niedziela, 3 sierpnia 2014

18.Open up your gates 'cause I can't wait to see the light.

Rozdział chciałabym zadedykować pewnej zboczonej blogerce, która na każdym kroku mnie zaskakuje swoimi pomysłami. :D Serio, coraz bardziej wpływasz na i tak już zniszczoną moją psychikę ;D A ja wciąż próbuję ogarnąć, jak można raz pisać rzeczy doprowadzające mnie do śmiechu, a zarówno opowiadania doprowadzające do wzruszenia i łez. A więc za to, że dajesz nam tak cudowne blogi, rozdział ten dedykuję Patce Cher. :D

*oczami Laury*

Minęły kolejne dni i zaczął się sierpień. Został mi tylko miesiąc wakacji. Miesiąc na to, by odpocząć i zarówno przygotować się mentalnie na powrót na plan. Nie mam jeszcze pojęcia jak to zrobię... W końcu obecnie prawie codziennie wracam do domu pijana, a rano mam kaca. Przywykłam już do takiego trybu życia. Nawet, to pi się podoba. Mimo to, chyba będę musiała z tego zrezygnować. Przynajmniej, chociaż trochę się oszczędzać. Po wczorajszej imprezie, głowa tak rano mnie bolała, że myślałam, że zaraz wybuchnie. Dlatego postanowiłam, że dzisiaj nie idę do żadnego klubu. Spotkanie z Maxem też odwołałam. Dzisiaj odbędę dzień lenia! Gdy rano wstałam, zaczęłam od odprężającego prysznica. Postanowiłam, że zrobię sobie przerwę od czarnych ubrań. Skoro na dworze świeciło piękne słońce, a niebo było bezchmurne, uznałam, że ubiorę się jakoś inaczej. Bardziej radośnie. Założyłam więc krótkie spodenki i zwykłą błękitną koszulkę. Dzisiejszy mój strój zdziwił z lekka Van przy śniadaniu, gdyż przyzwyczaiła się już do moich czarnych kreacji. Od rana miałam dobry humor. W kółko się uśmiechałam i w każdym moim geście była radość. Nawet nie wiem czemu. Aktualnie siedziałam sobie na balkonie i zajadałam się świeżymi malinami. Przede mną rozciągał się cudny widok - na lewo były domy, w których różni ludzie spędzali czas ze swoimi pociechami, lub wykonywali prace ogródkowe. Na ich twarzach widniał uśmiech, więc i ja byłam jeszcze bardziej radosna. Natomiast na prawo mogłam zobaczyć rozciągający się w oddali ocean. Woda była przejrzysto niebieska i odbijały się w niej promienie słoneczne, nadając jej jeszcze piękniejszych barw. Ach... I jak można nie kochać Los Angeles? Wciągnęłam głęboko powietrze do płuc. Zapowiada się cudowny dzień. Wzięłam do ust kolejną malinkę. Ta słodycz... W pewnej chwili usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. Podniosłam się więc z fotela i opierając rękami o poręcze balkonu spojrzałam w dół. Zobaczyłam, jak Veronika stoi na środku ogródka i rozgląda się badawczo wołając mnie. 
-Tutaj jestem idiotko! - zawołałam śmiejąc się. Ona uniosła twarz w moją stronę i zasłoniła oczy ręką, z powodu oślepiającego słońca.
-Chodź tu! Muszę Ci coś pokazać! - zawołała uradowana.
-Daj mi chwilkę! Już idę! - zawołałam i odsunęłam się od barierki. Wzięłam w ręce miskę, w której znajdowała się reszta różowych owoców. Trzymając naczynie ubrałam swoje japonki i wyszłam z balkonu. Następnie przechodząc przez swój pokój wyszłam na korytarz. Szybkim krokiem pokonałam schody i wbiegłam do salonu. Następnie mijając oglądającą telewizję Vanessę podeszłam do ogromnych, szklanych drzwi prowadzących na ogródek. Otworzyłam je i z uśmiechem na ustach wyszłam na dwór. Poczułam na policzkach świeże powietrze. Rozejrzałam się po ogrodzie. Veronika siedziała przy naszym basenie, mocząc w nich swoje nogi. Podeszłam do niej, i zdejmując wcześniej japonki również zanurzyłam swe stopy w wodzie. Woda sięgała mi do kolan.
-Chciałaś pogadać. - powiedziałam odwracając się ku nastolatce.
-Dokładnie. - odpowiedziała, kierując twarz ku słońcu.
-A więc...
-No więc mam kilka wiadomości. - powiedziała ożywiona i poprawiła się.
-Zamieniam się w słuch.
-Number jeden: do naszych sąsiadów z naprzeciwka, wiesz których? - spytała patrząc na mnie, aby upewnić się, że wiem o czym mówi.
-Tych z wielkim basenem?
-Nie, tych starszych z tulipanami w ogrodzie.
-Aha... Państwo Wellin?
-Mhm...
-To wiem którzy. - powiedziałam, a dziewczyna znów uniosła głowę ku promieniom słońca.
-No więc wczoraj przyjechał do nich ich wnuk. Brunet, niebieskie oczy, sześciopak i mówię Ci jaki przystojny! - rozmarzyła się.
-A jak ma na imię?
-Tego właśnie jeszcze nie wiem, ale chętnie go o to spytam. - zaśmiała się. - Druga sprawa to taka, że myślałam, czy może na resztę wakacji nie znaleźć sobie jakiejś pracy...
-Serio?! - spytałam patrząc na nią wielkimi oczami.
-No tak... Jeszcze niby mam jakieś oszczędności i został mi spadek po babci, ale przyszła pora, żebym się usamodzielniła. Ty i Van gracie w serialach, filmach. To jest Wasz zawód i na tym zarabiacie. A ja? Chcę mieć taki stały punkt, że będę miała z czego żyć. - westchnęła.
-Wow... Musiałaś długo nad tym myśleć.
-Właściwie, wpadłam na to rano pod prysznicem. - powiedziała, a ja zaczęłam się śmiać. 
-Wiesz, to nie jest taki zły pomysł. A masz już coś na oku? - spytałam.
-No właśnie myślę. Może wybrałybyśmy się w weekend na miasto, to przy okazji bym coś wypatrzyła? - zaproponowała.
-Chętnie. - odpowiedziałam i położyłam się na plecach, wciąż mając zanurzone nogi w wodzie. Poruszałam nimi powoli, tworząc kółka, które początkowo małe, potem coraz większe rozchodziły się na cały basen. Veronika również położyła się, tuż obok mnie. Razem wpatrywałyśmy się w niebo. Pamiętam, jak razem z mamą, gdy byłam mała, wybierałyśmy się na łąkę. Tam rozkładałyśmy koc i kładłyśmy się koło siebie. Ona chwytała mnie za rękę i opowiadałyśmy sobie różne historie. Potem wpatrywałyśmy się w niebo i szukałyśmy wzorów w chmurach.
-Mamo! Zobacz ten wygląda jak klóliczek!
-Chyba raczej jak beznogi króliczek. - zaśmiała się Ellen.
-Ale klóliczek! Może stlacił nogi, bo biegł do ukochanej klóliczki?
-Może...
-Mamo!
-Co się stało córciu?
-Myślisz, że ja też kiedyś znajdę swojego klóliczka? I że on straci dla mnie nóżki?
-Jestem tego pewna. - na jej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech, po czym mocno mnie przytuliła. Ja schowałam twarz w jej blond włosach i poczułam się tak bezpiecznie. 
Szkoda, że niektóre chwile już nie powrócą. Mimo to kąciki moich ust uniosły się ku górze. Chciałabym czasem, żeby ona tu była. Żeby przytuliła mnie mocno, jak kiedyś, i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Że mnie kocha. Że jestem wspaniała. Że się cieszy, że mnie ma. Wiem, że nie jestem dzieckiem. Ale czasami wciąż potrzebuje matczynego ciepła. matczynego ciepła, które straciłam. Przez kilka głupich słów. Ja tylko chciałam spełniać marzenia! Czemu ona nie mogła tego zrozumieć?
-Mam do Ciebie jeszcze jedną sprawę. - z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki.
-Jaką? - spytałam obracając się tak, by móc na nią spojrzeć. 
-Tak jakoś wyszło, że udało mi się załatwić dwa bilety na mecz koszykówki, który odbywa się dziś wieczorem...
-To świetnie! Może zaprosisz tego naszego sąsiada? Będziesz miała okazję go lepiej poznać. - ucieszyłam się.
-Tyle, że ja myślałam, że może pójdziemy we dwie.
-Proponujesz mi randkę? - spytałam poruszając znacząco brwiami.
-Co?! Nie! Nie wiem jak ty, ale ja gustuję w facetach. - powiedziała poważnie. - Wiesz co? Ja tu chcę z przyjaciółką trochę czasu spędzić, bo dawno nic razem nie robiłyśmy, a ty mi tu z randką wyjeżdżasz!
-Oj oj już się nie gniewaj... - powiedziałam robiąc do niej szczenięce oczka. Wiedziałam, że ulegnie...
-Nie potrafię się długo gniewać... To pójdziesz ze mną na ten mecz?
-Jasne! - powiedziałam i przytuliłyśmy się. Następnie wstałyśmy na równe nogi, a ja lekko przetarłam swoje mokre nogi i ubrałam japonki. Już miałam się obrócić, gdy poczułam czyjeś dłonie na ramionach na ramionach. Veronika popchnęła mnie mocno, a ja wpadłam do basenu. Oczywiście inteligentna ja, zamiast wziąć oddech zaczęłam krzyczeć, więc do moich płuc wlała się woda. Dopiero po chwili opanowałam się i wynurzyłam na wierzch. Przetarłam twarz i odkaszlnęłam. Na brzegu stała Veronika i śmiała się ze mnie. Przewróciłam teatralnie oczami.
-A tak w ogóle, to nie jesteś w moim typie. - powiedziała nachylając się nade mną. Uśmiechnęłam się do niej krzywo.
-Bardzo śmieszne. A teraz pomóż mi wyjść... - powiedziałam i wyciągnęłam ku niej dłoń. Ona bez namysłu chwyciła ją. Wtedy ja pociągnęłam mocno, a Veronika wpadła do wody. Chwilkę znajdowała się pod wodą, ale już po chwili wynurzyła się. Tym razem ja wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Skoro nie jestem w Twoim typie, to czemu na mnie lecisz? - spytałam łapiąc oddech. Vera rzuciła się na mnie, ale byłam szybsza. Zanurkowałam pod wodę, powodując tym to, że dziewczyna przeleciała nade mną, lądując ponownie w wodzie. Ponownie się zaśmiałam. Minęło kilka sekund, a nastolatka wciąż była pod wodą. Wystraszyłam się trochę, więc pociągnęłam ją za bluzkę, wyciągając ją na powierzchnie.
-Vera! Vera! - wołałam, lecz ona nie reagowała. Już miałam wołać o pomoc, gdy Vera szybko otworzyła oczy i splunęła mi wodą w twarz.
-Idiotko! A ja się o Ciebie bałam! - powiedziałam udając wkurzenie. Ona tylko wybuchła niepohamowanym chichotem. -Ej! To nie jest śmieszne! To nie jest śmieszne! To nie jest... Dobra, to jest śmieszne. - również zaczęłam się śmiać. Następnie obydwie chlapałyśmy się wodą, pływałyśmy w ubraniach, a uśmiechy nie schodziły nam z twarz. I tak minęło mi całe popołudnie.

*następny dzień*

-Van, widziałaś moją granatową bluzę?
-Tą nową nierozpinaną?
-Dokładnie!
-Chyba jest poskładana w szafie w wiatrołapie!
-Dzięki! - odkrzyknęłam z pokoju i poszłam do wspomnianego pomieszczenia po część ubioru. Gdy ją znalazłam, wróciłam do pokoju. Tam dokończyłam się ubierać. Na rzęsy nałożyłam trochę tuszu, a na szyję założyłam naszyjnik. Spojrzałam na zegarek. 17:01. Za godzinę zaczyna się mecz. Psiknęłam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami, a do kieszeni spodni wsadziłam kilka banknotów, telefon i kluczyki od domu. Spojrzałam w lustro. Włosy spięte w kucyka, czarne leginsy, granatowa bluza i w tym samym kolorze trampki. W tych samym barwach gra drużyna, której kibicuję. Idealnie. Zgasiłam światło i skierowałam się do pokoju Veroniki. Zapukałam do drzwi i wychyliłam przez nie kawałek głowy.
-Mogę wejść? - spytałam.
-Pewnie. Tylko ubiorę kolczyki i możemy iść. - odpowiedziała mi przyjaciółka stojąca przed lustrem. Miała na sobie dżinsowe krótkie spodenki, czarną bluzkę i granatową bluzę. Na jej nogach znajdowały się te same buty co moje, w końcu kupiłyśmy je razem.
-O której mamy taksówkę? - spytałam podchodząc do niej i chowając dłonie w kieszeniach bluzy.
-O 17:10 powinna być. - powiedziała zapinając drugiego kolczyka.Wyjęłam z kieszeni spodni komórkę i zerknęłam na wyświetlacz. 
-To chodź. Jest 17:08, za chwilę będzie nasza kareta. - zaśmiałam się.
-Milady. - powiedziała Vera unosząc rękę tak, bym mogła chwycić ją pod ramię. 
-Podążajmy ku wyjściu. - powiedziałam i "dostojnym" krokiem podeszłyśmy do drzwi. Następnie przebiegłyśmy już korytarz, schody i rzucając Van krótkie "pa, nie czekaj na nas" wyszłyśmy z domu. Taksówka już czekała. Podbiegłyśmy do niej i wsiadłyśmy do środka. Podałyśmy adres hali sportowej, gdzie miał odbywać się mecz. Jechałyśmy w ciszy, gdy nagle usłyszałyśmy, że z radia leci piosenka Bruno Marsa "Locked Out Of Heaven". Spjrzałyśmy na siebie znacząco ukazując białe ząbki. Oczywiście na początku po każdym "Oh, yeah, yeah", starałyśmy się w dobrym miejscu krzyknąć "Uuu!". Gdy zaczął się tekst, pierwsza zaczęłam ja:
-Never had much faith in love or miracles. Ooh!
- Never wanna put my heart on deny. Ooh! - tym razem swojego głosu użyczyła Veronika.
-But swimming in your world is something spiritual. Ooh! - znowu moja kolej.
- I'm born again every time you spend the night. Ooh!
- 'Cause your sex takes me to paradise! Yeah, your sex takes me to paradise! And it shows, yeah, yeah, yeah! - po ostatnich słowach, które wydobyły się z moich ust, razem z Veroniką zaczęłysmy radośnie śpiewać refren:
-Cause you make me feel like I've been locked out of heaven! For too long, for too long... Yeah, you make me feel like I've been locked out of heaven! For too long, for too long... - gdy skończyłyśmy śpiewać wybuchłyśmy głośnym śmiechem. Śpiewanie w duecie zawsze przynosi więcej miłych wspomnień i radości. Zwłaszcza, gdy Twoim kompanem jest równie szurnięta co ty, twoja przyjaciółka.
-Zaklaskałbym, ale wtedy musiałbym puścić kierownicę, co mogłoby się skończyć wypadkiem. - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha kierowca. My tylko obdarzyłyśmy gov słodkimi uśmiechami. Jechaliśmy może z 20 minut. Po dotarciu do wyznaczonego celu, zapłaciłyśmy taksówkarzowi i wyszłyśmy z samochodu. Podeszłyśmy do wejścia, gdzie już stała kolejka. Gdy nadeszła nasza kolej podałyśmy ochroniarzowi bilety i już mogłybyśmy wejść do hali. Po drodze kupiłyśmy sobie coś gazowanego do picia. Następnie poszłyśmy na boisko. Było tam już pełno ludzi. Na boisku rozgrzewali się gracze, wokół panował gwar, a w tle leciała jakaś piosenka. Po chwili zaczęłyśmy szukać odpowiednich sektorów. Gdy znalazłyśmy nasz, przeszłyśmy koło kilku osób deptając ich stopy, aż wreszcie dotarłyśmy na nasze miejsca. Rozsiadłyśmy się wygodnie na krzesełkach. Teraz pozostało nam tylko czekać. Spojrzałam na wielki zegar, wiszący koło tablicy wyników. 7:54. Zaraz zacznie się mecz. Niektórzy podnieśli się z krzeseł, a niektórzy jedynie patrzeli na szatnie, z której właśnie wychodzili zawodnicy. Poczułam jak wzbierają we mnie emocje. Wtem do moich uszu doszedł czyiś głos. Słyszałam jednym uchem, jak ktoś w kółku mówi: "przepraszam, przepraszam". Pewnie ktoś chce przejść. Z ciekawości spojrzałam na dwie osoby, które przeciskały się przez tłum ludzi, zapewne na dwa wolne miejsca obok mnie. Gdy te osoby wyminęły resztę ludzi, wreszcie mogłam zobaczyć ich twarze. 
-Nie, nie, nie! - rozpaczałam.
-Co się stało? - spytała z zaciekawieniem Veronika, spoglądając w tym samym kierunku co ja. 
-Lynch... - westchnęłam cicho. Na moje nieszczęście, właśnie szli tu Jake i Ross.
-O hej! - powiedział wspomniany idiota siadając jak gdyby nigdy nic na krzesełku koło mnie. 
-Pa! - warknęłam.
-Może Ci się to nie podobać, ale moje miejsce na bilecie jest tu. Laura... Jesteś aż tak mnie zła, że nawet koło mnie usiąść nie możesz? - westchnął. Spojrzałam mu głęboko w oczy. Po chwili jednak odwróciłam się w drugą stronę.
-Vera, zamień się miejscami... - poprosiłam przyjaciółkę. Ona jednak pomachała mi przed twarzą rękami i powiedziała:
-Ciii! Mecz się zaczął! - powiedziała i zaczęła wzrokiem obserwować piłkę, która już poruszała się bo boisku. Ja natomiast westchnęłam.
-Chyba jesteś na mnie skazana. - zaśmiał się Ross.
-Jeszcze się okaże. - warknęłam. Następnie oparłam się o oparcie krzesełku i biorąc łyk napoju zaczęłam oglądać mecz... 
**************

Po zaciętej walce, pierwsza połowa dobiegła końca. Ten mecz był taki pasjonujący! Obecnie moja drużyna prowadzi dwoma punktami. W drugiej części spotkania walka będzie zacięta! Obecnie jest 10 minutowa przerwa, podczas której część osób idzie do toalety, lub kupić sobie coś do jedzenia, albo picia. Zawodnicy natomiast obgadują strategie i tak dalej, ze swoimi trenerami.
-A teraz uwaga drodzy państwo! Pora na "Miłosną Kamerę"! - rozległ się głos, a na wielkim telebimie ukazał się obraz boiska. - Na kogo wypadnie? - rozległ się dźwięk, a kamera zaczęła jeździć po wszystkich kibicach. Zawsze na meczach koszykówki, organizowana jest tzw. "Miłosna Kamera". Te dwie osoby, które ona wskaże muszą się pocałować na oczach wszystkich! Ciekawe, kto będzie tymi pechowcami... W pewnej chwili obraz na telebimie zatrzymał się, co oznacza, że ktoś został wylosowany. No to zaraz będziemy oglądać pocałunek na ekranie. Obraz stawał się coraz bardziej wyraźniejszy. To jakaś brunetka i blondyn. Gdy już w pełni można było zobaczyć te dwie osoby, szczęka mi opadła. I to dosłownie. Bowiem tymi "pechowcami", którzy za chwilę muszą się pocałować, byłam ja i Ross... No chyba ich cycki swędzą!

***

Bum! Haha zaskoczeni? Pod notką każdy napisał, że pewnie skończę rozdział na pocałunku, a tu ni ma kissa Raury :D Ale nie bójcie się, już nie długo ^.^ Szczerze? Też na to czekam ;p 
I co sądzicie o rozdziale? Wiem, że miał być do godziny ale ten czas tak mija, że dopiero teraz mogłam go wstawić. :)
I co o tym sądzicie? Liczę na Wasze szczere opinie w komentarzach! Proszę, zróbcie mi prezent na końcówkę weekendu i zostawcie po sobie jakiś ślad *.* 
Dziękuje za wyświetlenia i komentarze. Każdy wywołuje uśmiech na mojej twarzy ;D 
Tak więc miłego tygodnia miśki. :)
 ~MiLka <3


 

15 komentarzy:

  1. Szlag! Usunął mi się kom! Tak czy siak... Pisałam o tym, że wiedziałam, iż dziś nie dodasz kissa Raury<3 Podła ty! Ale jak nie będzie w następnym, to nie chcesz dowiedzieć się, co z tobą zrobię! Haha:) Żarcik taki:) Nie wiem, czy mówiłam, ale genialny! Jak zwykle<3 Czekam na next!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam!! Haha! A teraz czas.na moje zażalenia: DLACZEGO W TAKIM MOMENCIE? JA TU CO MINUTE ODŚWIEŻAŁAM STRONĘ, BO NOWY ROZDZIALIK. A TY JAK ZWYKLE KISSA RAURY NIE DAJESZ. JA JAK CHYBA KAŻDY Z CZYTELNIKÓW NA TO CZEKAM. I JUŻ WYSTARCZAJĄCO DŁUGOOO CZEKAM, A WIEDZ, ŻE JA MAM CIERPLIWOŚĆ ALE ONA TEŻ SIĘ KOŃCZY :) I TO CHYBA BARDZO, BARDZO, BARDZO NIEDŁUGO. Tak więc napisałam co miałam napisać. Życzę miłego tygodnia :) JA ŻĄDAM KISSA RAURY W NASTĘPNYM ROZDZIALE! Teraz to chyba był koniec...

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział !
    Pocałunek i nie ma pocałunku.
    Czekam na next <33

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział :D ale serio? akurat teraz :D widzę, że Laura niezadowolona a Ross? jestem tego ciekawa więc liczę na szybkiego nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny rozdział!! /..... no może kiss będzie w następnym (I HOPE!)
    Kiedy będzie następny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  6. Zabiję! Czemu w takim momencie?! :( Jak tak to czytała, i wcześniej przeczytałam zwiastun tego rozdziału to wiedziałam, że będzie jakiś pocałunek. I już się bałam, że to będzie Laura i Veronika XD Ale na szczęście przyszedł Ross ufff... XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Mniejsza o to, że wyplułam paprykę, jak przeczytałam dedyk Omińmy to, iż oczęta mi z zawiasów wypadły czytając rozdział, przejdźmy do tego upragnionego Kissa! Nie było go! I mam nadzieję, że będzie w następnym Bo jeśli nie będzie go we wtorek to wiedz, iż ja naprawdę mam chcicę na MiLki każdego rodzaju soooł, nie wiem, kto bd tak superowo pisał, jak ciem zjem, ale to się pomyśli później^^
    Mam nadzieję, że Raura bd się miziać very long,a nie taki cmok, chociaż przed publiką, to tak nie wypada na języczki, ale co tam! Raz się żyje No i do tego sama do siebie mówię, szok!
    Dziękuję za dedyk i pozdrawiam:D
    Ps. Tak, to ja ta zboczona blogerka i do tego KAŻDEMU ryję psychę, to ma ze mną styczność:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski <33 ( zwięźle i na temat xD )

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego w takim momencie przerwałaś dlaczego............
    A tak wg to świetny jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedziałam że zakończysz w takim momencie!!
    Czekałam na ten pocałunek a ty zakończyłaś rozdział!
    Co do rozdział to jest świetny :)
    Mam nadzieje że w następnym w końcu doczekam się tego pocałunku, więc czekam do wtorku

    OdpowiedzUsuń
  11. SERIO?! W TAKIM MOMENCIE?! Ja tu czekam na jakiś pocałunek, a ty kończysz -.- No ja cię dorwę XD Tylko co tak krótko dzisiaj hmmm? No weź nam daj trochę więcej tej radości :P Co do rozdziału - był świetny <3 Reakcja Lau też XD Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  12. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    Będą musieli się pocałować??!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. O matko! Moja mina bezcenna! Prawie weszłam w ten monitor i nie znalazłam się obok nich. Cudny rozdział. Ja chcę JUŻ next. Teraz, w tej chwili, natychmiast. Bardzo proszę :) Napisz go jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń