poniedziałek, 7 lipca 2014

9.Are you ready for, ready for. A perfect storm, perfect storm 'Cause once you’re mine, once you’re mine There’s no going back

Notka kochani! ;D
-Aaa!!! Riker, Ross, Rocky, Ellington, do mnie! Natychmiast! - po tych słowach jak na zawołanie pojawili się przed nami chłopcy, ustawiając się w szeregu. - Naprawdę nie mogę Was na kilkanaście godzin w domu samych zostawić? Obyście wykazali się w zaistniałej sytuacji sprytem, bo inaczej macie przechlapane! - zagroziła Rydel. Chłopcy wymienili się znacząco spojrzeniami. Z początku nie wiedziałam o co im chodzi. Nagle wszyscy do nas podbiegli - mnie Ross wziął na ręce, Riker przerzucił Vanessę przez ramię, a Rocky zrobił to samo z Veroniką. Ellington natomiast chwycił Delly za nadgarstki, by nie mogła mu się wyrwać. Wszyscy bracia wbiegli po schodach nadal nas trzymając.
-Który pokój? - zapytał Riker nic nie robiąc sobie z bijącej go po plecach Nessie.
-Może zamkniemy je w Twojej szafie? - zaproponował Ross.
-Wszystkie trzy się nie zmieszczą. To ty weź Laurę do siebie, a Veronikę i Van zamkniemy w tej szafie!
-Zgoda. - powiedzieli wszyscy chórem. Próbowałam się wyswobodzić z jego ramion, ale był zbyt silny. Ostatnie co widziałam, to znikający Rik i Rocky w pokoju najstarszego z moimi przyjaciółkami. Ross natomiast wniósł mnie do siebie. Następnie położył mnie na łóżku i przywiązał do niego liną. Nie pytam skąd on wziął linę w pokoju, ale dobra. Próbowałam się wyswobodzić, ale supły były zbyt mocne. Normalnie czułam się jak w jakimś słabym horrorze, gdy psychopata przywiązuje swoją ofiarę do łóżka, a potem tnie ją na kawałki. 
-Wypuść mnie! - krzyknęłam.
-Najpierw chłopcy muszą pogadać z Rydel. - powiedział spokojnie. 
-W ogóle co to za pomysł?! Po co zamknęliście dziewczyny w szafie? I dlaczego jestem przywiązana do łóżka?! - spytałam wkurzona. On wypuścił głośno powietrze, jakby wytłumaczenie było oczywiste. 
-Bo nie chcieliśmy żeby Delly się wkurzyła.
-O teraz to na pewno jest spokojna! - powiedziałam zirytowana.
-Nic nie rozumiesz... Rocky pilnuje dziewczyn, a ja pilnuje Ciebie. Zadaniem Ell'a i Rikera jest wynegocjowanie dla nas jak najmniejszej kary. Wy służycie jako takie zakładniczki. Wypuścimy Was, o ile Delly nie będzie na nas za bardzo wkurzona i skończy się tylko na sprzątaniu. Ostatnio musiałem przez pół miasta paradować w różowym staniku i samych bokserkach, bo zrobiłem w domu imprezę. Chcemy więc uniknąć w ten sposób kary. Proste. - odpowiedział dumny z siebie.
-To jest szantaż! - krzyknęłam.
-Wolę określenie: negocjacje. - poprawił mnie. 
-Czyli że mam tu leżeć taka przywiązana, dopóki Delly nie obiecuje, że nie dostaniecie kary? - upewniłam się.
-Dokładnie.
-A jeśli obiecuję, że nie zejdę na dół to mnie odwiążesz? - spytałam robiąc maślane oczka. Widziałam, że przez chwile bił się z myślami, ale jednak wstał i mnie odwiązał. Korzystając z okazji szybko podbiegłam do drzwi i już miałam je otworzyć, ale Lynch był szybszy. Chwycił mnie za dłonie i przyparł swoim ciałem do ściany. Nie miałam szans się ruszyć.
-Oj Laura, Laura... Nie ładnie tak łamać obietnice... - wyszeptał. Był tak blisko mnie, że czułam na twarzy jego oddech. 
-Nic ci nie obiecałam. Powiedziałam, "jeśli obiecuję". - odpowiedziałam. Cały czas patrzałam mu w oczy. W sumie nigdy nie zwróciłam uwagi na to, że są takie piękne i głębokie. Trwaliśmy w ciszy. W pewnym momencie Ross odsunął się ode mnie i usiadł na łóżku. Zdziwiło mnie trochę jego zachowanie.
-Jak chcesz to spróbuj wyjść. I tak zamknięte na klucz. - powiedział, a ja to sprawdziłam. Niestety nie kłamał. Nie mogąc nic zrobić usiadłam koło niego na łóżku. Nasze ramiona lekko się stykały.  
-Ile zazwyczaj trwają negocjacje z Twoją siostrą? - spytałam.
-Zależy. Niestety widząc jaka jest wściekła, prawdopodobnie zajmie to chłopakom około pół godziny. Tyle, że uwięziliśmy w pokojach i kartą przetargową są jej przyjaciółki, więc to może trochę dłużej potrwać. 
-To co robimy w tym czasie? Bo nie mam zamiaru siedzieć tu bezczynnie tyle czasu. - powiedziałam. Chłopak zamyślił się. Mój wzrok natomiast przykuły dosyć duże pudło, które leżało w rogu pokoju, pod biurkiem. Widniał na nim napis - "Dzieciństwo". Zaciekawiona podeszłam w to miejsce. Usiadłam na ziemi i wysunęłam pudło. W środku były rozmaite rzeczy - autka, zdjęcia itp. Na samej górze leżał pluszowy, brązowy króliczek. Wzięłam go do rąk. Był strasznie mięciutki. 
-Spałem z nim gdy byłem mały. Moja wyobraźnia wierzyła, że szczerze mnie on od potworów podczas gdy ja śpię - zaśmiał się Ross, który przysiadł się koło mnie.
-Nie wiedziałam, że chłopcy też będąc mali mieli pluszaki... - powiedziałam.
-Ja miałem. Jak chcesz możesz się śmiać. - powiedział spuszczając głowę w dół.
-Nie chcę się śmiać. Uważam, że to słodkie. - odparłam, a na policzkach chłopaka pojawił się delikatny rumieniec. - Dlaczego trzymasz tu to pudło? - spytałam. Lynch wziął ode mnie przytulankę i zaczął obracać ją w rękach. 
-Miło jest czasem wrócić do lat dzieciństwa. Zaglądam więc do niego, gdy świat traci kolory. Bo jako dziecko każdy dzień był dla mnie w innych barwach. I to było piękne. - westchnął. Chwytając łapkę króliczka dotknął nią mojego nosa. Uśmiech sam wkradł się na moją twarz. Spojrzałam znów do pudła i wyciągnęłam z niego mały stos zdjęć. Był na nich głównie Ross, ale czasem pojawiało się też jego rodzeństwo. I wtedy dotarłam do pewnej fotografii. Zaczęłam się jej uważnie przyglądać.
-Nie wierzę, że nadal trzymasz to zdjęcie. - wyszeptałam. Nawet nie wiem czemu. Tak jakbym chciała zachować to wspomnienie w tajemnicy. 
Podstawówka. Nadchodziło przedstawienie dla rodziców. Byłam wtedy w trzeciej klasie. Pani ustaliła, że wystawimy "Księżniczkę i żabę". Dostałam wtedy główną rolę. A zgadnijcie, kto miał grać mojego księcia. Oczywiście został nim Ross. Nauczyłam się tekstu, na próbach szło mi dobrze. Nadszedł dzień przedstawienia. Wszystko było dobrze i przebiegało tak, jak być powinno. Wtedy rozpoczęła się scena, w której księżniczka, ma zamienić żabę w księcia. Panie słuchając naszych ciągłych kłótni i narzekań, pozwoliły nam się tylko przytulić. Oczywiście na sali rozległo się wielkie "Aww". Byłam taka dziecinna. Zdjęcie zostało zrobione po przedstawieniu, gdy nasze mamy do nas podeszły i powiedziały, że książę powinien odwdzięczyć się księżniczce za zdjęcie uroku. Ross wtedy dał mi całusa w policzek. I w tym właśnie momencie zostało zrobione zdjęcie. Oczywiście dzieci, jak to dzieci, natychmiast odsunęliśmy się od siebie mówiąc głośne "Fuuuj!"
Gdy teraz patrzałam na tę fotografię i nas kilkanaście lat temu, wydawało mi się to nawet słodkie. Człowiek jeszcze nie wymyślił maszyny czasu, dlatego stworzono aparat. On zatrzymuje dla nas chwile z przeszłości i w każdej chwili możemy do nich wrócić. To cudowne.
-Tak nadal mam to zdjęcie. Miło czasem popatrzeć na nasze nie kłócące się dziecięce twarze. - zaśmiał się chłopak. Spojrzałam na niego. Może on wcale nie jest taką złą osobą, za jaką zawsze go uważałam? I w tym momencie on również odwrócił na mnie wzrok. Patrzeliśmy tak na siebie w milczeniu. Nie wiem co się stało. Nie wiem ile to by trwało czasu, gdyby nagle nie rozległo się głośne pukanie do drzwi. Ross z niechęcią poszedł otworzyć. Zastał tam uchachanego Rikera. 
-Brat wynegocjowałem nam zmywanie naczyń przez tydzień! - zawołał najstarszy po czym przybił piątkę z młodszym.
-Czyli że mogę już stąd wyjść? - spytałam.
-Zgoda. A ja idę wypuścić Van i Veronikę. - powiedział Riker, po czym zniknął w drzwiach. Ja natomiast schowałam wszystkie rzeczy z powrotem do pudła i wsunęłam je z powrotem pod biurko. Następnie podążając za Rossem wyszłam z pokoju.  

*oczami Rikera*
Po wyjściu z pokoju Rossa udałem się do mnie. Na łóżku siedział Rocky kierując swój plastikowy miecz w szafę, na wypadek gdyby dziewczyny się wydostały. Z mebla natomiast dochodziły głośne krzyki.
-Hej Rocky. Dzięki za przypilnowanie.
-Spoko. I jak? - spytał mój brat.
-Tydzień zmywania. - odpowiedziałem dumny. W końcu naszą kochaną siostrunię trudno przekonać do zmiany zdania. Spojrzałem w kierunku szafy. - Trzeba by je wypuścić. - dodałem. Rocky natomiast zaczął cały się trząść. 
-Żartujesz sobie? Vera jeszcze spoko, ale tam w środku siedzi jeszcze Vanessa! - krzyknął.
-Słyszałam to pacanie! Już po Tobie Rocky! - wykrzyczała z środka szafy Nessa. Rocky skulił się w kłębek.
-Serio aż tak się jej boisz? - spytałem śmiejąc się. On tylko przytaknął mi skinieniem głowy. Po chwili jednak wyprostował się i zaproponował:
-To ja mam takiego pomysła. Ja się teraz oddalę w bezpieczne miejsce, a ty je wypuścisz. Potem zadziałasz na Van swoim magicznym wzrokiem, żebym mógł sobie jeszcze trochę pożyć! - powiedział uradowany. 
-A co z tego będę miał? - spytałem. Jak jest okazja, to trzeba korzystać. 
-Moją braterską miłość? - spytał rozkładając ręce do uścisku. Spojrzałem na niego jak na kompletnego idiotę. - No dobra dobra... Biorę Twoją kolejkę zmywania... - powiedział zrezygnowany.
-Miło się z Tobą robi interesy. - uśmiechnąłem się i uścisnąłem mu dłoń. - A teraz idź na dół. Za chwilkę dojdę. - po moich słowach Rocky natychmiast uciekł z pokoju. No dobra. Zacząłem powoli podchodzić do szafy. 1... 2... 3! Otworzyłem ją, a z środka wypadły dwie nastolatki. Po upadku pierwsza ocknęła się Veronika. Podeszła do mnie, dała mi porządnie z liścia i wyszła z mojego pokoju. Zamknąłem za nią drzwi. Gdy się odwróciłem Vanessa już stała z zaciśniętymi pięściami. Starała się na mnie nie patrzeć.
-Riker proszę odsuń się. - powiedziała ze słodkim uśmiechem. Chciała mnie w ten sposób przekupić, ale nie ze mną te numery. Powoli do niej podszedłem. 
-No proszę Van... Spójrz na mnie... - zachęcałem ją.
-Chętnie. Ale najpierw stłukę Twojego brata! - wysyczała. Czyli trzeba zastosować inną metodę. Chwyciłem dłonią podbródek dziewczyny i lekko uniosłem jej twarz tak, by mogła na mnie spojrzeć. I wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Widziałem jak wszystkie jej mięśnie się rozluźniają, a na twarz wkrada się delikatny cień uśmiechu. Odwzajemniłem gest. 
-Już lepiej? - spytałem.
-Chociaż raz mógłbyś mnie nie powstrzymywać... - westchnęła, po czym spuściła głowę. Podeszła do mojego łóżka i usiadła na nim. 
-Nie martw się. Znając głupotę Rockyego jeszcze nie raz Ci się narazi. - uśmiechnąłem się. Dziewczyna nie odpowiedziała. - Ej co Cię trapi? - spytałem dosiadając się do niej. 
-Nie chce Cię przytłaczać moimi problemami... Lepiej chodźmy już na dół. - powiedziała wstając. Nie zdążyła zrobić kroku, gdyż złapałem ją za rękę. Van spojrzała na nasze splecione dłonie. 
-Może nie znam się na tych wszystkich babskich sprawach, i nie potrafię Ci doradzić tak jak Laura, czy moja siostra, ale jestem Twoim przyjacielem. I z chęcią Cię wysłucham. - uśmiechnąłem się lekko by ją zachęcić. Z początku nie była pewna, ale w końcu usiadła z powrotem na łóżko. 
-Nie wiem od czego zacząć...
-Najlepiej od początku... - powiedziałem. Spojrzała mi głęboko w oczy.
-Gdybyś był w kimś zakochany, ale ta osoba wciąż czuła coś do kogoś innego, to wyznałbyś temu komuś swoje uczucia? - spytała przeciągając każde słowo. Czekała na moją odpowiedź, a ja myślałem jak dobrać odpowiednie słowa. W końcu jednak odpowiedziałem:
-Wiesz, zawsze powinno się być szczerym wobec tej drugiej osoby. I myślę, że jeśli się kogoś kocha, to nawet kiedy jest to trudne, to powinno się wyznawać swoje uczucia. No, ale jeśli ta osoba jest ci bliska, bo jesteście na przykład przyjaciółmi, albo kolegami, to po takim wyznaniu ona może poczuć się zagubiona. Bo jeśli nie odwzajemnia Twoich uczuć, to będzie się czuła winna, będąc z Tobą, a kochając kogoś innego. Jest też szansa, że ta osoba darzy Cię takim samym uczuciem, nawet większym niż do tamtego kogoś, w kim była zakochana. To już zależy od Ciebie, czy odważysz się spróbować, czy wystarczy Ci bliskość tej osoby, kiedy jesteście przyjaciółmi. - zakończyłem. Starałem się najlepiej jej doradzić. Widziałem, że trawiła każde moje słowo. W końcu jednak jej kąciki ust uniosły się ku górze i wtuliła się we mnie. 
-Dziękuje. - wyszeptała.
-Nie ma za co. - odpowiedziałem przytulając ją mocniej do siebie i chowając twarz w jej włosach. 
-Vanessa, Riker, zejdźcie na dół! - zawołała Rydel. Niechętnie puściłem Vanessę.
-Chodź Van. Bo jeszcze pomyślą, że nie wiadomo co tu robiliśmy - zaśmiałem się. Dziewczyna obdarzyła mnie szerokim uśmiechem, a następnie razem wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy po schodach. Wszyscy siedzieli w salonie.
-No hej. Co tam porabiacie? - spytałem. Rydel nadal była na nas trochę zła, no ale w sumie to się jej nie dziwie.
-Właśnie myślimy co można by porobić... - odpowiedziała młodsza Marano.
-A może zagramy w prawda, czy wyzwanie? - zaproponował Rocky - Ale żeby było ciekawiej, to dobierzemy się w pary! - dodał. Uznaliśmy, że to nie taki zły pomysł. Zrobiliśmy losowanie, z którego wynikło, że pary układały się tak: ja i Veronika, Vanessa i Rocky, Laura i Ross oraz Rydel z Ellingtonem. Usiedliśmy w kółku. Pierwsza kręciła butelką starsza z sióstr i brunet. Butelka poszła w ruch. Kręciła się, aż w końcu wypadło na naszą "zakochaną parę". Na twarzy szatynki pojawił się uśmiech, po czym spytała:
-Pytanie, czy wyzwanie?
-Wyzwanie! - odpowiedzieli nastolatkowie chórem. Spojrzeli na siebie zdziwieni.
-Dynks! Wisisz mi soczek! - zaśmiał się chłopak. Laura natomiast przewróciła teatralnie oczami. Po krótkiej naradzie z Nessą, Rocky powiedział:
-Macie sobie powiedzieć po trzy rzeczy, które lubicie w tej drugiej osobie. - dziewiętnastolatkowie spojrzeli na siebie z niechęcią. No tak. Przecież kilkudniowy chwilowy rozejm nie wymaże wieloletniej sprzeczki.
-No już już. Wyzwanie to wyzwanie! - pośpieszała ich moja partnerka. Po chwili ociągania Ross zaczął:
-No to bardzo ładnie śpiewasz.. Masz śliczny uśmiech.. I gdy się na kogoś wkurzysz to tak uroczo marszczysz nosek - zażartował blondyn. 


Brunetka zaczęła przyglądać się chłopakowi. Po chwili zastanowienia, powiedziała:
-Masz śliczne oczy, czasem potrafisz być romantyczny i... - nie dokończyła. Siedziała chwile nic nie mówiąc.
-No dalej Lau. Coś Ci się musi jeszcze we mnie podobać - pośpieszał ją blondyn mrugając szybko rzęsami. My natomiast zaczęliśmy się śmiać.
-Jesteś bardzo dobrym piosenkarzem i tancerzem. Zadowoleni? - spytała dziewczyna uśmiechając się słodko do swojej siostry. Van przytaknęła głową. Teraz butelką kręcił mój młodszy brat i wypadło na... mnie i Veronikę.
-Riker! - ucieszył się Ross. - A więc, masz wsiąść Verę na ręce, wybiec z nią na dwór i pójść do naszych sąsiadów. Następnie spytaj się ich, czy nie chcą jej adoptować. W tym czasie Vera ma się cały czas ładnie uśmiechać - zakończył.
-Co?! - zbulwersowała się moja partnerka. - Przecież to idiotyczne!
-Oj Veroniczko... Wyzwanie to wyzwanie! Przypomnij mi, czyje to słowa? - zapytała ironicznie Laura. No to co miałem zrobić? Wziąłem Veronikę na ręce i ruszyłem z nią w stronę domu sąsiadów.

***
Bum! I co ja robię? Rozdział miał być jutro, a dodaję już dzisiaj... Mam nadzieję, że w zamian odwdzięczycie mi się dużą ilością komentarzy :D
Od razu zapowiadam, że rozdział 10 będzie podzielony na dwie części. Pierwsza część pojawi się w środę. Mam napisane już obie, więc to od Was zależy, kiedy pojawi się druga część 10 rozdziału. ;) Taki mały szantaż, haha :D
I co sądzicie o rozdziale? Mam nadzieję, że się Wam podoba :) Jak zobaczyłam tego gifa "Grr" to musiałam go tu dodać *.*
Dobra, to ja idę kończyć pisać 11 rozdział, a wy komentujcie! 
~MiLka <3







 

6 komentarzy:

  1. Świetny. :*
    Dawaj szybko 10 rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zarąbisty!!! Czekam na next!!

    OdpowiedzUsuń
  3. To z tym króliczkiem było takie słodkie *,* A ten gif..zawsze od dzieciństwa płakałam oglądając Bambiego *-* Fantastyczny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń