek z neonowymi napisami, pełno nastolatków i głośna muzyka. Tak, to na pewno tutaj. Skierowałam się do wejścia nie zwracając uwagi na ochroniarza. Miałam go teraz gdzieś. Obecnie otaczało mnie pełno pijanych ludzi, Ci trzeźwi wynosili swoich towarzyszy. Mam nadzieję, że Laura była na tyle rozsądna, żeby nic nie pić. W powietrzu unosił się odór alkoholu. Wszyscy tańczyli, albo przynajmniej starali się to robić. W tym tłumie nic nie widziałam. Zaczęłam chodzić po lokalu uporczywie szukając mojej siostry. Jak na razie kiepsko mi szło to szukanie... W pewnym momencie zobaczyłam jak jakaś drobna brunetka obejmuje stolik. Podeszłam bliżej i usłyszałam jej głos:
-I wtedy on po prostu powiedział, że ma mnie gdzieś... Rozumiesz to? - pytała się nastolatka przedmiotu. Na moje nieszczęście, była to Laura... Podeszłam do niej i pociągnęłam ją do wyjścia.
-Oooo.. Vaaness..ssa. Cio ty tiu robisz? - bełkotała, a ja czułam, że z każdym jej wydechem do moich płuc dostaje się coraz to więcej alkoholu... Ile ona wypiła?!
-Zabieram Cię do domu! Co ty ze sobą zrobiłaś? - wykrzyczałam, aby zagłuszyć muzykę.
-Nie krzycz na mnie! Lynch też na mnie krzyczał! - wyżaliła mi się po czym zaczęła płakać.
-Poczekaj aż wytrzeźwiejesz, to Ci takie piekło urządzę... - zagroziłam.
-Cio? Ja jestem trzeźwa jak mało kto! Trzeźwiejsza niż ty!- zaprzeczyła, po czym aby udowodnić swoją rację, puściła się mojej ręki. Niestety skończyło się to tak, że zrobiła jeden krok i natychmiast runęła na ziemię.
-Pupcia mnie boli... - zasmuciła się masując obolałą część ciała.
-No chodź już ty mój pijaku. - zaśmiałam się i ponownie wzięłam siostrę pod ramię. Wreszcie udało nam się wydostać z tego klubu, po drodze tylko Laura zaczepiła jednego ochroniarza mówiąc, że będzie tęsknić. Nie pytam o szczegóły... Szłyśmy sobie ulicą, tzn. ja szłam, a moja siostra chwiała się na boki, wciąż głośno się śmiejąc. W pewnym momencie odsunęła się ode mnie. Niestety skończyło się na tym, że lekko się zachwiała, i znów wylądowała na ziemi. Spróbowała wstać, ale marnie jej to wyszło. Zrezygnowała więc z powrotu do pozycji prostej i na czworakach skierowała się do jednej z latarni. Następnie podtrzymując się jej wstała. Oparła się o przedmiot i popatrzała na mnie.
-To jest Bob. - powiedziała Laura wskazując na słup. - Uwielbia chińszczyznę! - zaśmiała się. Ja natomiast klepnęłam się w czoło.
-To jest latarnia głąbie... - naprostowałam ją. Ona jednak chwyciła słup z dwóch stron, jakby zakrywała mu uszy i wyszeptała:
-Ciiiiiii! Bo go urazisz. On jest biardzio wrażliwy! Jiak ja! - zakończyła i ponownie się rozpłakała.
-Lau chodźmy do domu... - westchnęłam i podeszłam do dziewczyny. Chciałam chwycić ją znów za dłoń, lecz ta kurczowo złapała się latarni.
-Nigdzie nie idę! Razem z Bbb.. Bo.. Bo.. Bo.. Bobem, będziemy protess.. sstować przeciwko wycinaniu lasów! - wykrzyczała i jeszcze mocniej przytuliła się do "Boba". Chwyciłam ją w pasie i próbowałam odciągnąć od słupa, ale na próżno. Jeju ile ona ma w sobie siły? Sama nie dam sobie rady... No cóż. Gdyby nie Ross, nie byłoby tej afery. Czyli trzeba go obudzić... Wyciągnęłam z kieszeni telefon i nie zważając na to, że jest już po północy zadzwoniłam do najmłodszego z Lynchów. Odebrał po 3 sygnałach.
*rozmowa telefoniczna*
R: Halooo? - ziewnął.
V: Hej Ross. Tu Van. Przepraszam, że Cię budzę, ale jest pilna sprawa. Weź któregoś z braci i przyjedźcie na... Street Waler 45/46. (od aut. nazwa wymyślona ~MiLka <3) Ale szybko! I najlepiej przyjedźcie samochodem.
R: A co się dzieje?
V: Wyjaśnię Wam na miejscu. Chodzi o Lau...
R: Zaraz będę. - po tych słowach rozłączył się. Miło, że się o nią troszczy. Szkoda, że dopiero teraz.... Nie mogąc nic zrobić usiadłam na chodniku i przypatrywałam się wyczynianiom mojej siostry. Początkowo tylko przytulała latarnię, później sprzedała jej buziaka i sama się zarumieniła. Następnie rozpoczęła flirt ze słupem. Nie wiem jakiego drinka oni jej tam dali, ale niezłe to. Po kilku minutach zobaczyłam samochód Lynchów. Wybiegli z niego Ross i Riker. Obydwoje mieli na sobie tylko piżamę, a mianowicie bokserki... Chyba nie zauważyli mojej siostry, bo podbiegli do mnie.
-Co się stało? - spytał zaniepokojony Ross.
-To... - odpowiedziałam wskazując moją siostrę, której obecnie latarnia służyła jako rura. Po prostu na niej tańczyła.
-Laura?! - wykrzyknęli w tym samym czasie zdziwieni bracia. Moja siostra na dźwięk swojego imienia odwróciła się gwałtownie, przestając obtańcowywać słup latarni.
-Chłopcy! - wykrzyknęła uradowana i zrobiła krok w naszą stronę. Oczywiście mocno zachwiała się i runęła na ziemię. Na szczęście w porę złapał ją Riker, bo zaliczyłaby nieprzyjemne spotkanie z betonem. Spojrzała na blondyna.
-Miój tiy rycerzu! - wykrzyknęła szczęśliwa. Następnie nachyliła się do niego w celu pocałowania go, a we mnie się zagotowało. Jako że była dość pijana, nie umiała wycelować w usta chłopaka, więc skończyło się na tym, że ucałowała jego nos.
-Co jej się stało? - spytał Riker biorąc Laurę na ręce. Następnie podał ją Rossowi i otworzył drzwi od auta.
-Przez to zajście z Tobą Ross... Chciała jakoś to odreagować, więc poszła na imprezę. Nie zgodziłam się. Później poszłam do jej pokoju, ale zorientowałam się, że uciekła oknem... Poszłam więc do tego klubu. Jakoś ją stamtąd wyciągnęłam. W drodze powrotnej uczepiła się latarni, więc musiałam po Was zadzwonić. Resztę już znacie...
-Woooow! Ale tiy jesteś mądra! - zdziwiła się moja siostra.
-Tak mi przykro... - zasmucił się Ross, który wciąż trzymał moją siostrę na rękach.
-Głiupku ty! - zaśmiała się brunetka i poczochrała włosy chłopaka. - Połamłeś moje serucho głupku tiy! - zaśmiała się kolejny raz i dotknęła prawej części klatki piersiowej chłopaka.
-Serce jest po lewej stronie głąbie. - powiedziałam i pacnęłam się ręką w czoło. Laura słuchając mojej wskazówki dotknęła drugą dłonią miejsca, w którym znajdowało się serce chłopaka. Po chwili zaczęła swoimi palcami jeździć po całej objętości torsu Rossa. Badała każdą część, jakby chciała ją zapamiętać. Zaczęła rozmasowywać jego klatkę piersiową i coraz uważniej przyglądała się chłopakowi.
-Wooow! Jakie mięśnie! - wykrzyczała uradowana nie przestając dotykać wspomnianej części ciała.
-Ile ona wypiła? - zapytał zdziwiony Ross.
-Nie mam pojęcia... Ale wiem, że na pewno dużo... - westchnęłam. - Lepiej zawieźmy ją do domu. - dodałam. Riker otworzył tylne drzwi od samochodu, a młodszy blondyn wsadził do środka Laurę. Następnie zaczęli męczyć się z pasem, lecz nie było to łatwe, gdyż moja siostra co chwilę im się wyrywała krzycząc: "Oni mnie gwałcą!". Gdy wreszcie jakimś cudem zapięli moją siostrę, Riker wsiadł za kierownicę, a ja na miejsce pasażera. Ross usiadł z tyłu z brunetką. Wyruszyliśmy. Po chwili usłyszałam dziwne dźwięki. Jakby.. mruczenie? Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak moja siostra znów dobiera się swoimi łapkami do klaty blondyna. Ach... I co z nią dalej będzie? Widząc, że Ross jakoś sobie radzi, usiadłam z powrotem prosto.
-Aż tak z nią źle? - spytał nagle Riker.
-Jak widać... Niestety boję się, że ta impreza nie będzie ostatnią. - westchnęłam.
-Przecież jesteś jej siostrą. Na pewno sobie poradzicie... - pocieszał mnie.
-Zawsze myślałam, że nic nas nie rozdzieli... A dzisiaj była w takim stanie. Ja zamiast ją wspierać, to jeszcze doprowadziłam do kłótni...
-Przestań Van. Przecież ty tylko chciałaś dla niej jak najlepiej. Na Twoim miejscu postąpiłbym tak samo. Nie martw się. Jeszcze dojdziecie do porozemienia. Ona tylko potrzebuje czasu.
-Dziękuje.
-Za co?
-Za tą radę... Za to, że umiesz mnie pocieszyć... Po prostu za wszystko. - obdarzyłam chłopaka uśmiechem. On na chwilkę zerknął na mnie i odwzajemnił gest. Następnie jedną ręką puścił kierownicę i splótł nasze palce. Początkowo zrobił to delikatnie i niepewnie, ale gdy chwyciłam go mocniej kąciki jego ust uniosły się ku górze. Poczułam, jak po całych moich plecach rozchodzą się przyjemne dreszcze. Ten jakże zwykły gest sprawił, że poczułam ciepło w sercu. Czasami mam ochotę podejść do niego, wtulić się w jego tors i nigdy więcej nigdzie nie odchodzić. Często karce się w myślach za to, że nie potrafię powiedzieć mu, co czuję. Wyznać mu, że gdy tylko go widzę w moich żyłach płynie dynamiczniej krew, a serce zaczyna bić jak oszalałe. Za każdym razem gdy patrzę w jego oczy nie panuję nad sobą. Gdy rozmawiamy i powie mi coś miłego, to na mojej twarzy pojawia się rumieniec, który zawsze staram się ukryć. Po prostu powiedzieć mu, że go kocham. Ale nie potrafię. Zakochiwałam się w nim z dnia na dzień coraz bardziej i nic nie mogłam na to poradzić. To była miłość od pierwszego wejrzenia... Próbowałam o nim zapomnieć, ale nie umiem. Zwłaszcza, że on wciąż liczy na powrót Emily... Musi mi więc wystarczyć jego bliskość, jako przyjaciel. Bo najgorszą ze wszystkich możliwych miłości, jest ta nieodwzajemniona...
-Za ile będziemy? - spytał zaniepokojony Ross, przerywając tym samym moje przemyślenia. Riker natomiast puścił moją dłoń i odpowiedział:
-Za niecałe dwie minuty. - słowa chłopaka się sprawdziły się - po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu i już chciałam pożegnać się z chłopakami, gdy zobaczyłam, że moja siostra usnęła z głową na kolanach Rossa. Nie chcąc jej budzić, poprosiłam blondyna, czy pomógłby mi ją zanieść do jej pokoju. Zgodził się. Podeszłam do drzwi i wyciągnęłam klucze z kieszeni. Następnie przekręciłam zamek i wpuściłam chłopaka do środka. Zamknęłam drzwi i podążyłam za chłopakiem. Szliśmy na palcach, aby nie obudzić Veroniki. Gdy doszliśmy do pokoju Laury, blondyn ułożył ją na łóżku. Chciał wyjść z pokoju, ale moja siostra wciąż trzymała go za rękę. Przez sen przyciągnęła go do siebie z taką siłą, że blondyn upadł koło niej na łóżko. Laura oplotła swoje nogi wokół uda chłopaka, a lewą ręką przycisnęła jego ręke do siebie. Następnie jeszcze mocniej wtuliła się w Rossa. Blondyn próbował wyswobodzić się z objęć brunetki, ale na marne. Zaśmiałam się cicho. Znając chwyt mojej siostry, szybko się nie uwolni...
-Van co ja mam zrobić?! - wyszeptał Ross.
-O ile Ci to nie przeszkadza, to możesz zostać. - zaproponowałam.
-A co będzie jak ona się obudzi? - zmartwił się.
-To módl się, żebyś obudził się pierwszy. Zresztą ona będzie miała takiego kaca, że nie sądzę, aby miała siłe na Ciebie krzyczeć. - zaśmiałam się.
-No dobra. Tylko powiedz Rikerowi.
-Ok. To dobranoc! - pożegnałam się i zeszłam powiadomić Rikera, że jego brat musi u nas dziś zostać. Następnie wróciłam do domu i skierowałam się do swojego pokoju. Wykonałam wszystkie konieczne czynności, a potem przebrałam się w piżamę. Położyłam się do łóżka. Po tak wyczerpującym wieczorze, od razu zasnęłam...
-Serce jest po lewej stronie głąbie. - powiedziałam i pacnęłam się ręką w czoło. Laura słuchając mojej wskazówki dotknęła drugą dłonią miejsca, w którym znajdowało się serce chłopaka. Po chwili zaczęła swoimi palcami jeździć po całej objętości torsu Rossa. Badała każdą część, jakby chciała ją zapamiętać. Zaczęła rozmasowywać jego klatkę piersiową i coraz uważniej przyglądała się chłopakowi.
-Wooow! Jakie mięśnie! - wykrzyczała uradowana nie przestając dotykać wspomnianej części ciała.
-Ile ona wypiła? - zapytał zdziwiony Ross.
-Nie mam pojęcia... Ale wiem, że na pewno dużo... - westchnęłam. - Lepiej zawieźmy ją do domu. - dodałam. Riker otworzył tylne drzwi od samochodu, a młodszy blondyn wsadził do środka Laurę. Następnie zaczęli męczyć się z pasem, lecz nie było to łatwe, gdyż moja siostra co chwilę im się wyrywała krzycząc: "Oni mnie gwałcą!". Gdy wreszcie jakimś cudem zapięli moją siostrę, Riker wsiadł za kierownicę, a ja na miejsce pasażera. Ross usiadł z tyłu z brunetką. Wyruszyliśmy. Po chwili usłyszałam dziwne dźwięki. Jakby.. mruczenie? Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam jak moja siostra znów dobiera się swoimi łapkami do klaty blondyna. Ach... I co z nią dalej będzie? Widząc, że Ross jakoś sobie radzi, usiadłam z powrotem prosto.
-Aż tak z nią źle? - spytał nagle Riker.
-Jak widać... Niestety boję się, że ta impreza nie będzie ostatnią. - westchnęłam.
-Przecież jesteś jej siostrą. Na pewno sobie poradzicie... - pocieszał mnie.
-Zawsze myślałam, że nic nas nie rozdzieli... A dzisiaj była w takim stanie. Ja zamiast ją wspierać, to jeszcze doprowadziłam do kłótni...
-Przestań Van. Przecież ty tylko chciałaś dla niej jak najlepiej. Na Twoim miejscu postąpiłbym tak samo. Nie martw się. Jeszcze dojdziecie do porozemienia. Ona tylko potrzebuje czasu.
-Dziękuje.
-Za co?
-Za tą radę... Za to, że umiesz mnie pocieszyć... Po prostu za wszystko. - obdarzyłam chłopaka uśmiechem. On na chwilkę zerknął na mnie i odwzajemnił gest. Następnie jedną ręką puścił kierownicę i splótł nasze palce. Początkowo zrobił to delikatnie i niepewnie, ale gdy chwyciłam go mocniej kąciki jego ust uniosły się ku górze. Poczułam, jak po całych moich plecach rozchodzą się przyjemne dreszcze. Ten jakże zwykły gest sprawił, że poczułam ciepło w sercu. Czasami mam ochotę podejść do niego, wtulić się w jego tors i nigdy więcej nigdzie nie odchodzić. Często karce się w myślach za to, że nie potrafię powiedzieć mu, co czuję. Wyznać mu, że gdy tylko go widzę w moich żyłach płynie dynamiczniej krew, a serce zaczyna bić jak oszalałe. Za każdym razem gdy patrzę w jego oczy nie panuję nad sobą. Gdy rozmawiamy i powie mi coś miłego, to na mojej twarzy pojawia się rumieniec, który zawsze staram się ukryć. Po prostu powiedzieć mu, że go kocham. Ale nie potrafię. Zakochiwałam się w nim z dnia na dzień coraz bardziej i nic nie mogłam na to poradzić. To była miłość od pierwszego wejrzenia... Próbowałam o nim zapomnieć, ale nie umiem. Zwłaszcza, że on wciąż liczy na powrót Emily... Musi mi więc wystarczyć jego bliskość, jako przyjaciel. Bo najgorszą ze wszystkich możliwych miłości, jest ta nieodwzajemniona...
-Za ile będziemy? - spytał zaniepokojony Ross, przerywając tym samym moje przemyślenia. Riker natomiast puścił moją dłoń i odpowiedział:
-Za niecałe dwie minuty. - słowa chłopaka się sprawdziły się - po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu i już chciałam pożegnać się z chłopakami, gdy zobaczyłam, że moja siostra usnęła z głową na kolanach Rossa. Nie chcąc jej budzić, poprosiłam blondyna, czy pomógłby mi ją zanieść do jej pokoju. Zgodził się. Podeszłam do drzwi i wyciągnęłam klucze z kieszeni. Następnie przekręciłam zamek i wpuściłam chłopaka do środka. Zamknęłam drzwi i podążyłam za chłopakiem. Szliśmy na palcach, aby nie obudzić Veroniki. Gdy doszliśmy do pokoju Laury, blondyn ułożył ją na łóżku. Chciał wyjść z pokoju, ale moja siostra wciąż trzymała go za rękę. Przez sen przyciągnęła go do siebie z taką siłą, że blondyn upadł koło niej na łóżko. Laura oplotła swoje nogi wokół uda chłopaka, a lewą ręką przycisnęła jego ręke do siebie. Następnie jeszcze mocniej wtuliła się w Rossa. Blondyn próbował wyswobodzić się z objęć brunetki, ale na marne. Zaśmiałam się cicho. Znając chwyt mojej siostry, szybko się nie uwolni...
-Van co ja mam zrobić?! - wyszeptał Ross.
-O ile Ci to nie przeszkadza, to możesz zostać. - zaproponowałam.
-A co będzie jak ona się obudzi? - zmartwił się.
-To módl się, żebyś obudził się pierwszy. Zresztą ona będzie miała takiego kaca, że nie sądzę, aby miała siłe na Ciebie krzyczeć. - zaśmiałam się.
-No dobra. Tylko powiedz Rikerowi.
-Ok. To dobranoc! - pożegnałam się i zeszłam powiadomić Rikera, że jego brat musi u nas dziś zostać. Następnie wróciłam do domu i skierowałam się do swojego pokoju. Wykonałam wszystkie konieczne czynności, a potem przebrałam się w piżamę. Położyłam się do łóżka. Po tak wyczerpującym wieczorze, od razu zasnęłam...
***
Bum! Miśki wy moje :D Na początek dziękuje za prawie 4000 wyświetleń :D
Zdziwiło Was zachowanie Lau? To przygotujcie się na więcej takich i podobnych akcji :D I nie myślcie, że zapomniałam o Maksie :) Już niedługo ostro tu namiesza! :D
Zdziwiło Was zachowanie Lau? To przygotujcie się na więcej takich i podobnych akcji :D I nie myślcie, że zapomniałam o Maksie :) Już niedługo ostro tu namiesza! :D
Co myślicie o rozdziale? Liczę na Wasze szczere opinie w komentarzach! :)
A i zajrzycie do zakładki "bohaterowie". Są tam dodane dwie nowe postacie, ale pojawią się dopiero po około dwudziestym rozdziale. Jedną z nich kojarzycie, a ta druga osoba będzie niespodzianką. :D
A i zajrzycie do zakładki "bohaterowie". Są tam dodane dwie nowe postacie, ale pojawią się dopiero po około dwudziestym rozdziale. Jedną z nich kojarzycie, a ta druga osoba będzie niespodzianką. :D
~MiLka <3
Rozdzial super!! mam nadzieje ze następny szybciutko <3 ;))
OdpowiedzUsuńŚwietny, ale liczę, że Laura będzie dalej zła na Rossa.... sorry, ale lubię kłótnie ;) i czekam na nexta!!! :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ross nie obudzi się pierwszy xd
OdpowiedzUsuńCiekawe co będzie jak Lau się obudzi
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :*
OdpowiedzUsuńOjoj będzie się działa jeśli Lau się obudzi pierwsza.
:D
Czekam na next. <33
Aaaa! Ja chcę ranek... Tyle, że u Raury:D
OdpowiedzUsuńKto pierwszy ten lepszy hahaha.
Nie obrażę się, jak Raura bd miała poranny seksik, albo się z deka pomiziają:D Wolę jednak to drugie, aczkolwiek i tym pierwszym się zadowolę:D... Sooorki, ale z deka mi bije, ale to tylko po 23 :D
Czekam na nexta i pozdrawiam^^
A ja liczę, że to Laura najpierw obudzi i wykopie z łóżka Rossa...;) p.s. świetny blog :D
OdpowiedzUsuńSuper ;d
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pierwsza obudzi się Lau ;p
Czekam na kolejny <3