sobota, 1 listopada 2014

37. But I don’t care what they say, I’m in love with you.

 Na początku chciałam zaznaczyć, że w poprzednim rozdziale palnęłam gafę -.- Scenkę, gdzie jeden z bohaterów rozmyśla nad swoimi uczuciami skierowanymi do Veroniki, pisałam dwa razy, gdyż początkowo jeden z Lynchów miał się zakochać dodatkowo w Verze. A potem to zmieniłam i nie zauważyłam, że zostawiłam fragment, że Rydel, woła swojego "brata". Ehh... No trudno. Jest to już zmienione, na: "Rydel woła swojego przyjaciela". Bardzo Was przepraszam za ten błąd, mam nadzieję, że zrozumiecie. Głupi błąd, ale zmienia późniejsze wydarzenia, więc wolałam to tu zaznaczyć. Na przyszłość postaram się uważniej sprawdzać rozdziały. 
Jeszcze raz przepraszam i miłego czytania :)

-Vanessa? Co ty robisz? - na ten dźwięk, spojrzenia pary skierowały się na osobę stojącą w drzwiach.
Czarnowłosa momentalnie zepchnęła z siebie Rikera, po czym poprawiając swoją bluzkę, energicznie podniosła się z kanapy.
-Możecie mi to wytłumaczyć? - dopytywała się Veronika, która wraz z talerzem kanapek stała w progu salonu.
-Wytłumaczyć co? - zapytał Garrett, który właśnie w tym momencie wszedł do salonu. Marano i Lynch spojrzeli błagalnie na swoją przyjaciółkę, która w tej chwili biła się z myślami. Bo które rozwiązanie miało okazać się lepsze?
-Wytłumaczyć, dlaczego oni... - zawahała się przez chwilę brunetka, jednak widząc smutne oczy poszkodowanej dwójki, westchnęła cicho. - Wytłumaczyć, dlaczego oni wyłączyli film, skoro pozostała jeszcze jedna scena. - powiedziała, uśmiechając się lekko do bruneta, dla potwierdzenia swych słów.
-O to chodzi... - stwierdził na luzie chłopak, nie zauważając, jak Riker i Vanessa oddychają z ulgą.
-A dlaczego tak długo Cię nie było? - Marano postanowiła zmienić temat.
-Przepraszam skarbie, ale musiałem jeszcze gdzieś zadzwonić. Ale teraz, jestem już tylko do Twojej dyspozycji. - uśmiechnął się, po czym pewnym krokiem podszedł do swojej dziewczyny.
-To my zostawimy Was samych. - powiedziała jeszcze z lekka zdenerwowana Veronika, mając na myśli siebie i blondyna.
-Ale ja bym wolał tu zostać! - zaprotestował najstarszy ze zgromadzonych, krzyżując ręce niczym małe dziecko.
-Riker. Kuchnia. Już! - warknęła brunetka, po czym przekładając talerz z kanapkami do jednej dłoni, drugą chwyciła blondyna za ucho i pociągnęła go za sobą w stronę wyjścia z pomieszczenia.
-Ałałałał.... - jęczał chłopak, gdy przyjaciółka wprowadziła go do kuchni. Gdy wreszcie Veronika puściła ucho swojego przyjaciela, ten zaczął je rozmasowywać, z miną zbitego psiaka. Dziewczyna, odłożyła swój talerz spokojnie na blat, po czym wzięła głęboki wdech. Już po chwili w jej oczach ponownie pojawiła się furia i bez żadnych ceregieli, poczęła okładać każdy skrawek ciała Rikera szmatką do mycia naczyń.
-Jak... Możesz... Być.... Takim... Idiotą!!! - krzyczała, nie przestając go bić. Blondyn starał się jakoś uspokoić przyjaciółkę, jednak z marnym skutkiem. Kto by pomyślał, że taka z drobna, z pozoru niewinna dziewczyna może mieć w sobie tyle siły?
A to Riker musiał przyznać. Veronika potrafiła się być jak rasowy chłopak.
W końcu blondyn nie wytrzymał. Chwycił brunetkę za nadgarstki, i przyszpilił ją do ściany.
-Możesz przestać mnie bić?! - zapytał podniesionym głosem.
-Możesz przestać być takim idiotą? - odpłaciła mu się tym samym.
-Jestem idiotą, bo ją kocham? - zapytał, z nutką sarkazmu w głosie. Słysząc te słowa, na twarzy dziewczyny pojawiło się rozczulenie.
-Ooo... To takie słodkie... - po tych miłych słowach, z całej siły kopnęła go w czułe miejsce, aż zgiął się w pół. - Ale wciąż jesteś idiotą. - dodała, uśmiechając się tryumfalnie.
-Rozejm? - zapytał ochrypniętym głosem Riker, siadając na krześle i starając się dojść do siebie po mocnym uderzeniu.
-Niech Ci będzie. Ale i tak czeka Cię kazanie. - stwierdziła, po czym podeszła do szafki z napojami. - Woda czy sok?
-Sok... - odsapnął.
-Wyciskany czy zwykły?
-Może być zwykły.
-Pomarańcza czy jabłko?
-Pomarańcza.
-Szklanka czy kubek?
-Serio pytasz? - zaśmiał się blondyn, nie rozumiejąc toku myślenia swojej przyjaciółki.
-Ej! - zbulwersowała się Vera. - To są bardzo ważne pytania. - powiedziała pewnie, kładąc dłonie na biodrach.
-Niech Ci będzie... - uśmiechnął się chłopak, wciąż trzymając za obolałe miejsce.
-Chcesz...
-Nie, nie chcę słomki. - zaśmiał się chłopak, domyślając się, o jakie pytanie chodziło jego przyjaciółce. Brunetka zmrużyła tylko oczy, po czym nalała soku do dwóch szklanek, które postawiła na stole. Następnie sama zajęła miejsce na przeciwko swojego przyjaciela i przysunęła talerz z kanapkami na środek stołu.
-Z czym są? - zapytał chłopak.
-Po lewej stronie z dżemem, a po prawej stronie z nutellą... - na dźwięk ostatniego słowa, obojgu zaświecił się oczy. Spojrzeli na siebie pewnie, po czym oboje sięgnęli po kanapkę z czekoladową mazią. Już po chwili oboje zatopili swe zęby w posiłku, rozkoszując się tym słodkim smakiem.
-Wiesz... - rozpoczął rozmowę Riker, przełykając pierwszy kęs. - Jeszcze nigdy nie spotkałem dziewczyny, która mogłaby jeść tyle słodkiego i mieć taką figurę.
-Dziękuje za komplement. Chyba... - zawahała się, po czym oboje się cicho zaśmiali. - A ja nigdy nie spotkałam tak pechowego chłopaka jak ty. - dodała po chwili.
Riker zmarszczył brwi.
-A to dlaczego? - zapytał.
-No wiesz... Przyjaźnisz się z dziewczyną ponad 20 lat, jesteście ze sobą bardzo blisko, nawet się kilka razy całowaliście... A ty zdajesz sobie sprawę z uczuć do niej, dopiero wtedy, gdy ona znajduje sobie chłopaka. Pech i tyle. - podsumowała, po czym wzięła kolejnego gryza kanapki. Słowa jego przyjaciółki zatkały chłopaka. Najgorsza w tym wszystkim była świadomość, że ona ma rację. I to całkowitą. - Chociaż w sumie to nie... - kontynuowała Veronika, nie widząc odpowiedzi ze strony blondyna. - To nie jest pech. To jest idiotyzm.
-Zamknij się... - warknął.
-I tak mnie kochasz. - zaśmiała się dziewczyna, po czym pokazała przyjacielowi język. Lynch nie był dłużny. Odwdzięczył jej się tym samym. Dodatkowo jednak, otworzył swoją kanapkę, po czym stroną z nutelli, przyłożył ją do jej twarzy. Większość dziewczyn zaczęła by teraz krzyczeć, że jest ubrudzona, wygląda strasznie i inne takie bzdety, ale nie ona. Veronika z satysfakcją wymalowaną na twarzy ściągnęła palcem cały czekoladowy krem, znajdujący się na jej policzku, po czym oblizała go.
-Osz ty wredna... Moją nutellę zjadłaś... - blondyn zmrużył powieki.
-Sam mi ją dałeś! - oburzyła się dziewczyna. - Jak to mówią: Jak dają to bierz, jak nie dają to bierz i uciekaj. - posłała przyjacielowi ciepły uśmiech, po czym sięgnęła po jeszcze jedną kanapkę.
Między parą zapanowała cisza. Przerywały ją tylko przyśpieszone oddechy, oraz ciche śmiechy, dobiegające z salonu.
-Jak myślisz, co oni tam robią? - zapytał po chwili Riker.
-W sensie Vanessa i Garrett?
-Nie! W sensie żwirek i muchomorek! - parsknął blondyn.
-Oj już nie wkurzaj się tak... Nie nie nie... - zachichotała, czochrając przy tym fryzurę Lyncha.
-Coś ty brała?
-A wiesz... - Veronika udała, że myśli. - Dzisiaj jeszcze nic. - odparła szczęśliwa, jednak zobaczyła, że jej dobry humor wcale nie udziela się osobnikowi siedzącemu na przeciw jej. Westchnęła cicho. Od zawsze wiedziała, że między Vanessą a Rikerem była chemia. Chciała szczęścia dla nich obojga. Nie potrafiła patrzeć, jak któreś z jej przyjaciół cierpi. W jej zamiarach nie było rozdzielanie związku, w którym była akurat Nessa, ale ona byłą wręcz pewna, że czarnowłosa o wiele bardziej kocha Rika. Zbyt długo ją znała. Ona i siostry Marano były dla siebie jak rodzeństwo. Wiedziały o sobie wszystko.
Veronika naprawdę chciała dobrze dla Vanessy... A była pewna, że ona i blondyn są dla siebie stworzeni.
Może czasem trzeba pomóc miłości?
Ostatni raz spojrzała na smutną twarz swego przyjaciela. Teraz, była pewna swoich decyzji. A w jej głowie, już szykował się pewien plan.
-Pomogę Ci. - stwierdziła pewnie.
-W czym? - Riker zmarszczył brwi, nic nie rozumiejąc.
-W zdobyciu Van.
Po usłyszeniu tych słów, na twarzy Lyncha pojawił się szeroki uśmiech.
-Naprawdę?
-Nie, na żarty! Pewnie, że Ci pomogę. Chcę, żebyś był szczęśliwy. Żebyście oboje byli szczęśliwi. Ale zapamiętaj trzy rzeczy. Pierwsza: jeśli związek Van i Garretta będzie silny i szczęśliwy, to nie wyobrażaj sobie za wiele. Nie chcę niszczyć cudzej miłości.Po drugie: gramy na moich zasadach. Czegokolwiek nie powiem, masz to robić. Żadnego 'ale', żadnego sprzeciwu, żadnych zbędnych pytań. Zrozumiano? - zapytała, opierając się pewnie o oparcie swojego krzesła.
-Tak jest! - zaśmiał się chłopak. - A trzecia zasada?
Veronika uśmiechnęła się chytrze.
-W razie jakichkolwiek pytań i niedogodności, patrz punkt drugi.
-Stoi. - Riker uśmiechnął się pewnie, po czym wraz z Veroniką uścisnęli sobie dłonie. - To... Od czego zaczynamy..? - spytał niepewnie.
-Miało być żądnych pytań! - krzyknęła Veronika, po czym oboje się zaśmiali. - Spokojnie mój drogi. Wszystko w swoim czasie... W swoim czasie... - pod koniec wypowiedzi ściszyła głos.
Wtem, spojrzenia Very i Rikera skrzyżowały się ze sobą, po czym powędrowały na stół, gdzie leżała ostatnia kanapka. Zerknęli po sobie przenikliwie... po czym oboje rzucili się na talerz.
*****

-A ja czasami myślę, że to wszystko nie ma sensu. No bo, świat trwa. Wtedy rodzisz się ty. Żyjesz, nie mając czasem pojęcia o oczywistych rzeczach, a potem umierasz. A świat wciąż trwa dalej. Może każdy powinien się jakoś zasłużyć? Coś zrobić dla tego 'świata'. Ale czymże ten świat w ogóle jest? Bo przecież, po co byśmy w ogóle zaczynali istnieć, jeśli nie miałoby to mieć żadnego sensu. A ja wierzę, że wszystko, co się dzieje, ma jakiś sens. Wszystko dzieje się po coś. Co nie? Ross? czy ty mnie w ogóle słuchasz? - Laura obróciła się a lewy bok, tak, że teraz mogła spojrzeć swojemu chłopakowi w oczy. Para znajdywała się w pokoju brunetki. Leżeli oboje na łóżku, wtuleni w siebie, ciesząc się swoją obecnością. Podczas gdy Laura dywagowała nad sensem istnienia, Ross po prostu bawił się jej włosami. To go uspokajało.
-Oczywiście, że Cię słucham. Ale obecnie trochę źle się czuję i gdy jesteś już przy kolejnej teorii, ja wciąż staram się zrozumieć poprzednią. - zaśmiał się. - Za mądra dla mnie jesteś. - uśmiechnął się, co zostało odwzajemnione przez Marano.
-Gdybym była rzeczywiście mądra, to ty nie byłbyś teraz chory. - powiedziała, po czym z powrotem położyła się na plecach i poczęła wpatrywać w sufit. Jak na zawołanie, blondyn psiknął. - Widzisz?
-Lau, nie martw się o mnie. Najważniejsze, że wreszcie jesteśmy razem.
-Wciąż w to nie wierzę. A co, jeśli to tylko sen? I zaraz się obudzę i wszystko będzie jak dawniej? - dziewczyna wyraźnie posmutniała.
-To nie jest sen, Lau. To wszystko prawda. A ja tu jestem. I nigdzie się nie wybieram. - zapewnił ją Ross.
-Słodki jesteś, wiesz? - zapytała go dziewczyna, a kąciki jej ust uniosły się ku górze.
-Bardziej jak miód, czy cukierki?
-Miód jest niedobry. - brunetka zmarszczyła brwi. - Jak czekolada. - zachichotała, po czym oparłą swoją głowę na jego ramieniu, a dłoń położyła na torsie.
Nie potrzebowali muzyki, gwiazd, kosztownej restauracji, szykownych stroi, czy innych drobnostek, aby ta chwila była romantyczna. Wystarczyła im jedynie swoja wzajemna obecność, aby czuć się wspaniale.
Miłość jest jak moneta, wpadająca do studni, naszego serca. Ma dwie strony. Potrafi ranić, a potrafi uszczęśliwiać. Potrafi być piękna, jak i straszna. Potrafi budować, jak i niszczyć.
Może być nieodwzajemniona. I ta, jest zdecydowanie najbardziej bolesna. Bo najgorsze uczucie jest wtedy, gdy robisz wszystko, żeby zdobyć tą drugą osobę, a ona jest szczęśliwa. Bez Ciebie.
-Mówiłem Ci już o dalszym kręceniu Austina&Ally? - zagadnął nagle Ross.
-Nie. A coś się stało? - zaniepokoiła się Marano. Kochała tę pracę. Aktorstwo był dla niej naprawdę ważne, to dawało jej radość.
-Nie, nic ważnego, ale przesunięto początek kręcenia trzeciego sezonu z września na październik. - odpowiedział wesoło blondyn.
-Czekaj czekaj! - Laura podparła się na łokciu. - To znaczy, że...
-Że nasze wakacje będą o miesiąc dłuższe! - dokończył za swoją dziewczynę Ross, po czym przytulił ją mocno.
-Ale się cieszę! Będziemy mogli dłużej się wyszaleć z naszymi przyjaciółmi! - szczerze ucieszyła się dziewczyna. - Dlaczego nikt mnie nie poinformował? - zmarszczyła brwi.
-Reżyser do mnie dzwonił kilka dni temu i obiecałem, że Cię poinformuję, ale potem były te urodziny Rydel i tak jakoś zapomniałem... Wiesz... Zdawał się cieszyć, że nasze relacje 'poprawiły się'. - zaśmiał się, na co Laura przybrała kokieteryjny wyraz twarzy.
-Jak bardzo ociepliły się? Hmm? - wymruczała. Kąciki ust blondyns uniosły się ku górze, a on sam nachylił się do Laury i namiętnie ją pocałował.
-Taka odpowiedź wystarczy? - zaśmiał się.
-Hmm... Nie do końca... - dziewczyna również się uśmiechnęła, po czym chwytając za koszulkę Lyncha przyciągnęła go do siebie i pocałowała.
Po kilku próbach, Rossowi niechętnie udało się odsunąć od dziewczyny.
-Ja zarażam...
-A ja mam to gdzieś! - zaśmiała się. - Najwyżej oboje będziemy musieli przejść kwarantannę. A spędzanie z Tobą caluśkiego dnia brzmi bardziej kusząco, niż odpychająco. - uśmiechnęła się zalotnie.
-Caluśkiego mówisz?
-Calusieńkiego.
-W takim razie... - Ross nie dokończył zdania, gdyż Laura po raz kolejny wpiła mu się w usta.
Uśmiechali się do siebie przez pocałunki, starając się cieszyć każdą chwilą. Bo przecież nigdy nie wiadomo, co szykuje los. A każda chwila, może się okazać ostatnią.
*****

-Opowiedz mi coś o sobie. - rozpoczęła nowy temat do rozmowy Vanessa. Niby zwykłe pytanie, ale jakże ważne dla tej dziewczyny. Chciała go lepiej poznać. Lepiej poznać Garretta.
-A co chcesz wiedzieć? - zapytał Garrett, siedzący na kanapie tuż obok swojej dziewczyny.
-Wszystko. - zaśmiała się.
-Dowiadywać się wszystkiego naraz nie jest zbyt fajnie. O wiele lepszy efekt, daje poznawanie się powoli.
-Więc może... Jakie masz plany na przyszłość? Co będziesz robił po wakacjach? Po w końcu... Trwają jeszcze z trzy tygodnie. To niezbyt długo. - czarnowłosa nagle jakby posmutniała.
-Po wakacjach wyjeżdżam na uniwersytet. Zawsze marzyłem, żeby zostać lekarzem. I tak... Wiem jak to brzmi... Więc wyjeżdżam do jednej z lepszych uczelni w Nowym Yorku. - powiedział dumnie, wypinając do przodu swą pierś.
-To świetnie. Szczerze Ci gratuluję, nie każdy ma szansę spełniać swoje marzenia. - powiedziała z uśmiechem na ustach Vanessa. Naprawdę cieszyła się szczęściem swojego chłopaka. Ale jedno nie dawało jej spokoju... To była myśl, przez którą nie mogła być uradowana do końca szczerze. - Ale w takim razie... Co z nami..? - zaniepokoiła się.
-Jak to co? - chłopak oburzył się, jakby to było oczywiste. - Przecież wciąż będziemy się kontaktować. Jest facebook, jest skype... Poza tym.... Nigdy nie wiadomo, co się stanie. Może do tego czasu ze mną zerwiesz, bo okażę się nie do wytrzymania? - zaśmiał się, jednak dla Vanessy, ten temat wcale nie był śmieszny. A jej nadzieje, na miły wieczór, całkowicie wyparowały.
-Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś wcześniej? - zapytała cicho.
-Oj Van... Nie smuć się... Ja przepraszam, powinienem być z Tobą szczery od początku, ale... Bałem się, że jeśli dowiesz się prawdy, to nie dasz mi szansy. A ja naprawdę bardzo Cię lubię... - powiedział Garrett, po czym nachylił się do Vanessy i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Czarnowłosa nie opierała się. Wręcz przeciwnie, zaczęła odwzajemniać pocałunki, które z każdą chwilą, stawały się coraz agresywniejsze.
Z każdym momentem, w którym ich wargi zatapiały się w sobie, Vanessa czuła, jak w jej żołądku lata tysiąc motyli.
Wtem, dziewczyna poczuła, jak brunet wkłada ręce pod jej bluzkę, gładząc jej nagi brzuch. Z każdą chwilą jego dłonie wędrowały coraz wyżej...
A to, już nie spodobało jej się. Schyliła swoją głowę w dół, przerywając tym samym następne pocałunki.
-Coś nie tak? - zapytał zdezorientowany Garrett. - Jeśli nie jesteś gotowa, to zrozumiem...
-Nie chodzi o to. - zaprzeczyła szybko Van. - Po prostu... Za dużo osób jest w domu. - po części była to prawda. Gdyby nie przerwała tego, do czego zmierzał brunet, a ktoś wszedłby do salonu, mogłoby się to źle skończyć. Głównym powodem, było jednak to, że dziewczyna nie do końca chciała, aby między nią a Garrettem zaistniała aż taka bliskość. Nawet sama się do tego przed sobą nie przyznawała.
-Spokojnie. Przecież rozumiem. - chłopak uśmiechnął się krzepiąco, po czym delikatnie pogłaskał Vanessę po policzku. Czynność ta, wywołała dwa rumieńce, które pojawiły się na twarzy dziewczyny.
-Ślicznie wyglądasz w rumieńcach, wiesz?
-Dziękuje. A nie wiesz może czy.. - Vanessa nie zdążyła dokończyć, gdyż w całym pokoju rozległ się dźwięk jakieś melodii. Van spojrzała pytająco na Garretta, który w tej chwili wyciągnął z kieszeni spodni swój telefon. - Odbierz. - zachęciła go czarnowłosa, jednak on odłożył telefon na kanapę.
-To nic ważnego. - machnął lekceważąco dłonią, a melodia ucichła. Nie trwało to jednak długo, gdyż już po chwili ten sam dźwięk rozległ się w pomieszczeniu ponownie.
-Odbierz. Nic się nie stanie. - zachęciła go dziewczyna.
-Ok. - powiedział obojętnie, po czym odebrał swój telefon.
Podczas całej rozmowy, Vanessa próbowała wychwycić, z kim i o czym rozmawia jej chłopak. Było to jednak prawie niemożliwe, gdyż Garrett jedynie co chwilę potakiwał, lub odpowiadał jednym słowem. Po niecałych 2 minutach, chłopak odsunął telefon od swojego ucha i przycisnął jakiś przycisk, tym samym się rozłączając.
-Kto to był? - zaciekawiła się Nessa, która z własnych obserwacji nie potrafiła tego wywnioskować.
-Ymm... - Garrett podrapał się po karku, wstając tym samym z sofy. - Nikt ważny. - powiedział wymijająco.
-Coś się stało? - zaniepokoiła się dziewczyna.
-Naprawdę nic ważnego... Później Ci wyjaśnię... Przepraszam Vanessa, ale będę musiał się zbierać... Wybaczysz mi to jakoś? - zapytał, robiąc do niej szczenięce oczka. Czarnowłosa uśmiechnęła się lekko.
-Oczywiście. Ale proszę, nie miej przede mną tajemnic. Nie chcę się potem bać i niepotrzebnie tworzyć własnych domysłów na temat tego, co się dzieje. Dobrze? - zapytała, patrząc głęboko w oczy swojego chłopaka.
-Obiecuję. - powiedział spokojnie, po czym nachylił się do dziewczyny i pocałował ją w policzek. - Dziękuje za miły wieczór. - dodał, po czym skierował się do wyjścia. Van westchnęła cicho.
"Jest dobrze... Przecież jest dobrze..." - zapewniała się w myślach. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła się, jakby... czar prysł. Może i brzmi to głupio, ale to dokładnie opisywało to, co czuła w tej chwili dziewczyna. Nienawidziła się za pytania, które rodziły się teraz w jej głowie. Ale co mogła poradzić? Wtem poczuła, jak telefon w jej spodniach wibruje. Wyciągnęła go i spojrzała na ekran. Widząc numer Garretta, zmarszczyła brwi. Otworzyła wiadomość.
"Kocham Cię Van." 
 Dopiero po chwili zorientowała się, że na jej twarzy widnieje szeroki uśmiech. Przygryzła dolną wargę. Nie musiała długo myśleć, nad tym, co odpisze. Jej palce jakby same zaczęły jeździć po ekranie, układając się w kilka prostych słów;
"Ja Ciebie też"
 *****
Rydel, Rocky, Ell, Jake i kilka gadżetów. To połączenie, niby z pozoru niegroźne, jednak w rzeczywistości, było zupełnie inaczej. 
Ta grupka przyjaciół nie należała do osób, które potrafią długo usiedzieć w jednym miejscu. A dzisiejsze zapowiadane burze, były idealną okazją do tego, żeby zaszaleć. 
Całą akcją nie dowodził nikt inny, jak oczywiście Rydel. W końcu dziewczyna, mieszkająca w domu z kilkoma chłopakami, musi mieć wyrobiony władczy charakter. 
Cała czwórka, zmierzała właśnie w kierunku mieszkania sióstr Marano, gdzie przesiadywała reszta ich znajomych. 
-Dobra... To, jak chcesz się tam dostać? - zapytał Rocky, kiedy znaleźli się pod celem. 
-W sumie, to miałam plan, żeby...
-O cześć. - Rydel nie dokończyła zdania, gdyż przerwał jej pewien chłopak. Wszystkie spojrzenia skierowały się w kierunku drzwi domu, koło których stał właśnie Garrett. - Wchodzicie do środka? - zapytał.
-Tak! Laura dzwoniła, żebyśmy przyszli! - powiedział uradowany Jake, po czym przytrzymał drzwi. 
-Spoko to... Miłej nocy. - wszyscy pożegnali się z brunetem, który wyminął ich i skierował się do swojego domu, który znajdywał się po drugiej stronie ulicy. 
-Nie sądziłem, że to będzie takie proste. - podsumował Ell. 
-Ja też. Ale trzeba korzystać. - zaśmiała się Rydel. - Pamiętajcie, że oni nie mogą się dowiedzieć, że jesteśmy w środku. Wszyscy wiedzą, co mają robić? - upewniła się blondynka.
-Tak, jest kapitanie! - potwierdzili wszyscy trzej chłopcy.
-Świetnie. No to pora na najlepszą noc w naszym życiu... - dziewczyna uśmiechnęła się przebiegle, po czym cała czwórka weszła do domu sióstr Marano... Zanim to się jednak stało, Rydel ostatni raz się obejrzała. Zobaczyła wtedy jak Garrett, w progu swojego domu przytula jakąś dziewczynę. Mogła być w jego wieku, a może z rok, dwa lata młodsza. Blondynka widząc to, zmarszczyła brwi. Uznała jednak, że pomyśli o tym później. Odgoniła od siebie to, co przed chwilą zobaczyła, po czym zamykając za sobą drzwi, weszła do środka mieszkania...

***

Bum! :D
Witajcie misie :) 
Wiem, rozdziału długo nie było, ale przez najbliższy okres będą się pojawiać trochę rzadziej ;-; Przepraszam... Ale po skończeniu listopada, mam nadzieję, powrócę już do szybszego biegu pisania ^^
Ehh... Jeszcze raz przepraszam, za gafę w poprzednim rozdziale ;-; To, co wytłumaczyłam w notce na początku :) 
Więc... Co sądzicie o rozdziale? Mam nadzieję, że się podoba :) 
Zostawiajcie swoje opinie w komach, one są dla mnie naprawdę ważne :3
I dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem! :D Nie wiem jak dla innych, ale 19, to dla mnie taki mały osobisty sukces ^^ 
I jak tam minęło halloween? Mam nadzieję, że bawiliście się równie dobrze co ja :) 
Na koniec życzę udanej niedzieli i pozdrawiam :3
~MiLka <3
No i oczywiście wszystkiego najlepszego dla naszego jubilata! :D <3 




22 komentarze:

  1. Boszki rozdział czekam na kolejny z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Garret zdradza Vanessę!!!!??/
    Czekam na Rikessę
    Raura..jak słodko<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział!!!
    Mam nadzieję że zrobisz Rikessę :D
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny :)
    Nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojejku...jejku szykuje się naprawdę niezapomniana noc dla bohaterów. Zwłaszcza jak dowodzi Rydel. Będzie wielkie BUM...XD. Już mam niezłą podjare...także Danke Schon (tak się to pisze c'nie....WHATEVER...HAHA) TWIN.
    Ja się tu zasładzam na śmierć z Raura...ale ona jest taka THE BEST...normalnie LOVCIAM całym serduchem. No kto się nie zgodzi...że oni do siebie pasują jak nikt inny...SOOO...w realu też muszą być RAZEM.
    Ten Garrett...mnie denerwuje...a co jeśli on zdradza Van. Biedna...oj już widzę rozjuszne dziewczyny...haha. Ja chcieć mordobicie....(co jest ze mną nie tak...XD).
    Rozdział geniusz...zresztą jak zawsze. Życzę weny deklu...buziaki<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciągle ktoś mi przeszkadzał, aż w końcu dopiero teraz dałam radę przeczytać xd Każdy może popełnić jakiś drobny błędzik. Ja haloween spędziłam oglądając jakieś bzdety, także nic szczególnego :) Jak tak czytam o szczęściu Rossa i Laury to po prostu nie mogę. Nie mogę przestać być szczęśliwiutka i nie cieszyć się ich miłością :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jejku rozdział świetny ;d
    czekam na kolejny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaakk garett zdradza van to zarobi niezle manto od rika haahhahahahhah
    Taaa gafa jaaaaaaasne....
    Przyznaj się że przeraziła cie wizja mojej rozpaczy i zemsty muhahahahah
    Po za tym mogłabyś wchodzić łaskawie na.GG to bym Ci coś powiedziała
    WAŻNEGO
    A tak to nie :P
    Jake, Vera do roboty przydały by się jakieś Jeronikatka hahaahhahahaahahaahhah

    Lofffciam Auslly są taaaaacy sweet
    Podjarana
    Niewi ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział krótki, ale zajejejebisty^^^
    Jak kcem, by Van była szczęśliwa, bo Raura już jest!
    A na halloween to mam kazała mi umyć okna, bo jak nie to psikus, ale helo! Dostałam cukierki!

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudny rozdział. Mało Raury jak dla mnie tutaj, ale jak się pojawiła to rozwalała na łopatki słodyczą <33333 Czekam na next :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny rozdział!
    Czekam na next'a.

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział świetny !!!!!!<3 Czekam na next'a.

    OdpowiedzUsuń
  14. Po pierwsze świetny rozdział ;) Ale przejdźmy do konkretów: ;]
    Coś tak czułam, że z Garetta to niezłe ziele... ;\ ten szmaciarz ma drugą laskę na boku...!!! *,* No nie ;/ Niech no się tylko Riker dowie, że ten gnoj skrzywidzi Van... Uuu... Wtedy nie chciałabym być w skórze tego palanta hehe ;] Co on sobie w ogóle wyobraża jakieś tajne pogaduszki sobie urządza.... W tajemnicy przed swoja dziewczyna!? No po prostu u mnie facet ma już prze***ane ;\ Przepraszam za słownictwo ale zdenerwowałam się ;)
    Ciesze się, że Riker nadal sie nie poddaje i będzie walczył o Van (co prawda na "nowych zasadach" czyt. Veroniki ;D) ale czuje, że tym razem uda im się osiągnąć sukces w tym temacie. ;)
    Raura oczywiście jak zawsze słodka... ;) och... uwielbiam ich...;* mogę o nich czytać cały czas ale wiem, że to by było nie fair w stosunku do innych bohaterów c'nie? ;] Właśnie ;) Także ubolewam nad ograniczeniem ich roli, ale nie narzekam, jest dobrze ;D
    Na koniec nasza (jak to ich nazwałam xD) "zwariowana szajka" ciekawe co oni knują w domu Marano ;] Ta... ale coś czuje, że będzie kupa xD śmiechu i dziwnych wydarzeń tak więc na ten temat się nie wypowiadam czekam na Twój ruch Słonko ;*
    Oprócz tego, oczywiście życzę Ci weny, pomysłów, czasu, chęci i wog wszystkiego co jest potrzebne do dalszej pracy nad rozdziałami xD A no i nie wiem czemu tak ostatnio żadko bywasz :( (czy to na bloggerze czy gg) nw czy to z powodu braku czasu czy może masz jakieś problemy... :( No cóż nie wnikam w Twoje życie prywatne :) Ale jeżeli to sprawa problemów to życzę szybkiego ich rozwiązania i "stałego" powrotu do nas ;) A jeżeli to wina czasu to... No cóż... Mam nadzieję że uda Ci się wszystko dobrze zorganizować ;) Pamiętaj, że czekam i tęsknię za Tobą ;) (o rany jak to brzmi xD ;D)

    Powodzenia i pozdrawiam
    ~Wierna~

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział supcio. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  16. S-U-P-E-R! Raura przeurocza *o*,
    Czekam na Rikessę. No, a Rydellington?! Now! :D Czekam na next'a. Pozdrawiamy,
    imaginary

    OdpowiedzUsuń
  17. Uuu... Garret nie ladnie! Riker go przerobi na pasztet! I dobrze.. A moze to jego siostra albo cos w tym stylu?? Ale wątpię... Super rozdział. Czekam na następny ale chyba bardziej na rozdział na twoim drugim blogu bo go nie ma juz prawie miesiąc!:(

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny!! Czekam na nexta!!
    PS. DLACZEGO NIE NAPISAŁAŚ POSTA O SWOICH URODZINACH?????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie lubię się takimi rzeczami chwalić ;p potem się czuję jak egoistka ;-; tsa... moja logika jest rozbrająca xd :3

      Usuń
  19. Superaśny rozdział *-* Raura taka słodka <3 Czekam na nexta /<3

    OdpowiedzUsuń