piątek, 7 listopada 2014

38. Never mind, I'll find someone like you.

-Jesteś pewna, że chcesz mi pomóc? - po raz kolejny zadał to pytanie Riker.
-Oczywiście! I nie pytaj mnie już o to, bo się jeszcze rozmyślę. - zaśmiała się Veronika, grożąc mu palcem. - A tak w ogóle, to co robi reszta Twojego kochanego rodzeństwa? - zagadnęła go.
-Podejrzewam, że obecnie Ross ślini się do Laury, a reszta pewnie siedzi w domu. Jak wychodziłem do Was, to Rydel śpiewała na stole, więc mogą się tam dziać różne rzeczy. - oboje się zaśmiali.
-Ej, a może ich tu zaprosimy? Bo nie mam zamiaru siedzieć z tymi dwoma parami. Lubię miłość, ale bez przesady.
-A wiesz... To nie taki zły pomysł. Pójdę po nich. - zaproponował Riker, wstając od stołu.
-Ej! Przecież można zadzwonić!
-Wiem, ale przecież nie mieszkamy aż tak daleko a spacer dobrze mi zrobi. Poza tym, nie mam zamiaru dłużej przebywać pod jednym dachem z tym matołem co się do Vanessy przyczepił jak do psiego ogona. - na samą myśl wzdrygnął się, po czym przybijając z Veroniką 'piątkę', wyszedł z pomieszczenia.
Brunetka wzięła do ręki szklankę i upiła ostatnie trzy łyki swojego soku. Następnie podparła swoją głowę o dłoń i westchnęła cicho.
-W co ja się wpakowałam...
*****

Gdy Rydel weszła powoli do domu, zamknęła za sobą drzwi. Następnie, znając na wylot swoje przyjaciółki, sięgnęła do szafki stojącej w holu i uprzednio wyciągając z niej kluczyk, zatrzasnęła drzwi. Potem, schowała metalowy przedmiot do kieszeni swoich spodni i dumnie spojrzała na swoich przyjaciół.
-Dobra to... Od czego zaczynamy? - spytał półszeptem Jake.
-Najpierw, trzeba zamknąć drzwi na taras i też wziąć z nich kluczyk. Nikt, powtarzam: NIKT nie może tu wejść, ani stąd wyjść. - powiedziała złowieszczo Delly.
-Oczywiście, jak już zaplanujemy akcję stulecia, to nagle pogoda musi się poprawić! - warknął Ell, mając na myśli brak jakichkolwiek burzowych chmur na zewnątrz.
-Eee tam... Będzie dobrze. Zwłaszcza, że za niecałą godzinę powinno się zrobić całkowicie ciemno. - blondynka pocieszyła swojego przyjaciela. - Dobra, więc może zróbmy tak. Ja, pójdę zamknąć ten balkon, po czym postaram się skombinować telefon Vanessy. Jake, jako, że Veronikę trudno przestraszyć, trzeba będzie ją zagonić do jej pokoju i ma być tam sama. Zrozumiano?
-Pewka. Nie takie rzeczy się robiło. - powiedział luźno nastolatek, po czym mrugnął do Delly.
-No i świetnie. Więc, upewniając się, że jej tam nie ma, zajmij jej pokój i zrób wszystko tak, jak ustalaliśmy. Za mniej więcej 15 minut ją tam sprowadzę. Ell, Twoje zadanie to Ross i Laura. Masz ze sobą te listy?
-Mam.
-Świetnie. A ty Rocky, zajmij się naszym kochanym starszym bratem, ok? - zapytała blondynka. Brunet już miał odpowiadać, gdy nagle, cała grupka usłyszała czyjeś kroki. Momentalnie wszyscy rzucili się na ścianę za drzwiami, po czym wstrzymali oddechy. Wtem, ktoś wszedł do pomieszczenia. Głośne kroki i ciężki oddech, wskazywał na to, że osobą, która weszła do pomieszczenia jest jakiś chłopak. Ell, który stał najbliżej drzwi, mógł jedynie zobaczyć zarys tej postaci. Był to jakiś blondyn, dosyć wysoki. Brunet od razu rozpoznał w nim swojego przyjaciela.
Riker podszedł do drzwi i ubierając uprzednio buty, nacisnął na klamkę. Ani drgnęły. Blondyn spróbował jeszcze kilka razy, jednak za każdym to się nie udawało. W końcu odwrócił się i zrobił kilka kroków na przód.
Gdy Ratliff to zobaczył wiedział, że jeśli blondyn pójdzie do reszty domowników, cały ich plan pójdzie na marne. Pchnęła nim determinacja. Wyskoczył ze swojej kryjówki, po czym zagrodził drogę blondynowi. Najstarszy z Lynchów widząc bruneta, zmarszczył brwi, a jego wargi się lekko rozwarły.
-Cc co? Co ty... Ale skąd... Co ty tu robisz?! - zapytał zdumiony. Obecnie oczy Ellingtona, wyglądał jak dwa spodki - rozszerzone do granic możliwości.
-Yyy... Brać go? - bardziej stwierdził, niż spytał, ale dla reszty grupy nie potrzeba było więcej słów. Rydel, Rocky i Jake momentalnie wyskoczyli zza drzwi, po czym chwycili zdezorientowanego Rikera za... wszystko. Następnie siłą wepchnęli go do szafy, szybko ją zamykając. Między uchwyty wsadzili parasolkę, po czym odetchnęli z ulgą.
-Co to ma być?! Rydel, do jasnej ciasnej otwieraj te drzwi!!! Poczekajcie aż stąd wyjdę!!!
-No... Chłopcy, praca z Wami to czysta przyjemność. - dziewczyna uśmiechnęła się tryumfalnie, nie zwracając uwagi na wrzaski swojego brata, dobiegające z środka szafy.
-No to jeden z głowy. Ale... Skąd pewność, że nikt go nie usłyszy? - zapytał Rocky.
-A co, jeśli ma ze sobą telefon? Może do kogoś zadzwonić, a wtedy po całym planie... - dodał Jake.
-Czekajcie chwilę. - powiedziała pewna siebie Rydel. Następnie podeszła do wieszaka, na którym wisiały różne kurki. Sięgnęła do niebieskiej bluzy, która należała do jej brata. Sięgnęła do jednej z kieszeni, i zaczęła w niej grzebać. Po chwili kąciki jej ust opadły ku dołowi. Sięgnęła więc do drugiej kieszeni i ponownie zaczęła w niej czegoś szukać. Tym razem, na jej twarzy zawitał kolejny szeroki uśmiech. Dumnie uniosła ku górze komórkę swojego brata.
-Ale... Ale skąd wiedziałaś... Że on ma tam telefon? - zapytał zdziwiony Rocky.
-On zawsze nosi komórkę w kieszeni bluzy. Dlatego też zwykle nie odbiera moich telefonów. Trzeba znać swoich braci co nie? - uśmiechnęła się zwycięsko. Następnie podeszła do Ell'a i podała mu sprzęt. - Wiesz co z tym zrobić? - zapytała, lecz zamiast odpowiedzi, brunet poruszył kilkakrotnie brwiami. TO wystarczyło.
-Nie sądziłem, że pójdzie tak łatwo. - zaśmiał się Jake.
-Skarbie... To dopiero początek. - zaśmiała się dziewczyna, a cała trójka chłopców cofnęła się o krok do tyłu.
-Czasami... Jesteś przerażająca... - wzdrygnął się Rocky.
-Wiem. Ale ktoś musi być, co nie? - powiedziała. - Dobra, wszyscy wiedzą co robić? - upewniła się, a gdy wszyscy przytaknęli głowami, dodała jeszcze:
-No to do zobaczenia w salonie za godzinę chłopcy.
W tym samym czasie pewna brunetka zmierzała do swojego pokoju, nie wiedząc, że to może całkowicie pokrzyżować plany Jake'a.
*****

