wtorek, 29 lipca 2014

16.One less problem without ya, I got one less problem without ya.

Chciałabym czasem mieć wiarę. Wiarę w to, że jestem dobra w tym co robię. A moim zajęciem jest życie. Dlaczego więc ciągle popełniam błędy? Dlaczego wciąż muszę podejmować trudne decyzje? Boję się, że wybiorę złą drogę, która zaprowadzi mnie w nieznany cel. Albo, że droga ta okaże się ślepą uliczką. Najgorszą jednak ze wszystkich możliwych dróg, jest ta bez powrotu. Mimo podjętej decyzji, już nigdy jej nie odwrócisz. Zapłacisz za swoje błędy, które będą się ciągły w nieskończoność. Bo prawdą o strachu jest to, że nie boimy się podejmowania trudnych decyzji. Boimy się konsekwencji, które z nich wynikną. Przykładem tego, jest choćby ta sytuacja, która wydarzyła się przed chwilą. Miałam zaufać ponownie Lynchowi, czy być szczęśliwa z kimś innym? A co jeśli on nie kłamał? Chociaż wątpię... No bo skąd Max znałby Cassidy?! Zostawiłam za sobą Rossa. Szłam przed siebie, wciąż myśląc nad jego słowami. Mógłby mówić prawdę? A co, jeśli znów kłamie? Chcąc o tym zapomnieć wróciłam na imprezę. Zapukałam do drzwi. Nic. Powtórzyłam czynność. Znowu nic. W końcu lekko zdenerwowana zaczęłam walić w drzwi i dzwonek, lecz wciąż nikt mi nie otwierał. Już miałam się wycofać, gdy koło mnie pojawił się Ross. Bez słowa wyciągnął z kieszeni spodni kluczyki i wsadził je do zamka. Zwinnym ruchem dłoni przekręcił go i tym samym udostępnił nam wejście do domu. Wciąż nie odzywając się do siebie weszliśmy do środka. Zsunęłam ze swoich stóp obcasy i stanęłam na miękkim dywaniku znajdującym się w holu domostwa Lynch. Poczułam jak miękkie włókna lekko muskają wierzch moich stóp. Miłe uczucie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy Ross również zdjął swoje trampki poszliśmy do salonu, skąd najgłośniej dochodziły dźwięki muzyki. Weszliśmy tam i co zobaczyliśmy? Naszych przyjaciół i jakiś ludzi grających w rimbo. Tyle, że zamiast jakieś rurki, albo deski, za przeszkodę służył z lekka już pijany Rocky. Aktualnie wisiał on już między dwoma fotelami, i był dosyć nisko. Z tego co widziałam, nadeszła kolej Rikera. W sumie to nie mogłam określić jego stanu trzeźwości. Z jednej strony niby stał prosto i w miarę normalnie mówił, ale widząc go po prostu ubawionego tą 'zabawą' i nie przejmującego się jego bratem zawisłym między dwoma pufami, nie byłam pewna czy jest do końca przy zdrowych zmysłach. Myślałam co począć z tym faktem, przerwać im, czy zachować to dla potomnych. W sumie, po co im psuć taką frajdę? Wyciągnęłam z kieszeni kurtki swoją komórkę i weszłam w 'kamerkę'. Następnie nacisnęłam "play". I zaczęło się. Z początku na filmiku znalazł się Riker próbujący wykonać zchył do tyłu. Lekko się zachwiał, ale udało mu się zacząć przechodzić pod przeszkodą (czytaj: pod Rockym). Teraz kamera uchwyciła również kiwającą się lekko na boki Rydel, Verę i Ratliffa robiących tzw: meksykańska falę, Jake'a tulącego się do Mai, która chyba jako jedyna była poważna. Reszta ludzi po prostu skandowała głośno: "Riker! Riker!" Na sofie siedziała Van. Z tego co widziałam, na sto procent była trzeźwa. Pewnie to przeze mnie. To znaczy, Nessy nigdy nie ciągnęło aż tak do alkoholu, ale pewnie bała się, że ze mną będzie dzisiaj gorzej. Dlatego postanowiła nie pić. Wracając do najstarszego z gospodarzy: po kilku precyzyjnych skłonach w końcu udało mu się przejść pod Rockym. Wszyscy zaczęli wiwatować i klaskać głośno. Zaśmiałam się cicho. Zerknęłam na Rossa, który stał tuż obok mnie. Chyba też był ubawiony tą sytuacją. Znów spojrzałam w obiektyw telefonu, na którym nagrywała się scenka w salonie. I wtedy wydarzyło się coś, czego nigdy nie przewidywałam zobaczyć. Riker podszedł powoli do Vanessy i usiadł koło niej na sofie. Trochę się przy tym zachwiał, ale mniejsza o to.
-Śliiicznie mi pioszło. Prawda Van? - spytał blondyn zerkając na moją siostrę. Ona zaśmiała się cicho i szturchnęła go w ramię.
-Tak. Bardzo ślicznie. - powiedziała.
-Nio.. To teraz pani sędzio, naszemu zwycięzcy należy się chyba jakaś nagroda, nie sądzisz Ness? - zażartowała Rydel. Początkowo pomyślałam, że Van cieszy się z tej sytuacji, ale wtedy przypomniałam sobie o liście. Ona chciała zapomnieć o blondynie, a nie jeszcze bardziej go pokochać. I wtedy to się stało. Mimo że Vanessa miała rozbawienie na twarzy, Riker całkiem na poważnie wziął sobie uwagę Delly do serca. Uśmiechnął się zadziornie i bezceremonialnie chwycił twarz Nessy w dłonie. Następnie odwrócił ją w swoją stronę i wpił jej się w usta. Opadła mi szczęka. Vanessa z początku zdziwiona,  próbowała opierać się chłopakowi. W końcu jednak uczucia wzięły nad nią górę i zaczęła oddawać pocałunki. Trwało to może z kilkanaście sekund, ale ta sytuacja była dla mnie jak wieczność. Wciąż zdziwiona nie umiałam się ruszyć. Po prostu zastygłam w miejscu. Nie tylko ja przyglądałam się tej sytuacji. Ross również patrzał na nasze rodzeństwo z szeroko otwartymi oczami. W końcu odkleili się od siebie. Na ustach chłopaka pojawił się uśmiech, Van natomiast z początku szczęśliwa, teraz była przerażona. Odsunęła się od Rikera i momentalnie wstała. Następnie rzuciła szybkie: dzięki za imprezę i poszła do holu. Tam ubrała swoje buty i wybiegła na zewnątrz. Ja wciąż stałam nieruchomo trzymając telefon w dłoniach. Po chwili mój palec osunął się na ekran, tym samym zakańczając filmik. Wciąż byłam zdumiona sytuacją, która przed chwilą miała tu miejsce. Zresztą nie tylko ja. Riker dopiero po chwili ocknął się z transu i chwycił się za głowę. Nie umiałam odczytać jego emocji. Chłopak tylko pobiegł na schody i skierował się do swojego pokoju zatrzaskując drzwi. Nikt specjalnie nie przejął się jego zniknięciem. Ba! Nikt nawet nie widział tego pocałunku. Może poza mną i Rossem. Reszta gości jak i nasi przyjaciele znów tańczyli szaleńczo na parkiecie korzystając z nocnej zabawy.
-Ross... Ja lepiej pójdę sprawdzić co u Vanessy. Proszę, nie gadaj z Rikerem o tym co tu zaszło, bo jest szansa, że jutro nie będzie tego pamiętał. - powiedziałam powoli. Chłopak kiwnął głową na znak, że myśli tak samo. Skierowałam się więc do drzwi. Ubrałam z powrotem buty. Już miałam wychodzić, ale przypomniało mi się, że przecież nie przyszłam tu sama. Podeszłam do Rydel, która była w miarę trzeźwa. Z początku była na mnie zła, że przerywam jej jakże wspaniały taniec z blatem kuchennym. Później powiedziała, że Max poszedł jakieś pół godziny temu. Czyli mogę wracać do domu. Wróciłam do drzwi i je otworzyłam. Rzucając krótkie 'pa' przez ramię, wyszłam na dwór. Od razu owiał mnie przyjemny chłód nocy. Podmuch wiatru delikatnie poruszył końcówkami moich włosów. Poczułam się tak świeżo. Mając nadzieję, że moja siostra wróciła do domu, skierowałam się tam. Mijałam uliczne latarnie, od czasu do czasu jakiegoś człowieka, lub zapalone i zgaszone światła domów. Lubię spacerować nocą. Wtedy nigdy nie wiadomo, co przyniesie mrok. Po kilku minutach dotarłam do domu. Miałam ze sobą klucze, więc włożyłam je w zamek i przekręcając go, otworzyłam drzwi. Światła były pogaszone. Zdjęłam powoli buty i rozejrzałam się. Prawie nic nie widziałam w tych ciemnościach. Machając przed sobą rękami stawiałam pojedyncze kroki. Gdy w końcu dotarłam do schodów, zapaliłam światło.
-Vanessa! Vanessa! Van! - wołałam. Niestety nikt nie odpowiedział. -Vanessa! - spróbowałam ponownie.
-Nie ma mnie! - ktoś nagle zawołał. Zaśmiałam się pod nosem i wbiegłam po schodach. Następnie minęłam swój pokój i szłam dalej korytarzem. Nagle poczułam jak w piszczelu przeszywa mnie okropny ból. Chwyciłam się za wspomnianą część ciała i zaczęłam podskakiwać na jednej nodze. Wydałam z siebie cichy jęk. Spojrzałam na powód mojego bólu. No tak. Przecież tutaj stoi mała szafka. Całkiem o tym zapomniałam. Wciąż trzymając się za bolący piszczel poskakałam do pokoju Van. Otworzyłam drzwi do królestwa siostry. Leżała na łóżku z twarzą schowaną w poduszce. Momentalnie stanęłam na obydwu nogach.
-Oj... Jak Cię nie ma jak jesteś... - powiedziałam i podeszłam do niej siadając na skrawku łózka, koło jej głowy. Na dźwięk mojego głosu, czarnowłosa odwróciła się. Położyła się na plecach i cicho westchnęła. Zdziwiło mnie trochę to, że na jej twarzy właściwie nie gościły żadne emocje. Nie była ani smutna, ani wkurzona, ani nic. Po prosto pusto wpatrywała się w przestrzeń.
-I jak Ci? - spytałam.
-W sumie, to z początku byłam zdziwiona tym co się wydarzyło. Cieszyłam się, że już o nim zapomniałam i ta sytuacja wpłynęła na mnie obojętnie. No, a potem mnie pocałował. I tak jakoś sobie przypomniałam, że jestem w nim zakochana po uszy. Nie wiedziałam co zrobić, więc po prostu stamtąd wyszłam. Tak dorośle. I już sama nie wiem co myśleć. Życie jest beznadziejne... - westchnęła. - Wiesz co jest najgorsze? Często śniła mi się taka sytuacja. Marzyłam o dniu, w którym on mnie pocałuje. I nadszedł ten dzień. I to wtedy, gdy ja już prawie o nim zapomniałam, a on był pijany. I wiesz, w drodze do domu pomyślałam, że ta sytuacja była beznadziejna i ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył. Cieszyłam się i w ogóle. A potem dotarłam tutaj i zaczęłam rozmyślać. I wiesz do czego doszłam? Zrozumiałam, że nie ważne czy oboje będziemy nie trzeźwi, że to mogłoby wydarzyć się na wysypisku śmieci, a ja i tak będę czuć się idealnie, bo po prostu on jest dla mnie idealny. I na końcu tego wszystkiego doszłam do wniosku, że choćbym nie wiem jak bardzo się starała, nigdy nie przestanę go kochać, bo moje uczucia do niego są zbyt silne. Super, nie? - spytała zirytowana. Spojrzałam na nią przekrzywiając głowę.
-Wiesz, co myślę?
-Co? - zaciekawiła się.
-Myślę, że za dużo myślisz. - zaśmiałam się.
-Laura, co ja mam zrobić? - spytała pierwszy raz patrząc na mnie.
-Van, wiem, że będzie to dla Ciebie ciężkie, ale musisz z nim pogadać. - westchnęłam.
-Jak ja mam mu spojrzeć w oczy?!
-Dasz radę!
-Nie, nie dam. Chciałabym zapaść się pod ziemię. - wyżaliła się i znów opadła twarzą na poduszkę.
-Jeśli aż tak się tym przejmujesz, to wiedz, że jest szansa, że on nic nie będzie jutro pamiętał... - zasugerowałam.
-Tak myślisz? - momentalnie się podniosła.
-Nadzieja gaśnie ostatnia. - zaśmiałam się.
-Dzięki. - powiedziała i przytuliła mnie mocno.
-Spoko. Od czego ma się taką genialną siostrę jak ja? - zaśmiałam się.
-Mmm i do tego jakże skromną!
-Nie każdy może być idealny. Oczywiście, oprócz mnie. - powiedziałam teatralnie odgarniając włosy z ramienia. Wywołałam tym napad śmiechu mojej siostry. - Nie śmiej się. Po prostu zazdrościsz mi blasku chwały...
-Tak zazdroszczę Ci... No pewnie... - wciąż się śmiała. - W końcu jak się ma taką wspaniałą siostrę, to po prostu nie da się nie być idealnym. - powiedziała poprawiając swoje włosy. Uśmiechnęłam się do niej szeroko.
-Dobra. Skorzystam z tego, że dziś wróciłam do domu trzeźwa. Idę spać. - pożegnałam się z Van i skierowałam się do drzwi.
-Tylko pamiętaj, żeby położyć się do własnego łózka, a nie do basenu sąsiada. - zawołała za mną Nessa. Odwróciłam się tylko żeby pokazać jej język i poszłam do swojego pokoju. Tym razem uważałam na szafkę. Wyminęłam ją łukiem i poszłam do swojego pokoju. Tam wykonałam wszystkie konieczne czynności i przebrałam się w swoją żółtą piżamkę. Następnie położyłam się do mojego łóżka i przykryłam się kołdrą. Dziwne uczucie - zasypiam, pamiętając co robiłam przez resztę wieczoru. No nic. Zagłębiając się w rozmyśleniach, odpłynęłam w krainę snów...


*oczami Vanessy*
*następnego dnia*


Nadszedł ranek, więc nadeszła też pobudka. Gdyby wczoraj zechciało mi się spuścić żaluzje, pewnie mogłabym pospać dłużej. Obecnie jednak światło słoneczne nie pozwalało mi na dokończenie spania. Zwlokłam się więc ze swojego miękkiego łóżeczka i stanęłam na nogach. Mocno się przeciągnęłam i odetchnęłam głęboko. Pora zacząć kolejny dzień. Skierowałam się do swojej łazienki i przemyłam twarz. Następnie spojrzałam w lustro i westchnęłam. Moje włosy należą do tego rodzaju fryzur, że po wstaniu z łóżka każdy włos skierowany jest w inną stronę. W trzech słowach: szopa na głowie. W sumie, to chyba na razie nie mamy żadnych planów. Postanowiłam więc, że rozczesze się później. Wyszłam z pokoju czystości i skierowałam się na hol. Przeszłam przez cały korytarz i poczłapałam na schody. Zeszłam po nich powoli i poszłam do kuchni. Wchodząc tam, jedną ręką podrapałam się po głowie, a drugą zasłoniłam twarz, ze względu na ziewanie. Przy stole siedziała już moja siostrzyczka. Jej piżamka była w nienagannym stanie, a włosy gładko ułożone. Nie mam pojęcia jak ona to robi.
-Dzień doberek. - przywitała się obdarzając mnie szerokim uśmiechem.
-No hej. - powiedziałam. - Co jesz?
-Płatki kukurydziane z jogurtem naturalnym. Pycha! - rozmarzyła się. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją. Następnie przeniosłam ciężar ciała z jednej nogi, na drugą i zamyśliłam się. Co by tu można zjeść... Po chwili zastanowienia wyciągnęłam kilka jajek i włączyłam piec. Następnie przygotowałam wszystkie potrzebne składniki i wrzuciłam masło na rozgrzaną patelnię. Później rozbiłam jajka i zaczęłam przygotowywać sobie jajecznicę. Po chwili wszystko było już gotowe. Wzięłam talerz i położyłam na nim moje śniadanie. Do szklanki nalałam sobie soku pomarańczowego i wyjęłam z szafki pieczywo. W jedną dłoń chwyciłam talerz i kromkę chleba, a w drugą szklankę z napojem. Potem podeszłam do stołu i zajęłam miejsce koło Laury. Już po chwili rozkoszowałam się pysznym smakiem mojego śniadania.
-Jakieś plany? - spytałam siostrę biorąc gryz kromki chleba.
-Pisałam do Maxa, ale ponoć jest zajęty, więc się z nim nie spotkam. W sumie to nie mam pomysłu co by można porobić... - westchnęła.
-Ja też nie... - odpowiedziałam i wróciłam do jedzenia jajecznicy. Laura skończyła posiłek, więc odniosła miskę do zlewu i oparła się o blat. Typowy poranek: jemy śniadanie, wokół panuje błoga cisza.... Chwila chwila. W tym domu nigdy nie jest przecież cicho!
-Laura, nie sądzisz, że jakoś tak za cicho jest? - spytałam przerywając jedzenie.
-No właśnie też się czuje tak jakoś dziwnie... - odpowiedziała. Dzisiaj żadna z nas nic nie nagrywa, więc nie chodzi o pójście na plan. Raczej o niczym nie zapomniałam. Nikt nie ma dziś urodzin, dopiero za kilka dni Delly. Więc o co chodzi? Spojrzałam badawczo na Laurę. I wtedy to do mnie dotarło.
-Gdzie jest Veronika? - spytałam wstając na równe nogi. -Vera! - zawołałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Moja siostra miała już przerażenie w oczach...
-Może po wczorajszej imprezie została u Lynchów? - powiedziała.
-W NAJLEPSZYM wypadku została u Lynchów. - poprawiłam ją.
-No to trzeba to sprawdzić. - powiedziała moja siostra i pociągnęła mnie za rękę. Wyrwałam ją momentalnie i stanęłam w miejscu krzyżując ramiona.
-Nigdzie nie idę! Nie mam zamiaru spotkać dziś Rikera! Co jak on wszystko pamięta? - powiedziałam.
-Oj Van... Jest dopiero 9! - powiedziała patrząc na zegarek. - Jest szansa, że będzie jeszcze spał. Proszę Cię! Musimy iść po Veronikę!
-No dobra... Ale jeśli on będzie wszystko pamiętał, i będę musiała z nim pogadać, to mnie popamiętasz!
-Dobra... A teraz chodź!
-W piżamach?
-Musimy iść po nią jak najszybciej! - ponagliła mnie siostra i wyciągnęła na dwór. Po prostu idealnie! Teraz całe miasto może sobie pooglądać moją piękną fryzurę i moją wspaniałą piżamkę z Ciasteczkowym Potworem. Wspominałam już, że składa się ona z luźnej bluzki i bardzo krótkich spodenek? Moja siostra to chociaż jakoś wygląda. A nie jak menel! Laura wciąż ciągnęła mnie za rękę, jakby się bała, że zaraz wrócę do domu. Minęłyśmy kilka domów i parę zdziwionych osób, którym bardzo dojrzale pokazywałam język. W końcu doszłyśmy do domu Lynchów i zadzwoniłyśmy do drzwi. Usłyszałam, jak ktoś zbiega po schodach. W duchu modliłam się, aby to nie był najstarszy z domowników. Po chwili ktoś przekręcił zamek w drzwiach i je otworzył. Przed nami stał...

***

Bum! I jak tam mijają wakacje? Co tam u Was?
Wiecie co? Zorientowałam się, że licząc ten rozdział, to do 20 będą aż 4 pocałunki o.O Nie mam pojęcia jakim cudem, ale wszystkie są konieczne. Nie zdradzę czyje. Sami się wkrótce przekonacie ;) 
I co sądzicie o rozdziale? Mam nadzieję, że jest lepszy od tego poprzedniego. :)
Powiem Wam przejrzeliście mnie w jednej sprawie, ale to nie koniec zagadek ^.^
Zapraszam do komentowania! Bo im większa ilość komentarzy, tym większy uśmiech na mojej 
twarzy :D
Tak więc wyrażajcie swoje opinie miśki, a ja życzę Wam już dobranoc ;*
 ~MiLka <3 

Widzieliście nowe zdjęcia Rydel z instagrama? I ten gif  *o* Cudne są! <3

Ja chcę już nowe odcinki! :D




 

16 komentarzy:

  1. Nie rozumiem logiki Van :o Ale to nic złego, bo swojej też nie rozumiem, także ten, noo.. Rozdział jest świetniutki. I czekam na te 4 pocałunki, bo radość mnie zżera ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny :D czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <3 Pocałunek Rikessy no no, ciekawe co będzie dalej ;) Drzwi może otworzyć Ross, tak mi się wydaję, albo Veronika XD Laura już przynajmniej rozmawia mniej więcej normalnie z Rossem :P 4 pocałunki?! OMG *___* Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  4. 4 pocałunki? ;D
    Oby chociaż jeden była Raury ;d
    Mam nadzieję, że Laura szybo zakończy znajomość z Max'em :)
    Mówisz, że w jednej sprawie jesteśmy świadomi co wydarzy się dalej"? ;d
    Mówisz o tym liście Rikera? ;>
    Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny jak kazdy dawaj szybko nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uhh. Riker. Ty stary pijaku xD
    Fajny styl pisania, czekam na next :D
    http://the-story-of-auslly.blog.pl/chapter-tweny-one-two-sides/

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział!!
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyobraź sobie, że zdałam dziś sobie sprawę, że nie skomentowałam! Czytałam, ale nie zostawiłam koma! Mam nadzieję, że mi wybaczysz:) Rozdział super! Tylko daj trochę raury<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha spokojnie ;) a co do Raury... To jeszcze muszą się trochę podroczyć :D ale spoko.. Już za kilka rozdziałów ich relacje się zmienią :) także wszystko przed wami! :D

      Usuń
  9. Zarąbisty, ja też czytałam ale nie komentowałam. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  10. Super! Jutro mam urodziny mam taką małą nadzieję że sprawisz mi prezent i dodasz rozdzial;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego najlepszego :D No Milka lepiej posłuchaj dziewczyny i zrób jej prezent ;) Świetny rozdział <3

      Usuń
    2. :D to w takim razie jutro z rana mam dla ciebie niespodziankę ;*

      Usuń