środa, 22 lipca 2015

62. Maybe you'll always be the one I'm missing


*oczami Laury*

- Laura! - krzyknęła uradowana Vanessa, kiedy zobaczyła mnie na lotnisku. Była dosyć pełna energii, jak na tak wczesną godzinę. To miłe, że chciało jej się po mnie przyjechać. Przecież mogłam wrócić taksówką. 
- Hej siostra - przywitałam się i objęłam ją jednym ramieniem, gdyż drugą ręką trzymałam walizkę. 
- Hej Raini, hej Ross, hej Ca... A gdzie Calum? - zdziwiła się. 
- Coś się stało z jego walizką i teraz to wyjaśnia. Kazał nam iść - wyjaśniła brunetka.
- Po prostu przestraszył się zmęczonego spojrzenia Raini. Wyglądała, jakby zaraz, mimo zmęczenia, miała się na kogoś rzucić - dodał Ross, a wspomniana dziewczyna uderzyła go pięścią w ramię. - A nie mówiłem! - zaśmiał się. 
- Ross, po ciebie nikt nie przyjeżdża? 
- Nie, Van. Moje rodzeństwo woli się wyspać, bo jako muzycy nie mogą się narażać na coś takiego jak zmęczenie, czy stres. - Przewrócił oczami. 
- Tsa, mi też by się nie chciało wstawać, ale przegrałam zakład z Veroniką - stwierdziła, a widząc nasze zdziwione spojrzenia, machnęła ręką i dodała:
- Długa historia.
No pewnie. Moja siostra nigdy z własnej woli nie przyjechałaby po mnie. W sumie, to nie mogę narzekać. Gdybym się znalazła na jej miejscu, pewnie też wolałbym smacznie sobie pospać.
- A ty, Raini? Wracasz sama? - spytałam. 
- Nie, zostawiłam tu samochód w piątek. Wiesz, na strzeżonym parkingu. Dzięki za troskę. - Uśmiechnęła się. - Będę spadać. Nie marzę o niczym innym, jak o własnym łóżku - westchnęła. Nieprawdopodobne, jak nasze myśli są podobne!
Dziewczyna pożegnała się z każdym z nas, po czym ciągnąć za sobą dwie walizki, skierowała się do wyjścia z budynku. Odprowadziłam ją wzrokiem, a gdy zniknęła za zakrętem, na powrót poświęciłam uwagę siostrze i blondynowi. Zacięcie o czymś dyskutowali. Oni coś knują. 
- Dlaczego nie mówiłaś, że się z nim pogodziłaś?! - oburzyła się Vanessa. 
Spojrzałam na nią spod byka. Serio, siostra? Naprawdę?
- A kiedy niby miałam to zrobić! - Wyrzuciłam do góry ręce. - Kabel - burknęłam, patrząc wymownie na Rossa. Ten tylko się zaśmiał i odwrócił wzrok. 
Okay, ta jego radość jest naprawdę dziwna.
- Podwieźć cię, skoro twoje rodzeństwo nie jest tak wspaniałomyślne jak ja? - Uśmiechnęła się wesoło i nim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, odwróciła na pięcie i ruszyła przed siebie.
Okay, Ross Rossem, ale skąd ta niekończąca się radość u mojej wybuchowej, wrednej i wiecznie śpiącej siostry?
To nie fair. Ktoś mnie nie powiadomił o jakimś święcie radości, czy coś?
Wyszliśmy na dwór. Spojrzałam na niebo, które nawet jak na wczesną godzinę było bardzo ciemne i zachmurzone. Chyba zbiera się na deszcz. 
Wsiedliśmy do samochodu. No, może nie całkowicie. Zanim wsiedliśmy, trochę się przepychałam z chłopakiem przy przednich drzwiach do samochodu. To w końcu auto mojej siostry, mam prawo jechać na przednim siedzeniu! Po podaniu kilku inteligentnych argumentów, konwersacji na poziomie oraz wielu groźbach... wylądowałam na tylnym siedzeniu. Grunt to umiejętność targowania.
Jechaliśmy drogą, rozmawiając na różne tematy. Vanessa koniecznie chciała wiedzieć, jak podobało nam się w Nowym Jorku. Pytała także o rodziców oraz serial. Jak to na wspaniałą siostrę przystało, nie mogła nie wypytać o różne intymne i dosyć krępujące pytania dotyczące naszej znajomości i pogodzenia się. Cóż, było to krępujące dla mnie. Ross cały czas tryskał radością.
- To wspaniale, że tak świetnie się bawiliście! - podsumowała naszą rozmowę Vanessa, co powoli robiło się naprawdę dziwne. 
I nie przesadzam. Oczywiście, że wolę, gdy wszyscy są szczęśliwi, a nie smutni niczym barany po goleniu, ale przesadnie dobra atmosfera może być równie krępująca, co ta smutna.
Postanowiłam spytać Vanessę o jej dziwne zachowanie.
- A co ty taka radosna? Nie, żebym miała coś przeciwko, ale to trochę dziwne... 
- Co? - przeciągnęła samogłoskę. W tym samym czasie, co ja przewróciłam oczami, ona skręciła kierownicą i wjechała na stację benzynową, by uzupełnić paliwo.
- Nie ściemniaj - prychnęłam. 
- Okay, okay, nie bądź taka niecierpliwa - westchnęła, wyłączając silnik. - Laura, chodź ze mną na chwilę, pomożesz mi z tankowaniem. 
Nie rozumiejąc o co chodzi, próbowałam zaprzeczyć. Dziewczyna posłała mi jednak zdeterminowane spojrzenie w lusterku, więc uległam i wysiadłam z samochodu.
- Więc? - zachęciłam ją do mówienia, biorąc do ręki odpowiedni uchwyt od różnych rodzajów benzyny. 
- Nie chciałam tego mówić przy Rossie, głupku. Może jestem trochę bardziej szczęśliwa niż zazwyczaj, ale...
- Trochę? - Uniosłam brwi do góry. 
- Cicho. Nie przerywaj. - Dorośle pokazała mi język. - Riker chciał się ze mną w ten weekend spotkać, ale odmówiłam, bo byłam zajęta. Potem było mi trochę głupio i bałam się, że będzie na mnie zły. Wiesz, w końcu mu odmówiłam, a może chciał ze mną omówić coś ważnego lub coś w tym stylu. Wiesz, normalne wątpliwości. No więc, wczoraj wieczorem zaproponowałam spotkanie. I wiesz, co? Nie był ani trochę zły! Wręcz przeciwnie! - ekscytowała się. - Miło spędziliśmy czas i do tego dał mi prezent! - powiedziała, wyciągając w moim kierunku rękę. Tuż za nadgarstkiem wisiała bransoletka z drobnymi zawieszkami. - Prawda, że piękna? Prawda, że on jest taki romantyczny? - rozmarzyła się. 
- I tylko o to chodziło? - zdziwiłam się. Czy ja też się tak zachowywałam, kiedy chodziłam z Rossem? A jeśli tak, to dlaczego nikt mnie wtedy nie pacnął w głowę?
- Aż tyle. - Uśmiechnęła się lekko. - Lecę zapłacić, a ty wracaj do środka auta, do swojego przyjaciela. - Położyła nacisk na ostatnie słowo i pobiegła w kierunku stacji. 
Ponownie przewróciłam z rozbawieniem oczami. Słuchając siostry, weszłam do środka samochodu. 
- Mój brat to serio jest romantyczny - powiedział, nim zdążyłam zapiąć pas. 
- Znowu podsłuchiwałeś?
- Miałem otwarte okno odkąd ruszyliśmy z lotniska. Skąd miałem wiedzieć, że mam nie słyszeć tego, o czym będziecie rozmawiać?
- Och.
- Spostrzegawczość jest u was chyba rodzinna - zaśmiał się. 
Rozsiadłam się wygodnie w fotelu i wyjrzałam za okno. Była wczesna pora, ale niektóre samochody i tak poruszały się już po ulicy. Szło po niej też kilku przechodniów. Patrząc w przednią szybę widziałam moją uśmiechniętą siostrę i jakiegoś sprzedawcę. Obok nas zaparkował samochód. Kierowca był widocznie czymś zmartwiony. Może właśnie miał się spóźnić do pracy, a skończyło się mu paliwo i przez to tracił kolejne cenne minuty? Mógł też pokłócić się z żoną i teraz tego żałować. Albo dostał jakiś smutny lub niemiły telefon? Wszystko mogło się przytrafić. Normalnie nie powinnam się tym przejmować, w ogóle o tym myśleć, ale lubię czasem obserwować ludzi. Myśleć o tym, jak wygląda ich życie. Nie chodzi o zazdrość, a nawet o zwykłe wścibstwo, czy ciekawość. Po prostu zastanawiam się, jak to by było, gdybym była kimś innym - nie, żebym chciała. Lubię swoje życie, ale lubię wyobrażać sobie, jak to by było być kimś innym, czuć co innego, patrzeć inaczej na świat, w inny sposób chodzić po świecie... Być kimś nowym. Po prostu zobaczyć, jak to jest patrzeć na świat przez inne myśli. Mogłoby to być ciekawym doświadczeniem, chociaż prawdopodobnie niemożliwym.
- Podobałby ci się taki gest? - spytał Ross, tym samym wyrywając mnie z zamyślenia. 
- Co? - wydukałam. 
- A nie, nie ważne. To było głupie. - Skrępował się. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam go w tym stanie.
- Skoro już powiedziałeś, to powtórz.
- Ale...
- Proszę... - jęknęłam, a on uległ.
- Pytałem, czy podobał ci się gest Rikera dla twojej siostry - powtórzył. 
O tym myślał przez ten cały czas?
- W sumie, to nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. Miałam ochotę spytać, dlaczego go to tak interesowało, ale zrezygnowałam z próby wypowiedzenia tych słów na głos.
Patrzyłam na chłopaka, a raczej na tył jego głowy, gdyż tylko to było w zasięgu mojego wzroku. Chciałabym czasem wiedzieć, co się w niej kryje.
- Z jednej strony - zaczęłam niepewnie, chcąc kontynuować rozmowę - zdziwiłam się, że ten gest wywołał aż taką radość z jej strony. Ale to było całkiem słodkie. Takie gesty naprawdę mogą uszczęśliwić dziewczynę - powiedziałam, uważając na każde wypowiadane przeze mnie słowo. 
Spojrzałam w lusterko i dopiero teraz zorientowałam się, że chłopak cały czas mnie obserwował. Nie odwróciłam wzroku, a skupiłam się na jego oczach. One są naprawdę ładne.
- Myślę, że gdyby ktoś zrobił dla mnie coś takiego, to też bym się ucieszyła. - Uśmiechnęłam się lekko. 
Między nami zapadła cisza. Patrzyliśmy sobie w oczy. Cieszyłam się, że mu to nie przeszkadza, bo dawno tego nie robiłam. Czułam się tak bezkarnie. To było naprawdę miłe uczucie, gdzieś w środku. Brzmi głupio, wiem, ale taka jest prawda. Mam dziewiętnaście lat, a poczułam głupie motyle w brzuchu i to dziwne ciepło, znajdujące się gdzieś w głębi mojego ciała. I poczułam się jak zakochana małolata. 
A tylko patrzyłam w jego oczy. 
To uderzyło we mnie, jak grom z jasnego nieba. Czy ja naprawdę wciąż jestem w nim zakochana? I czy wystarczyła ta krótka chwila, żebym zdała sobie z tego sprawę?
- No hej, hej! Możemy jechać dalej! - zakomunikowała rozpromieniona Vanessa, wsiadając do samochodu. Wskoczyła do niego i opadła na siedzenie, wsadzając przy tym kluczyk do stacyjki.
Poświęciłam oczom Rossa ostatnią sekundę, po czym odwróciłam wzrok na swoje dłonie, które niebezpiecznie zaczęły się pocić. 
- No to jedźmy - westchnął chłopak, odwracając wzrok na okno. Zrobiłam podobnie.
Ross nie odezwał się już ani słowem do końca naszej drogi.

*oczami Rydel*

Kiedy Ross spędzał prawie godzinę w pokoju po tym, jak zapowiedział, że idzie tam tylko do kogoś szybko zadzwonić i wraca, postanowiłam sprawdzić, czy wszystko w porządku. Martwiłam się, dlaczego, po co, o czym i z kim tak długo rozmawia. To mogło być coś ważnego.
Kiedy weszłam do pokoju chłopaka, chodził od lewej ściany do prawej i energicznie rozmawiał z kimś przez telefon.
- Możemy pogadać? - szepnęłam, nie chcąc mu zbytnio przeszkadzać.
- Daj mi pięć minut - odparł, przykładając dłoń do telefonu. Następnie ponownie wrócił do rozmowy. - Jake, skup się! - warknął, tłumacząc coś chłopakowi.
Przynajmniej już wiem, z kim rozmawia, pomyślałam i opuściłam pokój brata. Chciałam udać się do własnej sypialni i sprawdzić, co nowego pojawiło się w świecie internetu, ale usłyszałam śmiechy z pokoju mojego - pierwszego w kolejności młodszych braci - brata, Rocky'ego. A jako że większość ludzi kieruje się ciekawością w swoim życiu i ja postanowiłam sprawdzić, co jest powodem jego rozbawienia. Poza tym, nudziło mi się. Bardzo mi się nudziło. A Rocky zawsze ma jakieś dobre pomysły na zabicie nudy.
Nie pukając uprzednio, gdyż nie mogłam się spodziewać niczego, czego do tej pory nie widziałam, weszłam do pokoju jedynego naturalnego owłosienia z rodziny Lynch w tym domu. Okay, moje włosy, tak jak Rikera i Rossa są tylko rozjaśniane, ale zawsze to coś.
W pokoju bruneta znajdował się nie tylko właściciel pokoju, ale także jego najlepszy przyjaciel a mój chłopak.
- Cześć wam - przywitałam się, wchodząc do środka. Zamknęłam za sobą drzwi i spojrzałam na chłopaków, którym ani śniło się odpowiadać. - Co robicie? - zagadnęłam.
Niestety, ponownie nie uzyskałam odpowiedzi. Uszu dziś nie myli, czy co?
Chłopcy uśmiechali się coraz szerzej, wlepiając wzrok w ekrany telefonów, które trzymali w dłoniach.
- Co robicie? - powtórzyłam pytanie, tym razem głośniej. Miałam dość tego, że mnie ignorowali. - Jeśli jeszcze przez chwilę będziecie mnie ignorować, możecie zapomnieć o dzisiejszej kolacji - zagroziłam, co dopiero sprowadziło na ziemię jednego z nich. Ellington, który od zawsze uwielbiał dużo jeść, o czym kompletnie nie świadczy jego postura, co jest bardzo nie fair, spojrzał na mnie. Kąciki ust wciąż unosił wysoko ku górze, w ogóle nie przejmując się tym, że byłam na niego zła.
- Co jest, kochanie? - spytał, jak gdyby nigdy nic.
A mówią, że to ja jestem wiecznie radosna.
- Pytałam, co robicie. Nudzi mi się. - Podeszłam do nich i usadowiłam się koło mojego chłopaka. Po chwili namysłu, położyłam mu głowę na ramieniu i wlepiłam wzrok w jego komórkę. Moim oczom ukazał się niebiesko - biały ekran i charakterystyczna ikonka małego, błękitnego ptaszka. - Twitter? - upewniłam się.
- Mhm... - mruknął Rocky, zbyt zajęty swoją pracą, by móc rozwinąć odpowiedź do conajmniej jednego słowa.
- Odpowiadamy na różne pytania fanów pod konkretnym hashtagiem - wyjaśnił Ratliff.
I co ja bym bez niego zrobiła?
- I to jest takie zabawne? - zdziwiłam się, przypominając sobie głośny śmiech, który minutę temu usłyszałam na korytarzu.
- Pamiętasz, jak w dzień ojca Rocky złożył mi życzenia? - spytał Ell, opierając głowę o moje włosy.
Sięgnęłam pamięcią do wydarzenia, o które spytał chłopak. W głowie wyświetlił mi się obraz Rocky'ego, obwieszczającego nam, co takiego genialnego (jego mniemaniem) zrobił. Oczywiście, Ellington nie byłby sobą, gdyby dalej nie pociągnął tej szopki. Wtedy jeszcze nie byliśmy razem, ba, nawet nie myślałam o tym, że moglibyśmy być. A mimo to, wspominam to wszystko jako coś miłego, zabawnego i godnego zapamiętania.
- Tak - odpowiedziałam.
- Jakaś fanka wróciła do tego tematu, wiesz, zaczęły się pytania o nas, moje rodzicielstwo i tak dalej...
- Wtedy wymyśliliśmy ten pomysł z hashtagiem - dodał Rocky.
- I tak oto nawiązała się konwersacja na temat mojego ojcostwa - zakończył Ratliff.
- Wasze życie jest takie ciekawe - podsumowałam to wszystko, uśmiechając się do chłopaków. - Jeśli mogę spytać, jaki był ten hashtag?
Chciałam się tego dowiedzieć, by w razie nudy móc potem poczytać te wpisy i zobaczyć, co też chłopcy powymyślali. Znając ich wyobraźnię, to mogłoby być naprawdę ciekawe.
Rocky uśmiechnął się pod nosem.
- "Rydellingtonbaby", pisane razem, z piękną krateczką na początku - oznajmił z dumą w głosie.
- Pomysłowe, co nie? - ucieszył się Ratliff.
Moje zdanie było zupełnie inne, ale nie chciałam psuć ich radości. To by nie byłoby do mnie podobne. Postanowiłam więc skupić się na innej stronie tego pomysłu;
- Zwariowaliście? Już mało ludzie gadają o mnie i Ellu i naszym podejrzewanym związku? - wystraszyłam się.
Chciałabym, aby fani się o nas dowiedzieli, ale nie w ten sposób! Nie przez zdjęcia zrobione przez paparazzi, domysły, czy plotki. Sama chciałabym im o tym powiedzieć, może nie od razu, ale stopniowo, żeby móc się tym nacieszyć oraz trochę podsycić ciekawość fanów. Gdybym mogła dzielić się z nimi moją radością wynikającą z tego związku, moja radość byłaby jeszcze większa.
- Coś się stało? - zaniepokoił się Ell.
- Niby nie, ale... - urwałam, myśląc o tym, co mogłabym powiedzieć dalej. - Po prostu nie chcę, żeby fani dowiedzieli się o nas przez różne zdjęcia, plotki, czy domysły. Sama chciałabym im o tym powiedzieć, kiedy będę gotowa. Kiedy oboje zdecydujemy, że warto i tego chcemy - oznajmiłam.
- Spokojnie, taka jedna akcja o niczym nie świadczy. Zrobimy, jak tylko będziesz chciała.
- Jesteś kochany - oznajmiłam i podniosłam się na łokciu, by móc pocałować go w policzek.
- Od początku wiedziałem, że będziecie razem. Byłem waszą pierwszą shiperką.
- Tak, Rocky. Zdecydowanie od zawsze byłeś naszą shiperką - zironizował Ratliff, ale mój brat tylko się zaśmiał.
- Nie żebym was podsłuchiwał - zaczął poważnie - ale siedzicie obok mnie, więc to nie było trudne. Jak chcecie trzymać swój związek w tajemnicy, to bardziej uważajcie na fanów w miejscach publicznych. Nawet nie wiecie, ile waszych wspólnych zdjęć krąży w internecie. - Wypuścił głośno powietrze, a ja przewróciłam oczami.
- I jak niby mam ukrywać związek z taką cudowną dziewczyną? - spytał Ellington w trakcie odpisywania na kolejnego tweeta, a ja poczułam, jak się czerwienię. To było naprawdę słodkie.
- Dobra. Nie przeszkadzam wam i idę dalej ratować świat, tym razem w pokoju Rossa - oznajmiłam, wstając z łóżka, uprzednio całując mojego chłopaka w drugi policzek.
- Powodzenia - odarli chłopcy, nie pytając o szczegóły i ponownie wlepiając wzrok w ekrany telefonów. Wyglądali naprawdę zabawnie.
Opuściłam pokój Rocky'ego i na powrót skierowałam się do sypialni Rossa. Przysięgam, jeśli wciąż będzie rozmawiał przez telefon, osobiście wyrwę mu go i wyrzucę przez okno.
Obrazem, jaki ujrzałam po otwarciu drzwi, był blondyn siedzący przy swoim biurku. Nie rozmawiał już (na szczęście) przez telefon, ale starannie zapisywał coś w swoim zeszycie.
- Hej, masz już czas dla swojej jedynej siostry, która zaczyna się o ciebie martwić? - zapytałam bez zbędnych niedomówień.
Chłopak oderwał się od notesu i spojrzał na mnie spod rozczochranej grzywki.
- Spokojnie, jeszcze tylko coś dokończę pisać, potem wykonam jeden telefon, zrobię...
- Stop! - przerwałam, nie dając mu dokończyć. - Ross, proszę o jedną, kilkuminutową rozmowę. Czy to aż tak wiele?
Spojrzałam na niego zmartwiona - wahał się. W końcu jednak westchnął, odsunął krzesło od biurka i przesiadł się na łóżko, klepiąc wolne miejsce koło siebie. Nie czekając ani jednej chwili dłużej, zajęłam je.
- Więc? - spytał chłopak, kiedy układałam w głowie odpowiednie słowa.
- O czym rozmawiałeś z Jakiem przez tyle czasu? - spytałam w końcu. Od czegoś trzeba zacząć.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i w pewnym sensie odetchnął z ulgą. Myślał, że chcę mu urządzić jakąś awanturę?
- A od kiedy to interesujesz się moimi telefonami, co? - zaśmiał się, po czym dźgnął mnie w biodro jednym z palców lewej dłoni. Bezwiednie się zaśmiałam.
- Odkąd zacząłeś, jakoś tak kilka dni temu, bezpodstawnie się uśmiechać, znikać w swoim pokoju na całe dnie i rozmawiać przez telefon godzinami. Zachowujesz się jak nastolatka! - oburzyłam się, będąc równocześnie rozbawioną. Nie miałam zamiaru robić z tej rozmowy jakiejś afery, poważnej pogadanki, czy czegoś w tym stylu. Chciałam się tylko dowiedzieć, co się dzieje z moim młodszym bratem i chwilę z nim pogadać.
- Rydel, ja dostałem szansę, rozumiesz to? - powiedział, a raczej wykrzyknął radośnie, chociaż za wiele to mi to nie wyjaśniało.
- Nie, żebym nie wiedziała o co chodzi, ale na serio nie wiem o co chodzi.
Czyli masło maślane, ale on zrozumiał.
- Posłuchaj, wiem, że byłem przygnębiony tą sprawą z Laurą. Byłem nie tylko zły na siebie za to, co jej zrobiłem, ale też na to, że zmarnowałem szansę na cokolwiek między nami. A teraz, pogodziliśmy się, ona mi wybaczyła! Zapewne wciąż jest gdzieś tam w środku zła i smutna, ale to pogodzenie było jak światełko w tunelu! - opowiadał entuzjastycznie, a ja powoli sklejałam fakty. - I teraz muszę zrobić wszystko, żeby do tego światełka dojść. Stąd moje telefony. Najpierw dzwoniłem do tej dziewczyny z Nowego jorku, musiałem wszystko jej wyjaśnić. Wiem, nie powinienem tak tego załatwiać, ale musiałem to zrobić jak najszybciej.
- A nie mogłeś z nią pogadać w ten weekend? Przecież byliście w mieście, w którym mieszka.
- Nie mogłem. Co, gdyby Laura zauważyła, że gdzieś wychodzę? Albo zaczęła mnie śledzić, tak jak w tych wszystkich książkach? Wiesz, jaką mam wyobraźnię, miałem w głowie najgorsze scenariusze. - Pokręcił głową zaniepokojony. - Poza tym, nie miałem czasu. Byliśmy zajęci przez całe dnie. Sesje, wywiady, spotkania z fanami... Wiesz, jak to wygląda - wyjaśnił.
Jednego wciąż nie rozumiałam.
- Czyli, z nią rozmawiałeś przez godzinę? - spytałam, marszcząc brwi. Byłam pewna, że rozmawiał z Jakiem...
- Nie, z nią tylko kilkanaście minut, żeby wszystko obgadać. - Machnął ręką. - Potem gadałem z Jakiem. Wiesz, mam taki mały pomysł i on mi w nim pomaga... Tylko, nie obraź się, nie chcę póki co nikomu mówić, bo boję się, że to dotrze do Laury - westchnął, po czym zawstydzony spuścił głowę.
Trochę zrobiło mi się przykro z powodu jego zachowania - przecież wie, że może mi zaufać. Nie wygadałabym nic Laurze. Chociaż... Gdyby chodziło o mnie i Ella, zapewne też nie obnosiłabym się z moimi planami. Laura jest dla niego ważna, a to, że chce dla niej zrobić jakąś niespodziankę, jest naprawdę słodkie. Nie wiem, skąd się w tej rodzinie tacy romantycy wzięli... Tylko Rocky jest normalny.
- Wszystko musi być idealne - kontynuował. - Tylko proszę, nie mów nikomu o tym, że ci to wszystko powiedziałem. Nie chcę, żeby wszyscy się potem śmiali... - poprosił i posmutniał.
- Spokojnie, nikomu nie powiem. Przecież wiesz, że możesz mi ufać. Poza tym, nie sądzę, aby ktokolwiek się z ciebie śmiał. Kochasz Laurę i to normalne, że się o nią starasz. Widać, że ci na niej zależy.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo - westchnął.
- Wierz mi, wiem - zaśmiałam się, po czym poczochrałam go po włosach. - Jakbyś jeszcze kiedyś potrzebował rozmowy, to możesz na mnie liczyć. Wierzę w ciebie, bracie!
- Ale to ty chciałaś ze mną pogadać!
- Nie zagłębiajmy się w szczegóły. - Machnęłam ręką, po czym wstałam z łóżka.
- I tak dziękuję. Lubię z tobą rozmawiać, to dobrze na mnie wpływa - oznajmił, brzmiąc niesamowicie psychologicznie. Ale nie obchodziło mnie to. Te słowa były piękne i wpłynęły prosto do mojego serca, po którym rozlało się ciepło. Byłam taka szczęśliwa!
- Nie ma za co. - Na mojej twarzy wykwitł uśmiech. - A teraz, wybacz, ale idę do pokoju obadać twitterowskie ojcostwo mojego chłopaka - oznajmiłam, po czym ignorując jego zdziwioną minę, udałam się do swojego pokoju.
Byłam niesamowicie ciekawa tego, co planuje blondyn, ale musiałam trzymać moje wścibstwo na wodzy. Trzeba znać granicę, która dzieli chęć pomocy i zwykłe pchanie nosa w nieswoje sprawy.
Położyłam się na łóżku i sięgnęłam po telefon, który bezpiecznie chował się w kieszeni moich spodni. Odblokowałam go, wpisałam hasło, które jest niezbędne podczas mieszkania z tymi chłopakami i kliknęłam w ikonkę twittera. Wpisałam odpowiedni tag w wyszukiwarkę, próbując się przy tym nie roześmiać, po czym zagłębiłam się w lekturze. To będzie ciekawe popołudnie.

***

Bum! :D
Jest, wyrobiłam się, jest. 
Jak widzicie, nie utopiłam się na kajakach, woohoo! 
Małe wyjaśnienie, odnośnie perspektywy Rydel: wiem, zdania są baaardzo długie, ale miałam na takie dzisia wenę xd I wiem, nie ma takiego słowa jak "twitterowskie", ale mi pasowało, więc shhh... 
I chciałam na koniec palnąć jakieś dwa zdania, które zrzuciłyby Was z krzesła, ale przez godzinę (naprawdę) nic nie umiałam wymyślić. Jak na złość. Musicie się więc zadowolić tym, co jest xd
Przy okazji, mała reklama, wpadajcie na tego bloga (KLIK) i komentujcie ostatni rozdział, bo Żelek w siebie nie wierzy, a pisze genialnie. Także, ja właśnie lecę komentować jej rozdział, mam nadzieję, że wy też.
Hmm, zastanówmy się, dlaczego zależało mi na tym, żeby się wyrobić dzisiaj? Bo w ten oto piękny dzień, który na moje szczęście wciąż trwa, mija dokładnie rok od wydania przez R5 EPki (wciąż nie wiem, jak się to pisze, ale kij z tym) Heart Made Up On You! Niby nic, niby połowa nie pamiętała, ale kiedy jest się tak zakochanym w jakimś zespole, jak ja w R5, świętuje się wszystko, co tylko można. :3 Stąd też, tytuł dzisiejszego rozdziału, jest fragmentem Stay WIth Me - piosenki, która jest moją ulubioną z tej EP, przy której płacze, którą graną kocham oglądać na koncertach. Drodzy państwo, mówiła King JuLien, która i tak podpisze się pod spodem, ale pomińmy ten szczegół.
Dobranoc <3 

~JuLien :3


R5 - "Stay With Me"
 

12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Super rozdział :*
      Ciekawe co Ross planuje.
      Niezły hashtag #RydellingtonBaby
      Dobre.
      Uwielbiam tą EP-kę (cholera wie jak te słowo napisać) Najbardziej lubię chyba... Stay With Me lub HMUOY. Chociaż Easy Love też uwielbiam.
      No ale dobra zboczyłam z tematu rozdziału.
      Ech a jeśli coś to brakuje mi blogów Mary. W sumie Ciastka też. Czemu tak dobre pisarki zniknęły :/
      No nic...
      Czekam na next ♡ ♥

      Usuń
  2. Ciekawe co Ross planuje.Rocky i Ell ;) Niezły hashtag.Kiedy będzie next?

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)
    Czekam na następny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz może co się stało z Ciastkiem i Mary Jane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale nie :/ Jedynie wiem, że Ciastko zniknęła pierwsza i Mary pisała w jakimś poście, że według niej nie powinna odchodzić, ale dalej nic się już nie działo. Potem Mary zawiesiła bloga do czerwca, ale po jakimś czasie usunęła wszystkie blogi i już ich nie odwiesiła. Pisałam nawet do niej, ale nie odpisała.

      Usuń
    2. Dzięki wielkie. Szkoda trochę, bo blogi były naprawdę super.

      Ps.zapomniałam skomentować twój rozdział! Aż dziwne, ale znowu wróciłam do czytania blogów. Mam trochę zaległości w rozdziałach na blogach ale nie aż tak dużo. Rozdział absolutnie oryginalny no i zaczyna się coś dziać u Raury!
      Czy tylko ja uważam, że Courtney jest jakaś dziwna? Nie to, że brzydka czy jakaś tam ale no jakoś mi nie pasuje do Rossa xD ale jest szczęśliwy więc nie narzekam!

      Usuń
  5. C U D O ! xD Fajnie poczytać z perspektywy Rydel większa część rozdziału..
    1. Pfuu.. nie utopiłaś się, będą kolejne rozdziały.
    2.Ten hashtag.. picie + czytanie = mokry telefon :D
    3. Ja już chce następny rozdział ... BŁAGAM
    4.KOCHAM PIOSNKĘ za każdym razem przechodzą mnie ciary jak jej słucham ( zresztą, jest tak z każdą ich piosenką )
    5.Też świętowałam.... niby tak popbierudułka a cieszy jak nie powiem co, gdzie :D
    Czekam na next.. :D
    Zniecierpliwiona, Pani Niebezpieczna :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski <3
    Czekam na nexta!
    Pozdrawiam :*
    Twoja Czekoladka ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział!!!
    Stosunki między Raurą są już dużo lepsze i cieszę się z tego. Co Ross wymyślił dla Lau? Już nie mogę się tego doczekać. Fajny hasting #Rydellingtonbaby.
    Z niecierpliwością czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Co planuje Ross???
    Mam nadzieje, że niedługo będzie Raura
    Rocky i Ell :D
    Przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam, ale kompletnie nic mi się nie chciało.
    Cuudowny rozdział :3
    Dawaj szybko next

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem! Przeczytałam! I nie mogę się doczekać nextu. Dlatego szybko napiszę komentarz i dalej idę czytać! Jestem bardzo ciekawa co planuje Ross. Dlatego kończę.

    OdpowiedzUsuń