piątek, 5 września 2014

31. część I. I'm crazy for you, Who'd knows what I'd do, I'd even die for you...

*oczami narratora*

Podczas gdy Laura kończyła dobudzać resztę swoich przyjaciół, Ross wyganiał wszystkich imprezowiczów, którzy po wczorajszej nocy zostali w ich domu. Gdy ostatni nastolatek z potężnym kacem opuścił dom rodzeństwa Lynch, wszyscy zebrali się w salonie. Usiedli w kółku i poczęli się zastanawiać, co mogło się wydarzyć wczorajszej nocy. Jednak nie na tym Laura najbardziej się zastanawiała. Miała bowiem pewność, że czegoś brakuje. Albo raczej kogoś. Przeleciała wzrokiem po wszystkich swoim przyjaciołach. Właśnie, przyjaciołach...
-Gdzie jest Vanessa? - spytała nagle brunetka. Wszyscy spojrzeli na siebie pytająco, jakby czekając, aż ktoś inny odpowie. 
-Nie widziałem jej od wczoraj...
-Ja też nie... - poparła brata Rydel. 
-To może najpierw rozejrzymy się po domu, a później spróbujemy sobie przypomnieć, co się wczoraj działo? - zaproponował Jake, a gdy wszyscy przytaknęli mu głowami, przyjaciele podnieśli się z ziemi i rozdzielili.
-Laura? - zatrzymała ją jeszcze Maia. 
-Hmm? 
-Zanim zaczniemy szukać, mam do ciebie jedno, zasadnicze pytanie. 
-Tak? - zaciekawiła się brunetka. 
-Dlaczego masz na sobie tylko koszulkę Rossa? - zapytała unosząc brwi do góry. Po usłyszeniu tego pytania, źrenice oczu dziewczyny rozszerzyły się.
-Ja... Yyy... Bo... No ten... - jąkała się. - Chyba słyszę Van! - wypaliła i pobiegła do góry, zanim jej przyjaciółka zdążyła zauważyć rumieńce na jej policzkach. Maia roześmiała się cicho i ruszyła do wyznaczonego pokoju, aby poszukać w nim czarnowłosej przyjaciółki. 
*****

-Nie ma jej. 
-Nie znalazłem.
-U mnie jej nie ma.
-W kuchni też nie. 
-Ogród jest pusty! - zawołała Veronika, a wszyscy przyjaciele ponownie zebrali się w salonie. 
-Nie mam pojęcia, gdzie ona może być. - zasmuciła się Laura, a widząc to, Ross podszedł do niej i opiekuńczo objął przyjaciółkę ramieniem. Nie uszło to uwadze Australijki, która spojrzała znacząco na swoich przyjaciół. Niczym poparzeni odskoczyli od siebie. 
-Dobra. Van zniknęła. Nie mamy pojęcia gdzie ona może być. Musimy się skupić, i spróbować przypomnieć sobie, co się wczoraj działo. - zakomenderował Riker, a wszyscy posłusznie zajęli miejsca przy stole. 
-Dobra. Z tego co pamiętam, to ty Ross, byłeś z nas wszystkich najtrzeźwiejszy. - zauważył Jake, patrząc pytająco na swojego przyjaciela. 
-Tak, ale w połowie imprezy zaniosłem Laurę do siebie i tam już zostałem... - urwał, bo całe grono spojrzało na nich zdziwione. - Później wam wyjaśnię. - dodał pośpiesznie. - No więc wtedy mogło być tak gdzieś po 23, może przed 12. No więc, wtedy jeszcze wszyscy byli w domu. - zakończył blondyn. 
-Pamięta ktoś coś jeszcze? - zapytał z nadzieją w głosie Rocky, jednak wszyscy pokręcili przecząco głowami. 
-To może sprawdźmy swoje kieszenie? - zaproponowała Rydel, a wszyscy uznali to za świetny pomysł. 
-Pusto. 
-Pusto. 
-10 tysięcy dolarów. 
-Pusto. 
-Pusto.
-Chwila, co?! - ożywił się nagle Riker, a spojrzenia wszystkich skierowały się na Veronikę, która trzymała przed sobą plik banknotów i wpatrywała się w niego ze święcącymi oczami.
-Ale jak? Kiedy? Jakim cudem? 
-Zanim ulotniłem się z imprezy, to z nimi - urwał Ross wskazując na Rockyego i Ellingtona - organizowałaś "darmowe" przejazdy na lamie. 
-Czemu "darmowe"? - zaciekawił się Ratliff, robiąc cudzysłów na ostatnie słowo.
-Bo były darmowe, dopóki ktoś nie zszedł ze zwierzęcia. Potem pobieraliście od niego srooogie opłaty... - wyjaśnił blondyn. 
-Właśnie! Gdzie jest Bogdan?! - wystraszył się Ell.
-Kto to Bogdan? - zdziwiła się Delly nic nie rozumiejąc. 
-Ich lama... - Laura machnęła ręką. 
-Nie było go w ogrodzie!
-Mamy ważniejsze sprawy niż zniknięcie lamy! - wkurzył się Riker. 
-Niby jakie? - zapytał Rocky, używając takiego tonu, jakby nie istniała odpowiedź na to pytanie.
-Hmm... No nie wiem... Na przykład, dlaczego mam na sobie różową sukienkę?! - zapytał z ironią w głosie najstarszy. 
-Ja nie widzę w tym problemu. - wzruszyła ramionami Vera. - Ja noszę sukienki.
-Ale ty jesteś dziewczyną. 
-No tak. To wiele wyjaśnia. - skwitowała, a wszyscy obecni pacnęli się ręką w czoło.
-Dobra, sprawdzajcie te kieszenie, to może jeszcze co... 
-Aaaa!!! - przerwał Laurze pisk Jake'a. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. - Kurde. Kurdekurdekurdekurde! Kurde! - zaczął rozpaczliwie wyć, trzymając się za głowę i chodząc po salonie. Podczas gdy Ross potrząsał nim, próbując przywrócić go do rzeczywistości, reszta zastanawiała się, o co mu chodzi. 
-Stary! Opanuj się! - wykrzyknął mu do ucha wkurzony blondyn, tak, że Jake rzeczywiście się uspokoił. - Dobrze. A teraz wdech i wydech, wdech i wydech... - zaczął instruować chłopak, a jego przyjaciel wykonywał jego polecenia. - Dobrze. Jeśli Twoje czakry są już spokojne, opowiedz nam proszę, co się stało.
-Bo to się w jakieś Kac Vegas zmienia!!! - znowu krzyknął Jake i zaczął walić głową o ścianę. W tym czasie Laura biła się z myślami - czy zadzwonić do psychologa, czy może nagrać ten depresyjny moment swojego przyjaciela. Po krótkiej chwili, Jake przestał walić czupryną o ścianę, gdyż zaczęła go boleć łepetyna. Po krótkim momencie przysiadł na sofie, i splatając ręce na karku, zaczął szeptać:
-No jak w filmie... Istne Kac Vegas....
-Powiesz nam, co się stało? - zniecierpliwiła się Vera.
-Co się stało? Ja ci powiem co się stało! - wkurzył się chłopak i wstał z kanapy. - Najpierw Vanessa znika, potem ty znajdujesz w kieszeni spodni pieniądze, a na końcu ja, odnajduję na swoim palcu to! - zakończył wyciągając otwartą dłoń ku reszcie przyjaciół. Wszyscy zmrużyli oczy, aby się lepiej przyjrzeć ozdobie na palcu chłopaka. Dopiero po chwili dotarło do nich, czym był powód załamania nerwowego ich przyjaciela. 
-Jednej nocy się upijesz, i od razu do kobierca startujesz?! - wkurzyła się Rydel.
-Przepraszam, że byłem zbyt pijany żeby to pamiętać!
-Wow... Stary... I jak to jest, no wiesz... Być po ślubie? - zapytał Rocky poruszając znacząco brwiami.
-A wiesz, że nie czuję różnicy? Może dlatego, że nie pamiętam kiedy się ożeniłem! - krzyknął zdruzgotany Jake, po czym powrócił do walenia głową w ścianę. 
-To przynajmniej już wiemy, dlaczego mam na sobie sukienkę. - podsumował Riker. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, jakby nie rozumiejąc jego toku myślenia. - No przecież druhny potrzebował! - prychnął najstarszy, jakby to było oczywiste. Mimo to, reszta przyznała mu rację. 
-Czyli, że nic więcej nie wiemy? 
-Sprawdźmy telefony! Może robiliśmy jakieś zdjęcia, albo filmy... - zaproponowała Laura. W tym momencie, każdy z grona przyjaciół ulotnił się gdzieś w domu, w celu odszukania swojego telefonu komórkowego. 
-I jak? Macie coś? - zapytał Ross chowając swój telefon do kieszeni. 
-Niestety nie... - westchnęła Maia, i podobnie jak Jake, Laura, Rydel, Veronika, Rocky i Ell schowała telefon do kieszeni spodni, bądź, odłożyła na półkę. 
-Woah! Ostro! - zaśmiał się najstarszy przyglądając się uważnie ekranowi swojego sprzętu.
-Masz coś? - zaciekawił się Jake i podszedł do kumpla. Następnie wychylił się przez jego ramię, w celu zobaczenia, z czego Riker ma taki ubaw. Niestety od razu tego pożałował. Spłonął wielkim rumieńcem i chowając twarz dłoniach, opuścił pokój oznajmiając, iż idzie się rzucić pod jakiś pociąg. Podczas gdy Veronika próbowała odgonić od bruneta myśli samobójcze, reszta przyjaciół tarzała się po ziemi ze śmiechu. Ich wybuch był spowodowany tym, co zobaczyli na wyświetlaczu telefonu Rikera, a mianowicie; Jake'a, który całował się z jakąś ładną dziewczyną. Ona, miała na sobie białą sukienkę, a on, bokserki i krawat. Właściwie, tego, co działo się na fotografii, nie można było porównać do całowania - oni wyglądali, jakby mieli się zaraz pożreć. Po krótkiej chwili, Verze udało się przekonać Jake'a do zmiany decyzji, w sprawie odbierania sobie życia. Jednak gdy razem z nim wróciła do salonu, a chłopak zobaczył, jak wszyscy jego przyjaciele się z NIEGO śmieją, ponownie poszedł się rzucić pod pociąg. Wkurzona Veronika opadła bezradnie na kanapę, jednak współczucie wzięło górę. Ponownie ruszyła za przyjacielem, aby dalej go pocieszać. 
-Ale oni się ze mnie śmia... śmia... śmiali... - powiedział Jake łkając. 
-Chyba nie pozwolisz, żeby na nagrobku napisali Ci: "Zabił się, bo jego przyjaciele mieli z niego ubaw". To byłoby nieetyczne. - pocieszała go Veronika, delikatnie pocierając jego ramię. - Poza tym! Chłopie! Jesteś teraz żonaty! Chcesz zostawić dom, żonę, dzieci, bez opieki, bo dostałeś załamania nerwowego! - dodała już radośniej.
-Chyba nie...
-Co ty! Chłop, czy baba jesteś?!
-Chłop? - zapytał niepewnie chłopak, ocierając łezkę, która zakręciła się mu w oku. 
-No pewnie, że chłop!
-Chłop! Jestem chłopem i nie będę się mazgaić!
-I to jest Jake, którego znamy i kochamy! - zaśmiała się Vera
-Kochasz mnie? - do Jake powróciła nagle cała pewność siebie. Poruszył znacząco brwiami i zaczął się przybliżać do brunetki.
-Brałeś coś? - wyszeptała, gdy ich twarze dzieliły milimetry.
-Jeszcze nie... - również wyszeptał i przymknął oczy. Gwałtownie przybliżył się do brunetki, jednak nie poczuł jej ust. Zamiast tego poczuł nicość i sofę, na którą upadł, bo nie siedziała tam już Veronika. Zdziwiony Jake podniósł się i dopiero teraz zauważył przed sobą stojącą przyjaciółkę. 
-Nie całuję się z żonatymi facetami. - zaśmiała się. Po chwili jednak nachyliła się do niego i dodała:
-Nie ze mną te numery, kotku. - mówiąc to, poklepała go kilkakrotnie po policzku i kołysząc biodrami powróciła do salonu, gdzie siedziała reszta ich przyjaciół. Jake pokręcił z niedowierzaniem głową, jednak na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech. Podniósł się z kanapy i krokami skierował do salonu. Gdy tam wszedł, wszyscy już opanowani siedzieli przy stole i rozmawiali. Jednak kogoś brakowało. 
-Gdzie jest Ell? - zapytał Jake siadając koło Veroniki.
-Poszedł do łazienki. - wyjaśniła Laura. W tym samym czasie, jak na zawołanie, do pomieszczenia wpadł przerażony chłopak. Wymachiwał do góry rękami i wrzeszczał tak głośno, że brzmiał, jakby zaraz miał zerwać struny głosowe. 
-Co ci? - zdziwiła się Rydel.
-Tam... Tam jesstt.. Jest taki.. Duży! Ogromny...! Wielki!!! - bełkotał wciąż przerażony chłopak. Wtedy Maia podeszła do niego i bezceremonialnie uderzyła otwartą dłonią w policzek, tak, że plask rozszedł się po całym mieszkaniu.
-Lepiej? - zapytała stanowczym głosem.
-Zależy, co rozumiesz przez słowo lepiej... - odburknął brunet i chwycił się za obolałe miejsce. 
-Zechcesz nam wyjaśnić, co Cię opętało?!  
-No już mówię... Już mówię... No więc idę sobie do łazienki, - mówiąc to zaczął wesoło podskakiwać. - no i otwieram drzwi - przerwał, wykonując to w powietrzu - i co widzę? Jakiegoś potwora!!! - wykrzyczał i zaczął cały się trząść. 
-Potwora? - Riker zmarszczył brwi. 
-Potwora! Paskudne, ogromne, przerażające, odrażające coś! - wykrzyknął zdruzgotany. 
-A jesteś pewien, że nie patrzyłeś w lustro? - zasugerował Rocky, a cała grupka znajomych wybuchnęła śmiechem. Ell skrzyżował ręce na klatce piersiowej i unosząc głowę dumnie do góry odwrócił się od swoich znajomych.
-No już nie fochaj się, oni tylko żartowali - zaśmiała się Maia. - To który z odważnych panów idzie zobaczyć, czymże jest ten owy "potwór"? - zapytała dziewczyna, a nagle wszystkie śmiechy ucichły. Każdy z chłopców spoglądał na siebie z niepewnością, jakby licząc, że ten drugi się zgłosi. - Faceci... - prychnęła Australijka i sama skierowała się do łazienki. 
-W razie co, rezerwuję jej tablet. - zaśmiał się Riker, jednak po spotkaniu z wrogimi spojrzeniami ze strony płci pięknej, uśmiech zszedł mu z twarzy. Wtem, znajomi usłyszeli kroki. I jakby... Mlaszczenie? I do tego taki głośny, niespokojny oddech...
-Od kiedy to Maia dyszy jak pies? - zaśmiał się Ell, jednak gdy zobaczył, co Australijka wprowadza do salonu, zesztywniał. Z jego gardła wydobył się cichy pisk, a brunet momentalnie schował się za stołem. 
-Ooo!!! Jaki słodki!!! - rozmarzyła się Rydel i podbiegła do wilczura, którego Maia trzymała na smyczy.
-Słodki? Kobieto! To coś Cię pożre! - zawył wciąż wystraszony Ratliff. 
-Taaa... Od razu połknie w całości. - zaśmiała się Laura.
-No co słodziaku! No co... No co.... Kto jest przecudny? Ty jesteś przecudny.... - Rydel pieściła zwierzątko, jakby to był mały, pufaty króliczek.
-A mówiłam żeby jej kupić w psa! - powiedziała z dumą w głosie Maia.
-Ale skąd on się tu... 
-To akurat mogę wyjaśnić. - przerwał swojemu bratu Ross. - Na początku imprezy, Maia poprosiła jakiś dwóch chłopaków, żeby przeskoczyli przez płot i ukradli dla niej tego psa. - wyjaśnił blondyn.
-To trzeba będzie go zwrócić? - zasmuciła się Maia i podobnie jak i blondynka, przytuliła psa. 
-Niestety tak... 
-To może zaczniemy od zwrócenia tego psa, a potem pomyślimy, co dalej? - zaproponowała Laura. Wszyscy się zgodzili. Z początku był mały problem z Maią i Rydel, które nie miały zamiaru oddawać ich skarbu, jednak po złożeniu obietnicy, że dostaną kiedyś swoje wymarzone zwierzę, w końcu się zgodziły. Podczas gdy wszyscy byli już przy drzwiach, oczywiście Ell stał z tyłu, byle jak najdalej od tego "potwora", nagle zatrzymał się Riker. 
-Mogę iść się tylko szybko przebrać? 
-Po co? - zdziwił się Rocky.
-No nie wiem... Żeby nie wyjść na kompletnego głupka? - zaproponował Riker, wskazując na sukienkę, którą wciąż miał na sobie. 
-I tak już nim jesteś. - zaśmiał się brunet, a oboje braci pokazało sobie język. 
-W sumie, ja też musiałabym się przebrać... - wtrąciła cicho Laura. 
-To mam pomysł. Wy - powiedziała Vera, wskazując na młodą Marano i blondyna - zostaniecie tu i się przebierzecie, a my zwrócimy w tym czasie psa. Co wy na to? - zakończyła, a wszyscy uznali ten pomysł za dobry. Jedyną niezadowoloną osobą, był Ross, któremu wizja jego brata i Laury SAMYCH w tym domu, niezbyt się podobała. Mimo to nic nie mówił, aby nie wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. 
-Delly, mogę coś od ciebie pożyczyć?
-Pewnie kochana. - zgodziła się blondynka i obdarowała brunetkę uśmiechem. Jednak już po chwili z powrotem poczęła wpatrywać się w wilczura, niczym w obrazek. Jakby chciała zapamiętać te cudowne zwierzę...
-No to w drogę! Jadabadu! - zawołał radośnie Rocky i pierwszy wybiegł z domu. W jego ślady poszedł Ross, Vera, Ell i Rydel z Maią, które trzymały na smyczy psa. Riker i Laura spojrzeli na siebie, a na ich twarzach pojawiły się ciepłe uśmiechy.
-Lecę się przebrać. - przerwał ciszę blondyn. - Nie wytrzymam dłużej w tym czymś... - westchnął wskazując na swoje ubranie. - Nie mam pojęcia, jak wy, dziewczyny, możecie w tym chodzić. 
-Chcesz być piękna, musisz cierpieć. - Lau wzruszyła ramionami. 
-I bez tego jestem piękny. - Riker puścił dziewczynie oczko i biegiem skierował się do swojego pokoju. Brunetka tylko cicho się zaśmiała i skierowała kroki do pokoju jej przyjaciółki, aby móc się przebrać.
Kiedy znalazła się w sypialni blondynki, od razu podeszła do szafy. Otworzyła ją, a na widok tych wszystkich ubrań, zaświeciły jej się oczy. Nie mogła uwierzyć, że jej przyjaciółka ma aż tyle pięknych ubrań. "A ja myślałam, że to Vera jest zakupoholiczką." - na tą myśl zaśmiała się cicho pod nosem. Wyciągnęła z szafy jakąś zwiewną sukienkę, i już miała się w nią przebrać, kiedy do głowy wpadła jej pewna myśl. Przygryzła dolną wargę i z powrotem odwróciła się do szafy. Powiesiła w niej ubranie, które trzymała w rękach, a zamiast tego wyciągnęła żółtą, letnią sukienkę. Nie zrobiła tego bez powodu. Z jednej strony, na myśl, że jak typowa nastolatka ubiera sukienkę w ulubionym kolorze ważnego dla niej chłopaka, czuła odrazę, jednak z drugiej strony... Na samą myśl, że będąc ubrana w kolorze, który wyjątkowo odpowiadał Rossowi mogłaby się mu jeszcze bardziej spodobać, to czemu nie? Poszła do łazienki, gdzie opłukała sobie twarz zimną wodą. Następnie zdjęła z siebie koszulkę blondyna, ostatni raz napawając się jego zapachem, i założyła żółtą sukienkę. Po krótkim namyśle uznała także, że Rydel nie obrazi się na nią, jeśli użyczy sobie jej perfum. Wzięła flakonik kwiatowych pachnideł w swe ręce i trochę się nimi spryskała. Następnie ostatni raz spojrzała w lustro i wybiegła z pokoju przyjaciółki, mając szeroki uśmiech na twarzy. Podeszła do schodów, w celu zejścia do salonu, jednak do jej uszu dotarły jakieś ciche stękania. Odwróciła powoli głowę, a jej wzrok zatrzymał się na drzwiach najstarszego z rodzeństwa Lynch, zza których dochodziły jęki. Powolnym krokiem skierowała się do pokoju Rikera, nie zważając na trzask drzwi, który dochodził z dołu domu. Brunetka bez pukania weszła do sypialni chłopaka, a na widok, który tam ujrzała, nie mogła powstrzymać śmiechu. Mianowicie; zobaczyła swojego przyjaciela, który usilnie siłował się z zamkiem od sukienki. Nie zważając na zarówno śmieszne, jak i dziwaczne pozy Rikera, podeszła do niego i położyła mu ręce na plecach. Pod wpływem dotyku delikatnych dłoni Laury, blondyn przestał się szarpać z zamkiem od sukienki i zdziwiony spojrzał na dziewczynę.
-Może ci pomóc? - zaśmiała się.
-Byłbym wdzięczny. - odpowiedział z uśmiechem i ponownie odwrócił się plecami do Laury. Brunetka chwyciła za zamek od ubrania i zwinnym ruchem go rozpięła. Niestety, żadne z przyjaciół nie spodziewało się takiego efektu. Zamek, na tyle, trzymał ubranie na ciele chłopaka, że dzięki niemu, w ogóle się na nim utrzymywało. Więc, gdy młoda Marano go rozpięła, sukienka po prostu zsunęła się z jego ciała, ujawniając przy tym jego różowe bokserki. Widząc to, Laura ponownie już zaczęła głośno się śmiać. Riker odwrócił się do dziewczyny tak, że stali teraz do siebie twarzą w twarz. Chłopak zmrużył oczy i zaczął się przybliżać do dziewczyny.
-Bawi Cię to?
-Tak... - zachichotała.
-Ciekawe... Bo mnie nie za bardzo... - był coraz bliżej niej.
-Ale są i dobre strony. Bielizna, jak ulał, pod kolor sukienki!
-Oj... Grabisz sobie...
-Do twarzy ci w kieckach!
-Jeszcze jedno sło...
-Podkreślają Twoją figurę. - po tych słowach, Riker nie wytrzymał. Po prostu rzucił się na dziewczynę, powalając ją tym samym na ziemie. Usiadł na niej okrakiem i zaczął ją łaskotać, wbijając swoje palce w jej brzuch.
-Hahaha! Złaź ze mn.. Hahaha... Złaź ze mnie! Hahah! - rechotała dziewczyna, wijąc się pod chłopakiem.
-Było o tym myśleć, zanim mnie obrażałaś! - powiedział coraz bardziej łaskocząc Laurę.
-Ale tttototo.. Haha! Komp.. komplementy były! Haha! - wciąż się śmiała dziewczyna, aż w pewnym momencie, do ich uszu dotarło skrzypnięcie drzwi. Momentalnie się opanowali i spojrzeli w stronę wejścia do pokoju Rikera. Stał w nich Ross, którego usta były rozchylone, a w oczach krył się... smutek? Tak. I lekkie zawiedzenie.
-Ross! - zawołała Laura, próbując się wygrzebać spod starszego blondyna. Na samą myśl, jak ta sytuacja niezręcznie wyglądała, zrobiła się czerwona na twarzy. W końcu, leżała pod Rikerem, a on miał na sobie jedynie bokserki.
-Kazali mi przyjść po telefon... I usłyszałem śmiechy... - wybełkotał zaskoczony, jednak po chwili smutno westchnął. - Już Wam nie przeszkadzam. - warknął, a jego spojrzenie zawieszone było na Laurze. Po chwili zacisnął dłoń w pięść i opuścił pokój swojego brata, trzaskając drzwiami. Laura i Riker spojrzeli na siebie.
-O co mu chodziło? - zdziwił się blondyn.
-Wiesz... Ta sytuacja mogła... Mogła wyglądać dosyć niezręcznie... - wybełkotała brunetka.
-Niezręcznie? Przecież my się tylko przyjaźnimy! - zastrzegł się blondyn unosząc ręce w geście obrony. - A poza tym, Ross wie, że zależy mi na Twojej siostrze. - odparł ze stoickim spokojem. Nagle w jego oku pojawił się charakterystyczny błysk. - Czekaj, czekaj! On był o Ciebie zazdrosny?! Co tu się dzieje? Hmmm? Miedzy Wami coś iskrzy? Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał i poruszył znacząco brwiami. Po tych słowach, na twarzy dziewczyny wykwitły dwa rumieńce.
-Yyy... Ja... Lepiej pó.. pó... pójdę pogadać z Rossem. - powiedziała i wybiegła z pomieszczenia, zostawiając w nim jedynie radosnego Rikera. Blondyn pokręcił z niedowierzaniem głową i zaśmiał się cicho pod nosem. Następnie podniósł się z ziemi i zabierając z szafy jakieś ubrania, skierował się do łazienki, aby tam się przebrać. W tym samym czasie Laura próbowała znaleźć Rossa, aby spróbować mu jakoś wytłumaczyć zaistniałą sytuację. I miała nadzieję, że blondyn okaże się na tyle wyrozumiały, aby to zrozumieć...

***

Bum! No i co tam u Was? :) 
Rozdział jest w miarę długi, więc mam nadzieję, że się Wam podoba ^^
Coś chb za dużo tej Raury ;p No... Ale to Wy to oceńcie ;3
Jako, że mam wielką sklerozę, to 'premierę' mojego nowego bloga, przekładam na przyszły tydzień, ze względu na to, że cały weekend mam zawalony... I zapomniałam o tym ;p Nom... Wynikiem tego, będzie też to, że i nowy rozdział pojawi się dopiero w przyszłym tygodniu :) Jeszcze nie wiem kiedy, zależy, kiedy będę miała czas żeby wejść na lapka, gdzie mam wszystko zapisane ^^ 
Z góry przepraszam za błędy, ale nie mam sił sprawdzać ;-; Jeśli coś byłoby nie tak, to postaram się to potem poprawić ;)
Obecnie lecę świętować, że wreszcie piątek!


Miłego weekendu misie :D
~MiLka <3


22 komentarze:

  1. Czekam na nexta... rozdział bisty.
    Wpadnij do mnie.
    rauraeasylove.blogspot.com
    Jutro bedzie VII

    OdpowiedzUsuń
  2. Super
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślałam, że będę pierwsza :(
    Rozdział świetny :D jak zwykle! :) i wcale nie ma za dużo Raury! Może być jeszcze więcej, jeśli wiesz o czym myślę :*
    Leję z momentów z Rikiem :D skąd ty bierzesz te boskie pomysły??? ^^
    No cóż, pozostaje tylko czekać, tak?
    Pozdrowionka :*
    P.S. nie pogadamy na gg, bo nie ma mnie w domu, a nie mam komputera :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Rossiu zazdrosny? :o Niedobrze :c Mam nadzieję, że w następnym wszystko się wyjaśni :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny rozdział ^.^ czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow kochana, zaskakujesz mnie;) hihihi kc!! ;** Naprawdę rozdział jak zawsze doskonały^^ chce nexta!!!!! I New blog:D nie wytrzymam dłużej... Milka bo ci coś zrobię.....

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział :*
    <3
    Czekam na next <33 :**

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział :D tylko gdzie jest Nessa? czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Moje życie nie ma sensu....ty mi tu pokłóciłaś Raure.....a ja tu chciałam rarzątka...i tak dalej a ty mi tu taki odjazd walisz. Nie no zabije....ale w sumie jak cb dusić..to i mnie też (Oh...TWINS). Brak słów. Ale może pozwolisz, że zrobię ci wykład na GG....ale wracając do rozdziału omijając ten moment. Normalnie leże....i wciąż się chichram. Potwór...hhaha....nie no dobre kochana. A Riker i ta kiecka....skąd ty wzięłaś ten pomysł...a już nie wspomnę o ślubie Jake..hahah MEGA. Riker był druhną...?? Nie no rozwaliłaś system...wiesz że cię ubóstwiam c'nie. Zwłaszcza jak napisałaś o tym jak Lau chce się przypodobać Ross'owi...oh sooooo sweet....rosspłynęłam się jak czekoladka...jak zawsze przy Raurze....Rozdział jest piękny...jak zawsze kochana...tak słodzę, ale w końcu skąd wzięła się moja nazwa..tak samo jak twoja TWIN...uwielbiam cię. Ale i tak zrobię ci taką pogadankę na GG...oj będzie się działo. Dobra już nie przynudzam...czekam na NEW BLOG i rozdzialik....kocham cię mała...życzę weny...buziaczki<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział zajebisty! Czekam na nexta :-D

    OdpowiedzUsuń
  11. Za dużo Raury ???!!! Raury nigdy za dużo <3 Ja kochać Raurę <333 Świetny rossdział ;D Rossy taki zazdrosnyyy = uroczyyy ;*** czekam na nexta z niecierpliwością ;***

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział ;d
    Ross zazdrosny? Hmmm <3
    Nie mogę doczekać się kolejnego. <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudo jak zawsze :3
    Zapraszam do mnie:
    ross-i-laura-raura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. He he he he jak zwykle mnie rozwalasz dziewczyno xD
    Ale zanim rozdział to jeszcze jedna sprawa, next w przyszłym tygodniu? o.O [rozczarowanie] Przykro, że masz zajęty tydzień ale rozumiem Cię (Jako jedyne wytłumaczenie uznaję szkołę kpw?? /\./\)
    No i jak można zapomnieć o premierze...! o Niebiosa! *.* Pisz wszystko w kalendarzu Słonko, a nie zapomnisz o niczym ;* sprawdzona metoda ;)
    Co tam dalej miało być... (tak..... Miałam plan na ten komentarz i jak zwykle lepiej wyglądał on w mojej głowie xD) a... tak... Rozdział.. XD
    No więc zajebiaszczy, wyrąbany w kosmos... Ale przecież to już wiesz ;) Ja jak zwykle wyczuwam mięte przez rumianek xD ta...
    Raura słodziaki moje <3 a Riker z Lau? No w sumie Rik ma racje są tylko przyjaciółmi, a przecież nic takiego się nie stało... Chociaż rzeczywiście z perspektywy Rossa mogło to wyglądać nieco gorzej... No dobra o wiele, wiele gorzej... (Współczuję :( ) Ale mam nadzieję że się pogodzą... O.. W ramach przeprosin mógłby być ten masaż... (Ta... Nadal o nim pamiętam... xD :D Mam nadzieję że ty też ;)) Ale serio uwielbiam momenty gdzie któryś z bohaterów jest zazdrosny zwłaszcza Ross (Hm... Sama nie wiem czemu --.--) No dobra co było dalej więc tak na pewno dużo weny, wiem że jesteś "trochę" do przodu. Piszę "trochę" bo nie wiem na jakim jesteś etapie ;D (Mam taką cichą nadzieję że na trochę bardziej zaawansowanym, wiesz mam na myśli Raurę*.* ;D Mięta, rumianek te sprawy xD Wiesz o czym mówię? ;D) Dobra nie ważne ;)
    Więc czekam na nexta niestety w przyszłym tygodniu, ale jakby na to nie patrzeć... To właściwie tydzień się kończy, bo mamy sobotę... A od poniedziałku to nowy tydzień ;D Więc tak na dobrą sprawę to rozdział mógłby być w poniedziałek prawda?? xD Nie no luzik nie popędzam xD Rozumiem ;)
    Więc dobra (w końcu) na koniec życzę weny na nexta xD i na otwarcie nowego bloga ;D (Tylko nie zapomnij xD) Trzymaj się cieplutko pozdrawiam ;**

    ~Wierna~ (Szalona Patka xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie zapomniałam o premierze bloga, tylko o tym, że cały weekend mam zawalony ;p haha :D

      Usuń
  15. Super rozdzialik!! Oby się pogodzili i ja tez czekam na masaż!

    OdpowiedzUsuń
  16. Uuu.... Ross zazdrosny! Ale nadal taki sexi! Uff... Ale tu gorąco :) gdzie się podziewa Van? Coooś mi tu śmierdzi...

    OdpowiedzUsuń
  17. Rozdział jest zarąbisty!!!! A reakcja Ross'a... no cóż ktoś się zakochał...
    Nie mogę uwierzyć, że mam na nim zaległości :)
    Dawaj szybko next!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Zajebisty rozdział ja też czekam na masaż i na next

    OdpowiedzUsuń