poniedziałek, 8 września 2014

31. część II. Oh, I'm feeling wasted. Kinda lame and hazed. What did I do last night?

 Notka misie! :D

Laura szybko zbiegła po schodach i rozejrzała się dookoła, w celu wypatrzenia blondyna. Wtem, do jej uszu dotarły jakieś dźwięki. Powolnym krokiem, skierowała się w miejsce, z którego one dochodziły. Jak się okazało, weszła do kuchni, gdzie zobaczyła opierającego się o blat Rossa. W ręce trzymał szklankę z jakąś cieczą i szybko ją wypijał. Brunetka niepewnie podeszła do chłopaka i położyła mu swoją dłoń na ramieniu. Momentalnie odwrócił na nią wzrok, tak, że mogła spojrzeć mu w oczy. Wyraz jego twarzy był stanowczy, jak i groźny. Z bujną blond grzywą, wyglądał trochę, jak lew, król dżungli. Dostojny i niesamowicie piękny... Laura uśmiechnęła się do niego lekko, jednak gdy chłopak nie odwzajemnił gestu, zasmuciła się.
-Ross, o co Ci chodzi? - spytała cicho.
-O nic mi nie chodzi. - odarł beznamiętnie.
-Jeśli jesteś zły, o tą sytuację z Rikerem, to...
-Nie musisz nic mówić. Przecież nie jesteśmy razem. - widać było, że ta sytuacja go zdenerwowała. I mimo, że był zły na Laurę, nie potrafił się od niej cofnąć. Chciał tylko móc czuć jej delikatne palce, na swojej skórze. Chciał mieć pewność, że jest blisko. Chciał mieć pewność, że ona pragnie tej bliskości tak bardzo jak on...
-Masz rację. Nie jesteśmy razem. Ale i tak chcę Ci to wyjaśnić. Pomagałam mu rozpiąć sukienkę, a wtedy ona się zsunęła. Jako, że się z niego śmiałam, to zaczął mnie łaskotać. Między nami nić nie zaszło. - powiedziała spokojnie. Ross obdarzył ją jednym spojrzeniem i chwilę się zawahał. Po chwili jednak z powrotem się odwrócił, patrząc gdzieś w przestrzeń. Brunetka przygryzła dolną wargę.
-Ross, nie gniewaj się... - powiedziała stając przed nim. Chwyciła jego twarz dłonie i zwróciła ją ku sobie. - Ross, nic się nie stało... - po raz kolejny próbowała, jednak blondyn wciąż nie reagował. Jedynie patrzał się na nią i rejestrował każdy element jej twarzy - od włosów, które słodko padały na jej twarz, po piękne, duże oczy, aż do ust. To właśnie na wargach dziewczyny zawiesił swój wzrok. Laura puściła chłopaka i odsunęła się od niego o krok. Skrzyżowała ręce na piersiach i uniosła jedną brew ku górze, a w jej oczach pojawił się charakterystyczny błysk.
-Czyżby pan Lynch był zazdrosny?
-Wcale nie. - odparł lekko zakłopotany.
-Wcale tak.
-Wcale nie.
-Mhm... - mruknęła i ponownie się do niego przysunęła. Zaczęła gładzić jego koszulkę, jeżdżąc po niej swoimi paluszkami. - Nie zaprzeczam, pochlebia mi to. - zachichotała cicho.
-Nie jesteśmy razem, więc nie mogę być o ciebie zazdrosny. - powiedział stanowczo, jednak w na jego kąciki jego ust były lekko uniesione do góry.
-A chciałbyś tego? - zapytała spoglądając w jego oczy. Nie musiała czekać długo na odpowiedź. Ross chwycił brunetkę w pasie, i obracając się, posadził ją na blacie. Następnie oparł się o niego, kładąc ręce po dwóch stronach bioder Laury. Dziewczyna posłała mu słodki uśmiech i oplotła swoimi dłońmi jego kark. Para zaczęła się do siebie zbliżać, co chwilę posyłając sobie ciepłe uśmiechy. Byli coraz bliżej siebie... W końcu Ross nie wytrzymał tego i połączył ich usta. Niestety, zdążył jedynie lekko musnąć wargi dziewczyny, gdyż usłyszeli kroki na schodach. Momentalnie się od siebie odsunęli. Podczas gdy Ross siadał przy stole, dziewczyna zeskakiwała z blatu i poprawiała swoje włosy. Nastolatkowie posłali sobie ostatnie, krótkie spojrzenie, tuż przed tym, jak ktoś wpadł do kuchni. Był nim nie kto inny jak Riker.
