poniedziałek, 30 czerwca 2014

6.Don’t stop keep it moving Put your drinks up Pick your body up and drop it on the floor.

Przeczytajcie notkę!
-Tak. A ja znów będę mogła nazywać idiotą. - również się zaśmiałam. My pogodzeni. Ciekawe jak to będzie?
-A i mam do Ciebie jeszcze jedną sprawę... - zaczął blondyn.
-Jaką?
-Dzisiaj na planie celowo mnie nadepnęłaś, co nie? - powiedział unosząc jedną brew w górę. Trochę zrobiło mi się głupio...
-Chciałam Cię sprawdzić, czy na mnie znowu wybuchniesz... Jeśli powtórzy się sytuacja z klubu, to z Twojego planu nici. I całe to "chodzenie" poszłoby na marne...
-W sumie masz rację. Czyli, że się spisałem?
-Spisałeś się. A kwiaty też były niezłe. - zakończyłam. Odwróciłam się w stronę okna. Wszystko tak szybko uciekało... Rozmazane obrazy, ludzie. Nic nie stało w miejscu. Czasem zastanawiam się, czy całe życie muszę biec. Podążać przed siebie. Może warto zatrzymać się chodź na chwilę, i cieszyć z małych rzeczy? Tak rzadko je doceniamy. I zaważamy. A czasem wystarczy podczas dojścia do pracy, przystanąć na chwilę, zerwać kwiat i napawać się jego zapachem. Albo obserwować kroplę deszczu, która spływa po szybie okna. Lub spojrzeć w niebo i szukać kształtów w chmurach. Po co wciąż biec, próbując złapać rzeczy, które dopiero kiedyś dadzą nam radość, skoro można cieszyć się z tego, co mamy pod ręką? Co wywołuje u nas choćby mały uśmiech na twarzy. Minęliśmy przedszkole, park, jakiś staruszków, mój dom, grupkę bawiących się dzieci... Chwila mój dom?!
-Yhm.. Ross? - spytałam. Chyba wyrwałam chłopaka z zamyśleń, bo dopiero po chwili odpowiedział:
-Tak?
-Dlaczego nie zatrzymałeś się przed moim domem?
-Bo jedziemy gdzie indziej.
-A mogę wiedzieć gdzie?
-Do mnie. - powiedział robiąc minę starego zboczeńca.
-Ale, wiesz.. No bo.. Ja ten... - nie umiałam się wysłowić, a on wybuchnął śmiechem. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że sobie zażartował... Odetchnęłam z ulgą. - To gdzie jedziemy? - ponowiłam pytanie.
-Zabieram Cię do mojego domu, ale tylko dlatego, że musisz pokazać się Rydel. Gdy jej wczoraj powiedziałem, że mi wybaczyłaś nie chciała wierzyć, dlatego teraz ty musisz jej to potwierdzić. - wyjaśnił.
-Aha to spoko. - zakończyłam rozmowę. Już po 2 minutach blondyn parkował pod swoim domem. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Chłopak je otworzył, a następnie przytrzymał, abym mogła wejść do środka. Ruszyłam więc szybkim krokiem, gdy nagle poczułam, że tracę grunt pod nogami. Zaczęłam się ślizgać, a w końcu poleciałam do przodu na twarz. Pewnie zaliczyłabym niemiłe spotkanie z ziemią, gdyby znikąd nie pojawił się Riker. Wpadłam na niego tym samym powodując, że to on się przewrócił, a ja wylądowałam na nim. Moja głowa leżała na jego klatce piersiowej, a ręce stykały się z jego dłońmi. Nagle usłyszałam głos mojej "poduszki":
-No Laura, nie ładnie tak na dwa fronty jechać. Nie dość, że mój brat, to jeszcze teraz ja? Ty chyba masz słabość do Lynchów... - zaczął się śmiać, wstając do pozycji siedzącej. Postanowiłam więc trochę się z nim podroczyć. Zaczęłam jeździć palcami po jego klatce piersiowej i powiedziałam uwodzicielskim głosem:
-A skąd wiesz, że nie mam słabości tylko do Ciebie? Hmm? - po tych słowach spojrzałam mu głęboko w oczy. On natomiast zrobił minę typu "Are you talking to me?", na co ja wybuchłam śmiechem.
-Laura, przykro mi to mówić, ale nasz związek nie miałby szans. Jestem dla Ciebie po pierwsze za stary... - nie dałam mu skończyć gdyż wybuchłam znowu śmiechem. Próbowałam się opanować, ale średnio mi to wychodziło. W końcu jednak wysiliłam się na spokój i powiedziałam:
-Miłość nie zna wieku! - na to zdanie on nadal miał kamienną twarz. Wow, jest dobrym aktorem.
-Przykro mi Lauro...
-Ale będziesz czekał? - spytałam patrząc mu w oczy. Teraz i on nie wytrzymał, również zaczął się śmiać.
-Będę czekał. Tylko pamiętaj, że jeszcze jest Emily w kolejce. - mimo iż się śmiał, wiedziałam, że to drugie zdanie wypowiedział całkiem poważnie. Współczuję mu.
-Nadal nie możesz o niej zapomnieć? - spytałam czule. On tylko skinął głową. Chciałam go pocieszyć, więc powiedziałam pocierając jego ramię - Nie martw się. Jeśli kocha to wróci. - on spuścił głowę.
-Jeśli kocha, to nie zostawi... - chociaż na ustach widniał delikatny uśmiech, w jego głosie słyszałam smutek. Żal mi go. Wiem, że wciąż nad nią ubolewa. - No, ale żyje się dalej. Apropo twój upadek był spowodowany tym - powiedział, po czym wskazał na małe, kauczukowe piłeczki, których było pełno w przedpokoju.
-Rocky i Ell? - spytałam.
-Rocky i Ell. - odpowiedział mi najstarszy. Przewróciłam tylko oczami. Wtedy do przedpokoju wszedł Ross i powiedział:
-Sorki, że tak długo, ale zapomniałem telefonu z au... A co to się dzieje?! - spytał. No tak. W końcu siedziałam na Rikerze okrakiem, a nasze twarze były bardzo blisko siebie. Gdy to do mnie dotarło, natychmiast zeszłam z blondyna. - Jeden dzień związku, a ty już mnie zdradzasz?! - zapytał zrozpaczony Ross. Wymieniłam z Rikerem rozbawione spojrzenia, po czym obydwoje wybuchliśmy głośnym śmiechem, tarzając się po podłodze. Młodszy z braci klepnął się w czoło i powiedział jeszcze:
-Z kim ja muszę żyć? - gdy wreszcie jakimś cudem opanowałam się, wyjaśniłam chłopakowi całą sprawę. Pomijając oczywiście wątek Emily, nie chciałam znów zaczynać tego tematu. Po wytłumaczeniu zaistniałego zajścia, uznaliśmy, że pójdziemy już do Rydel zaświadczyć jej, że wszystko jest między mną, a Rossem dobrze.
*oczami Mai*
Szłam sobie drogą w parku. Gdzieś tam bawiły się dzieci. Gdy tak na nie patrzałam, przypomniałam sobie czasy, gdy ja byłam w takim młodym wieku. To było cudowne. Nie przejmowałam się moim ubiorem. Nie interesował mnie mój wygląd. Nie obchodziła mnie moja waga. Bez problemu można było podejść do kogoś i zagadać, zacząć nową znajomość. Wszystko wydawało się po prostu prostsze. Zawsze patrzałam na świat przez różowe okulary. Chociaż w sumie to nadal się nie zmieniło. Po prostu urodziłam się optymistką. Nie oznacza to, że nie miałam problemów. Co to to na pewno nie. Ale gdy inni widzieli szklankę do połowy pustą, dla mnie była ona do połowy pełna. W Australii miałam nawet z kolegą ustalone, że co tydzień spotykamy się, żeby dzwonić do domów obcych ludzi i rozdawać im karteczki z narysowanymi uśmiechami.

Pogoda jak zwykle słoneczna. Siedzę sobie w moim ulubionym miejscu i czekam na niego. Zjawia się już po chwili. Dlaczego ma zmartwiona twarz? Wtedy się tym nie przejmowałam.
-No hiej blondasku.
-No hej uśmiesku.
Po tych słowach się przytuliliśmy. Zawsze nazywał mnie "uśmieskiem". Szczerze to mi się to podobało. Czasem zastanawiam się, czy po prostu wtedy już nie byłam w nim zakochana. Mimo, że miałam 5 lat. Jak zwykle chodziliśmy po naszym osiedlu. Bawiliśmy się cały dzień. Gdy nastał wieczór, pożegnałam się z nim, a on dał mi buziaka w policzek. 
-A cio tio było? - spytała pięcioletnia ja.
-Taki plezent, zebyś o mnie nigdy nie zapomniała.
-O Tiobie nie dia się zapomnieć blondasku. - uśmiechnęłam się do niego. Następnego dnia znów mieliśmy się spotkać. Czekałam na niego cały dzień, ale nie przyszedł. To samo było przez resztę tygodnia. Później dowiedziałam się od jego sąsiadów, że wraz z rodzicami wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Tak mi było go brak. Miałam innych przyjaciół, ale to już nie było to samo. Rok później rodzice powiedzieli mi, że musimy wyjechać do Stanów. Ponoć dostali tam dobrą ofertę pracy. Oczywiście moja dziecięca naiwność dawała mi wiarę, że odnajdę tu mojego "blondaska". Niestety pomyliłam się. Nie znalazłam go tu. Ale w jednym miałam rację. O nim nie da się zapomnieć. I nadal mam go w swojej głowie. Aż do teraz.

No nic. Co prawda był on moim przyjacielem, ale teraz mam Lynchów, siostry Marano, Verę i Jake'a. I jestem szczęśliwa. Nagle do moich uszu, dotarła melodia autka z lodami. Może zamienię się na te kilka minut w dziecko? Nie zważając na to, że na stopach miałam koturny, pobiegłam jak najszybciej w kierunku miłego pana sprzedającego lody.
*oczami Laury*
Po wyjaśnieniu wszystkiego Rydel, wróciłam do domu. Vera robiła coś w kuchni na komputerze, a Vanessa próbowała gotować. Ach... Ja i moja siostra niestety do najlepszych kucharek nie należymy. Dlatego zazwyczaj większość posiłków robi Veronika. Albo zamawiamy pizzę. Skierowałam się do salonu. Postanowiłam, że zobaczę co leci w telewizji. Włączyłam pierwszy lepszy kanał. Akurat były wiadomości.
-A teraz zobaczmy co tam u naszych sław! Katy Perry wydała nową płytę! Wszyscy fani muszą ją mieć! Są na niej same hity, idealne na letnią imprezę. - mówiła dziennikarka - A teraz zajrzyjmy do dwóch młodych hollywoodzkich gwiazdeczek! Ross Lynch i Laura Marano, znani z serialu Disneya "Austin & Ally" zostali ostatnio przyłapani na romantycznym spotkaniu na plaży! Do tego Laura pojawiła się dziś na planie w srebrnym łańcuszku w kształcie serca, na którym widnieją inicjały "L + R". Czyżby dwójka przyjaciół zaczęła się spotykać? Oceńcie sami! Oto kilka zdjęć, na których przyłapaliśmy tę dwójkę! - zakończyła redaktorka, a na ekranie pokazały się moje zdjęcia z Lynchem; jak odwozi mnie do domu, jak wręcza mi kwiaty, jak całuje mnie w policzek (jak oni dostali się na plan?), z naszej "randki" na plaży... Nie mogąc na to patrzeć, wyłączyłam telewizor. Już nie mogę doczekać się wyjazdu Cassidy z miasta... Wtem usłyszałam huk. Natychmiast pobiegłam do kuchni. Zobaczyłam tam Veronikę całą z mąki i porozwalane patelnie na ziemi.
-No Van. Przynajmniej nic nie podpaliłaś. - zaśmiałam się.
-Oj tam.. To było dawno i nieprawda! - zbulwersowała się moja siostra.
-Dziewczyny, w tej nowej knajpce, w której spotkałyśmy Cassidy, organizowane jest dziś karaoke! Idziemy? - spytała Vera zmieniając temat.
-Skąd wiesz? - chciałam się upewnić.
-Przeczytałam w internecie. - odpowiedziała przyjaciółka.
-A może zaprosimy jeszcze Rydel? - spytała Vanessa.
-Świetny pomysł. To ja do niej zadzwonię, siostra posprzątaj kuchnię, a Vera.. Ty po prostu się przebierz - zaśmiałam się. Zostałam za to spiorunowana wzrokiem. Pobiegłam więc do swojego pokoju, aby w spokoju zadzwonić do Delly
*rozmowa telefoniczna*
R:Halo?
L:No hej Rydel. 
R:Hej Laura.
L:Masz jakieś plany na dziś wieczór?
R:Chyba nie. Rocky zamknij się ja tu rozmawiam! ... To sobie sam zrób kanapki! Przepraszam Cię, ale moi bracia potrafią być wnerwiający... To o czym my to? Aha. Dlaczego pytasz?
L:Bo w tej knajpce w której spotkałyśmy Cassidy jest dziś organizowane karaoke. Miałabyś ochotę pójść?
R:No pewnie! O której?
L:Daj mi chwilę... Vera o któej to karaoke?! ... Dobra dzięki! O 20 się zaczyna. Może umówmy się tam na miejscu o około 19:50?
R:Dla mnie spoko. To do zobaczenia! 
L:To pa. - zakończyłam rozmowę. Spojrzałam na zegarek.18:12. Uznałam, że zacznę się już szykować. Wybrałam sobie jakieś wygodne ubrania, z którymi poszłam do łazienki. Tam wykonałam wszystkie konieczne czynności, a potem się ubrałam. Następnie rozczesałam włosy, ale zostawiłam je naturalnie - czyli lekko pofalowane. Potem zrobiłam sobie czarne kreski, a na rzęsy nałożyłam trochę tuszu. Następnie spojrzałam w lustro. Chyba wyglądam dobrze. Do kieszeni spodenek wsadziłam telefon i zeszłam do kuchni. Wszystko było już posprzątane. Jako że od śniadania jadłam tylko małą przekąskę na stołówce w studio, byłam trochę głodna. Wzięłam więc do ręki jabłko i zaczęłam je jeść. Było takie soczyste! Po chwili do kuchni wbiegła Vanessa. Miała na sobie luźną bluzkę i podarte dżinsy.
-Siostra nie widziałaś mojej czarnej torby? Tej takiej co kupiłam ją w Disneylandzie? - spytała mnie.
-Tej z Myszką Miki? - upewniłam się, na co ona przytaknęła mi głową. - Chyba wisi w holu. - powiedziałam. Tsa... Moja siostra ma słabość do tej postaci bajkowej. Ma torbę z Myszką Miki, piżamę z Myszką Miki, nakładkę na telefon z Myszką Miki, portfel z Myszką Miki i opaskę w kształcie uszu Myszki Miki. I nadal dokupuje sobie rzeczy związane z nią. Ma po prostu do niej słabość. Ostatni raz wgryzłam się w mój owoc i wyrzuciłam ogryzek do kosza na śmieci. Po kilku minutach zeszła do nas Vera. Ubrałyśmy buty i mogłyśmy wychodzić. Na miejsce dotarłyśmy już po chwili. Czekała tam na nas Rydel z.. Rossem i Ell"em. O nie...
-No hej dziewczyny! - przywitała się z nami - Przepraszam za nich, ale uczepili się mnie jak rzep psiego ogona. 
 Nagle na Veronikę rzucił się Ellington, przytulił ją i zaczął krzyczeć rozpaczliwie:
-Rocky mnie zostawił! Poszedł z Rikerem na mecz! I zostałem całkiem sam! Błagam, nie zostawiaj mnie i ty! - może to trochę dziwne, ale zrobiło mi się go trochę żal.
-No dobra dobra. Chodź! Kupię Ci lody! Co ty na to? - spytała Vera głaskając chłopaka po głowie. On tylko się uśmiechnął szeroko, pociągnął ją za rękę i już byli w środku lokalu. Przed wejściem dziewczyna rzuciła nam jeszcze przepraszające spojrzenia. Patrzałam w miejsce gdzie zniknęli, aż nagle poczułam jak ktoś chwyta moją dłoń. Obróciłam więc głowę. Ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Rossa, który powiedział bezgłośnie, tak żebym tylko ja usłyszała
-Cassidy tu idzie. - po tych słowach lekko odwróciłam głowę. Rzeczywiście, w naszą stronę zmierzała wspomniana blondynka. Od razu przytuliłam się do Rossa mówiąc:
-Hej skarbie. - po krótkiej chwili się od niego odkleiłam. Wtedy podeszła do nas Cassidy. Teraz mogłam z bliska zobaczyć jej strój. Sukienka do połowy uda i taki dekolt, że dosłownie wszystko było widać.  W pewnej chwili nie byłam nawet pewna, czy ona ma na sobie stanik. I że ona na taki stój chce poderwać chłopaka? Denerwują mnie dziewczyny, które najlepiej całe by się rozebrały, żeby tylko płeć przeciwna zwróciła na nie uwagę. 
-No hej Rossiu! - powiedziała piskliwym głosem, po czym przytuliła się do chłopaka. Ona nie ma za grosz szacunku? Przecież to mój chłopak! Co prawda zmyślony, ale ona o tym nie wie. Jak można podrywać cudzego faceta? Ugh... I do tego dziura na plecach. Świetnie. Akurat w miejscu, gdzie Lynch ją obejmował. No błagam... Myślałam, że ten chłopak ma choć trochę gustu i nie jest aż taki zły, a on szczerzy się jak głupi do sera, bo może sobie podotykać jej nagich pleców. Trzeba mu przypomnieć, kim ona jest. Chwyciłam więc jedną z jego dłoni i odciągnęłam go od Cassidy. Widziałam jej złość. Miała ją wymalowaną na twarzy. Punkt dla mnie! Skorzystałam z tego, że Ross stał do niej tyłem. Pocałowałam go w policzek, bardzo blisko ust tak, aby wyglądało to na prawdziwy pocałunek. Następnie powiedziałam do zdziwionego blondyna:
-Chodź ze mną kochanie już do środka. - nie czekając na jego odpowiedź chwyciłam go za rękę i wprowadziłam do klubu. Po drodze pomachałam jeszcze na pożegnanie czerwonej ze złości blondynce. Trochę głupio z mojej strony, że zostawiłam tam dziewczyny z nią same, ale powinny sobie poradzić. Musiałam pogadać z Rossem sam na sam, więc weszliśmy razem do damskiej toalety. Przynajmniej mam pewność, że nie znajdą nas tu paparazzi. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym odwróciłam się w stronę zdziwionego blondyna.
-Czy Ciebie już do reszty pogrzało?! - warknęłam.
-Ale o co chodzi? - spytał. On serio nie wie, czy udaje głupka?
-Ciesz się, że jest obecnie między nami pokój, bo gorzej by się to dla Ciebie skończyło. Po co to całe udawanie, mieszanie się w "związek", skoro wystarczy, że zobaczysz w połowie rozebraną laskę i zapominasz o całym świecie?! Naprawdę jesteś aż taki zboczony?! - spytałam. On natomiast podrapał się po szyi i spuścił głowę. - Gdybym nie zareagowała, prawdopodobnie już byś się z nią całował.
-Czekaj czekaj! Czy ty jesteś o mnie zazdrosna? - spytał mnie nagle chłopak poruszając znacząco brwiami. Ja tylko pacnęłam się w czoło. 
-Nie jestem zazdrosna. Ale nienawidzę, jak dziewczyna próbuje poderwać chłopaka na skąpy strój. Naprawdę chcesz zniszczyć swój zespół i zawieść przyjaciół, przez jedną głupią laskę? - spytałam. On wypuścił głośno powietrze i powiedział:
-Nie chcę. Tyle, że ja nawet nie wiem kiedy zwracam na to uwagę. Postaram się nad sobą panować. A tak wogule, to czemu aż tak przeszkadzają Ci takie dziewczyny? W sensie, jak to powiedziałaś, na w pół rozebrane? - spytał. Tym razem to ja spuściłam głowę. Niby jesteśmy chwilowo pogodzeni, ale nie wiem czy opłaca się mu opowiadać o moim życiu prywatnym. Ross widząc, że się waham powiedział: 
-Może jeśli mi powiesz będzie Ci łatwiej?
-No dobra.... Jakoś tak z dwa lata temu byłam na wakacjach w Hiszpanii. Poznałam tam chłopaka i po prostu się w nim zakochałam. Chodziliśmy na randki, dawał mi prezenty. Czułam się przy nim magicznie. Ostatniego dnia zaprosił mnie na dyskotekę. Tańczyliśmy, bawiliśmy się i rozmawialiśmy. W pewnej chwili na sali pojawiła się wysoka, ładna brunetka. Widziałeś jak dziś wyglądała Cassidy? To wyobraź sobie, że ta dziewczyna miała na sobie o połowie mniej ubioru. Wtedy się tak tym nie przejmowałam. I to był mój największy błąd. Nagle mój chłopak powiedział, że idzie do toalety, czy coś. Nie było go już z pół godziny, więc zaczęłam się martwić. Poszłam więc do pomieszczenia, w którym znajdowały się łazienki. Zapukałam do męskiej, ale nikt nie odpowiadał. Wystraszyłam się, że mógł zemdleć czy coś, więc po prostu tam weszłam. I zobaczyła co? Mojego chłopaka, który był w samych spodniach całującego się z tą brunetką. Ona natomiast miała na sobie już tylko bieliznę. I wiesz co? On nawet nie próbował mnie przepraszać. Po prost mnie rzucił. Następnego dnia na szczęście wracałam do Los Angeles, więc nigdy go już nie spotkałam. Dlatego jestem przewrażliwiona na punkcie takich dziewczyn. Jak można w taki obrzydliwy sposób poderwać chłopaka? Przecież to jest brak szacunku do siebie! - po ostatnim zdaniu po moim policzku spłynęło kilka łez. Od razu je starłam. Lynch natomiast, co bardzo mnie zdziwiło, podszedł do mnie i przytulił. Następnie pocałował mnie w czubek głowy i wyszeptał:
-Obiecuję, że nie zepsuje naszego planu przez moją głupotę. I postaram się uważać na takie dziewczyny - zaśmiał się. Na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. 
-A teraz chodź. Poprawimy Ci humor! Idziemy coś zaśpiewać! - wykrzyknął uradowany. Zgodziłam się. Gdy wychodziliśmy z toalety, minęliśmy się z jakąś starszą panią, która patrzała na nas wystraszona. Ja tylko zaśmiałam się i weszłam na salę. W jednym rogu, był stawiony wyświetlacz i laptop. Akurat prowadzący poszukiwał pierwszego ochotnika do zaśpiewania jakiejś piosenki. Ross chwycił mnie za dłoń i uniósł ją do góry.
-Mamy pierwszą chętną! Zapraszamy! - wykrzyczał prowadzący. Podeszłam do mikrofonu. - Co chcesz zaśpiewać? - spytał mnie.
-OneRepublic "Counting Stars". - podjęłam szybką decyzję. Już po chwili usłyszałam pierwsze nuty tej piosenki, a ze mnie wydobył się głos:
Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be counting stars
Yeah, we'll be counting stars

I see this life
Like a swinging vine
Swing my heart across the line
In my face is flashing signs
Seek it out and ya shall find
Old but I'm not that old
Young but I'm not that bold
And I don't think the world is sold
I'm just doing what we're told

I feel something so right
Doing the wrong thing
I feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie, couldn't lie, couldn't lie
Everything that kills me makes me feel alive

Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be counting stars
Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be, we'll be counting stars

I feel the love
And I feel it burn
Down this river every turn
Hope is a four letter word
Make that money
Watch it burn
Old but I'm not that old
Young but I'm not that bold
And I don't think the world is sold
I'm just doing what we're told

And I feel something so wrong
Doing the right thing
I couldn't lie, couldn't lie, couldn't lie
Everything that downs me makes me wanna fly

Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be counting stars
Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be, we'll be counting stars

Take that money
Watch it burn
Sink in the river
The lessons I've learned
Take that money
Watch it burn
Sink in the river
The lessons I've learned
Take that money
Watch it burn
Sink in the river
The lessons I've learned
Take that money
Watch it burn
Sink in the river
The lessons I've learned

Everything that kills me makes me feel alive

Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be counting stars
Lately I've been, I've been losing sleep
Dreaming about the things that we could be
But baby I've been, I've been prayin' hard
Said no more counting dollars
We'll be, we'll be counting stars

Take that money
Watch it burn
Sink in the river
The lessons I've learned
Take that money
Watch it burn
Sink in the river
The lessons I've learned
Take that money
Watch it burn
Sink in the river
The lessons I've learned
Take that money
Watch it burn
Sink in the river
The lessons I've learned 

Podczas piosenki co chwilę zerkałam na Rossa, który się do mnie uśmiechał. Gdy skończyłam śpiewać, na całej sali rozległy się brawa. Uwielbiam śpiewać. Dzięki temu czuję, że jestem w czymś dobra. Ludzie mogą mi zabrać wszystko: pieniądze, przyjaciół, pewność siebie. Ale nigdy nie zabiorą mi muzyki. To jest coś, co nie należy do nikogo. Może wpływać na moje szczęście, a także na moje łzy. Jest wieczna. i to jest w niej piękne. Wtem moja uwagę, przykuł wysoki blondyn, który stał w jednym z rogów sali. Miał na sobie czarne dżinsy i skórzaną kurtkę w tym samym kolorze. Jego rysy twarzy były wyraziste. Biała bluzka przylegała do niego, dzięki czemu można było zobaczyć jego umięśnione ciało. Jego piękne oczy wpatrywały się prosto na mnie. Czułam jakby zaraz miał mnie pożreć wzrokiem. Najdziwniejsze było to, że sprawiało mi to przyjemność. Ilustrował mnie od góry do dołu. W pewnym momencie zaczął przyglądać się moim oczom, przez co nasze spojrzenia się spotkały. Na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. Wpatrywałam się tak w niego, aż usłyszałam głos prowadzącego;
-Jeszcze raz wielkie brawa dla tej oto tu pięknej dziewczyny! - powiedział, a ja się otrząsnęłam. Wtedy kolejna osoba zgłosiła się do śpiewania, a ja zeszłam z podwyższenia, które służyło za scenę. Skierowałam się do stolika, przy którym siedzieli moi przyjaciele. W drodze ciekawość zwyciężyła. Ostatni raz spojrzałam w miejsce, w którym stał tamten chłopak. Niestety już go tam nie było. Zaczęłam rozglądać się po całym lokalu, ale nigdzie go nie widziałam. 
-Świetnie Ci poszło! - powiedział Ross.
-Szukasz kogoś? - zaciekawiła się Vanessa. Spojrzałam na nią z lekkim zakłopotaniem i szybko zaprzeczyłam:
-Nie. Nikogo ważnego. Idziemy się czegoś napić? - zapytałam zmieniając temat. Wszyscy się zgodzili. Wypiliśmy po jednym drinku i pobawiliśmy się trochę. Następnie uznaliśmy, że pora już się zbierać. Podczas drogi powrotnej moja siostra i Vera prowadziły żywą rozmowę. Ja tylko od czasu do czasu potakiwałam, lub kiwałam głowę. Nie wiedziałam nawet o czym rozmawiały. Cały czas myślałam o tym chłopaku. Był taki tajemniczy. Nie mogłam na niczym innym się skupić. W głowie miałam tylko jego spojrzenie, które mówiło "Będziesz moja".

***
Bum! Witam wszystkich! Jako że ostatnio nie było rozdziału prawie tydzień, dzisiaj się rekopmensuje i dodaje go po niecałym dniu! :D
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba. Męczyłam się z nim od rana, ale jestem zadowolona. 
A więc pojawił się tajemniczy chłopak, który jeszcze duuużo namiesza w opowiadaniu. ;) Za kilka rozdziałów powinniście się dowiedzieć kim on jest. Mam nadzieję, że Was to trochę zaciekawiło :D
Nie chcę się tu Wam teraz wyżalać, tylko chodzi mi o to, że przy pierwszych rozdziałach
było po 5 komentarzy, a teraz ledwo są 2. Dla mnie to i tak radocha, że ktokolwiek komentuje, ale mam prośbę. Każdy kto przeczytał ten rozdział, niech cokolwiek pod nim napisze. Nawet z anonima. Po prostu chcę wiedzieć ile osób czyta ;) Obiecuję, że to ostatni raz kiedy skarżę się na ilość komentarzy ;D 
Następny rozdział nie mam pojęcia kiedy. Oczywiście postaram się jak najszybciej. Pojawi się albo w środę, albo w piątek, bo w czwartek jadę na wakacje. Pisanie opowiadań to moje hobby, więc będę to robić nawet w wakacje. Tam gdzie jadę będę miała wi-fi, więc rozdziały będą się pojawiać ;) 
A teraz uśmiechy na twarz i radujcie się człowieki albowiem wakacje nie będą trwać wiecznie!
Niestety u mnie dziś pada, więc obecny dzień spędzę w domu -,- Ale może uda mi się coś w takim razie jeszcze napisać ;)
~MiLka <3 

 

7 komentarzy:

  1. Genialny
    NIENAWIDZE TEJ CASSIDY

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny rozdział :p Jak wrócę z wakacji to zaległe rozdziały skomentuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział
    Ciekawa jestem kim jest ten chłopak?Czy Ross będzie o niego zazdrosny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog!!
    Kim jest ten chłopak??
    Niech Ross będzie zazdrosny!
    Czekam niecierpliwie na rozdział!!

    OdpowiedzUsuń