-Ser!
-Szynka!
-Ser!
-Szynka!
Od około pięciu minut, Laura i Ross sprzeczali się, z czym mają sobie zrobić tosty.
-Ja chcę zjeść tosta z szynką i nic mnie nie przekona do zmiany zdania! - warknął chłopak. Laura przewróciła oczami. Następnie szybkim ruchem nachyliła się do niego i pocałowała go czule w usta. - Mmm... - zamyślił się, kiedy dziewczyna się od niego odsunęła. - W sumie, to z serem też będzie dobre. 
-No. To naszą pierwszą oficjalną kłótnię możemy uznać za zakończoną. - podsumowała dziewczyna, cicho się śmiejąc.
-O takie rzeczy to ja się mogę z Tobą kłócić... - ziewnął chłopak, po czym objął dziewczynę, a ta leżąc koło niego ponownie wtuliła się w jego tors.
Leżeli tak wtuleni w siebie, rozmyślając nad wszystkim. Nad pięknem tego wieczoru. Nad zmianami, które teraz pojawią się w ich życiu. Nad przyszłością.
Niby każdy powinien skupiać się na tym, co jest teraz. Nie patrzeć na przeszłość, bo ona już nie wróci, ani nie czekać na przyszłość, bo nigdy jej nie dogoni, ale czasem tak się nie da. Przecież z chęcią wracamy do tych lepszych, czasami i nawet gorszych wspomnień, bo i one miały jakiś cel. A przyszłość? Przecież gdybyśmy o niej nie myśleli, nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy teraz. Każdy nasz wybór, niesie ze sobą skutki. Więc trzeba czasami myśleć o tym, co nas dopiero czeka.
Najważniejsze w życiu jest to, by cieszyć się każdą chwilą - nieważne czy dobrą, czy złą. Wszystko ma swój powód. Swój cel. A tak młody jak jesteś teraz, już nigdy nie będziesz. Więc musisz to wykorzystać.
-Ehh... - westchnęła po kilku minutach Laura, odsuwając się od swojego chłopaka.
-Co się stało?
-Nie nic... Ale jeśli jeszcze trochę pobędę w Twoich ramionach, to możesz zapomnieć o kolacji. - zaśmiała się.- Ale muszę przyznać, przytulać to ty umiesz... - uśmiechnęła się ciepło.
-No ba, że wiem. - zaśmiał się, po czym kolejny już raz psiknął. - Jak chcesz, to zostanę Twoim osobistym misiem do przytulania. - powiedział, a jego wargi wykrzywiły się w wyraz chytrego uśmiechu.
-Tsa... Nawet, jak jesteś chory, swój humor potrafisz zachować. Zaraz wracam. Jakbyś poczuł dym, znaczy, że prawdopodobnie spaliłam kuchnię. Trzymaj kciuki. - Laura uśmiechnęła się, po czym wyszła ze swojego pokoju, zostawiając w nim Rossa. Szła powoli korytarzem, gdy nagle, usłyszała jakiś szmer na schodach. Zaczęła powoli się skradać... Gdy była już na krańcu ściany, wyskoczyła na sam środek korytarza, wydając z siebie cichy okrzyk.
-Aaa! - zapiszczała przerażona Veronika, cofając się kilka stopni do tyłu. Gdy puls wrócił jej do normy, odetchnęła z ulgą. - Czyś ty zwariowała?!
-Przepraszam, nie chciałam Cię przestraszyć... - na twarzy Laury pojawiły się dwa delikatne rumieńce.
-No racja! Tak z nudów sobie na mnie naskoczyłaś! To się przecież zdarza!
-Sarkazm wyczuwam. - Laura zmarszczyła brwi, czym spowodowała, że na twarzy Veroniki pojawił się uśmiech. - Sorki, ale usłyszałam jakieś kroki...
-Lau, miłość Ci na łeb wali. - zaśmiała się nastolatka. - W tym domu obecnie przebywa kilka osób, to normalne, że słyszysz kroki.
-Tak wiem... To wszystko przez ten horror... - usprawiedliwiła się Marano.
-Spokojnie, rozumiem. Ale jeszcze raz wyskoczysz tak na mnie z zaskoczenia, to tak Ci walnę w ten zakochany łeb, że wylądujesz w przyszłym miesiącu! - zaśmiała się Veronika.
-Menda. - Lau zmrużyła oczy.
-Świruska.
-Wredota.
-Idiotka.
-Debilka.
-Góra lodowa! - wrzasnęła Veronika.
Laura uniosła jedną brew do góry.
-Seriously? Góra lodowa?
-Ciii... Chciałam wypróbować nowe przezwisko. Poza tym pasuje Ci.
-Czemu? Bo jestem blada?
-Nie, bo jesteś ogromna... Ogromnie szeroka... Zwłaszcza w pasie.
-Ej! Jestem chudsza od Ciebie! - oburzyła się Laura.
-Mhm... Chyba na klatce piersiowej... - Veronika uśmiechnęła się cwanie, po czym pokazała swojej przyjaciółce język.
-No bardzo zabawne. Ha ha ha. Uśmiałam się. - powiedziała powoli Lau.
-Ja też! No ej.... Przecież wiesz, że Cię kocham. - odparła Veronika, po czym przyjaciółki przytuliły się. - Dobra. Miło było, ale lecę do pokoju. Poczytam sobie książkę albo coś. - Veronika wzruszyła ramionami, po czym wyminęła swoją przyjaciółkę.
-I tak jesteś mendą! - krzyknęła za nią rozbawiona brunetka.
-Nawzajem idiotko! - zawołała Veronika tuż przed tym, jak zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Laura przewróciła oczami. Kochała swoją przyjaciółkę, odkąd tylko pamięta były nierozłączne. Czasami, gdy zaczynały się 'sprzeczać', ludzie się na nie dziwnie patrzyli, lecz one miały to gdzieś. Dla nich, było to zabawne. Miały w sobie wsparcie, mogły sobie powiedzieć o wszystkim, ufać sobie, ale także odwalać ze sobą zwariowane akcje i głupie rzeczy. I to jest właśnie przyjaźń.
Laura uśmiechnęła się do siebie, po czym szybko zbiegłą po schodach. Następnie skierowała swe kroki do kuchni, gdzie miała zamiar przyrządzić sobie i swojemu chłopakowi kolację.
*****

Veronika dosłownie krótką chwilę stała przy drzwiach swojego pokoju, a gdy upewniła się, że Laura zeszła na dół, wyszła ze swojej sypialni. Następnie stawiając ostrożnie, a zarazem szybko swe kroki, podeszła do jednych z wielu drzwi, znajdujących się na tym piętrze.
"Lau poszła na dół, więc szybko nie wróci... Dam radę... Ale muszę załatwić to dobrze... Raz, a dobrze..." - powtarzała sobie w myślach, po czym gwałtownym ruchem pociągnęła za klamkę. Drzwi rozwarł się przed nią otworem, a ona weszła do środka. Przybrała poważny wyraz twarzy, po czym skrzyżowała ręce na piersi. Ross wciąż leżał na łóżku Marano, ślepo wpatrując się w sufit. Dopiero, gdy Veronika odkaszlnęła, zwrócił na nią uwagę.
-Hej Vera. Laura jest na dole. - powiedział chłopak.
-Wiem, że jest na dole. - dziewczyna starała się przybrać surowy ton głosu. - Przyszłam do Ciebie.
-W takim razie słucham. - powiedział z lekka zaniepokojony chłopak, po czym usiadł na łóżku, wyczekująco wpatrując się w swoją przyjaciółkę.
-Załatwmy to szybko. Po pierwsze, jeśli Laura dowie się o tej rozmowie, to ukręcę Ci kark, ogolę na łyso, a Twoje włosy posłużą mi jako wycieraczka do butów. Zrozumiano?
-Zaczynam się bać... - powiedział nie na żarty chłopak, mimo, iż kąciki jego ust wciąż były lekko uniesione ku górze.
-Zrozumiano?! - powtórzyła brunetka, a gdy chłopak potrząsnął żywo czupryną, kontynuowała;
-Ross, dobrze wiesz, że Cię lubię, ale Laura jest moją najlepszą przyjaciółką i musisz to wiedzieć. - zaczęła już spokojniej, lecz Ross słysząc te słowa, wzdrygnął się.
-Vera.. Posłucha.. Ja też bardzo Cię lubię... Ale nie w tym sensie... - chłopak gubił się w słowach.
-Co? O co Ci chodzi? - zdezorientowana Veronika zmarszczyła brwi. Dopiero po chwili dotarło do niej, w jakim sensie chłopak zrozumiał te słowa. - Idioto! Nie zakochałam się w sobie! Chodziło mi o coś innego! - zaśmiała się.
-Aaa... To dobrze... - westchnął chłopak.
-Mniejsza o to. Wiedz, że Lau jest moją najlepszą przyjaciółką. Mogę się z nią kłócić, przedrzeźniać, a nawet wyzywać, ale to jest tylko mój przywilej. Jeśli ktokolwiek inny ją skrzywdzi, nie ręczę za siebie. Wiem, jacy potrafią być chłopcy, więc ostrzegam. Spróbuj tylko ją skrzywdzić, spróbuj doprowadzić do jej łez, spróbuj zrobić cokolwiek, przez co będzie cierpiała, a obiecuję Ci, że Ci nogi z dupy powyrywam! - warknęła Veronika, starając się zapanować nad tikiem nerwowym, który pojawił się w jej lewym oku.
-Vera, rozumiem Twe intencję, ale wiedz, że mi naprawdę zależy na Laurze... - powiedział Ross, a na jego twarzy zawitał przelotny uśmiech.
-Wiem to. Mówię Ci to teraz, żeby później nie było, że nie ostrzegałam. - wzruszyła ramionami, jednak ton jej głosu był wciąż wrogi. - Ze mną nie ma żartów, zapamiętaj to sobie.
-Możesz być pewna, że jej nie skrzywdzę. I wiem to. Ale nie ma co, takiej przyjaciółki jak ty to ze świecą szukać. - zaśmiał się blondyn.
-Dziękuje. A teraz życzę państwu miłej nocy i pamiętaj, że mieszkam ścianę obok i nie mam zamiaru w nocy wysłuchiwać jakich krzyków i jęków. - odpowiedziała śmiejąc się.
-Zapamiętam to. - powiedział Ross. Chciał coś jeszcze dodać, lecz brunetka, niczym kot, bezszelestnie ulotniła się z pokoju.
"Czemu wszyscy myślą, że jak jesteśmy razem, to od razu pójdziemy do łóżka..." - westchnął w swych myślach chłopak, po czym rozłożył się na łóżku i przymykając powieki, ponownie dał upust swym rozmyślaniom.
*****

Wszyscy opuścili hol, pozostał w nim jedynie Rocky, którego zadaniem było, aby nikt nie domyślił się, że w szafie kryje się pewien ktoś.
W tym samym czasie, pozostała trójka rozdzieliła się do pozostałych części domu. Rydel, przeszła powoli przez korytarz, skradając się obok kuchni, z której dobiegały jakieś głosy, jak podejrzewała, należące do sióstr Marano. Następnie niepostrzeżenie weszła do salonu, sama się sobie dziwiąc, że poszło jej tak łatwo. Wciąż zachowując ostrożność, podeszła do drzwi balkonowych i uprzednio dokładnie je zamykając, przekręciła klucz w zamku. Następnie wsadziła metalowy przedmiot do kieszeni spodni, gdzie znajdował się już klucz do drzwi wejściowych. Aby nikt jej nie zauważył, klęknęła za sofą, po czym wzięła w dłoń telefon jej brata. Odblokowała ekran, po czym weszła w wiadomości. Wstukała kilka słów ekran, po czym wybierając wśród kontaktów numer Vanessy, wysłała do niej wiadomość. Gdy sms został wysłany, uśmiechnęła się do siebie. Teraz pozostało jej trzymać kciuki za chłopaków, oraz czekać, na Vanessę.
*****

Gdy Veronika opuściła pokój swojej przyjaciółki, w wesołych podskokach skierowała się z powrotem do jej sypialni. Już trzymała za klamkę, gdy usłyszała szepty dwóch osób, dochodzące ze schodów. Nie zdziwiłoby ją to aż tak bardzo, gdyby nie fakt, że wiedziała, iż Garett albo poszedł już do domu, albo siedzi w salonie z Van, a Ross jest w pokoju Laury. A te szepty, z pewnością należały do dwóch chłopaków. Momentalnie pobiegła na koniec korytarza, po czym weszła do sypialni czarnowłosej. Następnie wychyliła delikatnie swoją głowę zza framugi, aby móc mieć lepszą widoczność. Wtem, zza ściany wyłoniły się dwie postacie. Jako, że na korytarzu nie było zapalone światło, początkowo Vera miała problem z rozróżnieniem tych dwóch osób. Po chwili jednak, dwaj chłopcy zbliżyli się do niej. Brunetka próbowała powstrzymać śmiech widząc zabawne pozycje nastolatków, gdy Ci skradali się po korytarzu. Zatrzymali się przy drzwiach do pokoju Laury. Teraz, byli na tyle blisko, że Veronika mogła rozpoznać w postaciach swoich przyjaciół - Jake'a i Ell'a. Dziewczyna wytężyła słuch, aby móc podsłuchać ich rozmowę.
-Myślisz, że tam są? - zapytał Ratliff.
-Laury na pewno nie ma, bo słyszałem ją z kuchni.
-A Ross?
-Ja bym nie ryzykował. Lepiej gdzieś się schowaj i poczekaj, aż Laura wróci, wtedy wkroczysz do akcji. - zaproponował Jake. - Czekaj! A przypadkiem, one nie mają połączonych ze sobą balkonów? W sensie, Laura i Veronika? BO pamiętam, że na jednej imprezie przechodziliśmy do ich pokoju.
-Tak! to teraz pozostaje nam trzymać kciuki, aby Very nie było w pokoju...
-I wcielimy nasz plan w życie... - dokończył Jake, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech.
"Co?! O czym oni gadają?" - w głowie Veroniki pojawiło się pytanie. Przez chwilę zastanawiała się, czy może przypadkiem nie wyjść ze swojej kryjówki i nie zapytać ich, co im do tych łbów szczeliło. Wystawiła jedną stopę zza próg, jednak po chwili z powrotem ją cofnęła i postanowiła, że poczeka na dalszy rozwój wydarzeń.
Tymczasem dwaj nastolatkowie, podeszli do drzwi od pokoju Veroniki, a Jake przystawił do nich ucho. Następnie gestem dłoni, pokazał Ratliffowi, że ma być cicho, po czym powoli uchylił drzwi. Wsadził swoją głowę do środka. Po kilku sekundach, uśmiechnął się do swojego przyjaciela, i zaprosił go do środka pokoju.
Gdy za nastolatkami zamknęły się drzwi, brunetka opuściła swoją kryjówkę. Następnie z pełną gracją podeszła do drzwi swojego pokoju i zajmując pozycję podobną do Jake'a, który przed chwilą tu stał, przyłożyła ucho do drzwi. Przez krótką chwilę słyszała szmery rozmowy. Oznaczało to, że obydwaj chłopcy są wciąż w jej pokoju. Ale po co?
Wtem, dało się słyszeć jakiś pisk. Veronika domyśliła się, że właśnie otworzyli drzwi balkonowe.
"Co oni do diaska kombinują?" - pomyślała, jeszcze bardziej wytężając swój słuch. Do jej uszu ponownie dotarł pisk. Później, nie słyszała już niczego. Całym ciałem przylgnęła więc do drewnianych drzwi chcąc się upewnić, że na pewno nikogo nie ma w jej pokoju...
*****

Jake zamknął drzwi balkonowe pozwalając Ellingtonowi na wykonanie jego części zadania. Sam natomiast, miał zamiar rozpocząć przygotowania na złapanie swojej przyjaciółki. Miał ją w jakiś sposób w przeciągu godziny doprowadzić do salonu tak, by ona nie była tego świadoma. Z pozoru proste zadanie, wcale takie nie było. Najważniejszy był plan. I jego, Jake musiał się teraz trzymać. Chcąc dowiedzieć się, na czym stoi sytuacja na dole, sięgnął do swojej kieszeni. Chciał napisać sms'a do Rydel, aby być zorientowanym, gdzie znajduje się Veronika i ile mniej więcej ma czasu, zanim dziewczyna wróci do swojej sypialni.
Nie wyczuwając w swojej dłoni kompletnie nic, sięgnął do drugiej kieszeni. Niestety i ta okazała się pusta.
-Palant! - wycedził pod nosem zdając sobie sprawę, że gdzieś zapodział swoją komórkę. - Jak mogłem być tak nieostrożnym? - zapytałam siebie, po czym kopnął swoją nogą jakąś szafkę.
W tym momencie, przeklinał się w myślach za swoją nieostrożność.
Wziął głęboki oddech, aby się trochę uspokoić i począł rozmyślać. Po krótkiej chwili uznał, że teraz najważniejsze jest, aby nikt nie znalazł jego telefonu. Bo jeśli będzie to któraś z domowniczek, to cały ich misterny plan pójdzie na nic.
Jake odwrócił się więc i zrobił kilka kroków w kierunku drzwi. Gdy przy nich stanął, chwycił za klamkę i zdecydowanym ruchem pociągnął je. Drzwi się otworzyły, a wraz z nimi, do środka pomieszczenia wpadła... Veronika, która cały czas starała się podsłuchać chłopaka.
Widząc swoją przyjaciółkę, źrenice oczu chłopaka stały się wielkie niczym oczy kota ze Shreka.
-Vera? Co ty tutaj robisz?! - zapytał, zamykając drzwi.
-Serio pytasz?! To mój pokój! Mieszkam tu! To ja powinnam Cię raczej o to spytać, nie sądzisz? - powiedziała z wyrzutem, po czym wyciągnęła do chłopaka dłoń. - Może byś mi pomógł, a nie patrzysz się jak ciele w namalowane wrota?! - powiedziała z wyrzutem. Jake otrząsnął się, po czym chwycił dłoń swojej przyjaciółki i pomógł jej wstać. Gdy brunetka podniosła się z ziemi, momentalnie poczęła rozmasowywać swoją obolałą pupę. Następnie sięgnęła do tylnej kieszeni spodni, z której wyciągnęła swój telefon. Sprawił on, że upadek bolał jeszcze bardziej. Veronika podeszła do swojej szafki nocnej i odłożyła na nią komórkę. Chwyciła się za pośladki i z powrotem odwróciła się w kierunku chłopaka. Spojrzała na niego wyczekująco.
-Więc?
-Więc co? - zapytał Jake, nerwowo drapiąc się po karku.
-Więc może wyjaśnisz mi, co robisz w moim pokoju?! W ogóle w tym domu?! I co wy do jasnej ciasnej planujecie?! I gdzie jest... - dziewczyna nie zdążyła dokończyć, gdyż słysząc jej krzyk nastolatek podszedł do niej i przyłożył do jej warg swoją dłoń. Ale nie takie numery z Veroniką! Ta bez żadnych skrupułów, po prostu ugryzła go w palce.
-Ała... Czyś ty zwariowała?!
-Nie. Ale spróbuj jeszcze raz mnie uciszyć! - warknęła, znowu podnosząc głos. Jake westchnął. Nie mógł teraz jej wszystkiego wygadać. Chociaż w sumie, z jego planu i tak już pozostał nici. Może chociażby uda się Ellingtonowi i Rydel. Teraz cała nadzieja w nich.
Z drugiej strony, Jake wiedział, że jeśli wygada wszystko Veronice, to ta od razu pójdzie z tym do Laury, Vanessy i Rossa. A minimum tę trójkę musieli dziś nastraszyć.
-Raczysz się odezwać, czy będziesz się tylko tak na mnie gapił? - zapytała Veronika. - Jeśli zaraz mi tego nie wytłumaczysz, to zacznę krzyczeć. Masz trzy sekundy.
-Ale...
-Aaaa! - z gardła dziewczyny wydobył się pisk, a Jake ponownie przyłożył swoją dłoń do jej warg. I ponownie skończyło się tak samo.
-Wiesz. mogłabyś z tych ust zrobić inny pożytek niż tylko się drzeć! - warknął, próbując zapomnieć o bólu ręki. - Kurde! No normalnie wampir jakiś!
-Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? - zapytała, robiąc krok w jego stronę i krzyżując swoje ręce na piersiach.
-A wiesz co? Mam! Bo wyobraź sobie, że mimo, iż często jesteś wnerwiająca, to ja chyba się w Tobie zakochałem! - wyrzucił z siebie chłopak, również robiąc krok w stronę przyjaciółki i spoglądając na nią z jeszcze większą wściekłością, niż wcześniej. Początkowo zszokowana Veronika, po chwili ocknęła się z transu. Położyła swoją dłoń na karku Jake'a i przyciągając go do siebie, złączyła ich usta ze sobą.
-Nie mogłeś tak od razu? - zapytała dziewczyna, gdy już się od siebie odsunęli. - Też Cię lubię, Jake... - to imię krążyło w głowie chłopaka przez dłuższy czas, odbijając się niczym echo. Dopiero po chwili, nastolatek zdał sobie sprawę, że brunetka krzyczy je mu do ucha. 
-Jake! Jake! Jake!!!
-Co..? - spytał, otrząsając się z transu.
-Jajco! Spytałam Cię, czy masz mi coś jeszcze do powiedzenia, a ty odpłynąłeś! - przewróciła znużona oczami. Dopiero teraz do chłopaka dotarło, że to wszystko, co miało miejsce przed kilkoma sekundami, było tylko jego wymysłem. Było tylko fikcją.
Ale dlaczego aż tak realistyczną?
Dopiero po chwili Jake doszedł do siebie. Potrząsnął czupryną i skupił się na głównym problemie tego zamieszania. W tym samym momencie, wpadł na pewien pomysł. Powoli skierował swój wzrok w kierunku balkonu, na którym jeszcze przed chwilą znajdywał się jego przyjaciel. Już wiedział, co ma zrobić.
Vera powędrowała wzrokiem, za oczami swojego przyjaciela.
-Nawet o tym nie myśl... - powiedziała, robiąc krok w tył.
-Za późno. - kąciki warg chłopaka uniosły się ku górze. On sam natomiast chwycił Veronikę w pasie i przerzucając ją sobie przez ramię, wyniósł ją na taras. Na szczęście, Ellingtona już tu nie było.
Na dworze, było już całkowicie ciemno. Para stojąc na niewielkim balkonie, była otaczana przez rozgwieżdżone niebo. Noc, była dosyć ciepła. Tylko gdzieś w oddali dało się słyszeć cykanie świerszczy i cichy szum wiatru.
Delikatny podmuch rozwiał włosy Veronice. Brunetka odgarnęła pasma fryzury z twarzy, po czym rzuciła Jake'owi najgroźniejsze spojrzenie, na jakie było ją stać.
-Do końca Cię powaliło?! - wrzasnęła, po czym rzuciła się na chłopaka powodując tym samym, że oboje wylądowali na ziemi. Brunetka usiadła na nim okrakiem i poczęła go z całej siły walić w klatkę piersiową.
Kto by pomyślał, że będzie miała okazję do pobicia dwóch chłopaków jednego dnia?
-Puszczaj mnie! - warknęła, kiedy Jake chwycił ją za nadgarstki i obrócił w ten sposób, że to ona znajdywała się pod nim.
Żadne z nich nie zauważyło, że drzwi balkonowe zaczęły się poruszać...
-Uspokój się! - powiedział stanowczo Jake. Mimo to, szczerze odpowiadała mu ta sytuacja. W końcu, lubił się drażnić z Veroniką.
-Bijesz się jak dziewczyna! - wrzasnęła w ataku furii brunetka, próbując się wydostać spod chłopaka.
-A ty zachowujesz się jak małe dziecko!
Drzwi balkonowe były coraz bliżej framugi.
-Ugh! Złaź ze mnie słoniu! - poddała się Veronika widząc, że aktualne protesty i tak nie dają żadnego skutku.
-A przestaniesz się drzeć? - zapytał już spokojniej chłopak. Gdy brunetka pokiwała twierdząco głową, zszedł z niej. Następnie wyciągnął do niej swoją dłoń, aby pomóc jej wstać. Nie spodziewał się, że Veronika wykorzysta tę okazję, aby z całej siły kopnąć go s bok nogi sprawiając tym samym, że chłopak upadnie.
-Ha! Jak zwykle wygrałam! - powiedziała dumna z siebie dziewczyna, po czym oboje nastolatków wybuchnęło śmiechem.
W tym samym czasie, do ich uszu dotarł cichy trzask. Oboje skierowali swoje głowy na drzwi od balkonu, które aktualnie się zamknęły.
-Kurde. - wycedziła przez zęby Vera, po czym niczym torpeda podniosła się z ziemi i podeszła do framugi. Chwyciła za klamkę i zaczęła się z nią szarpać.
-Nie, nie, nie... - westchnęła, opierając swoje czoło o szklaną szybę.
-Co jest? - zaniepokoił się chłopak. Jake wstał i podszedł do Veroniki. Ze względu na niezbyt dużą wielkość balkonu, wielu kroków robić nie musiał.
-Te drzwi się zacinają... Utknęliśmy tu. - westchnęła dziewczyna.
-Czekaj, ale to znaczy, że...
-Dopóki ktoś z wewnątrz ich nie otworzy, nie wejdziemy do środka. - dokończyła za niego brunetka.
-Ej, bez załamki... Przecież możemy zadzwonić do kogoś.
-Spoko, to masz telefon, bo ja swój położyłam na szafkę nocną, zaraz po tym jak wpadłam do pokoju.
-A ja swój zgubiłem. - wymruczał pod nosem Jake, po czym oboje spuścili głowy.
-Czekaj! - Vera dostała nagle olśnienia. - Przecież ja i Lau mamy wspólny balkon! Zapukam do niej, w środku jest Ross! - zaproponowała Vera. Jej emocje jednak opadły, kiedy zorientowała się, że rolety w pokoju jej przyjaciółki są spuszczone. - Shit...
-Ale nic nie da się zrobić? - upewnił się Jake. Z jednej strony, noc spędzona na balkonie nie wydawała mu się czymś przyjemnym, ale z drugiej, jego towarzystwem była Veronika. Do tego miał pewność, że dziewczyna nie będzie miała możliwości, żeby komuś wygadać o ich planie. Odetchnął z ulgą.
-Widać nie. Ale raczej się zorientują, że mnie nie ma, więc zaczną nas szukać. Trochę tu posiedzimy i tyle. - dziewczyna wzruszyła ramionami, a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Dla mnie spoko. - powiedział Jake obojętnie. Mimo jego spokojnego wyrazy twarzy, w środku dosłownie kipiał z radości. Może to jest ta noc? Może to jest ta szansa, dana mu przez los, żeby wreszcie porozmawiać z Veroniką?
Po krótkiej chwili, oboje usiedli wygodnie na chłodnej podłodze, opierając się plecami o werandę. Siedzieli na tyle blisko siebie, że ich ramiona się stykały.
Nagle, poczuli się w swoim towarzystwie niezręcznie. Żadne z nich nie wiedziało, jak może zacząć rozmowę, ani jaki temat narzucić. A cisza, która zdawała się wisieć między nimi niczym żelazny łańcuch, powoli stawała się uciążliwa.
-Piękne są te gwiazdy, co nie? - zapytała retorycznie brunetka, wpatrując się w nocne niebo.
-Tak... Są takie... świecące. - powiedział chłopak. Gdy zdał sobie sprawę z głupoty swych słów, oblał się delikatnym rumieńcem. 
Jake westchnął cicho. Dobrze wiedział, że jeśli teraz, nie wyjawi brunetce swoich uczuć, to prawdopodobnie nigdy się na to nie zdobędzie. Zawsze coś stanie mu na drodze. Zawsze będzie jakieś 'ale'. A teraz, byli sami. Siedzieli koło siebie pod nocnym niebem, i pod, jak to chłopak określił, 'świecącymi' gwiazdami. Ani on nie miał gdzie uciec, w razie, gdyby się zawahał, a dziewczyna musiała wysłuchać go do końca. Po prostu czuł, że musi i chce to zrobić. W końcu, kiedyś trzeba wyjść zza tej kurtyny, nieprawdaż?
-Veronika, ja... Muszę się Ciebie o coś zapytać. - zaczął niepewnie.
-Tak? - zapytała z wyraźnym zainteresowaniem, odwracając ku niemu swą twarz.
To był ten moment. Teraz nie było odwrotu. Jake odwrócił się w kierunku Veroniki, wziął głębszy wdech, po czym spytał;
-Myślałaś kiedyś o zostaniu lesbijką?

***

Bum!
Witajcie moi drodzy :D 
Ehh... Rzadko te rozdziały, ale po listopadzie będzie już u mnie lepiej z zagospodarowaniem czasu :3
Rozdziały są rzadziej, ale za to dłuższe :) Jak np. ten ^^ 
Wiem, że Raura strasznie przesłodzona, ale chcę, żeby póki co ich relacja była taka spokojna i romantyczna, zanim wydarzy się... cuś :3
A ja żem chora była niedawno. I mnie faszerowano apapem i tranem z rekina. I innymi dziwactwami. I mi potem w szkole od tych leków odwalało. A koleżanka myślała, że w ciąży jestem, bo mi się w głowie kręciło. No pewnie, że jestem, z Burkely'm a co! Tyle, że on o tym nie wie huehue :D
Koniec już moich rozterek, bo się ode mnie odizolujecie ^^
Dziękuje Wam baaardzo z całego serducha za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem. One mi sprawiają taką radość, że aż mi się chce skakać pod sufit :3 
No cóż... Miłego weekendu Wam życzę :3 
PS. Ogląda ktoś z Was Teen Wolfa? Jak nie, to polecam. Dylan omnomnom *-*
PS.2. Chyba uzależniłam się od oglądania seriali :3 
~MiLka <3 

Aaaa no i przed urodzinowe życzonka dla naszego jutrzejszego jubilata! :D 



17 komentarzy:

  1. Wow...myślałam że Jake spyta o coś innego

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no weź, Raury nigdy za dużo! Nawet jeśli przecukrzymy, czy przepudrujemy? (nw, jak się to pisze xd)
    Ale ja to czuję w ogonie, że to cisza przed burzą i zapewne mam rację, tym bardziej po twej notce^^
    Ołkej, ale tą końcówką to mnie szoknęłaś... Jake.. lesbijka naprawdę? Ja sb to wyobrażam, jak Veronice gałki wyjdą w kolejnym rozdziale, na którego of course czekam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny,boski po prostu brak mi słów :D
    Nie mogę się doczekać nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  4. boszki ja chce jeszcze daj mi więcej..... tak mi pisz.....:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :*
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  6. Super!
    Bardzo spodobał mi się wątek Very i Jake'a =D
    Dawaj szybko next!

    OdpowiedzUsuń
  7. Omomo...normalnie sikam z ciekawości...(what...udziela mi się twoje zdziwaczenie...XD). Nie no ta noc będzie nie zapomniana...ja to wiedzieć. Bomba...nic do dodania. Ojejku Jake..jaki on jest....aż słów zabrakło. Nie wytrzymuje...te jego rozterki sercowe...OMG. W końcu dostanie chwilę Vera+Jake...tsaa...czy tylko coś z tego wyjdzie...MAY??...Jezu ten tekst...'Myślałaś kiedyś o zostaniu lesbijką?'....umieram...haha. Lałam do końca. A po tym tekście już leże. On jest taki SMART....że to aż boli...ANYWAY...
    Raura...wcale nie przesłodzona...no okej może trochę...ale ona musi taka po prostu być. Jejku a te przemyślenia Rossa "Czemu wszyscy myślą, że jak jesteśmy razem, to od razu pójdziemy do łóżka..."...leże i nie wstaje. Brak słów. Ale wait wait...co ty mi tu planujesz...co...ja się pytam. Co to ma znaczyć...'zanim wydarzy się....cuś'?????? ODPOWIADAJ...jakby co pamiętaj już prawie znam twój adres. Jestem bliska...a jak się dowiem to przyniosę tyle czekolady że się nie pozbierasz.
    Ten plan będzie boski...tak samo jak rozdział. Ja chcieć wiedzieć co dalej. Tak więc...pisajta. No w sumie teraz nie za bardzo (you know what I mean...XD). Ja będę tu aż obgryzać paznokcie...z nie wiedzy. Życzę weny...buziaki TWIN...<3

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny :)
    Czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tam lubię takie słodkości :) Mogą sobie słodzić, słodzić, aż do końca :) Poza tym ja jeszcze shippuje Verę i Jake'a xd Także czekam na więcej scenek z nimi w roli głównej. Ty chora niedawno, ja prawdopodobnie będę chora teraz. Moje mięśnie są jak flaki..No, ale nieważne. Przy okazji zapraszam cię jutro do mnie i spróbuje nie zwalić rozdziału :)
    Całuję mocno ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdzialik :D Co mu rypło na głowę z tą lesbijką!?!? Ech facetów nie ogarniesz, a takiego co się kumpluje z Ratliff'em i Rocky'm to już w ogóle. Weny na zapas życzę i czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Słodycz z Raury taka słodka. Jake i Vera razem na balkonie hihihi i ten tekst na końcu hahaha :D Czekam na nexta. Już się nie mogę doczekać :* *-* Kocham

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj oj oj jakie cudeńko. Kocham twojego bloga i twoje pomysły. Jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz. Mam nadzieję, że Veronika i Jake będą razem trzymam za nich kciuki. ;) Oczywiście Raura bardzo słodka ;) Mam nadzieję, że Vera pomoże Rikerowi być z Van a Garett powie pa pa ;) (to tak, a propo poprzedniego rozdziału ;))
    Teraz czas na chamską reklamę. ;D Bardzo podziwiam twoją twórczość dlatego mam nadzieję, że zajrzysz tutaj http://long-is-the-road-to-happiness.blogspot.com To mój nowy, a zarazem pierwszy blog więc będę bardzo wdzięczna za odwiedziny, ocenę (oczywiście szczerą ;D) I dlatego, że ja nie mam doświadczenia, a ty tak to może udzielisz mi jakiś rad? Byłabym wdzięczna ;) Dzisiaj pojawił się prolog :) Czekam na nowy rozdział u Ciebie, i tu i na drugim blogu. Pozdrawiam
    Mea :)

    OdpowiedzUsuń
  13. świetny rozdział czekam na next i mam takie pytanie kiedy będzie rozdział na twoim drugim blogu

    OdpowiedzUsuń
  14. rozdział jak zwykle mistrz <3
    a co do Teen wolf ja ogladam zanczy juz skonczylam, ale zaczelam od nowa bo nie wytrzymac czekajac na kolejny sezon tak dlugo!
    KOCHAM STILES'A I DREK'A TO MOJE ZYCIE <3
    Burkley jest mój moja droga :// ale po chwili zastanowienia moge sie nim podzielić <3

    OdpowiedzUsuń
  15. kiedy next? czekam z nieukrywaną niecierpiwością

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczerze to ostatnie zdanie tak mnie rozjebalo 3 dni temu czy juz nie wiem ile że do tej pory się nie pozbierałam wiec nie licz na inteligentny komentarz bo nawet po takim czasie brzmi on tak...
    Kurwa ostatnie zdanie mnie rozjebalo tak że uszły ze mnie wszelkie siły
    Dziękuję pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. ooookejjjj.... dlaczego ja tego nie skomentowałam?!
    chyba mi się zapomniało, ale kitt z tym!
    haha ostatnie zdanie...wmmm daje dużo do myślenia, nie powiem >.<

    OdpowiedzUsuń