-Reszta już przyszła? - spytał stając obok Laury.
-Nie, jeszcze nie... - odparła brunetka, starając się uspokoić swoje szybko bijące serce.
-To może pójdziemy już po nich? - zaproponował Ross, a pozostała dwójka przytaknęła mu skinieniem głowy. Laura pierwsza wyszła z kuchni, a tuż za nią szedł młodszy blondyn. Już miał wychodzić, gdy poczuł silne szarpnięcie za ramię. Zatoczył się do tyłu i zdezorientowany spojrzał na swojego starszego brata. Uniósł brwi do góry, w celu uzyskaniu wyjaśnień.
-Co jest między Tobą, a Laurą? - zapytał krzyżując ręce i patrząc przenikliwie na Rossa, który w tej chwili starał się powstrzymać rumieńce, wykwitłe na jego policzkach.
-A skąd to pytanie? - zapytał niepewnie.
-Hmmm, pomyślmy... Może dlatego, że gdy tylko ją widzisz, szczerzysz się jak głupi do sera, albo stąd, że gdy tylko się z nią wygłupiałem, to urządziłeś jej scenę zazdrości? - zapytał z wyczuwalną ironią w głosie.
-To nie była scena zazdrości!
-Chłopaki, idziecie?! - do uszu braci dotarł głos ich przyjaciółki.
-Już, chwileczkę! - zawołał Riker, po czym ponownie ściszył ton głosu. - Stary, proste pytanie. Podoba Ci się Laura, czy nie?
-Musisz wszystko wiedzieć? - przewrócił oczami, starając się zyskać na czasie.
-Nie, ale chcę.
-No to trudno.
-Ross, jestem Twoim starszym bratem! Chcę wiedzieć takie rzeczy! - oburzył się, co spowodowało cichy śmiech ze strony młodszego blondyna.
-Brzmisz jak nasza mama. - zaśmiał się, a Rik zmarszczył brwi. - Obiecuję, że jak jakimś cudem zacznę się umawiać z Lau, to dowiesz się o tym pierwszy. - dodał po chwili, po czym żwawym krokiem opuścił pomieszczenie.
-Ach te dzieci. Tak szybko dorastają. - wzruszył się najstarszy, i ocierając z oka łzę, której nie tam nie było, wyszedł z kuchni, zmierzając ku reszcie swoim przyjaciół.
-No jesteście! Co wyście w tej kuchni robili? - zaśmiała się Laura, widząc zmierzających ku niej swoich przyjaciół.
-Musieliśmy coś załatwić.
-Spoko. To chodźcie już do nich... - powiedziała z uśmiechem i zrobiła kilka kroków w kierunku drzwi. Już miała chwycić za klamkę, już miała je otworzyć, gdy...  same się otworzyły. I uderzyły brunetkę w głowę, powodując tym jej upadek. Gdy Ross to zauważył, momentalnie znalazł się tuż za dziewczyną. Gdy była tuż przy ziemi i przygotowywała się na najgorsze, poczuła, jak czyjeś silne ramiona obejmują ją czule. Rozwarła powieki, i ukazała jej się uśmiechnięta twarz Rossa. Podczas gdy Laura i blondyn, zatracali się w swoim spojrzeniu, do domu wparowała wkurzona Veronika.
-No hej Vera. I jaa - zaczął Riker, lecz dziewczyna przerwała mu ruchem dłoni.
-Nic. Nie. Mów. - warknęła i skierowała się do salonu. Zdziwiony blondyn zmarszczył brwi. Szukając odpowiedzi spojrzał na swojego młodszego brata i brunetkę, jednak gdy zobaczył ich wpatrzonych w siebie, niczym w obrazek, westchnął cicho.
-Właśnie widzę, że między Wami nic nie ma. - mruknął jakby do siebie, i ruszył w ślady wkurzonej Very. W tym samym czasie, do mieszkania wbiegli nabuzowani Ell i Rocky, popychając tym samym wpatrzoną w siebie parę. Następnie pobiegli do salonu. Na twarzach Laury i Rossa wykwitły dwie róże, a następnie skierowali się do pomieszczenia, gdzie siedziała reszta ich przyjaciół. Gdy tam weszli, zobaczyli Veronikę, z której uszu leciała para, niczym z rozpędzonego pociągu, oraz Rockyego i Ell'a, którzy urządzali turniej, w kto dłużej nie mrugnie. Riker natomiast, przyjmując pozę zamyślenia, niczym grecki filozof, próbował rozkminić, co spowodowało atak furii u jego młodszej koleżanki. Laura i blondyn spojrzeli na siebie zdziwieni i wzruszyli ramionami. Następnie przysiedli się do najstarszego Lyncha i również poczęli rozmyślać nad zachowaniem Very.
Wtem, do salonu weszła reszta paczki. Na widok wciąż wkurzonej brunetki, cicho się zaśmiali.
-Co jej jest? - zapytał Riker.
-Ta nasza sąsiadka, chciała 1000 złoty odszkodowania za rozwalenie jej płotu i uprowadzenie psa. - zaśmiał się Jake.
-No, a jako że Vera znalazła dzisiaj w kieszeniach kasę, to musiała płacić. - dodała Maia, widząc wciąż zdziwione spojrzenia dwóch blondynów i młodej Marano.
-Chciała aż tyle kasy?!
-Groziła, że inaczej pozwie nas o kradzież i "molestowanie" psa. - odpowiedziała Laurze blondynka.
-Molestowanie?'
-Jak tam przyszliśmy, to Delly i Maia wciąż się tuliły do tego psa, więc... - powiedział Jake i przysiadł sie do stołu.
-Rozumiecie to?! Pięć minut! Nawet zakichane pięć minut nie mogłam się nacieszyć moją forsą, bo już odszkodowania muszę płacić!!! - krzyknęła oburzona Veronika, robiąc się cała czerwona na twarzy.
-Oj już się tak nie denerwuj... - podczas gdy Riker i Jake, starali się uspokoić przyjaciółkę, dziewczyny zastanawiały się, co mogło się jeszcze wczoraj wydarzyć.
-Właściwie, to jesteśmy w kropce... - westchnęła Laura.
-I wciąż nie wiemy, gdzie jest Van... - dodała Rydel.
-A sprawdzałyście w łóżku Rikera? - zaproponowała całkiem poważnie Australijka, jednak widząc wyrazy twarzy przyjaciółek i rumieńce na twarzy wspomnianego chłopaka, wybuchła śmiechem. - No co? Haha! To bardzo prawdopodobne!
-Żebyśmy my Cię kiedyś w łóżku  Rockyego albo Rossa nie znaleźli! - odgryzł się wciąż czerowny blondyn, po czym dwójka przyjaciół pokazała sobie języki.
-Ej ludzie! Zobaczcie co mam! - zawołał Ellington podchodząc do reszty znajomych. Całe grono przyjaciół utworzyło krąg, pochylając się do przodu, w celu zobaczenia, co brunet chciał im pokazać. Wyglądali niczym drużyna podczas meczu siatkówki, kiedy to wszyscy obgadują strategię. 
-Co to jest? - zapytał Ross, wpatrując się w świstek papieru, który Ratliff trzymał w dłoni.
-Mój zacny kolego, w mym palcach dzierżę oto paragon fiskalny, ze sklepu muzycznego. Jego data, przypada na dzisiejszy dzień, o 2:32. - wyjaśnił nad wyraz spokojnym głosem chłopak.
-Jaki sklep muzyczny jest otwarty o w pół do trzeciej nad ranem?! - Maia zmarszczyła brwi.
-Jest jedno takie miejsce. Facet sprzedaje każdy możliwy instrument i ma otwarte 24h na dobę. Stamtąd też, pochodzi wskazówka naszych pijackich czynów. - odpowiedział z uśmiechem na ustach Ell, i z nieukrywaną dumą w głosie, jakby conajmniej odkrył Amerykę.
-Co kupiliśmy? - zaciekawiła się Rydel, próbując się bliżej przyjrzeć kartce. Niestety, skończyło się to na tym, że gdy przybliżyła twarz do paragonu, Ell uniósł go ku górze, uderzając tym samym blondynkę w twarz. Od razu zatoczyła się do tyłu, chwytając za swój obolały nos.
-Ała... - zajęczała, jednak nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Wszyscy byli skupieni na brunecie, który zawzięcie próbował coś odczytać ze świstka papieru. Rydel przewróciła oczami i ostatni raz rozmasowywując obolałe miejsce, z powrotem podeszła do przyjaciół  rodzeństwa.
-Z tego co widzę, kupiliśmy jakiś keyboard...
-Keyboard? - zdziwił się Riker.
-Mhm... Za... - zaczął, gdy nagle jego oczy się rozszerzyły. Zaczął przeraźliwie kaszleć i z przerażeniem przyglądał się kartce, która wywołała u niego to zdziwienie.
-Co jest?
-On koszt... koszto...
-Co jest?! - powtórzyła pytanie Maia.
-On kosztował 50000 tysięcy dolarów. - powiedział, a reszta przyjaciół, podobnie jak on, pobladła na twarzy.
-Daj to. - rozkazał Ross i wyrwał mu kartkę. - Pewnie znowu pokręciłeś zera... - westchnął, jednak po uważnemu przyjrzeniu się paragonowi, gałki oczne wypadły mu z orbit. - No... Może się nie pomyliłeś... - wybełkotał, wciąż zakłopotany.
-Trzeba to sprawdzić. Ktoś wie, gdzie znajduje się ten sklep? - zapytał Jake.
-Ja wiem! - wykrzyknął uradowany Rocky.
-No to nas tam zaprowadzisz. - powiedział z uśmiechem na ustach i mrugnął do przyjaciela.
-A co z Vanessą? - zaniepokoiła się Laura.
-Wszyscy się o nią boimy, ale prędzej ją znajdziemy, krok po kroku docierając do tego, co się wczoraj działo, niż gdybając, gdzie może być. - wyjaśniła Rydel.
-Masz rację. - stwierdziła brunetka. - No to... Chodźmy. - dodała z uśmiechem.
-Jest jeden, tyci problem... - powiedziała Maia, wskazując palcami, o jaką wielkość sprawy jej chodzi.
-Hmm? - młoda Marano zmarszczyła brwi. Australijka wyciągnęła palec wskazujący przed siebie, a całe towarzystwo skierowało wzrok w kierunku, w którym był skierowany palec dziewczyny. Od razy poraziło ich wściekłe spojrzenie Veroniki, która siedziała na krześle, ze skrzyżowanymi rękami i niechlujnie oparta o krzesło.
-Oj Vera, daj spokój...  To tylko pieniądze... - westchnął Jake.
-Może tego nie pamiętam, ale to były ZAROBIONE pieniądze. A znając moje szczęście, to do końca dnia znikną szybciej, niż się pojawiły. - odburknęła.
-No Vera... Nie pomożesz nam? - zapytała Delly, a całe grono przyjaciół zrobiło do niej szczenięce oczka. Nastolatka przygryzła dolną wargę i westchnęła głośno.
-No dobra... - po jej słowach, dziewczyny rzuciły się na nią, mocno się do niej przytulając.
-Obiecuję Ci, że nie wydasz ani grosza.
-Trzymam Cię za słowo, Jake. Bo inaczej gorzko tego pożałujesz... - zaśmiała się szyderczo.
-A dlaczego ja? - wystraszył się chłopak.
-Bo ty mi to obiecałeś. To chodźmy! - zawołała uradowana i pierwsza pognała ku drzwiom. W jej ślady poszła reszta przyjaciół. W salonie został jedynie Jake, stojąc na jego środku z rozłożonymi rękami i opadłą szczęka. Opamiętał się dopiero wtedy, gdy wróciła po niego Maia i uderzając go z liścia, pociągnęła w kierunku drzwi.
*****

-Daleko jeszcze...? - zawyła po raz kolejny Laura.
-Ty to tak zawsze? - zaśmiał się Jake, sprzedając brunetce kuksańca, za co został obdarzony uśmiechem.
-Za chwilę będziemy. - odparł poważnie Rocky, uważnie skupiając się na drodze, którą szli. Minęli już park, a teraz, znajdowali się w centrum miasta, zmierzając ku sklepowi muzycznemu, w którym rzekomo wczoraj byli. W pewnej chwili, Laura poczuła, jak ktoś delikatnie dźga ją w bok. Obróciła głowę i ujrzała przed sobą uśmiechniętą twarz jej przyjaciółki.
-Co jest Maia? - zapytała odwzajemniając gest.
-Mam do Ciebie małe pytanko. - zapytała obejmując ją ramieniem i odsuwając się trochę od reszty grupy.
-Zamieniam się w słuch.
-Co jest między Tobą, a Rossem? - zapytała prosto z mostu.
-Co?! - krzyknęła Laura, jednak po chwili ściszyła głos tak, aby reszta ich przyjaciół nie słyszała;
-Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Z nakreśleniem na TYLKO. - powiedziała pewnie.
-Ta... Jasne... - zaśmiała się Australijka. - Po pierwsze: świadczy o tym Twoja reakcja. Po drugie: wiem, jak wygląda szafa Delly. A dziwnym zbiegiem okoliczności, wybrałaś sukienkę, w jego ulubionym kolorze. Po trzecie: rano, zastałam Cię w jego koszuli. Po czwarte, widzę, jak na siebie reagujecie i patrzycie. - odparła, a kąciki jej ust były skierowane ku górze.
-Wpadłam do basenu to dla.. dlatego... A sukienka to przypadek.. Tak. Dokładnie! A zareagowałam tak, bo.. No... No bo mnie zaskoczyłaś... - wybełkotała dziewczyna, jednak po spotkaniu z miną Mai, wypuściła głośno powietrze. - No dobra... Ale obiecujesz, że nikomu nie powiesz? - zapytała niepewnie, a Mitchell pokiwała żywo głową. - No więc... - zaczęła mówić, jednak przeszkodziły jej czyjeś silne ramiona. Blondyn rozdzielił nastolatki, i obydwie objął ramionami.
-Czego nikomu ma nie powiedzieć? - zapytał Riker uśmiechając się do nich.
-Yyy...
-Że uważamy Cię za przystojnego faceta. - odparła pewnie Maia, a Laura cicho się zaśmiała, widząc, jak chłopak podchwytuje haczyk.
-Pff... To, to akurat wszyscy wiedzą.
-Wiesz, że skromność, to atrakcyjna cecha? - młoda Marano uniosła brwi.
-Tylko u brzydkich ludzi.* - blondyn mrugnął do niej, powodując tym samym jej cichy chichot.
-Jesteśmy! - wykrzyknął uradowany Rocky, wpatrując się w jakiś niski budynek, stojący przed nim. Sklep, przypominał prostokąt, cały pomalowany na żółto. Z przodu, znajdowały się krótkie schody, prowadzące do szklanych drzwi. Nad wejściem wisiał bilbord, z nazwą sklepu i hasłem reklamowym.
-"Jedyny sklep w Los Angeles, otwarty 24h na dobę!" - przeczytała Rydel. - No... Mieliście rację.
-My zawsze mamy rację. - Ell poruszył brwiami.
-Pokłóciłabym się o to. - zaśmiała się dziewczyna, po czym brunet zmarszczył brwi.
-No to wchodźcie! Szkoda czasu! - zakomenderowała Veronika, a wszyscy posłusznie wykonali jej polecenie. Po wejściu do środka sklepu, poraziło ich zdumienie. Wszędzie były poustawiane przeróżne instrumenty, zaczynając od trójkąta, a kończąc na fortepianie. Na półkach leżał przeróżne gadżety związane z muzyką. Gdzie się tylko nie spojrzało, otaczało Cię grono instrumentów w przeróżnych barwach i kolorach, a także cenach i rodzajach. Widząc to, większości przyjaciół zaświeciły się oczy. Nie mogli uwierzyć w to, co widzą. Z zamyślenia, wyrwał ich wysoki głos, młodej dziewczyny. Mogła mieć, może 16, 17 lat. Jej rude włosy, związane były w niechlujnego koka, a pojedyncze pasma okalały jej twarz, podkreślając błękitne tęczówki;
-Dzień dobry. Nazywam się Suzan. Mogę w czymś pomóc? - zapytała, obdarzając przy tym większość chłopaków słodkim uśmiechem. Momentalnie opadły im szczęki, a z ust zaczęła cieknąć ślina. Widząc to, przyjaciółki nastolatków pacnęły się w czoło. Jako, że chłopcy aktualnie trafili do krainy pięknej rudowłosej dziewczyny, Rydel przejęła sprawy w swoje ręce. Podeszła bliżej dziewczyny i z uśmiechem na ustach, spytała:
-Przepraszam, nie kojarzysz może, czy może byliśmy tu wczoraj? Gdzieś tak, po 1, 2 w nocy? - ton jej głosu był lekko zakłopotany.
-Przykro mi, ale nie miałam wczoraj zmiany... Ale mogę zawołać tatę, on wczoraj był tu przez całą noc. - odpowiedziała, i kręcąc biodrami zostawiła grono przyjaciół. Delly odwróciła się, a przed sobą ujrzała swoich kolegów, którzy wciąż się nie ocknęli.
-Już sobie poszła. - przewróciła oczami i położyła ręce na biodrach.
-Te włosy...
-Te nogi...
-Te oczy... - po kolei rozmarzyli się.
-Serio, czy dla każdego faceta wystarczy, że dziewczyna jest ładna? W ogóle, nie zwracacie uwagi na charakter? - wkurzyła się Veronika.
-Ej! A kto zawsze na plaży komentuje "klaty" chłopaków? - zapytał Jake marszcząc brwi.
-Nie wiem jak ty, ale ja nie jestem powierzchowna. - prychnęła brunetka.
-Mhm...
-Co tam mruczysz? - zapytała dziewczyna podchodząc do Jake'a. Oboje mieli zmrużone oczy i patrzyli po sobie przenikliwie. Groźnie się do siebie zbliżali, wciąż tocząc wojnę na spojrzenia. Gdy ich twarze dzieliły może milimetry, a wszyscy byli pewni, że za chwilę skoczą sobie do gardeł, oni po prostu wybuchnęli śmiechem.
-Nie ogarniam Was. - odparł Ross. Nastolatkowie już mieli coś odpowiedzieć, gdy podszedł do nich jakiś mężczyzna. Był może w średnim wieku, a wśród czarnych włosów, zaczęła się pojawiać siwizna. Twarz miał łagodną i spokojną.
-Witajcie. Mogę w czymś pomóc? - spytał niskim głosem.
-Tak. Czy nie kojarzy pan, co wczoraj tu robiliśmy? I czy w ogóle tu byliśmy? - zapytał Riker, a mężczyzna zamyślił się. Zmarszczył brwi, aby lepiej się przyjrzeć grupie nastolatków. Po chwili milczenia, z jego ust wydobył się rozbawiony głos:
-Chwila chwila! To wy, kupiliście ten keyboard?
-Tak!
-Czekajcie... Ty nie miałeś na sobie sukienki przypadkiem? - zapytał, wskazując na najstarszego.
-Tak, to ja. Co się wczoraj działo? - zapytał speszony Riker.
-No więc... Z tego co kojarzę, to wparowaliście tu, i było długo po północy... Wiedziałem, że w końcu opłaci mi się zostawić otwarte w nocy! - ucieszył się. - No, ale byliście trochę inną ekipą...
-Jaką? - zaciekawił się Jake.
-Na pewno nie było z Wami tego blondyna... - wskazał na Rossa. - I o ile mnie pamięć nie myli, to zamiast tej dziewczyny - zwrócił się do Laury, była z Wami inna brunetka. Dosyć ładna. - podsumował.
-A jak dokładniej wyglądała? Co robiła? - dopytywał Ellington.
-No, była przytulona do niego i coś bełkotała o ślubie, czy jakoś tak... - powiedział patrząc na bladego Jake'a, który przeżył dzisiaj kolejny zawał.
-I co robiliśmy? - spytała Veronika.
-Już mówiłem. Kupiliście keyboard.
-Za 50000 tysięcy dolarów?! - wkurzył się Ratliff.
-Kolego, nie unoś się tak... - odparł spokojnie mężczyzna. - On jest wysadzany częściowo diamentami, zresztą... Wczoraj jakoś cena Ci nie przeszkadzała.
-To ja kupiłem ten instrument?! - brunet wskazał na siebie palcem.
-No pewnie, że ty! To akurat dobrze pamiętam! Mówiłeś takie romantyczne rzeczy, że moja żona po prostu odpływała... - zaśmiał się.
-On? I romantyzm? - Riker wybuchł śmiechem, w czym zawtórowała mu reszta rodzeństwa.
-Ja? - Ell był wciąż zdziwiony.
-Tak, ty. Czekaj, jak to było? Aha! Mówiłeś, że kupujesz taki instrument, bo nawet te diamenty nie mogą przyćmić blasku oczu Twojej ukochanej. Co tam, jeszcze było... Przez dobre piętnaście minut, opowiadałęś o swojej niespełnionej miłości. - tym razem i sprzedawca się zaśmiał.
-Jestem niespełniony w miłości? - brunet zmarszczył brwi.
-Twoja miłość jest niespełniona, geniuszu. - zaśmiała się Rydel, klepiąc chłopaka w ramię.
-Dziwnie to słyszeć z Twoich ust. - zażartował mężczyzna. Tym razem, to blondynka była zdziwiona.
-Czemu? - spytała, a sprzedawca zilustrował wzrokiem ją i Ellingtona.
-Nie ważne... - machnął ręką.
-Mówiliśmy coś jeszcze? - zapytała z nadzieją w głosie młoda Marano.
-Nie, niestety nie... Ale z moja pamięć czasami trochę szwankuje, więc nie jestem w stanie zapewnić Was o tym w stu procentach... - westchnął.
-No dobrze, dziękujemy. Dobre i to. - wypuściła z ust powietrze Maia.
-No to idziemy dalej. Jeszcze raz dziękujemy i do widzenia! - pożegnał się Ross, a wszyscy opuścili sklep muzyczny. W środku, pozostała jedynie jedna osoba, którą uporczywie męczyło ważne pytanie.
-Przepraszam, mogę jeszcze o coś zapytać? - zaczął niepewnie.
-Oczywiście.
-Czemu tak pan zareagował na reakcję Rydel? - zapytał. - W sensie, tej blondynki. - dodał pośpiesznie Ellington. Na twarzy mężczyzny pojawił się delikatny uśmiech. Westchnął cicho.
-Bo to o nią Ci chodziło, gdy mówiłeś o swojej "niespełnionej miłości". - odparł sprzedawca, a Ratliffa zatkało. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi, nawet za milion lat.
-Jest.. jest pan pe.. pewien? - zapytał wciąż zdziwiony.
-Tak.  Nie dość, że ją opisałeś, to jeszcze ją wskazywałeś. W końcu, była tu z Wami. - zaśmiał się mężczyzna. Chłopak już chciał coś powiedzieć, gdy usłyszał czyjeś wołanie;
-Ell! Idziesz?!
-Już już! - zawołał. - To do widzenia. - pożegnał się z mężczyzną i nie czekając na odpowiedź, wciąż będąc w lekkim szoku, wybiegł do swoich przyjaciół.
-Zgubiłeś się tam, czy co? - zaśmiała się Rydel, a Ellington badawczo na nią spojrzał. Na jego twarzy pojawił się delikatny, ledwo dostrzegalny cień uśmiechu.
-Musiałem jeszcze się czegoś dowiedzieć. Gdzie teraz idziemy? - zmienił temat.
-Nie mam pojęcia. Nie dość, że jesteśmy w kropce, to jeszcze wciąż ani śladu Vanessy... - westchnęła Veronika.
-Ja chyba wiem, gdzie teraz pójdziemy. - powiedział wpatrzony w jakieś miejsce Ross.
-Co masz na myśli? - zaciekawiła się Maia podchodząc do blondyna.
-Jake?
-Mhm? - chłopak uniósł brwi do góry.
-Chyba wiem, skąd wziąłeś pierścionek zaręczynowy. - powiedział i wskazał palcem jakieś miejsce.
-A mógłbyś jaśnie... - zaczął, jednak przerwał, gdy zorientował się, co ma na myśli jego przyjaciel. Z przerażeniem w oczach wpatrywał się w jakieś miejsce przed sobą, podobnie zresztą, jak i reszta przyjaciół.
-Wspaniale! Nie dość, że pijani, to jeszcze złodzieje! - Laura pacnęła się ręką w czoło. Wszyscy z otwartymi buziami, patrzyli na sklep jubilerski. Jego główna szyba była wybita, a nawet z tej odległości dało się zobaczyć, że w środku panuje niezły bałagan.
-No, Jake... TO co ty tam mówiłeś, że Vera nie wyda już ani grosza? - zapytała z ironią w głosie Maia.
-Nie podejrzewałem, że taka sytuacja może mieć miejsce! Skąd miałem wiedzieć, że akurat zechce mi się okradać sklep i będę musiał płacić za szkody?!
-Porachujemy się w domu. - warknęła Veronika. - Chodźcie tam lepiej. - dodała obojętnie i ruszyła przed siebie.
-No, stary... Masz przechlapane. - zaśmiał się Riker, klepiąc zdruzgotanego Jake'a po plecach.
-Wiem...
-Ona Ci da popalić.
-Wiem...
-Przyszykuje ładną przemowę na Twój pogrzeb.
-Wiem... - załkał i zakrył twarz dłońmi.
-Dobra, lepiej tam już chodźmy. - westchnął Ross i ruszył w ślady Veroniki. Podobnie zrobiła i reszta jego przyjaciół...

***

Bum! Tak jak obiecałam, rozdział po weekendzie. ;)
Hmm... I co o nim sądzicie? Mam nadzieję, że się podoba :D 
Tak wiem... Odwlekam wątek Raury ;p Ale bądźcie cierpliwi, już wkrótce, wszystko (mam nadzieję) się wyjaśni :D
A co sądzicie o scence z Rossem i Lau? Liczę na szczere opinie w komach. ^^
A więc... 'Premierę' mojego nowego bloga przełożyłam, ale oto wszem i wobec obwieszczam, że oto mój nowy blog uważam za rozpoczęty! :D I żeby nie było... Ja się tylko na "Szeptem" ZAINSPIROWAŁAM, a nie dokładnie ją skopiowałam ;p Haha :D
Oto i link: 
Mam nadzieję, że historia się Wam spodoba, będziecie czytać, komentować i obserwować ^^ :D
Nom... Następny rozdział w środę. ;3
Na koniec przepraszam za wszelkie możliwe błędy, postaram się je jutro poprawić :)
To życzę udanego wieczoru misie :)
~MiLka <3


16 komentarzy:

  1. Vanessa musi się znaleźć. A mnie naprawdę ciekawi gdzie ona jest :) Liczę też, na jakieś sceny Raury. Mogą być króciutkie, ale żeby były. Zdenerwowana Veronika. Współczuje Jake'owi xd A co do twojego nowego bloga to przeczytałam prolog, przejrzałam bohaterów i zapewniam cię, że jedną stałą czytelniczkę już masz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uhuuuhuu.... Kocham Rossa zazdrosnego! Ta scenka *o* taka sweet!

    OdpowiedzUsuń
  4. Porównanie do siatkówki musiało być :D hahahahahahahaha możesz częściej takie dawać xd
    Intryguje mnie relacja Very i Jake'a ;) teraz chyba na.nich skupie swoją uwagę bo robi się ciekawie :D
    Jak mi się znów przyśni sama wiesz kto to ci zdam relacje :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :**
    Rossy zazdrosny <3
    Vanessa znaleźć muszą. xD
    No to Jake ma kłopotu. Wkurzona Vera nic nie wzruszy dobrego :D
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski <3
    Oby Vanessa się znalazła. Ciekawe z tym sklepem jubilerskim.
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ŚWIETNY!
    Aww i jeszcze te raura ;d słoooodko <3
    Gdzie jest ta Vanessa?! xd
    czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahahahahahah.....hahahahah.....rozwaliłaś system...hahahhahah....wciąż nie mogę opanować śmiechu...i tym razem to nie wina czekolady. Naprawdę...I laugh ... and I can't longer control...serio skąd ty bierzesz takie zarąbiste JOKES. Zakochałam się w nim. Poza tym Raura..oh...takie słodkie....a ta "sprzeczka" o zazdrość. Nieźle. Świetne były te pytania do naszej kochanej Raury....te słodkie kłamstewka...hahahha. Kocham ten rozdział. Płaczę ze śmiechu. Ale gdzie jest Ness?? Może gdzieś wyjechała...na Hawaje....uuuu. Tak ta moja bujna wyobraźnia. Ale serio coś ty z nią zrobiła. Już się boję wiedzieć. Ale w ogóle keyboard....skąd ci to przyszło do głowy. Diamenty....jakieś wyznania miłosne....i Ell...wow szacunek. On i coś takiego....hahah...leje. Ale muszę przyznać że ostatnia scena była piękna. Jake obrobił jubilera?? Oj zemsta Very będzie mega....już nie mogę się jej doczekać. Już ci nie przynudzam...totalnie beznadziejnym komentem.....tak wieje nudą. Ale do rzeczy....czekam na nexta nie tylko na tym blogu...nowy blog jest zarąbisty. Już go kocham...ale jak nie można kochać twoich blogów. Życzę weny....buziaczki<3

    OdpowiedzUsuń
  9. 1. Jestem w szkole.
    2. Van ma się znaleźć( Riker nie może zostać sam)
    3. Raura ma być(bo ja nie wytrzymuje psychicznie)
    4. Czekam na nexta.
    5. Wchodzę na Twojego nowego bloga.
    6. Wpadnij do mnie( rauraeasylove.blogspot.com i zostaw koma)
    7. Czekam nie cierpliwie na nexta.
    8. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Po co tam wszedł Riker?????
    Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. Super :) Rozdział był bardzo fajny, dlatego musisz szybko dać next!!!<3 :D

    OdpowiedzUsuń
  12. *bije brawa* rozdział jest niesamowity <3 Uuuu Ell jakie wyznania miłosne XD Jake obrobił jubilera?! Oj ja na jego miejscu bym się bała Very XD Jej "świadomie" zarobione pieniądze pójdą na marne :P Swoją drogą co oni ten teges, coś jest na rzeczy ;D Raura jaka słodka asfgjkhlk I te "my jesteśmy TYLKO przyjaciółmi" taa bo uwierzę ;) Ale gdzie jest Van?! Jak tam się działy takie rzeczy to ja się boję co z nią zrobiłaś XD
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  13. WIĘCEJ RAURY! <3
    dlaczego nie mogą być w końcu razem, co? nie znęcaj się nade mną tak :c
    rozdział świetny, a te perypetie - nie do przebicia, strasznie zabawne i dobrze opracowane. uwielbiam każde wątki miłosne, no ale Ross z Laurą to jest to! hahah.
    czekam na następny :)
    #neverletmegiveup

    OdpowiedzUsuń
  14. Zajebisty rozdział nic dodać nic ująć

    OdpowiedzUsuń
  15. Super, super, super!!!! Czekam na kolejny naprawde super historia!!! Kofffam ja <333

    OdpowiedzUsuń