środa, 2 lipca 2014

7.Yeah like it should be If you want it to be good girl Get yourself a bad boy

Przeczytajcie notkę!!!

Rano obudził mnie dźwięk budzika. No tak. Przecież jest wtorek. Czyli dzisiaj kolejny dzień nagrywania. Jedynym pocieszeniem jest to, że został nam jeden odcinek, więc jest szansa, że do końca tygodnia się z tym wyrobimy. No chyba, że w w moim "związku" z Lynchem coś się popsuje. Wtedy możemy nie skończyć nagrywania nawet do końca lata. Wstałam i pościeliłam swoje łóżko. W sumie, to nie pamiętam kiedy poszłam wczoraj spać. Po karaoke nie mogłam wyrzucić z głowy tego chłopaka, nawet w drodze powrotnej. Później chyba zjadłam jakąś kanapkę i poszłam się umyć. Ach... A jaki miałam sen! Spotkałam w parku tego chłopaka. Później zaprosił mnie na lody. Wieczorem poszliśmy plażę. Oglądaliśmy zachód słońca. On mnie obejmował... Czułam się tak błogo i przyjemnie. Było cudownie! Szkoda, że to tylko sen. Chociaż w realu nie mam u niego szans. A poza tym, jestem "dziewczyną" Rossa. No nic. Naszykowałam sobie jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Tam wykonałam wszystkie konieczne czynności i ubrałam się. Włosy spięłam w kucyka. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie jakieś śniadanie. Zaczęłam je powoli jeść. W pewnym momencie spojrzałam na zegarek i dostałam zawału. 8:24! Za minutę mam autobus! Szybko chwyciłam torebkę i wybiegłam z domu zamykając uprzednio drzwi na klucz. Pędem ruszyłam w kierunku przystanku autobusowego. Niestety gdy tam dobiegłam, mogłam tylko nawdychać się spalin. Świetnie! Teraz się spóźnię! Spojrzałam ponownie na zegarek. 8:35. Po prostu genialnie. Teraz to już na pewno się spóźnię... No nic. Powolnym krokiem ruszyłam w kierunku studia. Po kilku minutach wpadłam na pomysł zadzwonienia po taksówkę. Sięgnęłam do torebki, ale nigdzie nie mogłam znaleźć telefonu. W tym pośpiechu musiałam zapomnieć go wziąć. Już mi się nie opłaca wracać do domu, za daleko. Spojrzałam na urządzenie znajdujące się na mojej ręce. 8:43. Teraz to mam przechlapane. Już myślałam, że nie zdążę na plan, gdy nagle usłyszałam za sobą warkot silnika. Odwróciłam się do tyłu. Przede mną stał czarny motocykl. 

Nie znam się za bardzo na tych maszynach, ale mogę się założyć, że był to ścigacz. Muszę przyznać, że prezentował się wspaniale, ale nie to przykuło moją uwagę. Mianowicie największym zainteresowaniem obdarzyłam właściciela pojazdu. Mianowicie siedział na nim nie kto inny, jak ten blondyn z knajpki, którego widziałam wczoraj. Co prawda miał na sobie kask, ale wszędzie rozpoznam te oczy. Uśmiechnął się do mnie i spytał:
-Podwieźć Cię? Chyba się spieszysz. - na te słowa zmiękły mi kolana. No bo z jednej strony dlaczego mam ufać kolesiowi, którego wogule nie znam? Zwłaszcza, że na grzecznego to on nie wygląda. Z drugiej strony przejażdżka motocyklem i to z takim chłopakiem budziła we mnie ciekawość i zainteresowanie. Rozsądek kłócił się z adrenaliną, która teraz jak szalona buzowała w moich żyłach. Chłopak uśmiechnął się do mnie. I znowu ten łobuzerski uśmiech, który pozbawia mnie wszelkiej samokontroli. Zerknęłam na zegarek. 8:47. No trudno. Raz się żyje. 
-Zgoda. - powiedziałam w końcu. Blondyn podał mi kask, a ja usiadłam tuż za nim. Uniósł lekko ręce, abym swoimi mogła go objąć. Gdy tylko moja skóra zetknęła się za nim w całym ciele poczułam lekkie mrowienie. Przez koszulkę nadal mogłam wyczuć jego mięśnie, znajdującej się na całej klatce piersiowej. 
-To gdzie jedziemy? - wyrwał mnie z zamyślenia jego aksamitny głos.
-Do studia filmowego Disneya w centrum miasta.
-Ne bój się. Już za kilka minut będziesz na miejscu. - powiedział, po czym odpalił silnik. Spojrzałam na licznik, ale po zobaczeniu trzy cyfrowej liczby, jeszcze mocniej wtuliłam się w chłopaka. Mogłam teraz poczuć jego perfumy. Ta woń sprawiała, że czułam się jak na innej planecie. On działał na mnie w ten sposób, że nic się już nie liczyło. Ulegałam mu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Był przystojny, ale nie chodziło o wygląd. To było coś głębszego. Jakby jego obecność rozpalała płomień, który od dawna tlił się w moim sercu. Nawet nie zauważyłam, kiedy byliśmy na miejscu. Z niechęcią puściłam jego tors i wstałam z motocykla.
-Dziękuje. Mam u Ciebie dług. - powiedziałam, na co on obdarzył mnie tym cudownym uśmiechem. - Chciałabym Ci się odwdzięczyć, ale nic o Tobie nie wiem... - dodałam.
-Już wkrótce się dowiesz. - odpowiedział uwodzicielskim głosem.
-Skąd wiesz, że się jeszcze spotkamy? - spytałam. On spojrzał w moje oczy. Uśmiechnął się lekko i po chwili powiedział:
-Jestem tego pewien. - odpalił silnik i zawrócił maszynę. 
-Mogę chociaż wiedzieć jak masz na imię? - krzyknęłam mając nadzieję, że mnie usłyszy. Moje modlitwy zostały wysłuchane, gdyż chłopak zatrzymał się. Odwrócił się do mnie.
-Max. Mam nadzieję, że już wkrótce to imię będzie Ci bardzo bliskie, Lauro. - dokończył, po czym ponownie odpalił silnik. Już po sekundzie straciłam go z oczu. W tym chłopaku kryje się tyle tajemnic. Jedną z nich jest to, skąd zna moje imię? I dlaczego jego towarzystwo sprawia, że nie panuję nad sobą? Co kryje ten chłopak? Max. Możesz być pewien, że odkryję twoją tajemnicę. I zrobię to z wielką chęcią. Z tą myślą wbiegłam do studia. Po drodze mijałam zdziwionych ludzi. Jakby spieszącej się dziewczyny nigdy nie widzieli! Zerknęłam na zegarek. 8:59. Minęłam ostatni zakręt i wpadłam przez wielkie drzwi na plan. Oczywiście wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie.
Przeprosiłam za spóźnienie, po czym ze spuszczoną głową skierowałam się do mojej garderoby. Po drodze zatrzymał mnie czyjś dotyk. Skierowałam wzrok na posiadacza dłoni, która akurat trzymała mnie za nadgarstek. Był to nie kto inny jak Ross.
-No hej. Jak coś nie spóźniłaś się, przyszłaś równo o 9. - zaśmiał się - To dla Ciebie. - powiedział podając mi kolejny piękny bukiet. Tym razem składał się z błękitnych i białych kwiatów.
-Dziękuje. - powiedziałam, po czym go przytuliłam. W końcu paparazzi przyłapali nas raz razem na planie, mogą zrobić to ponownie. Mam tylko nadzieję, że nie przyłapali mnie z Maxem... Wtedy to by się porobiło. Chociaż w sumie podczas jazdy miałam na sobie kask, więc nie było widać mojej twarzy. Pod budynkiem tylko rozmawialiśmy, ale zrobione zdjęcie pod dobrym kątem oraz odpowiedni nagłówek i ludzie uwierzą we wszystko. Uśmiechnęłam się jeszcze do blondyna, a następnie skierowałam się do mojej garderoby. Usiadłam na fotelu przed lustrem i spojrzałam w nie. Oparłam głowę o moje dłonie i spojrzałam na siebie. Na mej szyi widniał srebrny łańcuszek, który dostałam od Rossa. Inicjały świadczyły o jednym, ale kto tak na prawdę jest w moim sercu? I czy ktoś wogule w nim jest. Na pewno siostra i przyjaciele, ale mi chodzi o miejsce w sercu, przeznaczone na miłość. Jest ono ukryte bardzo głęboko. Wierzę, że tylko jedna osoba posiada klucz do tej części mego serca. Mam tylko nadzieję, że będę wiedziała, kiedy nadejdzie ten odpowiedni ktoś. Niestety na czas kręcenia musiałam zdjąć te ozdobę. Następnie przebrałam się w ubrania mojej postaci. Po chwila zjawiła się makijażystka i fryzjerka. Odpowiednio wykreowały mój wygląd. Ostatni raz spojrzałam w lustro. Pora na kolejne kilka godzin stać się kimś innym. Czasem potrafi być przyjemna taka 'zamiana'. Wtedy przestaję być sobą. Moje zmartwienia się nie liczą. W głowie mam tylko linijki tekstu. To potrafi być piękne w aktorstwie. Na ten krótki czas, po prostu mogę stać się kimś innym.


*cztery dni później*
Podczas tych czterech dni nic specjalnego się nie działo. Niestety na planie nie mogłam się na niczym skupić. Co chwilę zapominałam tekstu, albo myliłam sceny. Wiedziałam, że sprawiam tym wszystkim zawód, ale nic nie mogłam na to poradzić. Sama chciałam wreszcie doczekać się upragnionych wakacji. Niestety w mojej głowie wciąż był Max. O nikim innym nie myślałam. Czasem nawet zapominałam, że jestem "dziewczyną Rossa". Na szczęście w żadnej z gazet, ani w telewizji nie ukazały się żadne nasze zdjęcia z naszego ostatniego spotkania. Było ono ostatnim, gdyż od tamtego dnia już go nie widziałam. Za każdym razem gdy słyszałam dźwięk silnika podbiegałam do okna z nadzieją, że to on. Niestety za każdym razem się myliłam. Oczywiście codziennie dostawałam od Rossa coraz to inny bukiet kwiatów. A każdy wydawał się piękniejszy od poprzedniego. Jeszcze tydzień. Tydzień udawania. Tydzień bez ani jednej kłótni. Szczerze? Boję się. Z każdym dniem odczuwam coraz większy strach nad tym, co będzie, gdy ta cała szopka się skończy. Nigdy nie pomyślałam, że bym tak potrafiła. Mianowicie żyć z Lynchem w zgodzie, a teraz? Nie wyobrażam sobie tego gdy to się skończy. Czy on też się do tego przyzwyczaił? Czy z dniem wyjazdu Cassidy znowu będzie mnie obrażał? I czy znów zaczniemy się kłócić? Te wszystkie wydarzenia formowały się na moje zakłopotanie na planie. Reżyser uznał więc, że po tych czterech dniach dostaniemy dzień przerwy. Jest piątek. W niedzielę znowu wolne. Jest więc szansa, że jutro i w poniedziałek zakończymy nagrywanie. O ile niczego nie zepsuje... Miałam nadzieję, że ten dzień spędzę w mojej piżamce, na ciepłym łóżeczku z laptopem na kolanach i słuchawkami w uszach, ale moje plany się nieco zmieniły. Mój "chłopak" uznał, że trzeba korzystać z dnia wolnego i zaprosił mnie na spacer. Miał on nadzieję, że spotkamy po drodze jakiś reporterów, którzy porobią nam zdjęcia. Tak na wszelki wypadek, żeby ucementować nasz "związek". Jego plan się powiódł - po drodze natknęliśmy się na kilku dziennikarzy. Porobili nam zdjęcia, podczas których Ross czule mnie obejmował. Obecnie siedzimy w kawiarni i zajadamy się lodami.
-O czym tak myślisz? - spytał Lynch wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego.
