piątek, 4 lipca 2014

8.That's all they really want, some fun. When the working day is done, Girls, They wanna have fun!

Przez następne 3 godziny biegałyśmy we dwie po całym domu starając się wszystko przygotować. Dziewczyny mają przyjść o 19, więc za niedługo powinny się pojawić. Przed chwilą Veronika wróciła z zakupów, i już wiemy jedno - nigdy więcej nie puścimy tej dziewczyny samej do sklepu! Ponakupywała chyba z 15 opakowań żelków, 10 wielkich tabliczek czekolad, 10 opakowań chrupek, 10 opakowań chipsów, 10 paczek nachosów, 5 paczek lodów, 10 paczek popcornu, kilka garści batoników, lizaków i wszelkich cukierków. Jak my to wszystko zjemy... Oprócz tego moja kochana siostra zamówiła już pięć mega pizz. Wybrałyśmy jakieś filmy. Niestety na napoje procentowe nie mamy co liczyć, gdyż Laura musi się jutro pojawić na planie. Niby mogłybyśmy kupić alkohol tylko dla siebie, ale jak moja siostra by się do tego dorwała, to na jednej butelce by się nie skończyło. Skończyłyśmy dopracowywać ostatnie szczegóły. Już po chwili zjawiła się Maia i Rydel. Przywitałyśmy się, a następnie poszłyśmy do salonu. Tam rozsiadłyśmy się na miękkich pufach.
-To... Co robimy najpierw? - spytała Maia.
-Może prawda, czy wyzwanie? Będzie ciekawie. - zaproponowała Laura zacierając ręce, jak to robią złoczyńcy na filmach. Wszystkie się zgodziłyśmy i zaczęła się gra. Pierwsza była Maia. Zakręciła butelką, która leżała pośrodku i wypadło na Veronikę.
-Pytanie, czy wyzwanie? - spytała Australijka.
-Oczywiście, że wyzwanie - odpowiedziała z pewnością siebie Vera. Ona zawsze wybiera wyzwania, i jest w stanie zrobić dosłownie wszystko. Maia zaczęła się zastanawiać, a po chwili powiedziała:
-Zadzwoń pod wylosowany numer ze swojego telefonu i powiedz ponętnym głosem, że dziękujesz za wczorajszą noc i nie możesz doczekać się kolejnego spotkania.
-Prościzna - powiedziała Veronika i już po chwili losowała jakiś numer wśród swoich kontaktów. Zadzwoniła i wykonała swoje zadanie:
-No cześć kotku. Dziękuje za wczoraj i już nie mogę się doczekać kolejnego spotkania... Aha... Oj przepraszam, to chyba pomyłka... Tak tak, do widzenia! - zakończyła, a następnie szybko się rozłączyła.
-Kto to był? - spytałam. Dziewczyna zakryła twarz rękoma i powiedziała:
-Moja babcia - po tych słowach wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
-Dobra, kręć. - powiedziała Rydel. Veronika wykonała jej polecenie i wypadło na Laurę.
-To ja poproszę pytanie.
-Hmm.. A więc jakie jest Twoje najgorsze wspomnienie? - spytała dziewczyna. Po krótkim zastanowieniu Laura odpowiedziała:
-Chyba jak producenci serialu uznali, że mam iść z Rossem na studniówkę, żeby trochę wypromować nasz serial. I jak wygraliśmy konkurs na króla i królową balu i musieliśmy zatańczyć razem wolnego. To było straszne... - zakończyła moja siostra. Na to wszystko Vera zaczęła się śmiać. Żadna z nas nie wiedziała, o co jej chodzi.
-Pamiętam to! Wrzuciłam na Was chyba z pięćdziesiąt głosów, żebyście na pewno wygrali! - śmiała się jeszcze głośniej. Laura spojrzała na nią groźnie. Gdyby wzrok mógł zabijać, Veronika już dawno leżałaby martwa.
-Czyli to przez Ciebie musiałam z nim tańczyć?! - powiedziała brunetka wstając powoli. Veronika natychmiast rzuciła się do ucieczki. Biegały tak po całym domu, nawet nie wiem skąd Laura wzięła nagle patelnie. Ja, Maia i Rydel siedziałyśmy natomiast na kanapie z popcornem i przyglądałyśmy się temu zajściu. Po chwili jednak Veronika schowała się w szafie, a Laura wbiegła do salonu.
-I tak się przede mną nie ukryjesz! Wyczuwam Twój strach! - zawołała moja siostra. Ona chyba serio nie żartuje. Trzeba wkroczyć do akcji.
-Lau no weź, oszczędź ją. To było dawno temu. Poza tym, dzięki temu masz koronę w domu.
-Ale...
-Jak nic jej nie zrobisz to dostaniesz pizzę! - po moich słowach Laura spojrzała na nas podejrzliwie.
-Obiecujesz? - spytała.
-Tak obiecuję.
-No zgoda. Chodź tu Vera, nic Ci nie zrobię! - zawołała brunetka. Po tych słowach dziewczyna wyszła z szafy, a my postanowiłyśmy dokończyć grę. Dowiedziałyśmy się, że Maia pierwszy raz całowała się na karuzeli, a Rydel boi się clownów. Za to ja musiałam na środku ulicy zatańczyć, a Laura ostrzegała przypadkowych ludzi przed inwazją zombie. Później trochę poplotkowałyśmy i włączyłyśmy jakąś komedię romantyczną. Później obejrzałyśmy jeszcze film "Wild Child". Muszę przyznać, że razem z Laurą popłakałyśmy się w pewnym momencie. Nic nie poradzę na to, że zawsze wzruszam się na filmach. Gdy seans się skończył było po północy. Zastanawiałyśmy się, co można by jeszcze porobić. I wtedy spojrzałam na Laurę i Veronikę wymownym wzrokiem. Natychmiast wstałyśmy i pobiegłyśmy do naszych pokoi zostawiając w salonie zdezorientowaną Maię i Rydel. Weszłam do pokoju i chwyciłam kilka poduszek. Następnie wyszłam na korytarz, gdzie czekały już na mnie Vera i Lau.
-Dobra, my bierzemy Rydel, a ty zajmij się Maią. - rozkazała moja siostra. 
-Dobra. To na trzy, dwa, jeden... Do ataku! - wykrzyczałam i wszystkie zbiegłyśmy po schodach. Następnie wpadłyśmy do salonu i zaczęłyśmy okładać nasze przyjaciółki poduszkami. Z początku były zdziwione, ale później zaczęły się śmiać. I wtedy rozkręciła się prawdziwa bitwa na poduszki. Wszystkie śmiałyśmy się i krzyczałyśmy. Wszędzie latało pierze, a my po prostu miałyśmy ubaw. I dla takich chwil warto żyć. Dla chwil, które spędzamy z przyjaciółmi. Bo czasami wystarczy obecność niektórych osób, a na naszej twarzy pojawia się uśmiech. Przyjaciele - drożsi niż złoto, cenniejsi niż diamenty. Są jak słońce, bo nawet gdy coś je zasłoni, ono nigdy nie przestaje świecić. I bez nich byłoby nudno. Strach przez ich utratą jest ogromny. Dlatego cieszę się, że jest przy mnie ktoś taki jak Veronika, Maia, Rydel, czy reszta Lynchów. Albo Ell czy Jake. Wszyscy są dla mnie ważni. Po jakże męczącej bitwie, opadłyśmy z sił. Rozłożyłyśmy sobie koce i poduszki na ziemi w salonie i położyłyśmy się spać. Już po chwili odpłynęłam w krainę snów. 


*oczami Mai*
Gdy się obudziłam miałam na twarzy czyjąś dłoń. Spojrzałam na jej właściciela. Była to oczywiście Veronika. Rozłożyła się na całej szerokości - nogę miała na brzuchu Nessy, głową opierała się plecy Rydel, no a ręce trzymała na mnie. Ostrożnie wstałam, tak, by nikogo nie obudzić. Nigdzie nie widziałam Laury. Pewnie już poszła na plan. Podeszłam do kuchni zaparzyć nam wszystkim herbatę. Gdy czekałam, aż woda się zagotuję podeszłam do okna. Piękna dzisiaj pogoda. Co chwile po chodniku przechodzili śpieszący się ludzie. W pewnej chwili zobaczyłam znajomą mi twarz. Siedział na ławce i patrzył się w przestrzeń przed sobą. Kogoś tak mi przypominał. Przeszukałam całą pamięć, ale z nikim nie mogłam go skojarzyć. Skąd ja go znam?  Co prawda lekko się zmienił, ale te oczy. Były tak uderzająco podobne. Jakbym już kiedyś je gdzieś widziała. Tylko gdzie. W pewnej chwili odwrócił się w moją stronę. Ja natychmiast schyliłam się, aby mnie nie zauważył. Dotknęłam ręką policzka. Rozgrzany. Serce dudniło mi jak oszalałe. Czułam, jakby każda z moich komórek go rozpoznała, tylko mój rozum nie potrafił go sobie przypomnieć. Kto to jest? Nagle do pomieszczenia weszła Vanessa. Była lekko zaspana. Przeciągnęła się niczym kot, a jej wzrok nagle skierowała na mnie.
-Co robisz w kuchni na podłodze? - spytała. Ja momentalnie podniosłam się i odpowiedziałam:
-Yyy.. Szukałam szkieł kontaktowych - zmyśliłam.
-Ty nosisz szkła kontaktowe? - zdziwiła się Van.
-Już nie! - odpowiedziałam radosna. Ta genialna ja... Przyjaciółka spojrzała na mnie jak na idiotkę. - Chodź zrobimy śniadanie. - zmieniłam temat. Vanessa niepewnie do mnie podeszła i dotknęła dłonią mojego czoła pytając:
-Na pewno dobrze się czujesz?
-Tak tylko, no wiesz... Jestem trochę zmęczona.... - wykręciłam się.
-Ok, uznajmy, że Ci wierzę. Chodź zrobimy to śniadanie. - powiedziała, a ja odetchnęłam z ulgą. 

*oczami Laury*
-Iiii cięcie! Dziękuje Wam za tą całoroczną współpracę, oraz za Wasze poświęcenie. Na koniec chcę Wam życzyć udanych wakacji i abyście porządnie wypoczęli. Widzimy się we wrześniu! - po tych słowach reżysera na całym planie rozległy się głośne brawa. Wreszcie dokończyliśmy kręcenie ostatniego odcinka, więc oficjalnie od jutra mam wreszcie wakacje!
-Ej trzeba to uczcić! Co powiecie na pizze? - spytał Calum.
-Pewnie.
-Super pomysł.
-No to idziemy! - zawołał rudy i całą czwórką w świetnych humorach udaliśmy się do pizzeri. Oczywiście ja usiadłam obok Rossa, który mnie objął. Raz nawet podeszła do nas jakaś dziewczynka i chciała sobie zrobić z nami zdjęcie. To takie miłe uczucie, mieć fanów. I choćby była ich tylko mała grupka, czy duża ilość, każdy jest dla mnie równie mocno ważny. Cały czas się śmialiśmy, rozmawialiśmy i wspominaliśmy nasze wspólne chwile na planie. Te dobre i te złe. Chociaż większość z nich była po prostu zabawna. Jak kiedyś Calum zrzucił mnie niechcący z ławki, albo Raini potknęła się i wpadła w ciasto na stołówce. Dzięki serialowi zyskałam nowych przyjaciół. Może nie jestem z nimi aż tak zżyta jak z np. Veroniką, czy Rydel, ale to nadal moi przyjaciele. Spędziliśmy razem kilka godzin. Potem obiecaliśmy sobie, że jeszcze się zdzwonimy podczas tego miesiąca wolnego. Ross chciał mnie podwieźć do domu, ale wolałam pójść pieszo. Pożegnał się ze mną całusem w policzek. Wzięłam jeszcze ze sobą bukiet kwiatów, który dostałam od blondyna i skierowałam się w stronę domu. Szłam i chwytałam promienie słońca. Może nabiorę trochę kolorków? Przymknęłam oczy i rozkoszowałam się to chwilą. Niestety nie było to zbyt dobrą decyzją, gdyż po chwili poczułam jak z czymś, a raczej z kimś się zderzyłam. Otworzyłam oczy i... Po całym ciele przeszedł mnie dreszcz. Przede mną stał Max. W dłoni trzymał jedną czerwoną różą. Wręczył mi ją. Już chciałam coś powiedzieć, ale przyłożył palec do moich ust. Nie mogłam nic zrobić. Odpłynęłam więc w jego oczach. Po krótkiej chwili po prostu mnie wyminął i już go nie było. Rozejrzałam się, ale nigdzie go nie widziałam. Po prostu zniknął. Jakby wyparował. Znowu. Będąc nadal w lekkim szoku skierowałam się do mojego domu. Wreszcie dotarłam pod moje miejsce zamieszkania. Wyjęłam klucze i otworzyłam drzwi. 
-No hej wszystkim - zawołałam. Skierowałam się do kuchni i wzięłam do ręki nektarynkę. Umyłam ją i zaczęłam jeść. Poszłam do salonu. Siedziały tam na sofie po kolei: Van, Vera i Rydel. Oglądały jakiś teleturniej.
-No hej wszystkim po raz drugi. Gdzie macie Maię? - spytałam.
-O cześć Lau. Maia poszła chwilę temu, ja za chwilkę też się zbieram, tylko muszę zobaczyć kto wygra! - odpowiedziała mi podekscytowana Rydel nie odlepiając wzroku od ekranu telewizora. 
-Spoko. Jak chcesz to Cię odprowadzimy. - zaproponowałam, po czym poszłam do swojego pokoju. Odłożyłam torbę w róg pokoju i poszłam do łazienki. Do kosza wyrzuciłam pestkę z nektarynki i umyłam ręce. Spojrzałam w lustro. Po chwili zastanowienia zmyłam z siebie makijaż. Poczułam się tak świeżo, naturalnie. Uśmiechnęłam się lekko. Ponoć uśmiech to najpiękniejszy makijaż. Nagle usłyszałam z dołu wołanie Van:
-Laura chodź z nami odprowadzić Rydel!
-Idę! - odkrzyknęłam wychodząc z pokoju. Doszłam do dziewczyn, po czym ubrałam moje trampki. Wyszłyśmy z dziewczynami z domu i udałyśmy się razem w stronę mieszkania blondi. Po drodze każda z nas śpiewała wniebogłosy nie zważając na to, czy przypadkiem nie miesza trzech innych piosenek. No bo jak już śpiewać to na całego! Już po chwili znajdowałyśmy się po drzwiami posesji Lynchów i Ratliffa. Rydel włożyła kluczyki do zamka i już miała je przekręcić, ale odwróciła się jeszcze do nas i powiedziała:
-Od razu przepraszam Was za to co zobaczycie w środku, ale moich braci po prostu nie zostawia się samych na choćby jeden wieczór w domu.
-Oj tam na pewno przesadzasz. - powiedziałam z uśmiechem na ustach. Rydel nadal miała minę pełną obaw, ale otworzyła drzwi. Gdy tam weszłam w twarz  rzuciły mi się przeróżne zapachy. I nie wszystkie były za miłe. Wszędzie były porozwalane ubrania. Jedzenie było poprzyklejane do ścian i sufitu. Na podłodze leżały przeróżne przedmioty. Zobaczyłam jak blondynka robi się cała czerwona ze złości, aż wybuchła;
-Aaa!!! Riker, Ross, Rocky, Ellington, do mnie! Natychmiast! 

***
Bum! Witam wszystkich! Na początek, wszyscy mają wejść na te blogi i pokomentować:
http://unbroken-love.blogspot.com/
No to teraz: jak podoba się Wam rozdział?  Wiem, że znowu mało Rossa, ale w 9 i 10 rozdziale będzie go bardzo dużo :) Także szykujcie się! :D 
I jak Wam mijają wakacje? Mój wyjazd trochę się opóźnił, więc jadę dopiero w niedziele, lub w przyszłym tygodniu. Z tego też powodu dzisiaj mogłam dodać rozdział. 
Apropo: ostatnio widziałam film, którego tytuł pojawił się w rozdziale, a mianowicie "Wild Child". Po polsku nazywa się: ''Zbuntowana księżniczka'' i serdecznie go polecam! Film ma już trochę lat, ale naprawdę jest super! :D
Liczę na Wasze komentarze :D  
~MiLka <3
 



5 komentarzy:

  1. Cieszę się z rozdziału:) Nie cieszę się z Maksa:( Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Max jest świetny :D może Ross będzie zazdrosny ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny :D Kolejne scena z Maxem owiana tajemnicą. Intryguje mnie to xd

    OdpowiedzUsuń