niedziela, 27 lipca 2014

15. Party rock is in the house tonight, Everybody just have a good time!

 Notka miśki! :)

Rozdział dedykuję mojej przyjaciółce, która mimo że nie komentuje, to czyta i zawsze dostarcza mi swoje opinie ustnie i sprawia, że tych wakacji na pewno nie zapomnę! :) Chociaż przez Ciebie za niedługo mi pamięć w telefonie siądzie przez te zdjęcia ;p No ale trzeba mieć co wspominać ;D Czyli oczywiście dla mojej kochanej Kaktuuseq! :D 
 
*oczami narratora*

Minęło kilka dni, które dla Laury wyglądały mniej więcej tak samo; rano budziła się z kacem, w południe umawiała się z Maxem, a wieczorem szła na imprezę, na której się upijała. I codziennie tak samo. Na szczęście często wracała do domu i zasypiała na schodach, w kuchni, czy na kanapie w salonie. Niestety zdarzały się wyjątki... Raz Van znalazła ją w basenie sąsiadów, a innym razem musiała po nią iść do klubu, gdyż zasnęła na barze. Jej przyjaciele nie byli zadowoleni z tego co robi, ale któż mógł ją teraz powstrzymać? Nikt nie umiał do niej dotrzeć - ani Vera, ani Rydel, czy reszta Lynchów, ani Maia, której wszystko opowiedzieli. Nawet Van nie umiała do niej dotrzeć. A Ross? Za każdym razem, gdy chciał z nią pogadać, kończyło się to dla niego szkodami fizycznymi. Raz jechał na urazówkę, bo wyciągano mu szkło z ręki - Laura rzuciła w niego szklanką. Chłopak próbował się też podzielić z nią swoimi podejrzeniami i odkryciami na temat Maxa, ale z marnym skutkiem. I co dalej? Max ją prawdopodobnie zrani, a Ross nic z tym nie może zrobić... Starał się odszukać na temat chłopaka jakieś informacje, aby lepiej go rozszyfrować. Jedyne co znalazł na różnych portalach, to to, że Max pochodzi z Australii, i że ma 19 lat. Nic więcej. Podczas, gdy blondyn szukał wiadomości o Maxie, Laura przeszukiwała cały internet, w celu znalezienia czegoś na temat Eliny. Za każdym razem, gdy wpisywała to słowo w wyszukiwarkę, ekran monitora świecił pustkami. Oczywiście robiła to między leczeniem kaca, a randkami z Maxem. A więc po paru dniach nadszedł wreszcie piątek, czyli impreza u Lynchów. Gdy młodsza Marano dowiedziała się o tym wydarzeniu, nie miała zamiaru się ruszać z domu. Mimo namowom Van, reszty dziewczyn i chłopaków, nie chciała się tam wybierać. Aż wpadła na pewien pomysł, który mógł zakończyć jej niepewności w sprawie tajemniczego zdjęcia. Co prawda niosło to ze sobą spore ryzyko, ale czymże byłoby życie bez adrenaliny?


*oczami Rydel*

-Ale na pewno w niczym ci nie pomóc?
-Nie! Po raz setny mówię nie! - zaśmiałam się. Mimo to lekko irytowało mnie już zachowanie Ellingtona. Normalnie wygłupiałby się gdzieś z Rockym, a od godziny chodzi za mną i w kółko chce mi w czymś pomagać! 
-Przepraszam... - powiedział chłopak i spuścił głowę. Zrobiło mi się go trochę żal... W sumie to chciał tylko pomóc... W irytujący sposób, ale starał się pomóc.
-Eh... No dobra. Chodź tu. - uśmiechnęłam się do niego i rozłożyłam ramiona. Ell natychmiast się do mnie przytulił. Staliśmy chwilkę w tej pozycji, aż do kuchni wbiegł Ross.
-Rydel przyszli juu.. Oj już nie przeszkadzam... - powiedział zakłopotany i już miał wychodzić z pomieszczenia, gdy go zatrzymałam:
-Nie przeszkadzasz. Zwykły przyjacielski misiek. To kto przyszedł? - spytałam.
-Maia.
-Ok to już schodzę. - powiedziałam wymijając mojego młodszego brata, który ruszył za mną. Skierowałam się w stronę holu, gdzie stała Mitchell. Uśmiechnęłam się do niej promiennie.
-No cześć Mais. Co tam u Ciebie?
-Wszystko dobrze. Widzę, że już sporo ludzi przyszło. - powiedziała wskazując na salon, w którym bawił się tłum naszych znajomych. Niektórych kojarzyłam bardziej, innych mniej. Muzyka leciała z głośników, na stole były poustawiane różne chipsy, chrupki, żelki i napoje, moi bracia wtopili się już w tłum, a tańce trwały w najlepsze. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nienawidzę nudy i długo w jednym miejscu nie usiedzę. Dlatego cieszyłam się tak na tą imprezę. Moi przyjaciele spędzają wspólnie czas, szalejąc. Zero nudy, zero obojętności, zero smutku. I to jest prawdziwa zabawa. Prawdziwa frajda. Prawdziwe życie, z którego trzeba korzystać. Bo nigdy nie wiadomo kiedy się skończy. Nie można patrzeć na przeszłość, bo ona już nie wróci. Nie można przewidywać przyszłości, bo nigdy jej nie dogonimy. Musimy żyć teraźniejszą, bo ta chwila nigdy już się nie powtórzy.
-Tak. Dużo osób się pojawiło. - powiedziałam do Mai. Już chciała mi coś odpowiedzieć, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. - Przepraszam, muszę otworzyć... - powiedziałam i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. Na progu stały siostry Marano, Vera i jakiś chłopak. Całkiem przystojny... Ciekawe kto to?
-Cześć Rydel! - zawołała uradowana Van i przytuliła mnie. Następnie przywitała się ze mną Vera i Laura. 
-A Wasz przyjaciel to... - spytałam niepewnie. Laurze kąciki ust uniosły się ku górze i wtuliła się w tors blondyna. 
-Rydel poznaj Maxa, mojego chłopaka, Max poznaj Rydel, moją przyjaciółkę. - powiedziała, a chłopak pocałował jej policzek. 
-Miło Cię poznać. - zwróciłam się do Maxa i uścisnęłam mu dłoń. Miał bardzo mocny ścisk. Wtedy przypomniało mi się, że za nami wciąż stoi Australijka. Podeszłam więc do niej i pociągnęłam ją za rękę w naszą stronę.
-Maia to jest Max. Chłopak Laury. - na te ostatnie słowa poruszyłam znacząco brwiami, za co dostałam kuksańca w bok od wspomnianej brunetki. Maia spojrzała na blondyna, a jej tęczówki momentalnie się powiększyły. Zresztą to samo stało się z oczami Maxa. Patrzeliśmy na tą sytuację nie wiedząc o co chodzi.
-Skarbie, coś się stało? - spytała wreszcie Laura wyrywając tym z zamyślenia jej chłopaka.
-Nie, nie nic. Chodźmy lepiej do środka. - powiedział Max i chwytając młodszą Marano za dłoń skierował się z nią do salonu. Tam zaczęli tańczyć. Szturchnęłam lekko Maię w ramię, aby wreszcie się ocknęła. 
-Ale... On przecież... - zacinała się Maia.
-Coś się stało? Znasz go skądś? - spytała Veronika.
-Nie, tylko mi się coś wydawało... Lepiej chodźcie do reszty. - zmieniła temat dziewczyna i poszła w głąb domu. Wymieniłam z dziewczynami zdziwione spojrzenia i podążyłyśmy w ślady przyjaciółki. 

*oczami Rossa*
*godzinę później*

Ach... Muzyka potrafi dać człowiekowi odpocząć od własnych problemów. Kocham imprezy! Wreszcie można się wyluzować. Zabawa trwa już z dobre 2 godziny, a ja jeszcze ani razu nie widziałem Laury. Może nie przyszła? Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos:
-Mieszkasz tu? - spojrzałem na autora słów i szczęka mi opadła. Przede mną stał nie kto inny, jak Max. Jakim prawem on tu jest? 
-Tak. A co Cię to obchodzi? - spytałem oschle.
-A macie toaletę?
-Nie, sramy na zewnątrz. - odparłem obojętnie i wyszedłem z kuchni zostawiając osłupiałego chłopaka. Sam jego widok tak mnie wkurzył, że miałem ochotę w coś przywalić. I to mocno. Na wszelki wypadek skierowałem się do swojego pokoju. Mijając radosnych gości pobiegłem schodami na górne piętro. Następnie poszedłem do swojego pokoju. Przysiadłem koło okna i spojrzałem na gwieździste niebo. Eh... Dobra, trochę mi lepiej. Skierowałem swój wzrok niżej, na ogródek. I co tam zobaczyłem? Jakąś drobną postać, która skradała się powoli w kierunku domu sąsiadów. Wyostrzyłem wzrok, aby lepiej się jej przyjrzeć. Brązowe włosy, czarny strój... To chyba Laura. Ciekawe co tym razem wymyśliła. Wybiegłem szybko z pokoju i pędem zbiegłem ze schodów. Następnie założyłem buty i wyszedłem z domu. Następnie rozejrzałem się wokoło, w celu odnalezienia brunetki. Po chwili zobaczyłem ją idącą chodnikiem i zmierzającą ku domu naszej sąsiadki. Tej, przed którą się ukrywaliśmy na strychu. Co ona wyprawia? Przyśpieszyłem kroku i zacząłem nawoływać:
-Laura! Laura! Laura stój!
-Czego?! - warknęła brunetka i gwałtownie się odwróciła.
-Co ty wyprawiasz? - spytałem przejęty.
-A co Cię to obchodzi idioto?
-Obchodzi. I to bardzo. - powiedziałem, a dziewczyna spojrzała na mnie niedowierzając.
-Nagle Cię moje życie interesuje? - spytała krzyżując ramiona. Zbliżyłem się do niej o krok, ale dziewczyna się odsunęła. Chwyciłem więc ją za dłoń, a ona niepewnie spojrzała na nasze splecione palce. Mimo to nie cofnęła się.
-Laura, wiem, że Cię skrzywdziłem. I bardzo tego żałuję. Naprawdę przepraszam i chciałbym naprawić stare błędy. Byłabyś w stanie mi wybaczyć?
-Nie. - odpowiedziała brunetka i wysunęła dłoń, odwracając się ode mnie. Następnie ruszyła przed siebie. Ja jednak nie miałem zamiaru dawać za wygraną. Podbiegłem do niej i zrównałem z nią krok.
-Co ty do jasnej ciasnej wyprawiasz? - spytała wciąż patrząc przed siebie.
-Idę z Tobą. Powiesz mi w jakim celu zmierzasz do domu tej kobiety?
-No dobra... - westchnęła. - Chcę się czegoś dowiedzieć o tym zdjęciu. O tej dziewczynie ze zdjęcia. Szukałam w internecie, ale nic tam nie ma. Pozostaje mi tylko spytać się tej babci.
-Ty chcesz tam wracać?! - wykrzyknąłem i chwyciłem ją za ramiona patrząc jej głęboko w oczy. Laura spojrzała najpierw w lewo, na jedną z moich rąk, a później w prawo, na drugą. Po chwili opanowanym, stanowczym głosem powiedziała:
-Jeszcze raz spróbujesz mnie dotknąć, a poodrywam Ci te palce. - natychmiast ją puściłem. Dziewczyna znowu mnie wyminęła i ruszyła przed siebie. Ponownie dorównałem jej kroku.
-O co Ci chodzi? - spytała z irytacją w głosie.
-Obiecałem, że pomogę Ci rozwikłać zagadkę tego zdjęcia. A ja dotrzymuję obietnic. - powiedziałem pewnie.
-Jak chcesz... - odpowiedziała. Przez resztę tej krótkiej trasy żadne z nas już nie odzywało się do siebie. Po niecałej pół minucie dotarliśmy do, nowych, drzwi naszej sąsiadki.
-Widzę, że staruszka zakupiła sobie nowe drzwi. - zaśmiałem się. - Tylko jak my teraz wejdziemy... - zastanowiłem się. Laura spojrzała na mnie z pogardą. Następnie ustawiła się odpowiednio i jednym mocnym kopem wyłamała przedmiot z zawiasów. Potem otrzepała ręce i uśmiechnęła triumfalnie. 
-A nie moglibyśmy po prostu zapukać? - spytałem lekko wystraszony.
-Ale po co? Tak jest szybciej. - uśmiechnęła się i weszła powoli do budynku. Ruszyłem za nią. Szliśmy długim korytarzem, który pamiętałem jeszcze z ostatniego naszego pobytu w tym miejscu. Na samo wspomnienie przeszły mnie dreszcze. 
-Co masz zamiar zrobić? - spytałem szeptem.
-Chyba... - zaczęła dziewczyna, ale przerwał jej zgrzyt drzwi, które otworzyły się tuż przed nami. W nich stała ta starsza pani. Poczułem, jak wszystkie mięśnie mojego ciała się napinają. Wraz z Laurą momentalnie się wyprostowaliśmy, a źrenice naszych oczu znacznie się powiększyły. Nie wiedzieliśmy co robić. Z jednej strony moglibyśmy uciec i byłoby z głowy, ale przecież to jest tylko starsza pani. Bardzo straszna, ale starsza pani. Nie mam zamiaru teraz uciekać, Marano chyba też nie. Nie wiedząc co zrobić staliśmy w ciągłym osłupieniu. Trwało to już może z minutę. Postanowiłem to przerwać;
-Yyy... My tylko chcieliśmy... To znaczy, bo my... - jąkałem się.
-Po co tu przyszliście? - spytała spokojnie, mimo to w jej głosie nie było żadnej furii, czy agresji. Trochę mnie to uspokoiło. Tym razem głos zabrała Laura:
-Czy moglibyśmy z panią chwilkę porozmawiać?
-A w jakiej sprawie?
-Mam do pani kilka pytań. Są one dla mnie naprawdę ważne. - mówiła Laura z determinacją. Widząc to, staruszka chwile się zastanowiła. W końcu jednak ruszyła przed siebie, i wskazała ruchem dłoni, że mamy za nią iść. Ciekawe, co wyniknie z tej "rozmowy"...


*oczami Laury*

Staruszka zaprowadziła mnie i Rossa do kuchni. Z początku miałam obawy, że potraktuje nas jak Veronikę, ale wszystkie zwątpienia zniknęły, gdy kobieta pozwoliła nam usiąść na normalnych krzesłach. Zależy co pojęcia "normalne" w tej sytuacji oznacza. Przedmioty te były tak stare, że gdy na nich usiadłam mało brakowało, a złamałoby się pod moim ciężarem. A wcale aż taka ciężka przecież nie jestem... Kuchnia w całości nie była urządzona zbyt nowocześnie. Drewniane półki i szafy, biały, lekko rdzawy piekarnik i niewielka metalowa lodówka. Co prawda różowo niebieskie serwetki poukładane w różnych miejscach, tulipany w wazonie postawione na stole, różne niewielkie roślinki obrastające w doniczkach parapet, i poukładane w różnych miejscach książki sprawiały, że miejsce dostawało trochę ciepła i uroku. I tak czułam się tu dosyć nieswojo. Zwłaszcza gdy moje wysokie obcasy, którymi niedawno rozwaliłam drzwi, co chwilę zapadały się w jakąś dziurę w podłodze. Widać, że dom dawno nie przechodził remontu. 
-Chcecie coś do picia? - z zamyślenia wyrwał mnie głos kobiety. Pokręciłam przecząco głową. Lynch również odmówił. Dziwi mnie jego zachowanie. Najpierw mnie obraża, jest na mnie wściekły, a potem nagle mu się przypominam? Chce naprawić błędy i mi pomagać? Albo ja jestem aż taka głupia, albo on ma nie równo pod sufitem. Obstawiam to drugie. 
-A więc czego chcecie się dowiedzieć? - spytała babcia przysiadając się do nas z szklanką kompotu w dłoniach. Sięgnęłam do kieszeni kurtki i wyciągnęłam z niej zgniecioną fotografię. Lekko ją wyprostowałam i podałam kobiecie. Ona chwyciła zdjęcie w swe pomarszczone palce i zaczęła się mu przyglądać. Po chwili spytała:
-Skąd to macie?
-Ja wzięłam je z pani domu. - spuściłam głowę, gdyż zrobiło mi się trochę głupio. - Wiem, że nie powinnam, ale muszę się dowiedzieć kim jest ta dziewczyna? I co się wydarzyło 6 kwietnia 1991 roku? I kto to jest Elina? - powiedziałam na jednym tchu. Te pytania nie dawały mi spokoju od dłuższego czasu. Musiałam znać odpowiedzi. - I dlaczego ona jest tak podobna do mnie? - dodałam.
-Cóż, musi Ci zależeć na odpowiedziach, skoro zechciałaś tu wrócić. Jeśli tak Ci na tym zależy, to odpowiem na Twoje pytania. Gdy byłam młoda, tzw. rynek był bardzo oklepany. Nie powiem, trudno było aby jakiś aktor mnie zachwycił. - mówiąc to patrzyła prosto przed siebie, jakby była tu nieobecna. Jakby słowa same z niej wypływały, a ona nie miała nad tym kontroli. Jakby chciała w ten sposób wrócić do tamtych czasów, tamtych lat. - I wtedy pojawiła się ona. Elina. Pamiętam dokładnie, że to był maj 1998 roku. Dziewczyna miała wtedy 14 lat. I mimo tak młodego wieku, grała lepiej niż większość dorosłych. Jej pierwszy film widziałam z pięć razy. Uwielbiałam ją. Tak więc już wiesz, że Elina to aktorka. Była aktorka.
-Ale dlaczego 'była'? Czy ona nie żyje? - spytał Ross. Staruszka jakby wróciła dopiero co do nas z innego wymiaru. Spojrzała powoli na blondyna, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Skąd. Ona żyje nawet do dzisiaj. Niestety nie wiem co robi. Powiedziałam: była aktorka, bo zawiesiła swoją karierę, w wieku 20 lat. Był to rok 1994, gdy publicznie ogłosiła, że rezygnuje z aktorstwa. Pamiętam jak wtedy rozpaczałam. Byłam jej wielką wielbicielką. Ale szanuję jej wybór. Szczerze, nie dziwię się. Jej kariera rozpoczęła się, gdy miała 14 lat, tak jak już wspominałam. Była taka młoda... I sława ją przerosła. Gdy miała 19 lat, zaczęła brać narkotyki. Spóźniała się na próby, prowokowała inne gwiazdy, źle traktowała fanów. Wszyscy się od niej odwrócili. Sława ją zniszczyła. Ponoć rok później spotkała tzw. księcia z bajki. Nie pamiętam jego imienia... On jej pomógł. Wyszła z nałogu, ale już nigdy nie wróciła do aktorstwa. Ponoć urodziła dwie córki, czy coś takiego i wiedzie szczęśliwe życie. To już znacie całą historię. - odetchnęła kobieta. Ja natomiast, mimo że znałam prawdę, wciąż byłam od niej daleko. W dalszym ciągu nie miałam pojęcia, dlaczego jestem tak podobna do tej całej Eliny... 
-A, mogłaby mi pani coś o niej powiedzieć? Cokolwiek? Skąd ja ją mogę znać? - dopytywałam.
-Dziecko, dużo o niej nie wiem. To nie były czasy, gdy wystarczyło coś wpisać w te wasze komputery i wszystko się wiedziało. Jedyne co wiem to to, że jej prawdziwe imię brzmiało Ellen. Nic więcej... Aha! A zdjęcie zostało zrobione na premierze jednego z jej filmów. Nawet dostałam wtedy autograf. - zaśmiała się.
-Czyli nic więcej pani nie wie? - spytał Ross.
-Tylko tyle.
-Aha... To dziękuje. Lepsze to niż nic... I wie pani co? Wcale nie jest pani taka zła jak myślałam. - powiedziałam. Staruszka spojrzała na mnie zdziwiona.
-A dlaczego miałabym być zła?!
-No wie pani... Ostatnim razem goniła nas pani po całym domu i tak dalej... - odezwał się Lynch.
-A co miałam zrobić? Ta młoda dama rozwaliła mi drzwi! - oburzyła się babcia. Ja natomiast ponownie spuściłam głowę i wyszeptałam:
-Przepraszam.
-Oj nic się nie stało. I tak już mi je wymienili. - uśmiechnęła się. Wymieniłam z Rossem wystraszone spojrzenia.
-To dziękujemy za rozmowę i do widzenia. - wykrzyknęłam i razem z chłopakiem wybiegłam z kuchni. Jak najszybciej skierowaliśmy się do wyjścia omijając rozwalone drzwi i wybiegliśmy na dwór. Gdy znaleźliśmy się pod rozgwieżdżonym niebem, odetchnęłam z ulgą. Następnie wyprostowałam się i spojrzałam na Rossa.
-W sumie, to teraz wiemy jeszcze mniej niż przedtem. - powiedziałam.
-Wiemy, że Elina to nastoletnia aktorka, która zrezygnowała z aktorstwa przez problemy z narkotykami. Wiemy również, że naprawdę nazywa się Ellen i prawdopodobnie ma dwie córki. Zawsze coś.
-Dobra ja idę do reszty. - powiedziałam i wyminęłam chłopaka kierując się w stronę jego domu.
-Laura czekaj! - zawołał idiota i podbiegł do mnie. - Muszę Ci coś powiedzieć.
-Czego znowu? - przybrałam obojętny ton.
-Chodzi o Maxa... - zaczął.
-Jeśli chodzi o to, że przyszedł tu ze mną, to się nie czepiaj. To mój chłopak i miałam prawo go tu przyprowadzić.
-Nie chodzi mi o to. Po prostu byłem w tej knajpce, w której byłaś z nim na randce...
-Czekaj czekaj! - przerwałam mu. - Skąd wiesz, gdzie z nim byłam? Śledziłeś nas? - wkurzyłam się.
-Nie, Lau nie to tu jest najważniejsze...
-Nie nazywaj mnie Lau! Nie jesteśmy przyjaciółmi.
-Ja chcę Ci tylko pomóc. Posłuchaj mnie chwilę...
-Po co mam Cie słuchać? Żeby znowu cierpieć? Żeby znowu bolało? Po co? Ross, powiedz mi, po co? Twoje słowa już nie raz były powodem łez. A teraz? Od dawna nie byłam tak szczęśliwa. Wreszcie mam przy sobie osoby, które mnie nie skrzywdzą. Dlaczego wciąż próbujesz wrócić do mojego świata? Żeby ponownie go zniszczyć? - spytałam patrząc mu w oczy. On próbował coś powiedzieć, ale słowa grzęzły mu w gardle. Patrzał na mnie, a w oczach miał smutek. Taki prawdziwy. Ale dlaczego zawsze to ja mam być poszkodowaną? Nie chcę go ranić, ale już nie potrafię inaczej.
-Laura, naprawdę przepraszam. Za wszystko. Musisz mnie wysłuchać, bo znowu będziesz cierpieć...
-Skąd ta pewność?
-Bo Max Cię skrzywdzi! Nie rozumiesz tego? W tej knajpce spotkał się przed waszym związkiem z Cassidy. A ona przecież chciała mnie zniszczyć. Może była zła na Ciebie, że ze mną "byłaś"? - powiedział. A ja? Nie uwierzyłam. Albo nie chciałam uwierzyć.
-Kłamiesz. - powiedziałam słabo. Nawet nie wiem czemu miałam taki głos.
-Nie kłamię. Musisz mi uwierzyć!
-Skąd mogę mieć pewność, że mówisz prawdę? Ross. Przecież jesteś dobrym aktorem. Przypomnij mi, czyje to słowa?
-Moje. - szepnął chłopak i schylił głowę. Ja natomiast odwróciłam się i poszłam do domu zostawiając go samego. Tylko on, niepewne słowa i moje serce, które już same nie wie w co wierzyć...

***

Jeju... Masakra... Strasznie trudno mi się pisało ten rozdział. Nawet nie wiem czemu... Po prostu jakoś tak słowa mi się nie kleiły... No nic. Następny już wyszedł mi lepiej ;p
I jak tam u Was miśki? Nie ma to jak być chorym w wakacje -.- Tsa...
No więc co sądzicie o rozdziale? A co myślicie o przebiegu wydarzeń? 
Jestem ciekawa, czy ktoś z Was domyśla się, kim jest Elina :D 
Dziękuje za aż tyle wejść i te wszystkie miłe komentarze! :)
A zwłaszcza dziękuje za komentarze pod One Shotem. Nie sądziłam, że aż tak Wam się spodoba! Nawet nie wiecie z jakim uśmiechem na ustach czytało mi się Wasze opinie! :D Dziękuje :)
Kiedy next? Oczywiście im więcej komentarzy, tym szybciej będzie rozdział ;)
Miłych wakacji!
~MiLka <3



 

50 komentarzy:

  1. Cudowny:)
    Ciekawe czy Lau wybaczy Rossowi oby tak

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się domyślam! XD Podejrzewam, że to matka Laury i Vanessy. Dwie córki, ma na imię Ellen. Jeśli to nie ona, yo znaczy, że coś wykombinowałaś, co zresztą nie jest u ciebie nowością :) Rozdział świetny, a ja leje z tekstu Rossa do Maxa. "Nie, sramy na zewnątrz" Hahahah xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Ellen mama Laury i Vanessy , a ten książę to chyba pan Damiano ich ojciec . Strzela xd. Rozdział cuudo !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedź Ross'a jak Max spytał się o toaletę bezcenna. He, he kocham❤Ogólnie super.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny rozdział :D Ellen, tak ma na imię mama Laury i Vanessy, czyli wszystko jasne ;)
    -A macie toaletę?
    -Nie, sramy na zewnątrz
    Hahahaha nie no kurde Ross rozwalił system XD Kurde no dlaczego Laura nie wierzy Rossowi -.- Niech ją uwiedzie tym swoim spojrzeniem XD No jestem ciekawa co się wydarzy dalej ;) Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział <3 już się nie mogę doczekać nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Veronica Laura Lynch Marano oficjalnie strzela ,że Elina to matka Ness i Lau xd A tu nagle okazuje sie że to ich ciocia lub Stefan... Co? o.O Dobra nie ważne xd Rozdział zajebiszczy i czeekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny.
    Laura powili zaczyna mnie trochę denerwować swoim zachowaniem. ;p
    Czekam na kolejny rozdział
    PS "-A macie toaletę?
    -Nie, sramy na zewnątrz" Ten tekst rozwalił system XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział świetny!!! Naprawdę!!!!! Oczywiście że się domyślam kim jest Ellen :) dawaj nexta szybko!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mi wydaję się, że Elina to Ellen ( czyli mama Laury ) ale zawsze mogę się mylić. Rozdział wspaniały ! Czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. -A macie toaletę?
    -Nie, sramy na zewnątrz

    To mnie rozwaliło xD rozdział jak zwykle cudowny <3
    Ellen to będzie mama Lau i Van chyba że Ty całkiem coś innego wymyslisz co nie będzie u ciebie żadną nowością :)

    OdpowiedzUsuń
  12. - Nie, sramy na zewnątrz .
    Pzdr Z podłogi ;D Plosee niech Laura już się nie gniewa na Rossa, plosseee.
    A co do rozdziału: boski !! wspaniały !! cudowy !! itp. xD

    OdpowiedzUsuń
  13. -A macie toaletę?
    -Nie, sramy na zewnątrz
    Nie no dziewczyno to było boskie! XD Oj Laura nie chce wybaczyć Rossowi, no co z tobą ;) Wkurza mnie ten Max i Cassidy -.- No nic czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej!!! ;** kochana świetny rozdział*o*zresztą jak zawsze;)
    + dzięki za dedykacje<3 kc Ty też jesteś uzależniona od robienia zdjęć:P hahahaha. Dziękuję że jesteś i za super wakacje które spędzamy razem;**
    ~ Kaktuuseq;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i jeszcze jedno aż sie popłakałam jak przeczytałam tą dedykacje<3<3<3<3. Kckc
      ~ Kaktuuseq;**

      Usuń
    2. Haha dzięki :D i nie ma za co ;p a co do tych zdjęć to oj tam oj tam ;)

      Usuń
    3. Haha, albo takie my dziś w tej foto budce:P

      Usuń
    4. No.. ;D tylko pewnie gdybym w kółko się nie odzywała to te zdjęcia lepsze by wyszły ;p

      Usuń
    5. Hahah no:P I ten mój zez:D a tak wogóle to czekam na nexta;*

      Usuń
    6. No :D a co do nexta to może jutro będzie ;p

      Usuń
    7. :( aż tyle mam czekać. Hmmm albo wejdę sobie na twoją komóreczkę i sobie wcześniej przeczytam;)

      Usuń
    8. Haha powodzenia :) to zmienie hasło i ciekawe co wtedy będzie ;p a poza tym na razie mam tylko do 19 rozdziału.. :)

      Usuń
    9. Nie zrobisz mi tego:( to sobie to 19 poczytam;)

      Usuń
    10. Haha :D a skąd ta pewność?

      Usuń
    11. Bo znawu będę płakać:'( hahha i tak cię do tego zmuszę;)

      Usuń
    12. Powodzenia ;* glupia jesteś wiesz? :D

      Usuń
    13. Hahha<3 oj wiem i za to mnie mnie kochusiasz;** a tak poza tym to ty też jesteś głupia;) bo gdybyś nie była to byś ze mną nie wytrzymała

      Usuń
    14. Haha no przecież razem w tym psychiatryku kiedyś wylądujemy, co nie? ;D

      Usuń
    15. No ba;) i konicznie w jednym pokoju😘

      Usuń
    16. Hahaha;) wiesz że jesteś brudna po lodach czekoladowych wokół ust??

      Usuń
    17. Bardzo śmieszne -.- zabije cię kiedyś wiesz?

      Usuń
    18. Hhahaha no na pewno;) co ty byś beze mnie zrobiła?? Chodziła po centrum handlowym w Koszalinie brudna;)

      Usuń
    19. Oj jednak jesteś brudna jeszcze na bluzeczce ;) hahah

      Usuń
    20. Powtórzę: masakra jaki spam ;p głupia jesteś, you know?

      Usuń
    21. Podziw *o* jaka ty English *o*

      Usuń
    22. Hahaha nooo, chyba że wolisz Espaniol:P

      Usuń
    23. Dobra, koniec spamu! :D

      Usuń
    24. Hah, no ok ty mój zooofilu;**

      Usuń
    25. Chyba cię cycki swędzą -,- wymyśl mi inne ksywki jak chcesz mnie tu tak nazywać :D haha ;p

      Usuń
  15. Nominowałam Cię do LBA! Szczegóły tu: http://lynch-vs-marano-wojna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Znowu biednej staruszce drzwi rozwalili :-(

    OdpowiedzUsuń
  17. No wiesz co Lau, zeby biednej starszej pani drzwi rozpierdzielić? Ty mala wredoto :) Ale rozdział świetny. Nie rozpisuję się bo mi się nie chce, ale i tak czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo fajny rozdział! Myślę że ta Elins to mama Laury.. Szybko next!:))

    OdpowiedzUsuń