-Właściwie o wszystkim. O życiu. - odpowiedziałam. Lody dokończyliśmy już jeść w milczeniu. Niestety cały czas czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Rozglądałam się po kafejce, ale zazwyczaj nie natrafiałam na jakąś znajomą twarz. W pewnej chwili spojrzałam w najbardziej przyciemniony róg kawiarni. I spotkałam się z jego spojrzeniem. Nie mogłam od niego oderwać wzroku. Ten sam łobuzerski uśmiech. Ta sama skórzana kurtka. Te same rysy twarzy, które śniły mi się po nocach. Te samo spojrzenie, jakby chciał mnie objąć i oświadczyć, że należę do niego. Ten sam on. Chciałam się odwrócić, ale nie potrafiłam. Max tak na mnie wpływał, jakby to on kazał mi na niego patrzeć, a ja nie potrafiłam się mu sprzeciwić. W pewnej chwili skinął lekko głową i skierował się w stronę toalet. Wiedziałam co to oznacza.
-Ross idę na chwilę do łazienki, za chwilkę wrócę. - powiedziałam wstając od stołu. Skierowałam się w kierunku tych pomieszczeń. Najpierw przeszłam za róg, a później szłam chwilę krótkim korytarzem. Panował tu półmrok. Prawie nic nie widziałam. Nagle poczułam, jak ktoś przyciska mnie do ściany. Chwycił mnie za nadgarstki, a jego twarz była tak blisko mojej, że nasze oddechy się mieszały.
-Witaj Lauro. - wyszeptał Max.
-Cześć Max. Skąd tu się wziąłeś? - spytałam wysilając się na spokój co było trudne mając przed sobą jego cudne oczy.
-Mówiłem, że się jeszcze spotkamy. - zapewnił. Był tak pewny siebie. Dlaczego mi się to podoba?
-Nadal nic o Tobie nie wiem. Pojawiasz się nagle w moim życiu, a ja ledwo wiem jak masz na imię... - wyszeptałam. On na to posłał mi jeden z jego typowych łobuzerskich uśmiechów.
-Jeśli chcesz, to pomogę Ci mnie lepiej poznać. - powiedział, po czym zaczął przybliżać się do mojej twarzy. Mnie po prostu sparaliżowało. Nie wiedziałam co robić. Czy ja tego chciałam? Ale przecież Ross! W ostatniej chwili sobie o nim przypomniałam i gdy nasze usta dzieliły milimetry, opuściłam głowę.
-Przepraszam, ale nie mogę. Mam chłopaka. - powiedziałam. Starałam się mówić pewnie, aby mój głos stał się bardziej stanowczy. 
-I kochasz go? - spytał mnie blondyn.
-Tak. Kocham. I to bardzo. Jestem z nim szczęśliwa. Pojawiasz się tak nagle. Kompletnie nic o Tobie nie wiem. To nie powinno mieć miejsca.
-Ale przyznaj, że nie jestem Ci obojętny. Gdy pierwszy raz Cię spotkałem od razu poczułem w sobie ten ogień. Próbowałem się do Ciebie zbliżyć, ale ty wciąż uciekasz. - powiedział. Spojrzałam mu w oczy. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić on nachylił się do mnie i pocałował w policzek. Po czym odszedł. Tak po prostu. Zanim całkiem zniknął mi z oczu w ramionach cienia, odwrócił się jeszcze i powiedział:
-Pamiętaj proszę, że od prawdziwych uczuć nie da się uciec. - po tych słowach straciłam go z oczu. Pojawił się z mroku i w nim też zniknął. Ciekawe tylko na jak długo tym razem. Dotknęłam miejsca, w którym jeszcze przed chwilą poczułam mocne usta Maxa. Były takie twarde. Poczułam w tym miejscu ciepło. Jakby posłał ku mnie kolejną iskrę. Ten chłopak rzeczywiście rozpala we mnie coraz większy ogień. Nie odrywając dłoni od policzka, zsunęłam się po ścianie. Spuściłam głowę między kolana. Co się ze mną dzieje? Nie mogę zawieść Rydel, Rikera, Ell'a, Rockyego... Nawet Rossa. Przecież sprzeciwiłam się temu pocałunkowi! To nie moja wina, że dał mi tego buziaka. Co prawda w polik, ale nadal czułam jakbym złamała umowę zawartą z Lynchem. Nie wiem co o tym myśleć. Po chwili, gdy już trochę ochłonęłam uznałam, że muszę wracać do blondyna. W końcu już chwilę mnie nie ma, oby nie zaczął się martwić. Wstałam więc i skierowałam się do stolika. Obdarzyłam Rossa uśmiechem i powiedziałam:
-Trochę boli mnie głowa. Chyba muszę odpocząć... - w sumie to nie było to do końca kłamstwo. Od tego wszystkiego moja głowa nie miała chwili na odpoczynek, a od natłoku wrażeń czułam lekki ból.
-Jak coś to już zapłaciłem. Jeśli chcesz możemy wracać do domu. - powiedział chłopak, a następnie wstał i chwycił mnie za rękę. Potem odprowadził mnie do domu. Pożegnałam się z nim i poszłam prosto do kuchni. Tam zaparzyłam sobie herbatę, z którą poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na swoim parapecie z kubkiem malinowego płynu i telefonem ze słuchawkami. Włączyłam swoją ulubioną piosenkę i upijając łyk napoju przymknęłam oczy. Myślałam oczywiście o dzisiejszych wydarzeniach. Max zawsze pojawia się tak nagle. Nie ma go, a gdy o nim myślę, to on nagle się pojawia. Równie szybko znika, zostawiając za sobą kolejne pytania. Co mnie tak do niego ciągnie? Wsłuchałam się w słowa piosenki starając się zrozumieć ich sens. Gdy autor pisze słowa, muszą towarzyszyć mu jakieś uczucia, które stara się przelać na papier. Próbuje je sobie wyobrazić. Staram się doszukać ukrytego dna. Metafor, których wytłumaczenia symbolizują ból, radość, szczęście, smutek, lub nawet zazdrość. Odłożyłam kubek na szafkę nocną, a głowę oparłam o szybę. Padały na mnie promienie słońca. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.


*oczami Vanessy*

Siedziałam sobie w salonie i oglądałam telewizję. Szczerze, nawet nie wiem co w niej leciało. Po prostu chciałam sobie usiąść, nic nie robić i pogapić się bezsensownie w ekran. To miłe uczucie, gdy wreszcie nadchodzą upragnione wakacje i wreszcie wiem, że mam czas wolny. Zazwyczaj, gdy mam kręcenie do filmu, albo serialu, a usiądę sobie przed telewizorem, to nie jestem pewna, czy rzeczywiście mam czas wolny, czy o czymś po prostu zapomniałam. Oczywiście jak mam już chwilkę, to nic nie leci. Po kilku minutach znudziło mi się to, więc wyłączyłam sprzęt. Co by tu porobić... Może poczytam? Nie, nie chce mi się. Posprzątam dom? Nie, aż tak mi się nie nudzi. To może podręczę Laurę? Tak to świetny pomysł. Ach... Ta siostrzana miłość! Z wielkim uśmiechem na twarzy pobiegłam do pokoju Laury. 
-No hej sio... - zaczęłam, ale wtedy ją zobaczyłam. Siedziała sobie taka bezbronna. Słuchawki wypadły jej z uszu, a ona sobie tak słodko spała. Wiem, że między nami są tylko 3 lata różnicy, ale poczułam się, jakby ona znów była tą małą dziewczynką. Podeszłam do niej, wzięłam ją na ręce i przeniosłam na łózko. Chciałam już wyjść, ale Laura przytuliła się do mojej ręki, uniemożliwiając mi tym wstanie. Przysiadłam więc koło niej na łóżku. Tak mijało 5, 10, 15 minut. Powoli zaczęła mi drętwieć ręka. No cóż... Śpi słodko, ale jak jeszcze chwilę zostanę w tej pozycji to stracę czucie w dłoni. Zaczęłam więc lekko szturchać siostrę. Niestety nie reagowała. Ona to ma twardy sen. 
-Laura. Wstawaj.... Laura!!! - krzyknęłam jej do ucha. Ona natomiast momentalnie otworzyła oczy szybko się podnosząc, powodując tym to, że zderzyłyśmy się głowami.
-Ała... - powiedziała dziewczyna masując sobie czoło - Dlaczego mnie budzisz?
-Po pierwsze: próbowałaś mi wyrwać rękę z ramienia. - zaśmiałam się - A po drugie: jest po 15. Jeśli teraz śpisz, to co będziesz robiła w nocy? - po moim pytaniu Laura poruszyła znacząco brwiami i powiedziała:
-W nocy będę robiła różne ciekawe rzeczy.
-Tak? A zaprosić Ci do tych ciekawych rzeczy Rossa? - spytałam. Na jego imię moja siostra uniosła oczy ku niebu i padła twarzą na poduszkę.
-A już przestałam o tym myśleć! - zawyła. Trochę mnie to zmartwiło.
-Coś się stało? - spytałam głaskając ją po głowie. Laura odwróciła się i spojrzała na mnie smutnymi oczami.
-Nie wiem co mam zrobić. - zaczęła.
-Powiedz. Może uda mi się pomóc. - zachęciłam ją. Ona odetchnęła i zaczęła mówić:
-Gdy byłyśmy na tym karaoke widziałam takiego chłopaka. Był strasznie przystojny i cały czas się na mnie patrzył. Miałam wrażenie jakby chciał mnie sobie przywłaszczyć. Następnego dnia zaspałam i prawie spóźniłam się do pracy. Wtedy pojawił się on. Zaproponował mi podwózkę na swoim motorze. Wiem, że nie powinnam ufać obcym, ale nie chciałam się spóźnić. Więc się zgodziłam. Później nie spotykałam go przez cztery dni. Gdy dzisiaj byłam z Rossem w kawiarni, on znowu się zjawił. Chciałam się dowiedzieć kim on jest, więc gdy wstał i skierował się w stronę łazienek to poszłam za nim. I gdy już tam byłam... to on próbował mnie pocałować. Ale sprzeciwiłam się temu, wiem, że nie mogę zawieść Lynchów i Ell'a. Powiedziałam mu, że go wogóle nie znam, a kocham Rossa. Wtedy on pocałował mnie w policzek i powiedział, że "od prawdziwych uczuć nie da się uciec". Jedyne co o nim wiem, to to że nazywa się Max. Jeszcze jedno mnie dziwi. Skąd on zna moje imię? Może usłyszał o mnie w jakiejś z gazet albo coś. Najgorsze jest to, że zawsze przy nim czuje w sercu taki ogień. Gdy go widzę nie myślę trzeźwo... Nigdy nie czułam się tak... I nie wiem co mam robić. Bo nie przestanę się "spotykać" z Rossem. Nie chcę nikogo zawieść. Ale jest jeszcze Max. Można poczuć coś do kogoś, kogo się ledwo poznało? - zakończyła, a mnie zatkało. Szczerze? Nie miałam pojęcia co jej powiedzieć. 
-Wiesz, rzeczywiście to trudne. Ja wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, ale nie jako zakochanie się w czyimś wyglądzie. Wierzę w silną więź, która pojawia się między ludźmi, a oni nie mają nic do powiedzenia. Po prostu tak jest. Według mnie, powinnaś poczekać na wyjazd Cassidy z miasta. Wtedy Twój udawany związek z Rossem się skończy, a niektóre sprawy się poukładają. Skoro ten chłopak jest taki tajemniczy, to możesz spróbować go rozwikłać. A jeśli naprawdę mu na Tobie zależy, to poczeka. - po skończeniu mojego monologu siostra mnie przytuliła
-Dziękuje Ci... - wyszeptała. Gdy po chwili już mnie puściła, spytała: 
-Tak prawdziwie mówiłaś o tej miłości od pierwszego wejrzenia, jakbyś sama jej kiedyś doświadczyła. - na te słowa spuściłam głowę i lekko się uśmiechnęłam. - Nie! Ty kiedyś zakochałaś się od pierwszego wejrzenia! - zaczęła piszczeć z radości. Ja tylko się uśmiechnęłam, po czym wzięłam poduszkę i uderzyłam nią w siostrę.
-Przymknij się. I opanuj! To nic wielkiego... - powiedziałam przez śmiech.
-Jak nic wielkiego! Kto to? - spytała. Ja zaczęłam nerwowo okręcać końcówki włosów wokół palca. - No kto to? Znam go chociaż? - dopytywała. Po chwili zaczęła skakać po łóżku i krzyczeć:
-Vanessa jest zakochana! Vanessa jest zakochana!
-Złaź z tego łóżka słoniu, bo je złamiesz! - zaśmiałam się. Laura natomiast udała focha i powiedziała:
-Wcale nie jestem aż taka ciężka... 
-Twoja waga mówi co innego! - nadal się śmiałam. Moja siostra usiadła koło mnie i spojrzała mi w oczy.
-No powiedz kim on jest...
-Dlaczego tak Ci na tym zależy? I tak nie mam u niego szans... 
-Dlaczego uważasz, że nie masz u niego szans? Jesteś ładna, zabawna, troskliwa. Umiesz zawalczyć o swoje...
-On jest zakochany w kim innym - przerwałam jej.
-No powiedz kto to... - wciąż nalegała. Westchnęłam. Spojrzałam na nią. I wtedy po prostu wyczytała to z moich oczu.
-Tylko mi nie mów, że to...
-Tak. - po mojej odpowiedzi Laura już po raz kolejny mnie dziś przytuliła.
-O kochana. On może o niej kiedyś zapomni...
-Nie chce żeby zapominał. Nie chce niszczyć mu nadziei. Bo ona kiedyś jeszcze może tu wrócić, i wtedy co? Zerwie ze mną by być z nią? Nie chce być pocieszeniem. A jeśli on znów do niej wróci, to będę się z tego cieszyć. Najważniejsze jest to by był po prostu szczęśliwy. - powiedziałam. Naprawdę tak uważałam. Już pogodziłam się z tym, że nigdy z nim nie będę. Jedynym miejscem, w którym mogę bezpiecznie wyznawać mu uczucia, patrzeć bez przeszkód w jego oczy i móc go przytulić to moje sny. Bo tęsknota nie jest wtedy, gdy dwoje ludzi dzielą kilometry. Tęsknota jest wtedy, gdy siedzisz koło ukochanej osoby i wiesz, że nie możesz jej chwycić za rękę. Bo ona jest już szczęśliwa. Bez Ciebie.
 -Wiesz co? - spytała nagle Laura - Mam dosyć, że całe nasze życie kręci się wokół chłopaków. Może zróbmy sobie jakiś taki babski wieczór z Veroniką? Zaprosi się jeszcze Maię i Rydel. Co ty na to?
-Szykuje się damska imprezka?  Zero chłopaków, zero problemów? -spytałam z coraz większym bananem na twarzy.
-Aha. Całonocne plotkowanie, oglądanie horrorów i jedzenie samych tłustych kalorii.
-No to dzwonimy po dziewczyny! - wykrzyknęłam unosząc obydwie ręce w górę, po czym razem z siostrą wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem. 

***
Bum! Oto i nowy rozdział :D
Na początku, chcę podziękować za ponad 1100 wyświetleń. Dla niektórych to może mało, ale dla mnie to jakiś taki jednak sukces. ;)
Co do rozdziału... Co sądzicie o Maxie? Było go dosyć dużo w tym rozdziale, ale taki miałam zamiar ;) Zajrzyjcie do zakładki "bohaterowie", tam macie jego zdjęcie i krótki opis. :D
Od razu mówię, że w 9 rozdziale będzie więcej sytuacji z Rossem i Laurą :)
Do końca tygodnia powinien pojawić się next. Co prawda mam go już napisany, ale w piątek wyjeżdżam i spędzę 7 godzin w samochodzie -.- Więc rozdział pojawi się w sobotę, lub w niedzielę ;)
Zachęcam do komentowania! <3 
~MiLka <3


 





 

4 komentarze: